Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
547
BLOG

Drogi nie odkryte

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 0

Drogi nie odkryte

http://www.tvp.pl/historia/rocznice-i-wydarzenia/wolyn-1943/wideo/poeta-nieznany/922866

Wybrany material jest platny ?!

Dzisiaj mija setna rocznicą Urodzin Zygmunta Jana Rumla 22.02.1915

Prezydenta tam nie uświadczysz.

image
image
Mapa - miejsca zbrodni ludobójstwa ukraińskiego na Polakach. Oprac. Ewy Siemaszko w książce Władysława i Ewy Siemaszków: "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945". Wydawnictwo von Borowiecky, Warszawa 2000.

http://zawszepolska.eu/upa/

Ludobójstwo Wołyńskie

LUDOBÓJSTWO BEZ RETUSZU

Drogi nie odkryteCzy można zapomnieć ludobójstwo? Nie można takich plam przykryć milczeniem lub zamalować kłamstwem – w Łucku wybrzmiały zdecydowane słowa ks. abp. Mieczysława Mokrzyckiego

Nazwanie rzezi wołyńskiej po imieniu przez rzymskokatolickiego metropolitę lwowskiego nastąpiło w łuckiej katedrze podczas wczorajszych uroczystości upamiętniających 70 rocznicę tragicznych wydarzeń w których śmierć z rąk ukraińskich nacjonalistów poniosło ponad 130 tys. Polaków

Na jasne określenie tej zbrodni mianem ludobójstwa nie zdobył się natomiast wczoraj prezydent Bronisław Komorowski, a mimo to został obrzucony jajkami przez działacza występującego pod szyldem nacjonalistycznej partii Swoboda, która odwołuje się do tradycji OUN-UPA. Ukraina na czele swojej delegacji postawiła jedynie wicepremiera Kostiantyna Hryszczenkę.

W płomiennej homilii ks. abp Mieczysław Mokrzycki przypomniał że w Polsce i na Ukrainie bardzo dużo jest „śladów rzezi której nie sposób zapomnieć”. – Znaczą one wspomnienia wielu którzy jako dzieci byli świadkami nienawiści prowadzącej do zbrodni. Nie można takich plam przykryć milczeniem lub zamalować kłamstwem. Są ciągle zbyt bolesne, ciągle świeże, obecne w wielu domach ofiar polskich, ukraińskich, żydowskich i ormiańskich. Bo czyż można zapomnieć ludobójstwo? – pytał metropolita lwowski obrządku łacińskiego.

Jednocześnie mówił że każde zło wymaga zadośćuczynienia i naprawienia tego co możliwe. – A czyż formą zadośćuczynienia nie powinno być upamiętnienie ofiar rzezi z 1943 roku? Bo one nadal czekają na właściwe groby, na upamiętnienie, postawienie krzyży w miejscach kaźni, odnalezienie śladów ich życia, ocalenie nazwisk i imion. Mają oni prawo do naszej pełnej pamięci o nich, tak jak mają prawo do naszej modlitwy – powiedział ks. abp Mokrzycki.

Komorowski obrzucony jajkami

Na tak jednoznaczną, zgodną z prawdą historyczną ocenę nie potrafił się zdobyć w Łucku reprezentujący Rzeczpospolitą prezydent Bronisław Komorowski. Według niego – w czym odnajdujemy wyraźne nawiązanie do sejmowej uchwały – zbrodnie do których dochodziło na Wołyniu, to „czystki etniczne” które powstały w wyniku „bratobójczych walk”. – Dla tych zbrodni nie ma usprawiedliwienia, bratobójcza walka zawsze jest złem, pragnienie wolności i suwerenności nie usprawiedliwia ani czystek etnicznych, ani masowych zbrodni – powiedział prezydent.

Mimo że Komorowski przyjechał na Ukrainę z wyraźnym nastawieniem niedrażnienia nikogo sama jego obecność w tym miejscu rozwścieczyła mentalnych spadkobierców OUN-UPA, protestujących wcześniej przeciw tej wizycie. Tuż po wyjściu prezydenta z katedry mężczyzna z plecakiem opatrzonym logo Swobody podjął skuteczną próbę obrzucenia Komorowskiego jajkami. Atak udało się przerwać jednemu z funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Agresora zatrzymano.

Wicepremier Ukrainy Kostiantyn Hryszczenko relatywizował zbrodnię mówiąc o walkach bratobójczych. – Zgromadziliśmy się by uczcić pamięć ofiar bratobójczej tragedii wskutek której 70 lat temu zginęły tysiące niewinnych ludzi – Polaków i Ukraińców, mieszkańców Wołynia – stwiedził Hryszczenko.

O tragedii Wołynia pamięta Ojciec Święty Franciszek. – Łączę się w modlitwie z duchowieństwem i wiernymi Kościoła na Ukrainie zgromadzonymi w katedrze w Łucku na Mszy św. za dusze ofiar w 70 rocznicę rzezi wołyńskiej – powiedział Papież.

łs/nd /15.VII.2013/
/zdj. – częściej broni się dobrego samopoczucia katów niż prawdy i pamięci o zabitych – wołał w łuckiej katedrze ks. abp Mieczysław Mokrzycki

Po matce poeta, po ojcu żołnierz

Jan A. Paszkiewicz


Zygmunt Jan Rumel był w PRL „źle obecny", w konsekwencji praktycznie nieznany przez całe 30 powojennych lat. Sporadycznie tylko przypominały go antologie poezji. Pozostało po nim ledwie kilka artykułów i 40 wierszy, które ocalały dzięki matce, żonie i teściowej oraz przyjaciołom - wywiezione z ogarniętego pożogą Wołynia bądź wyniesione z płonącej powstańczej Warszawy.

          Dopiero w 1975 roku ukazał się drukiem pośmiertny tomik Poezji Rumla z przedmową Anny Kamieńskiej. W 1991r. opublikowana została w „Polskim Słowniku Biograficznym" nota dotycząca poety z poświęconą jego postaci bibliografią. W 2004r. z kolei WF „Czołówka" i TVP uczciły pamięć Rumla produkcją jego filmowej biografii pt. Poeta nieznany autorstwa Wincentego Ronisza. [...]
          Nader krótka, licząca ledwie 28 lat droga życiowa poety - żołnierza Polski Podziemnej, wykazuje szczególne związki z Wołyniem. W 1922 roku bowiem jego ojciec, Władysław, kapitan rezerwy odznaczony Orderem Wojskowym Virtuti Militari za zasługi w wojnie polsko-bolszewickiej, otrzymał ziemię w osadzie wojskowej Orłopol 43 gm. Wiśniowiec pow. Krzemieniec, zamieszkałej w większości właśnie przez osadników wojskowych. Dał się poznać potem, podobnie zresztą jak jego żona, jako społecznik - działał w Związku Osadników Wojskowych oraz Towarzystwie Organizacji i Kółek Rolniczych. W Wiśniowcu (Nowym) ukończył też zapewne Zygmunt Szkołę Powszechną.
          W trakcie dalszej nauki w Gimnazjum im. Tadeusza Czackie¬go przemieszkiwał na stancji w dworku Słowackich. Nierzadko recytował tam swoje wiersze, które „pachniały" wręcz Wołyniem - jak mawiała jego matka, Janina z Tymińskich, sama również parająca się poezją. Utwory swoje, podpisywane niekiedy pseudonimem „Liliana", publikowała na łamach pisma Związku Byłych Wychowanków Liceum Krzemienieckiego (o którym niżej) i dwumiesięcznika „Osadnik. Organ Centr. Zw. Osadników Wojskowych".
          Pierwsze próby poetyckie drukował Zygmunt w miesięczniku uczniowskim „Nasz Widnokrąg" (był też jego współredaktorem), wydawanym przez Koło Krajoznawcze Młodzieży LK od 1925r. - jak wiersz Dziś z lutego-marca 1933r., będący prawdopodobnie jego debiutem (był wówczas w VII klasie gimnazjalnej). Wiosną roku następnego tworzył już dojrzałe liryki osobiste jak też wiersze o tematyce społecznej i ukrainnej. [...] Od wczesnych lat z ogromnym zaangażowaniem popularyzował ideę pracy na rzecz rozwoju Wołynia przy zgodnym współżyciu narodów polskiego i ukraińskiego. Organizował współdziałanie uczniów z Liceum i szkół filialnych. [...]
          W 1935r. - po zdaniu egzaminu dojrzałości - rozpoczął studia na Uniwersytecie Warszawskim, zwieńczone dyplomem mgr polonistyki. W okresie tym nadal uczestniczył w bogatym życiu społeczno-kulturalnym. Był jednym z czołowych działaczy Zrzeszenia Byłych Wychowanków Liceum Krzemienieckiego, prowadzącego wielokierunkową pracę w regionie. Należał do grona tych absolwentów w Ośrodku Warszawskim, nader odpowiedzialnych i przejętych rolą, którzy starali się każde wakacje a nawet ferie spędzać w Krzemieńcu, pożytkując wówczas także na pracę w terenie. Miewał wystąpienia publiczne, wygłaszał referaty, pisywał artykuły i wiersze (deklamował te ostatnie na spotkaniach młodych wołyniakow). Publikował je w regionalnym tygodniku „Wołyń", lokalnym „Życiu Krzemienieckim" i wspomnianej „Drodze Pracy". Rumel przewodniczył w latach 1937-38 komitetowi redakcyjnemu i był jego spiritus movens.
          Był również poeta działaczem harcerstwa i Wołyńskiego Związku Młodzieży Wiejskiej - samodzielnej od 1928r. organizacji, solidaryzującej się na ogół z powstałym wówczas ZMW „Wici" - zrzeszającego członków zarówno polskiej, jak i ukraińskiej narodowości. Współpracował także z otwartym w lutym 1935r. Uniwersytetem Ludowym w Różynie 44, gdzie jego matka prowadziła zajęcia plastyczne. Jako student często przyjeżdżał tam z Warszawy, brał udział w jego pracy, był wykładowcą i pomagał prezesowi Antoniemu Hermaszewskiemu (stryjowi Mirosława, późniejszego kosmonauty) w redagowaniu dwujęzycznego pisma „Młoda Wieś - Mołode Seło".
          Służbę wojskową odbył w 23. pułku piechoty we Włodzimierzu Wołyńskim na dywizyjnym kursie podchorążych artylerii. W tej formacji brał udział w wojnie obronnej 1939r. w stopniu podporucznika, po czym dostał się do niewoli sowieckiej. Zwolniono go, gdyż podał się za szeregowego żołnierza (a nikt go przy tym na szczęście nie zdradził!). Ukrywał się następnie w Dubnie, gdzie około listopada-grudnia nawiązał kontakty ze Związkiem Walki Zbrojnej i rozpoczął współpracę ze wspomnianym A. Hermaszewskim w Równem. Cudem niemal nie podzielił później losów związanego z ZWZ młodszego brata Bronisława aresztowanego w 1940r. (m. in. wraz z mieszkającą w Krzemieńcu Janiną Sułkowską - koleżanką z lat szkolnych, przyjaciółką, towarzyszką w konspiracji i... miłością poety) przez funkcjonariuszy NKWD, osadzonego w sowieckim więzieniu w Dubnie i straconego w wieku 25 lat 21 czerwca 1941r. (a być może wcześniej - w listopadzie 1940r.), kiedy to pierwsi okupanci wymordowali wszystkich więźniów z wyrokami śmierci.
      image    Na początku 1940r. włączony został, wespół z grupą krzemieńczan, do pracy konspiracyjnej w Warszawie z inicjatywy Kazimierza Banacha - szefa Komendy Głównej Batalionów Chłopskich. Uczestniczył też w konspiracyjnych wieczorach poetyckich (jego wiersze zyskały wówczas uznanie Leopolda Staffa). Ostatnie utwory z czerwca 1943r. - najtragiczniejszego okresu życia - były już słabsze poetycko od tych z lat 1940-41, a nawet od niektórych juweniliów. W czasie wojny zresztą wierszy pisał niewiele - zwłaszcza kiedy zaabsorbowany organizowaniem siatki konspiracyjnej na Wołyniu, rzadziej i krócej bywał w Warszawie. W jego ówczesnej poezji mniej miejsca zajmowały już opisy ziemi wołyńskiej i tutejszego folkloru -więcej było natomiast odniesień historycznych i wizjonerskiego spojrzenia na przyszłość Polski.
          W okresie od wczesnej jesieni 1941r. do wiosny 1942r. przebywał na Wołyniu jako emisariusz (zgłosił się na ochotnika) z polecenia KG BCh i Centralnego Kierownictwa Ruchu Ludowego. Zorganizował tam siatkę konspiracyjną (od Włodzimierza Wołyńskiego, przez Łuck i Dubno, po Krzemieniec) na bazie WZMW, opracował trasy kurierskie (koleją z Warszawy do Hrubieszowa), ustalił pierwsze przejścia na silnie strzeżonej granicy, przygotował kwatery dla kurierów i sporządził raport sytuacyjny, który dał impuls dla decyzji SL „Roch" i BCh o rozpoczęciu pracy konspiracyjnej na Wołyniu.
          Jego małżeństwo czasu wojny z Anną Kingą z Wójcikiewiczów - pisującą również wiersze, wychowanką szkoły teatralnej, prowadzonej przez Juliusza Osterwę przy teatrze „Reduta" - trwać miało krótko (ich jedyne dziecko zmarło przy narodzinach jeszcze przed śmiercią ojca). Warszawskie mieszkanie jej matki było miejscem spotkań młodzieży, przyszłych konspiratorów i tzw. skrzynką „Rocha" (odbywały się tam wykłady tajnej podchorążówki, ukrywali się „spaleni" żołnierze podziemia), a potem punktem przerzutowym na Wołyń. Ona sama zaprzysiężona została jeszcze w połowie listopada 1939r. w Służbie Zwycięstwu Polski (poprzedniczce ZWZ i AK), a od października 1941r. była wraz z matką działaczką konspiracyjnego SL „Roch" pod pseudonimem „Teresa". Z końcem stycznia 1942r. została odkomenderowana z polecenia KG BCh na Wołyń, jako łączniczka męża. Za Bugiem przedostała się z grupą do kol. Jungówka gm. Kisielin pow. Horochów, gdzie oczekiwał na nich „Andrzej" (takim pseudonimem wówczas posługiwał się Rumel) - po czym dotarli oboje do pierwszej kwatery w Wólce Sadowskiej gm. Kisielin, w otoczonym lasami miejscu położonym w jarze nad jeziorem. W tej miejscowości, poza parą starych Ukraińców, mieszkali sami Polacy. Najbardziej uderzyły ją na Wołyniu kultura osobista mieszkańców wsi i ich nadzwyczaj ambitny pęd do wiedzy. W maju 1942r. po raz pierwszy i ostatni zarazem przebywała w Krzemieńcu, pod którego urokiem pozostała już na zawsze. W lipcu towarzyszyła mężowi w wyprawie na odprawę w Warszawie, a po powrocie odbyła wędrówkę jako kolporterka prasy podziemnej przez Torczyn do Łucka. Oboje zresztą znaleźli się w tym mieście nad Styrem po 8 września 1942r., kiedy to zmuszeni zostali salwować się ucieczką z Wólki Sadowskiej, gdyż na ich ślad wpadło Gestapo.
          W I połowie listopada Rumel przerzucił z Warszawy na Wołyń, wraz z zecerem Władysławem Brewczyńskim, część urządzeń drukarni BCh (tzw. wyżymaczkę z pełnym wyposażeniem zecerskim). Drukarenka ta funkcjonowała w Różynie i krótko w pobliskiej wsi Osiek (?) od grudnia 1942 do lipca 1943r. Redagowano tam i wydawano pismo „Polska zwycięży", w tym dwa numery w języku ukraińskim, a ponadto 10 numerów biuletynu w tym języku. W końcu listopada 1942r. towarzyszył Rumel w podróży inspekcyjnej po powiatach kowelskim, łuckim, i horochowskim wspomnianemu K. Banachowi jako okręgowemu Delegatowi Rządu RP na Wołyń, czuwając nad jego bezpieczeństwem.
         Żona poety ostatni raz przekraczała (w grupie) linię Bugu 14 grudnia 1942r. W przeddzień wigilii przyjechał po nią do Edwardopola mąż, po czym święta Bożego Narodzenia spędzali w pobliskiej wsi Granatów gm. Chórów pow. Horochów. Na początku stycznia 1943r. (w Nowy Rok lub Trzech Króli) odbyło się tam spotkanie działaczy wołyńskiego ruchu ludowego z udziałem Banacha jako pełnomocnika kierownictwa „Rocha" i KG BCh, na którym powołano Komendę Okręgu VIII obejmującego Wołyń w granicach przedwojennego woje¬wództwa - z Rumlem na czele - i komendy obwodów. Komendant, posługujący się już wówczas pseudonimem „Krzysztof Poręba" i zarejestrowany jako pracownik jednego z nadleśnictw, zamieszkał ponownie w Wólce Sadowskiej. Tworzyć miał nadal kolejne komórki konspiracyjnego ruchu ludowego w terenie, organizować bazy samoobrony ludności polskiej przed atakami ze strony UPA i partyzanckie leśne oddziały bojowe do akcji zbrojnej.
          Anna Rumlowa tymczasem przez tydzień przebywała w pobliżu Wólki Sadowskiej, a po Nowym Roku wyjechała stąd przez Marszałkówkę do Kowla, które to miasto nad Turią wkrótce opuściła. Kilkakrotnie w latach 1942-43 pokonywała szlak Warszawa - Wołyń i Wołyń - Warszawa przeprawiając się przez Bug z przewodnikiem - Ukraińcem, a raz, zimą, nawet pieszo przez zamarzniętą rzekę. W powstaniu warszawskim była sanitariuszką, po wojnie pracowała jako aktorka na Wybrzeżu. W r. 1960 wróciła do Warszawy, gdzie zmarła w grudniu 1980r.
          [...] Na początku lipca 1943r. nastąpiło apogeum banderowskich rzezi. Matkę i najmłodszą z czworga rodzeństwa poety siostrę Zosię ocalić miał zaprzyjaźniony Ukrainiec, który zorganizował im dramatyczną ucieczkę z ogarniętego pożogą Wołynia swoim drewnianym chłopskim wozem do samej Warszawy!
          W lipcu 1943r. [w Lubomlu - B.G.] podczas spotkania Powiatowej Delegatury Rządu na Kraj z Delegatem Okręgu Wołyń Zygmuntem Rumlem „Krzysztofem Porębą", który przyjechał z Warszawy, Rumel zalecił nawiązanie kontaktów z kierownictwem politycznym UPA na terenie powiatu dla przeprowadzenia rozmów o potrzebie współpracy narodu polskiego i ukraińskiego, celem wspólnej walki z okupantem hitlerowskim 45


    Drogi nie odkryte     

          W związku z rozprzestrzenianiem się rzezi Okręgowa Delegatura Rządu na Wołyniu [z K. Banachem na czele] postanowiła przeprowadzić rozmowy pojednawcze z dowództwem UPA o zaniechaniu mordów. W przygotowaniu rozmów brali udział członkowie konspiracji AK powiatu kowelskiego m.in. Franciszek Zbigniew Rawluk, który nawiązał kontakt z dowództwem UPA w Wołczaku (gm. Werba, pow. Włodzimierz Woł.) poprzez znajomego Ukraińca z Turzyska (gm. Turzysk). Za jego pośrednictwem w czerwcu 1943r. zostało przekazane pismo Delegatury Rządu do komendanta Służby Bezpieczeństwa UPA w tym rejonie, Szabatury, [...] z propozycją spotkania. Twierdzącą odpowiedź na piśmie przesłano drogą odwrotną. 7 lipca 1943r. delegacja [...] przeprowadziła wstępne rozmowy z UPA w okolicy Świniarzyna (gm. Kupiczów). 8 lipca 1943r. delegacja pojechała [...] na dalsze rozmowy z przedstawicielami UPA do Kustycz, gdzie po ich odbyciu została zamordowana w lasku i tam prawdopodobnie ciała zakopano. Wraz z delegatami zginął woźnica Witold Dobrowolski z Radowicz (gm. Turzysk) 46 Według A. Rumlowej fakt ten miał miejsce (...) na samotnym chutorze między Różynem a Turzyskiem (...)

          Tragiczny finał rozmów (?) w ukraińskiej wsi Kustycze gm. Turzysk pow. Kowel oraz następujących po nich wydarzeń w pobliskich wsiach Radowicze i Zasmyki przypaść miał na dzień 8 lub 9, 10 lub 11 bądź 10/11 lipca 1943r. [...]

Lasom zabużańskim przybyła jeszcze jedna bezimienna zbiorowa mogiła - nie kurhan, jaki sobie poległy poeta zamarzył. Mogiła, której ślad zatarła przyroda 47 Jest bowiem taki wiersz - dumka jakby stepowa, z sierpnja 1941 r. jeszcze, wyrażający - jak się wydaje - ostatnią wolę Z.J. Rumla...

 

NA ŚMIERĆ POETY


A kiedy go z wami nie będzie -
Usypcie mu kurhan stepowy –
Aby słyszał, jak burzan pieśń gędzie
I wiatr stepem przewala się płowy...

By mu miesiąc wstający z limanów
Oczy prószył kitajką czerwoną... 
I kląskanie by słyszał bocianów,
Gdy piórami lotnymi wiatr chłoną... 
Niech tam orły dziobami pieśń skraszą,
A teorban piosenką zakwili... 
Bo o wolę on waszą i naszą
Śpiewał - zanim odpoczął w mogile...

Niech tam zmierzchy siniejąc rozgarną
Błękit nieba najczystszy i skromny –
Aby nocą wieczyście już czarną
Patrzył  w wszechświat ponad nim ogromny!

 

43. Miejscowość pod tą nazwą obecnie nie istnieje -jej teren włączony zostai w grani¬ce administracyjne Wiśniowca (Starego).
44. W gminie Stare Koszary (8 km na północ od Turzyska) powiat Kowel.
45. Cyt. za B. Gorską, Krzemieńczanin, Muzeum Niepodległości w Warszawie, s. 120.
46. Cyt. za E. Siemaszkową.
47. A. Rumlowa, Wędrówki za Bug, [w:] Twierdzą nam będzie każdy próg. Kobiety ruchu ludowego w walce z hitlerowskim okupantem, LSW, Warszawa 1970, s. 115.

 


 

Artykuł pochodzi z kwartalnika "Wołyń bliżej"

 

Utopia 

"Na którą się wspinają wspinacze samotni
Potężni, smutni piękni, a mocą stokrotni -
Dźwigający plecami historię narodu,
Na tę górę olbrzymią - szklanną górę lodu.

Jest temat dla powieści - nie nowej, nie starej,
Jak siły tych wspinaczy wysiłkiem omdlałej -
I głuchej jak ta góra -jak ta bryła ślepej -
Z narodowej głupoty posklejanej klepek."

Czerwiec 1943 r.

http://solidarni2010.pl/27120-pod-historii-8222gniotacym-kamienia-obrotem8221-w-99-rocznice-urodzin-zygmunta-jana-rumla-zamordowanego-poety-z-wolynia.html

 

http://rumel.bppragapd.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=120&Itemid=52

 

Narodowa głupota

 

Szklana góra

 

Odsłony: 226

Zygmunt Jan Rumel

SZKLANNA GÓRA

Jest temat dla powieści - niby snu o szpadzie -
Szklanną, gładzoną gładzią, jak góra się kładzie.
Odlana z lodu bryły śliskiej, jednolitej -
Gołoledzi niemocy w nas - w Rzeczpospolitej.

 

Na którą się wspinają wspinacze samotni
Potężni, smutni piękni, a mocą stokrotni -
Dźwigający plecami historię narodu,
Na tę górę olbrzymią - szklanną górę lodu.

Jest temat dla powieści - nie nowej, nie starej,
Jak siły tych wspinaczy wysiłkiem omdlałej -
I głuchej jak ta góra -jak ta bryła ślepej -
Z narodowej głupoty posklejanej klepek.

Czerwiec 1943 r.

 

http://rumel.bppragapd.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=75&Itemid=507

 

Zygmunt Jan Rumel

UTOPIA

http://solidarni2010.pl/27120-pod-historii-8222gniotacym-kamienia-obrotem8221-w-99-rocznice-urodzin-zygmunta-jana-rumla-zamordowanego-poety-z-wolynia.html

POD HISTORII „GNIOTĄCYM KAMIENIA OBROTEM”. W 99 ROCZNICĘ URODZIN ZYGMUNTA JANA RUMLA, ZAMORDOWANEGO POETY Z WOŁYNIA
data:19 lutego 2014     Redaktor: GKut
 

Z okazji Międzynarodowego Dnia Poezji, obchodzonego 21 marca przypominamy felieton poetki i tłumaczki Aleksandry Niemirycz o Zygmuncie Rumlu, zamordowanym poecie z Wołynia.
 

 

 

 

Nieznani poeci bez grobów

mieli zaginąć a jednak

łąki wciąż sypią kości

słowa z zetlałych warg

kamienieją od słońca

we łzach Sawitri

co kwiaty układa

w krzyż

usta maluje

do krwi

***

Aleksandra Niemirycz

Utwór poświęcony pamięci kobiet, dzięki którym wiersze Rumla nie przepadły - Anny Kamieńskiej i Anny Rumlowej.

 

Zygmunt Jan Rumel, urodzony w Petersburgu , rodzinnie związany był z Wołyniem. Jego ojciec, oficer Wojska Polskiego, uczestnik kampanii 1920 roku, odznaczony krzyżem Virtuti Militari, w odrodzonej Ojczyźnie otrzymał osadę wojskową pod Wiśniowcem. Tam właśnie, na wsi w powiecie krzemienieckim, poeta dorastał wśród kurhanów stepowych, słuchając, jak „burzan pieśń gędzie”. Tam mu dwie Matki-Ojczyzny hołubiły głowę – /Jedna grzebień bursztynu czesała we włos, /Duga rafy porohów piorąc koralowe,/ Zawodziła na lirach dolę ślepą – los, i uczyły mowy w warkocz krwisty plecionej jagodami ros, tej śpiewnej mowy kresowej, która rozrywała serce bólem w dwie połowy -/ By serce rozdwojone płakało – jak głos…. Wiersz „Dwie Matki” powstał dwa lata przed śmiercią poety w dniu, w którym na rozkaz pełnomocnika Rządu RP próbował powstrzymać rzeź wołyńską. Pojechał w tym celu do kwatery lokalnego dowództwa OUN bez wojskowej obstawy, wierząc, że jako syn wołyńskiej ziemi, pragnący dobra obydwu narodów, i jako oficjalny wysłannik Batalionów Chłopskich, nie musi się obawiać o własne życie. Idealistyczne przekonanie o uczciwości drugiej strony, pewność, że uszanuje ona zasadę nietykalności parlamentariusza, a może i wspomnienia o wspólnie śpiewanych ukraińskich dumkach, spotkały się z niewyobrażalnym okrucieństwem. Zamordowany przez rozdarcie ciała końmi dowódca Okręgu długo pozostawał nie tylko nieznanym żołnierzem, ale i nieznanym poetą. Został odkryty dla polskiej literatury jedynie dzięki żonie, Annie Rumlowej, sanitariuszce z Powstania Warszawskiego. To właśnie ona i w czasie Powstania, i przez wiele powojennych lat przechowała manuskrypty męża, pilnując ich jak najcenniejszej relikwii. W ten sposób wypełniła choś w części niemożliwą do spełnienia misję, zleconą jej przez Leopolda Staffa po jednym z konspiracyjnych wieczorów poezji. Usłyszawszy wiersze Rumla, zachwycony starszy kolega powiedział do niej wtedy: „Niech Pani chroni tego chłopca – to będzie wielki poeta”. W profetycznym wierszu „Tobie Ewka – a Muzom” Zygmunt Jan Rumel pytał sam siebie – jak każdy chyba twórca – o to, co po nim i jego pisaniu pozostanie:

 

Może jutra nieznaną godziną

Co spowiada pór przyszłych początek –

[…]

Może tylko jednym westchnieniem

Może tylko zostanę imieniem - - -

 

Anna Rumlowa po wielu trudnych latach zdecydowała się pokazać utwory zamordowanego męża Annie Kamieńskiej - jednej z niewielu na ówczesnym literackim firmamencie osób godnych zaufania i powierzenia najcenniejszej osobistej pamiątki. Poetka, początkowo nieufna co do wartości wierszy w pożółkłej kopercie, pozostała sama z wytartymi przez czas i łzy maszynopisami… I nagle – to poezja, prawdziwa poezja […] Od razu wciągają czytającego ostre rytmy, gdzieś na dnie ucha drzemiące i nagle rozpoznawalne melodie dum i ballad ludowych, ukraińskich – napisała później we wstępie do wydanych w 1975 roku wierszy Zygmunta Jana Rumla. Recenzję z tomiku zamieścił w „Życiu Warszawy” Jarosław Iwaszkiewicz, pisał w niej:

 

spośród wielu, którzy mogli zostać ozdobą naszej literatury i zgubili się w wojennym tłoku, jeszcze po tylu latach od czasu do czasu wynurza się sylwetka nieznanego poety […] pieczołowitość najbliższych, żarliwa opieka poetki, wreszcie zrozumienie misji przez wydawnictwo dodaje nam jeszcze jedno nazwisko do szeregów straconego pokolenia. Nazwisko warte zapamiętania, bo oznacza ono […] prawdziwego poetę, a przy tym umysł i talent noszący cechy wręcz oryginalne.

 

Lektura wierszy poetów „straconego pokolenia” po latach – poraża. Stopniowo odkrywamy rozmiary spustoszenia, jakiego polska kultura doznała nie tylko z powodu opresji komunistycznej cenzury i planowej polityki, zmierzającej do zniszczenia paradygmatu polskości, ale i przez utratę tych, którzy byli ogniwem „między dawnymi a nowymi laty”, i mogli przekazać w kunsztownej formie literackiej osobiste doświadczenia swoich dziadków i rodziców, pamiętających jeszcze i powstanie styczniowe, i rok 1920. „Gniotący kamień” historii zabrał nam miliony ludzkich istnień, wśród nich - najcenniejsze poetyckie diamenty, Józefa Czechowicza, niewiele ponad dwudziestoletnich poetów - powstańców warszawskich, Baczyńskiego, Gajcego, Trzebińskiego, Krahelską, nieco starszego od nich Włodzimierza Pietrzaka, i tylu innych, których nazwisk ani wierszy może nigdy już nie poznamy. Z rozkazu Stalina zabito strzałem w tył głowy Władysława Sebyłę, jednego z ponad dwudziestu tysięcy zamordowanych w zbrodni katyńskiej polskich oficerów - jeńców wojennych. Zygmunt Jan Rumel, podporucznik artylerii w kampanii wrześniowej, wzięty do niewoli sowieckiej, nie zdradził swojej rangi i jako „szeregowiec” - został zwolniony, nie dostał strzału w tył głowy w katyńskim lesie. Nie uniknął jednak losu zamordowanych jeńców. Zginął śmiercią straszniejszą, tym gorszą, że zadaną przez ludzi, których traktował jak swoich braci. Kiedy Ukraińcy przywiązywali w Kustyczach ciało polskiego parlamentariusza do mających go za chwilę rozedrzeć koni, miał 28lat. Zaledwie o cztery więcej niż 24-letni Tadeusz Różewicz, który „ocalał, prowadzony na rzeź”.

 

Zygmunt Rumel nie ocalał, nie ocalały nawet jego kości, pochowane we wspólnym grobie, jak ciała tysięcy ofiar wołyńskiej zbrodni. Wiersze – „uszły cało”, ale spośród tych, które zdążył napisać – zapewne nie wszystkie.

 

Nieziszczenie się dzieł Rumla, które miały dopiero powstać, to strata nie do powetowania ze względu na szczególne uwrażliwienie poety na polską historię, na historiozoficzny wymiar losów Narodu – w tym podobny był Jan Zygmunt do największych, zwłaszcza do Cypriana Norwida.

 

Dzięki matce Janinie, pisującej własne wiersze pod pseudonimem Liliana, Zygmunt Jan wyrastał w podziwie dla polskiej tradycji literackiej, a kresowe korzenie sprawiały, że całym sobą czuł i rozumiał głos historii. Uczył się w słynnym Liceum Krzemienieckim, założonym przez Tadeusza Czackiego, redagował licealną gazetę. Jako znakomity, obdarzony mocnym głosem aktor grał w szkolnych przedstawieniach. I, co może najważniejsze, pisał pierwsze wiersze, patrząc na te same krajobrazy i budowle, wśród których wyrastał urodzony w Krzemieńcu Juliusz Słowacki. Rumel zamieszkał na stancji w domu rodzinnym pani Salomei z Januszewskich Słowackiej, później - Becu. Czy młody Zygmunt Jan mieszkał w dziecięcym, a później wakacyjnym pokoju Juliusza? Dworek, położony niemal naprzeciwko zabudowań liceum, jest niewielki, więc bardzo to możliwe. Na pewno dotykał tych samych klamek, patrzył z okien na te same widoki, na górę królowej Bony z ruinami zamku, na kościół i gmachy Liceum, położone po drugiej stronie wąskiej ulicy. W tamtych czasach przestrzeń nie zmieniała się tak szybko, a i sam Słowacki był wtedy, w wolnej Polsce, poznawany przez szerokie grono czytelników, i doceniany - dopiero wtedy kształtował się i utrwalał na dobre jego status wieszcza. A niemal tuż obok, na położonym na wzgórzu Cmentarzu Tunickim, Salomea Słowacka Becu, zmarła w 1855 roku, spoczęła w grobie, który za życia przygotowała dla zmarłego wcześniej na emigracji ukochanego syna. Wcześniej wymieniła z nim setki listów, przemycanych nieraz przez czujne carskie posterunki dzięki poświęceniu podróżujących poza granice imperium krewnych i przyjaciół, i podjęła trud wyprawy poza granice rosyjskiego zaboru, żeby ostatni raz móc zobaczyć się z synem we Wrocławiu. Juliusz spoczął w Ojczyźnie wiele lat później, dopiero w 1927 roku, dzięki staraniom o sprowadzenie jego ciała podjętym przez Naród, i osobiście przez Marszałka Józefa Piłsudskiego, który uważał, że Juliusz Słowacki „królom był równy” i powinien być wśród nich na Wawelu... Ale to już inna, choć nie całkiem inna, historia.

 

Drogi nie odkryte
Grób Salomei Becu, Matki Juliusza Słowackiego, na Cmentarzu Tunickim.
 
 
Drogi nie odkryte
Wzgórze z ruinami krzemienieckiego zamku.
 
Drogi nie odkryte
Drogi nie odkryte
Liceum Krzemienieckie i kościół przy nim (długo był w ruinie, teraz wykorzystywany jako cerkiew).
 
Drogi nie odkryte
Dworek Januszewskich w Krzemieńcu.

 

Te wszystkie okoliczności musiały niezwykle silnie oddziaływać na wyobraźnię dojrzewającego poety, obdarzonego muzycznym słuchem i bogatą wyobraźnią, pragnącego szczodrze korzystać z doświadczeń poprzedników zmierzających na polski Parnas. Czuł z nimi wszystkimi duchowe powinowactwo, starał się odczytywać ich dzieła jako drogowskazy na własnej twórczej drodze. Pisał o tym wyraźnie w jednym z najwcześniejszych swoich wierszy: dziś sercem i dłonią chcę nową pieśń ucieleśnić. W późniejszym wierszu – z sierpnia 1941 roku - Rumel daje świadectwo swych rozległych lektur i poszukiwania własnego tonu poetyckiego:

 

Tylu już bohaterów polskich opowieści

Poznałem osobiście - lub przez ich autorów

[…]

Liczni huczni szlachcice w połyskliwych blachach,

Starcy srebrem brodaci – tęskniący więźniowie,

Pacholęta kozacze w wiązanych papachach,

Romantyczne kochanki – strojni baronowie!

[…]

„Cóż więc stworzyć dziś można nad to co już było

[…]

Kogo pytać o radę? Gdyby żył Beniowski –

Ów rycerz romantyczny – orator fantazji,

Odwiedziłbym sąsiada, bo z mojej że wioski –

Lecz dziś – tej byłej – śmiesznie żałować okazji.

Jeno cień jego blady na Parnasu łąkach,

Bytując z Królem – Duchem – echem dzwonnej lutni,

Księżyca łuszcząc orzech w leszczyny koronkach,

Biesiadnikom potomnym mówi – bądźcie smutni!

 

Rumel od początku stara się mówić własnym głosem, nawet jeśli świadomie nawiązuje do wątków czy tytułów utworów najważniejszych polskich poetów; Beniowski jest dla niego bardziej sąsiadem niż bohaterem dygresyjnego poematu; Król Duch – to odddech historii, z którym poeta stara się współbrzmieć – a nie tylko echo dzieła Słowackiego; wspaniała „Bogurodzica” – to nie tylko nawiązanie do hymnu, jaki Słowacki napisał na wieść o wybuchu powstania w listopadzie 1830 roku, ale i do słynnej pieśni, towarzyszącej wojskom Jagiełły. Rumlowa „Święto-Bożyca” jest „Panią Lechicką”, która

 

Borami płynie! Bursztynobarwa!-

U kolan wiedzie kmiety brodate –

Lechy-Polany w płociennych barwach –

Co wozy toczą w woły rogate! –

A przed Nią zbrojne Woje-Witezie –

Wilczym pazurem w maczugi kłapią –

Puszcza za puszczą ostępy wiedzie –

Ciemne dubrowy bagnic ą sapią!-

Zbeigają bory garbato-dębe –

Rosochy jeleń nozdrzami chrapie –

I miedźwiedź wietrzy kosmato gęby…

 

Nie tylko najwcześniejsza historia polskiej i słowiańskiej wspólnoty interesowała Rumla – poetę. Pragnął on też zapisać to, co trwało wciąż w żywej pamięci starszego pokolenia. Rozpoczął pracę nad wielkim poematem „Rok 1863”, w którym Powstanie Styczniowe miało zostać zarysowane na szerokim historycznym tle, z pokazaniem wydarzeń poprzedzających - takich jak śmierć i pogrzeb pięciu poległych w czasie demonstracji w Warszawie w lutym 1861 roku, których pogrzeb na Powązkach stał się wielką manifestacją tysięcy ludzi. Z rozkazu zaborcy Krzyż z ich grobu wyrwano, mogiłę zrównano z ziemią i przysypano śmieciami, a moskiewski policjant pilnował co roku w Dzień Zaduszny, by nikt z Polaków nie ośmielił się położyć w tym miejscu kwiatka ani zapalić świecy. Ponownego pogrzebu polegli doczekali się dopiero po odzyskaniu niepodległości. Mały Zygmunt zapewne słyszał o tym wydarzeniu; pięciu poległych to symbol niepodległego ducha Polaków, i tak zostali oni ukazani we fragmencie „Pięciu poległych”:

 

Niby dzwony wieczności

W swojej śmierci tak dumne –

Jaśniejące jak kości

Liczbą swą pięciotrumne

Płyną – płyną jak wieże –

Pięciostrzelne – ogromne –

Zawrzeć z pomstą przymierze

Przysięgami niezłomne

[…]

Płyną – płyną – jak dzieje

Spętanego Narodu

W swe cmentarne wierzeje

Wiodą czoło pochodu

[…]

Spętanego narodu –

Który skargi tak grzebie…

 

Fragmenty „Roku 1863”, jakie Zygmunt Jan Rumel zdołał za życia napisać – a może napisał więcej, ale całość się nie zachowała – tego już się nie dowiemy, świadczą o skali tego poetyckiego zamierzenia, i o jego wielkiej literackiej wartości. Ocalałe fragmenty rozpoczyna inwokacja, opatrzona datą: marzec 1942:

 

Historio – kolędnico przeznaczenia pieśni –

Która Naród prowadzisz przez losu wierzeje

I smagasz jako kaci – złowrogo – złowieśni –

strugą wichru – co żywych – kość i popiół wieje.

Dziś bicz twój smagający nad nami jest z tobą –

I jak ból naszych kości cierpieniem nas smaga –

Ty stając a kurhanach pierś otwierasz grobom

I sądzisz jako prawda – każąca i naga.

Uczynków naszych wagę na szali układasz…

[…]

Wieki miną nad nami – przyjdą nowi ludzie

Na swoją miarę mali – na swoją ogromni –

I rozorzą mogiły i kość wydrą grudzie

I albo ślad zamiotą – albo czcią pokłonni

Odmierzą sławie dumnej w marmrze pomniki które ludzkość zadziwią

[…] ten tylko zostanie

Który mimo koleje – doskonali trwanie.

 

Oddech historii – również tej współczesnej, doświadczanej osobiście, która splatała trudne losy dwu Ojczyzn i dwóch Narodów żyjących wspólnie na wołyńskiej ziemi jest odczuwalny w Rumlowej poezji od pierwszych wierszy. W „Pieśni III” opublikowanej przez zaledwie siedemnastolatka w „Drodze Pracy” w 1937 roku brzmią echa straszliwego sowieckiego planu, wypełniającego Lemkinowską definicję ludobójstwa – wielkiego głodu, do jakiego planowo doprowadziła zbrodnicza władza na żyznych ziemiach, chcąc pozbawić Uraińców narodowej tożsamości i – kosztem wielu milionów ludzkich istnień – stworzyć posłuszne, bezwolne i wykorzenione sowieckie masy zamieszkujące tereny zajmowane przez niepokornych i dumnych ukraińskich chłopów. Ich symbolem jest w wierszu Rumla oracz Hryć:

 

Czyście żyto ukryli w stodołach,

że o głodzie Hryć na konie woła,

czy zabrakło kaszy hreczanej

Z rodnej ziemi latoś oranej?

Czarno się skiba kładzie, bo rodny jest czarnoziem,

choć Hryć wiosną orze o głodzie.

Lecz nie wstrzyma głód chłopa dłoni

Póki chlebem nie wzejdzie Wołyń…

 

Poezja Rumla jest świadectwem wielkiej dojrzałości młodego Autora, jego świadomości ciężaru historii i znaczenia kultury narodowej – jest to twórczość istotna dla wspólnoty, i pisana dla niej. Ale nie tylko ciężkie i smutne tony wybrzmiewają w tej poezji.

 

Jak Słowacki, Rumel umiał pisać i „sztambuchowe” wiersze – takie jak mieniąca się „kropelkami literek” miniatura liryczna „W pamiętniku Marysi Janeckiej” – świadome nawiązanie do zapisanego „W pamiętniku Zofii Bobrówny” niezapomnianego obrazu krainy nad Ikwą, w której nie poeci, a kwiaty i gwiazdy „składają całe poematy”. Umiał też znaleźć tkliwy ton dla uczuć najbardziej osobistych. Jednak i te osobiste wiersze były zakorzenione w najwspanialszych dokonaniach polskiej poezji. Niezwykły wiersz „Sawitri” nawiązujący i do poematu Jana Kasprowicza pod tym samym tytułem, i do fascynacji polskich twórców Orientem– poświęcony jest ukochanej żonie, poślubionej w 1941 roku Annie z Wójcikiewiczów, która jest nie tylko boginią przetowłosą, promienną Sawitri, symbolem wiernej i ofiarnej małżeńskiej miłości, która stopą dotyka ziemi jak fala tajemna, ale – czymś więcej, mistyczną jednią:

 

Nie – to drżenie kosmiczne za globem nad nami

Nie – to czas wirujący wszystkimi czasami.

Jak Słowacki, Rumel chciał dać polskiej poezji „pieśń nową”:

Poema by nam trzeba stworzyć polskie nowe –

Jędrnej gwary społecznej pełne, mocne, zdrowe.

Jare jak pszenica, jako chłopy żytnie,

W których Polska jak długa, szeroka – zakwitnie.

I wygada, wyśpiewa, wyrębuje gwarnie

Niby prawda mielona na ogromnym żarnie,

Niby łany szumiąca ku życiu rozrzutnie –

Ochoczo, tęgo, prosto – a nie bałamutnie

Na modłę galanterii salonowych styli,

W których słowo się szminką i pudrami pyli.

 

Jako poetka – i czuję i wiem, że swój poetycki program, zawarty w tym ostatnim może wierszu, zatytułowanym „Poema”, napisanym w czerwcu 1943 roku, a więc tuż przed straszną datą 10 lipca 1943 roku, Jan Zygmunt Rumel mógł wypełnić najwspanialszymi dziełami, na których kolejne pokolenia uczyłyby się i pięknego literackiego języka, i polskości, i poczucia wspólnoty z bratnim sąsiednim Narodem.

 

Mroczne siły działające w historii narodów zadbały o to, żeby tak się nie stało.

 

Aleksandra Niemirycz

 

 

To jest ból, nad bule.

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka