Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
874
BLOG

Jak było naprawdę Pani Minister Kopacz ? cz.II

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,12625127,_Patomorfolodzy_siedzieli_przed_prosektorium__Rosjanie.html

 

"Patomorfolodzy siedzieli przed prosektorium, Rosjanie do niczego nie dopuszczali" - lekarz przerywa milczenie

ps

 

07.10.2012 14:17

A A A Drukuj

Wrak Tu-154

Wrak Tu-154

Wrak Tu-154 (Fot. Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta)

Kilka dni po katastrofie smoleńskiej powiedziałem do żony "wiesz, Aga, jeszcze wszystkich będą ekshumować" - mówi Dymitr Książek, lekarz Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, w rozmowie z "Wprost". Książek był w Moskwie podczas identyfikacji ofiar katastrofy smoleńskiej.

Książek do Moskwy pojechał 11 kwietnia 2010 r. na polecenie ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz. - Miałem poczucie, że minister Kopacz chce dużo zrobić, że chce pomóc. Ale wiem też, że to, co tam się działo, złamało ją, przerosło. Jak wszystkich - mówi w wywiadzie dla najnowszego numeru "Wprost".

- Dostaliśmy informację, że będziemy się zajmowali rodzinami ofiar. Baliśmy się tylko, że jest nas pięciu na jakieś 200 osób. Pamiętam żonę rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, która informowała nas o przebytych chorobach męża, jego znakach szczególnych. Była przekonana, że to, co mówi, może przyspieszyć identyfikację zwłok. A my przecież nie zdawaliśmy sobie sprawy, że będziemy pomagali przy identyfikacjach, że będziemy w chłodniach, w prosektorium, wszędzie - mówi.

"Nic nie wiadomo, patomorfologów brak. Ministrowie nocą zwołali spotkanie" 

Według Książka Rosjanie nie mogli skończyć sekcji do 11 kwietnia, bo trwały one jeszcze przez kilka dni po przyjeździe medyków. - Polscy patomorfolodzy lecieli tam z myślą, że "wszystkie ciała będą gotowe do okazania i identyfikacji". - Mówiło się, że rodziny będą wchodziły, rozpoznawały, wychodziły i wracały do Polski. Że ciała do trumien i do Polski... - wspomina.

Tymczasem po dojeździe do Moskwy zabrano wszystkim paszporty i oddano dopiero po dwóch dniach. Lekarzy wraz z rodzinami przewieziono do hotelu i dano kolację. - Część rodzin chciała jechać, identyfikować swoich bliskich, nikt nie chciał spać. Ale nic nie było wiadomo. Techników, patomorfologów nie było. Późną nocą minister Arabski i minister Kopacz zwołali spotkanie. Rodzinom dano sutą kolację - bliny z kawiorem - i kazano czekać - mówi tygodnikowi.

"Okazało się, że Rosjanie do niczego nie dopuszczają" 

Negatywnie wspominał proces identyfikacji ciał. - Poszedłem z mężem i matką jednej z ofiar na tzw. przesłuchanie. Siedzi taki chłopak, prokurator. Zaczyna pytać o dane personalne, ale po rosyjsku, a tłumacza nie ma. Przez 15 minut pisze rosyjskimi bukwami adres zamieszkania najpierw męża ofiary, potem matki. Zanim dochodzi do pytań przydatnych do identyfikacji, mija co najmniej godzina. Cały jeden dzień na tym był stracony - mówi.

Patomorfolodzy w tym czasie siedzieli przed prosektorium. - Siedzieli na drewnianej ławie, przed nimi biurko, na biurku sprzęt m.in. do badań DNA. I czekanie. I nic nie wiadomo, bo nic nie było uzgodnione. Oni byli poinformowani, że będą pomagali w sekcjach, w pobieraniu materiału genetycznego, w identyfikacjach. To są specjaliści wysokiej klasy, a okazało się, że Rosjanie do niczego nie dopuszczają. Cały poniedziałek tak siedzieli. I cały poniedziałek trwało dogadywanie, żeby w końcu weszli do tego prosektorium - opowiada.

"Żonie powiedziałem, że wszystkich jeszcze będą ekshumować" 

Książek ratował ludzi z wielu wypadków, ale, jak mówi, nigdy wcześniej nie widział tylu ciał i takiej tragedii". Podczas pobytu w Moskwie on i inni lekarze "byli jak w amoku i spali po godzinę lub dwie na dobę".

- Nie, nie mówiliśmy nic przez dwa i pół roku. Tak się umówiliśmy między sobą, że nic. Nawet razem z kumplami, z ratownikami nie rozmawialiśmy o tym, co widzieliśmy tam, w Moskwie. To była taka... Ech, nie będę przeklinał... Wie pani, kiedy w czwartek 15 kwietnia przyjechałem do domu, to do żony powiedziałem: "Wiesz, Aga, jeszcze wszystkich będą ekshumować" - dodaje w rozmowie z "Wprost". 

 

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,12634936,Ratownicy_z_LPR_oburzeni_wywiadem_o_identyfikacji.html

 

Ratownicy z LPR oburzeni wywiadem o identyfikacji ofiar. "To złamanie tajemnicy"

jagor, PAP

 

08.10.2012 21:06

A A A Drukuj

Powrót trumien z ciałami ofiar katastrofy smoleńskiej, 23.04.2010Powrót trumien z ciałami ofiar katastrofy smoleńskiej, 23.04.2010

Powrót trumien z ciałami ofiar katastrofy smoleńskiej, 23.04.2010 (Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta)

Zespół ratowników Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który uczestniczył w identyfikacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej wyraził oburzenie wywiadem, jakiego udzielił jeden z lekarzy tego zespołu. Tajemnica zawodowa nakazuje milczenie - napisali w oświadczeniu.

Dymitr Książek, lekarz LPR, który po katastrofie smoleńskiej towarzyszył rodzinom ofiar w Moskwie, udzielił wywiadu tygodnikowi Wprost; opowiadał w nim m.in. o identyfikacji ciał.

"To złamanie tajemnicy zawodowej" 

"Tajemnica zawodowa, wrażliwość na ludzkie cierpienie, szacunek dla osób zmarłych oraz ich rodzin, powinny wykluczać - naszym zdaniem - publikacje podobne do tej, która się ukazała. Zawód lekarza, ratownika medycznego, pielęgniarza to niestety również obecność podczas umierania i rozmowy o śmierci z rodzinami. Ze względu na okoliczności były to bardzo trudne przeżycia, jednak nie usprawiedliwiają one komentarzy pana doktora Dymitra Książka" - podkreślili Łukasz Chalupka, Robert Gałązkowski, Piotr Łukiewicz oraz Krzysztof Przybysz z LPR wieczorem w oświadczeniu. "Wszelkie informacje dotyczące ofiar, jak i ich rodzin, uzyskane w takich okolicznościach - w naszej opinii - objęte są tajemnicą zawodową" - napisali.

"Naszym zadaniem było niesienie pomocy rodzinom" 

W oświadczeniu podkreślono, że zadaniem zespołu lekarzy LPR w Moskwie była pomoc rodzinom w sytuacji "ogromnej traumy i tragedii, którą przeżywały, mogącej zagrażać ich zdrowiu i życiu". "Byliśmy przygotowani i wyposażeni w sprzęt oraz leki umożliwiające pomoc medyczną. Mieliśmy również do dyspozycji stacjonujący obok zakładu medycyny sądowej w Moskwie zespół pogotowia ratunkowego na wypadek ewentualnej potrzeby transportu medycznego do szpitala" - czytamy w oświadczeniu.

"Poczucie obowiązku pozostało" 

"Nasza misja trwała kilka dni, ale poczucie obowiązku pozostało. Kazało nam nie tylko służyć całą naszą wiedzą, doświadczeniem i sercem, ale także zachować milczenie. Uznaliśmy, że to Rodziny ofiar powinny decydować o tym, jak będą pamiętać swoich bliskich. To było możliwe tylko wtedy, kiedy oszczędzimy wszystkim drastycznych opisów dotyczących identyfikacji" - napisano.

Lekarze zaznaczyli również, że we wszystkich dotychczasowych misjach, które realizowali, starali się wypełniać obowiązki "zgodnie z posiadaną wiedzą i własnym sumieniem".

 

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka