Drogi nie odkryte
http://www.tvp.pl/historia/rocznice-i-wydarzenia/wolyn-1943/wideo/poeta-nieznany/922866
Wybrany material jest platny ?!
Dzisiaj mija setna rocznicą Urodzin Zygmunta Jana Rumla 22.02.1915
Prezydenta tam nie uświadczysz.
Mapa - miejsca zbrodni ludobójstwa ukraińskiego na Polakach. Oprac. Ewy Siemaszko w książce Władysława i Ewy Siemaszków: "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945". Wydawnictwo von Borowiecky, Warszawa 2000.
|
http://zawszepolska.eu/upa/
Ludobójstwo Wołyńskie
LUDOBÓJSTWO BEZ RETUSZU
Czy można zapomnieć ludobójstwo? Nie można takich plam przykryć milczeniem lub zamalować kłamstwem – w Łucku wybrzmiały zdecydowane słowa ks. abp. Mieczysława Mokrzyckiego
Nazwanie rzezi wołyńskiej po imieniu przez rzymskokatolickiego metropolitę lwowskiego nastąpiło w łuckiej katedrze podczas wczorajszych uroczystości upamiętniających 70 rocznicę tragicznych wydarzeń w których śmierć z rąk ukraińskich nacjonalistów poniosło ponad 130 tys. Polaków
Na jasne określenie tej zbrodni mianem ludobójstwa nie zdobył się natomiast wczoraj prezydent Bronisław Komorowski, a mimo to został obrzucony jajkami przez działacza występującego pod szyldem nacjonalistycznej partii Swoboda, która odwołuje się do tradycji OUN-UPA. Ukraina na czele swojej delegacji postawiła jedynie wicepremiera Kostiantyna Hryszczenkę.
W płomiennej homilii ks. abp Mieczysław Mokrzycki przypomniał że w Polsce i na Ukrainie bardzo dużo jest „śladów rzezi której nie sposób zapomnieć”. – Znaczą one wspomnienia wielu którzy jako dzieci byli świadkami nienawiści prowadzącej do zbrodni. Nie można takich plam przykryć milczeniem lub zamalować kłamstwem. Są ciągle zbyt bolesne, ciągle świeże, obecne w wielu domach ofiar polskich, ukraińskich, żydowskich i ormiańskich. Bo czyż można zapomnieć ludobójstwo? – pytał metropolita lwowski obrządku łacińskiego.
Jednocześnie mówił że każde zło wymaga zadośćuczynienia i naprawienia tego co możliwe. – A czyż formą zadośćuczynienia nie powinno być upamiętnienie ofiar rzezi z 1943 roku? Bo one nadal czekają na właściwe groby, na upamiętnienie, postawienie krzyży w miejscach kaźni, odnalezienie śladów ich życia, ocalenie nazwisk i imion. Mają oni prawo do naszej pełnej pamięci o nich, tak jak mają prawo do naszej modlitwy – powiedział ks. abp Mokrzycki.
Komorowski obrzucony jajkami
Na tak jednoznaczną, zgodną z prawdą historyczną ocenę nie potrafił się zdobyć w Łucku reprezentujący Rzeczpospolitą prezydent Bronisław Komorowski. Według niego – w czym odnajdujemy wyraźne nawiązanie do sejmowej uchwały – zbrodnie do których dochodziło na Wołyniu, to „czystki etniczne” które powstały w wyniku „bratobójczych walk”. – Dla tych zbrodni nie ma usprawiedliwienia, bratobójcza walka zawsze jest złem, pragnienie wolności i suwerenności nie usprawiedliwia ani czystek etnicznych, ani masowych zbrodni – powiedział prezydent.
Mimo że Komorowski przyjechał na Ukrainę z wyraźnym nastawieniem niedrażnienia nikogo sama jego obecność w tym miejscu rozwścieczyła mentalnych spadkobierców OUN-UPA, protestujących wcześniej przeciw tej wizycie. Tuż po wyjściu prezydenta z katedry mężczyzna z plecakiem opatrzonym logo Swobody podjął skuteczną próbę obrzucenia Komorowskiego jajkami. Atak udało się przerwać jednemu z funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Agresora zatrzymano.
Wicepremier Ukrainy Kostiantyn Hryszczenko relatywizował zbrodnię mówiąc o walkach bratobójczych. – Zgromadziliśmy się by uczcić pamięć ofiar bratobójczej tragedii wskutek której 70 lat temu zginęły tysiące niewinnych ludzi – Polaków i Ukraińców, mieszkańców Wołynia – stwiedził Hryszczenko.
O tragedii Wołynia pamięta Ojciec Święty Franciszek. – Łączę się w modlitwie z duchowieństwem i wiernymi Kościoła na Ukrainie zgromadzonymi w katedrze w Łucku na Mszy św. za dusze ofiar w 70 rocznicę rzezi wołyńskiej – powiedział Papież.
łs/nd /15.VII.2013/
/zdj. – częściej broni się dobrego samopoczucia katów niż prawdy i pamięci o zabitych – wołał w łuckiej katedrze ks. abp Mieczysław Mokrzycki
Po matce poeta, po ojcu żołnierz
Jan A. Paszkiewicz
Zygmunt Jan Rumel był w PRL „źle obecny", w konsekwencji praktycznie nieznany przez całe 30 powojennych lat. Sporadycznie tylko przypominały go antologie poezji. Pozostało po nim ledwie kilka artykułów i 40 wierszy, które ocalały dzięki matce, żonie i teściowej oraz przyjaciołom - wywiezione z ogarniętego pożogą Wołynia bądź wyniesione z płonącej powstańczej Warszawy.
Dopiero w 1975 roku ukazał się drukiem pośmiertny tomik Poezji Rumla z przedmową Anny Kamieńskiej. W 1991r. opublikowana została w „Polskim Słowniku Biograficznym" nota dotycząca poety z poświęconą jego postaci bibliografią. W 2004r. z kolei WF „Czołówka" i TVP uczciły pamięć Rumla produkcją jego filmowej biografii pt. Poeta nieznany autorstwa Wincentego Ronisza. [...]
Nader krótka, licząca ledwie 28 lat droga życiowa poety - żołnierza Polski Podziemnej, wykazuje szczególne związki z Wołyniem. W 1922 roku bowiem jego ojciec, Władysław, kapitan rezerwy odznaczony Orderem Wojskowym Virtuti Militari za zasługi w wojnie polsko-bolszewickiej, otrzymał ziemię w osadzie wojskowej Orłopol 43 gm. Wiśniowiec pow. Krzemieniec, zamieszkałej w większości właśnie przez osadników wojskowych. Dał się poznać potem, podobnie zresztą jak jego żona, jako społecznik - działał w Związku Osadników Wojskowych oraz Towarzystwie Organizacji i Kółek Rolniczych. W Wiśniowcu (Nowym) ukończył też zapewne Zygmunt Szkołę Powszechną.
W trakcie dalszej nauki w Gimnazjum im. Tadeusza Czackie¬go przemieszkiwał na stancji w dworku Słowackich. Nierzadko recytował tam swoje wiersze, które „pachniały" wręcz Wołyniem - jak mawiała jego matka, Janina z Tymińskich, sama również parająca się poezją. Utwory swoje, podpisywane niekiedy pseudonimem „Liliana", publikowała na łamach pisma Związku Byłych Wychowanków Liceum Krzemienieckiego (o którym niżej) i dwumiesięcznika „Osadnik. Organ Centr. Zw. Osadników Wojskowych".
Pierwsze próby poetyckie drukował Zygmunt w miesięczniku uczniowskim „Nasz Widnokrąg" (był też jego współredaktorem), wydawanym przez Koło Krajoznawcze Młodzieży LK od 1925r. - jak wiersz Dziś z lutego-marca 1933r., będący prawdopodobnie jego debiutem (był wówczas w VII klasie gimnazjalnej). Wiosną roku następnego tworzył już dojrzałe liryki osobiste jak też wiersze o tematyce społecznej i ukrainnej. [...] Od wczesnych lat z ogromnym zaangażowaniem popularyzował ideę pracy na rzecz rozwoju Wołynia przy zgodnym współżyciu narodów polskiego i ukraińskiego. Organizował współdziałanie uczniów z Liceum i szkół filialnych. [...]
W 1935r. - po zdaniu egzaminu dojrzałości - rozpoczął studia na Uniwersytecie Warszawskim, zwieńczone dyplomem mgr polonistyki. W okresie tym nadal uczestniczył w bogatym życiu społeczno-kulturalnym. Był jednym z czołowych działaczy Zrzeszenia Byłych Wychowanków Liceum Krzemienieckiego, prowadzącego wielokierunkową pracę w regionie. Należał do grona tych absolwentów w Ośrodku Warszawskim, nader odpowiedzialnych i przejętych rolą, którzy starali się każde wakacje a nawet ferie spędzać w Krzemieńcu, pożytkując wówczas także na pracę w terenie. Miewał wystąpienia publiczne, wygłaszał referaty, pisywał artykuły i wiersze (deklamował te ostatnie na spotkaniach młodych wołyniakow). Publikował je w regionalnym tygodniku „Wołyń", lokalnym „Życiu Krzemienieckim" i wspomnianej „Drodze Pracy". Rumel przewodniczył w latach 1937-38 komitetowi redakcyjnemu i był jego spiritus movens.
Był również poeta działaczem harcerstwa i Wołyńskiego Związku Młodzieży Wiejskiej - samodzielnej od 1928r. organizacji, solidaryzującej się na ogół z powstałym wówczas ZMW „Wici" - zrzeszającego członków zarówno polskiej, jak i ukraińskiej narodowości. Współpracował także z otwartym w lutym 1935r. Uniwersytetem Ludowym w Różynie 44, gdzie jego matka prowadziła zajęcia plastyczne. Jako student często przyjeżdżał tam z Warszawy, brał udział w jego pracy, był wykładowcą i pomagał prezesowi Antoniemu Hermaszewskiemu (stryjowi Mirosława, późniejszego kosmonauty) w redagowaniu dwujęzycznego pisma „Młoda Wieś - Mołode Seło".
Służbę wojskową odbył w 23. pułku piechoty we Włodzimierzu Wołyńskim na dywizyjnym kursie podchorążych artylerii. W tej formacji brał udział w wojnie obronnej 1939r. w stopniu podporucznika, po czym dostał się do niewoli sowieckiej. Zwolniono go, gdyż podał się za szeregowego żołnierza (a nikt go przy tym na szczęście nie zdradził!). Ukrywał się następnie w Dubnie, gdzie około listopada-grudnia nawiązał kontakty ze Związkiem Walki Zbrojnej i rozpoczął współpracę ze wspomnianym A. Hermaszewskim w Równem. Cudem niemal nie podzielił później losów związanego z ZWZ młodszego brata Bronisława aresztowanego w 1940r. (m. in. wraz z mieszkającą w Krzemieńcu Janiną Sułkowską - koleżanką z lat szkolnych, przyjaciółką, towarzyszką w konspiracji i... miłością poety) przez funkcjonariuszy NKWD, osadzonego w sowieckim więzieniu w Dubnie i straconego w wieku 25 lat 21 czerwca 1941r. (a być może wcześniej - w listopadzie 1940r.), kiedy to pierwsi okupanci wymordowali wszystkich więźniów z wyrokami śmierci.
Na początku 1940r. włączony został, wespół z grupą krzemieńczan, do pracy konspiracyjnej w Warszawie z inicjatywy Kazimierza Banacha - szefa Komendy Głównej Batalionów Chłopskich. Uczestniczył też w konspiracyjnych wieczorach poetyckich (jego wiersze zyskały wówczas uznanie Leopolda Staffa). Ostatnie utwory z czerwca 1943r. - najtragiczniejszego okresu życia - były już słabsze poetycko od tych z lat 1940-41, a nawet od niektórych juweniliów. W czasie wojny zresztą wierszy pisał niewiele - zwłaszcza kiedy zaabsorbowany organizowaniem siatki konspiracyjnej na Wołyniu, rzadziej i krócej bywał w Warszawie. W jego ówczesnej poezji mniej miejsca zajmowały już opisy ziemi wołyńskiej i tutejszego folkloru -więcej było natomiast odniesień historycznych i wizjonerskiego spojrzenia na przyszłość Polski.
W okresie od wczesnej jesieni 1941r. do wiosny 1942r. przebywał na Wołyniu jako emisariusz (zgłosił się na ochotnika) z polecenia KG BCh i Centralnego Kierownictwa Ruchu Ludowego. Zorganizował tam siatkę konspiracyjną (od Włodzimierza Wołyńskiego, przez Łuck i Dubno, po Krzemieniec) na bazie WZMW, opracował trasy kurierskie (koleją z Warszawy do Hrubieszowa), ustalił pierwsze przejścia na silnie strzeżonej granicy, przygotował kwatery dla kurierów i sporządził raport sytuacyjny, który dał impuls dla decyzji SL „Roch" i BCh o rozpoczęciu pracy konspiracyjnej na Wołyniu.
Jego małżeństwo czasu wojny z Anną Kingą z Wójcikiewiczów - pisującą również wiersze, wychowanką szkoły teatralnej, prowadzonej przez Juliusza Osterwę przy teatrze „Reduta" - trwać miało krótko (ich jedyne dziecko zmarło przy narodzinach jeszcze przed śmiercią ojca). Warszawskie mieszkanie jej matki było miejscem spotkań młodzieży, przyszłych konspiratorów i tzw. skrzynką „Rocha" (odbywały się tam wykłady tajnej podchorążówki, ukrywali się „spaleni" żołnierze podziemia), a potem punktem przerzutowym na Wołyń. Ona sama zaprzysiężona została jeszcze w połowie listopada 1939r. w Służbie Zwycięstwu Polski (poprzedniczce ZWZ i AK), a od października 1941r. była wraz z matką działaczką konspiracyjnego SL „Roch" pod pseudonimem „Teresa". Z końcem stycznia 1942r. została odkomenderowana z polecenia KG BCh na Wołyń, jako łączniczka męża. Za Bugiem przedostała się z grupą do kol. Jungówka gm. Kisielin pow. Horochów, gdzie oczekiwał na nich „Andrzej" (takim pseudonimem wówczas posługiwał się Rumel) - po czym dotarli oboje do pierwszej kwatery w Wólce Sadowskiej gm. Kisielin, w otoczonym lasami miejscu położonym w jarze nad jeziorem. W tej miejscowości, poza parą starych Ukraińców, mieszkali sami Polacy. Najbardziej uderzyły ją na Wołyniu kultura osobista mieszkańców wsi i ich nadzwyczaj ambitny pęd do wiedzy. W maju 1942r. po raz pierwszy i ostatni zarazem przebywała w Krzemieńcu, pod którego urokiem pozostała już na zawsze. W lipcu towarzyszyła mężowi w wyprawie na odprawę w Warszawie, a po powrocie odbyła wędrówkę jako kolporterka prasy podziemnej przez Torczyn do Łucka. Oboje zresztą znaleźli się w tym mieście nad Styrem po 8 września 1942r., kiedy to zmuszeni zostali salwować się ucieczką z Wólki Sadowskiej, gdyż na ich ślad wpadło Gestapo.
W I połowie listopada Rumel przerzucił z Warszawy na Wołyń, wraz z zecerem Władysławem Brewczyńskim, część urządzeń drukarni BCh (tzw. wyżymaczkę z pełnym wyposażeniem zecerskim). Drukarenka ta funkcjonowała w Różynie i krótko w pobliskiej wsi Osiek (?) od grudnia 1942 do lipca 1943r. Redagowano tam i wydawano pismo „Polska zwycięży", w tym dwa numery w języku ukraińskim, a ponadto 10 numerów biuletynu w tym języku. W końcu listopada 1942r. towarzyszył Rumel w podróży inspekcyjnej po powiatach kowelskim, łuckim, i horochowskim wspomnianemu K. Banachowi jako okręgowemu Delegatowi Rządu RP na Wołyń, czuwając nad jego bezpieczeństwem.
Żona poety ostatni raz przekraczała (w grupie) linię Bugu 14 grudnia 1942r. W przeddzień wigilii przyjechał po nią do Edwardopola mąż, po czym święta Bożego Narodzenia spędzali w pobliskiej wsi Granatów gm. Chórów pow. Horochów. Na początku stycznia 1943r. (w Nowy Rok lub Trzech Króli) odbyło się tam spotkanie działaczy wołyńskiego ruchu ludowego z udziałem Banacha jako pełnomocnika kierownictwa „Rocha" i KG BCh, na którym powołano Komendę Okręgu VIII obejmującego Wołyń w granicach przedwojennego woje¬wództwa - z Rumlem na czele - i komendy obwodów. Komendant, posługujący się już wówczas pseudonimem „Krzysztof Poręba" i zarejestrowany jako pracownik jednego z nadleśnictw, zamieszkał ponownie w Wólce Sadowskiej. Tworzyć miał nadal kolejne komórki konspiracyjnego ruchu ludowego w terenie, organizować bazy samoobrony ludności polskiej przed atakami ze strony UPA i partyzanckie leśne oddziały bojowe do akcji zbrojnej.
Anna Rumlowa tymczasem przez tydzień przebywała w pobliżu Wólki Sadowskiej, a po Nowym Roku wyjechała stąd przez Marszałkówkę do Kowla, które to miasto nad Turią wkrótce opuściła. Kilkakrotnie w latach 1942-43 pokonywała szlak Warszawa - Wołyń i Wołyń - Warszawa przeprawiając się przez Bug z przewodnikiem - Ukraińcem, a raz, zimą, nawet pieszo przez zamarzniętą rzekę. W powstaniu warszawskim była sanitariuszką, po wojnie pracowała jako aktorka na Wybrzeżu. W r. 1960 wróciła do Warszawy, gdzie zmarła w grudniu 1980r.
[...] Na początku lipca 1943r. nastąpiło apogeum banderowskich rzezi. Matkę i najmłodszą z czworga rodzeństwa poety siostrę Zosię ocalić miał zaprzyjaźniony Ukrainiec, który zorganizował im dramatyczną ucieczkę z ogarniętego pożogą Wołynia swoim drewnianym chłopskim wozem do samej Warszawy!
W lipcu 1943r. [w Lubomlu - B.G.] podczas spotkania Powiatowej Delegatury Rządu na Kraj z Delegatem Okręgu Wołyń Zygmuntem Rumlem „Krzysztofem Porębą", który przyjechał z Warszawy, Rumel zalecił nawiązanie kontaktów z kierownictwem politycznym UPA na terenie powiatu dla przeprowadzenia rozmów o potrzebie współpracy narodu polskiego i ukraińskiego, celem wspólnej walki z okupantem hitlerowskim 45
W związku z rozprzestrzenianiem się rzezi Okręgowa Delegatura Rządu na Wołyniu [z K. Banachem na czele] postanowiła przeprowadzić rozmowy pojednawcze z dowództwem UPA o zaniechaniu mordów. W przygotowaniu rozmów brali udział członkowie konspiracji AK powiatu kowelskiego m.in. Franciszek Zbigniew Rawluk, który nawiązał kontakt z dowództwem UPA w Wołczaku (gm. Werba, pow. Włodzimierz Woł.) poprzez znajomego Ukraińca z Turzyska (gm. Turzysk). Za jego pośrednictwem w czerwcu 1943r. zostało przekazane pismo Delegatury Rządu do komendanta Służby Bezpieczeństwa UPA w tym rejonie, Szabatury, [...] z propozycją spotkania. Twierdzącą odpowiedź na piśmie przesłano drogą odwrotną. 7 lipca 1943r. delegacja [...] przeprowadziła wstępne rozmowy z UPA w okolicy Świniarzyna (gm. Kupiczów). 8 lipca 1943r. delegacja pojechała [...] na dalsze rozmowy z przedstawicielami UPA do Kustycz, gdzie po ich odbyciu została zamordowana w lasku i tam prawdopodobnie ciała zakopano. Wraz z delegatami zginął woźnica Witold Dobrowolski z Radowicz (gm. Turzysk) 46 Według A. Rumlowej fakt ten miał miejsce (...) na samotnym chutorze między Różynem a Turzyskiem (...)
Tragiczny finał rozmów (?) w ukraińskiej wsi Kustycze gm. Turzysk pow. Kowel oraz następujących po nich wydarzeń w pobliskich wsiach Radowicze i Zasmyki przypaść miał na dzień 8 lub 9, 10 lub 11 bądź 10/11 lipca 1943r. [...]
Lasom zabużańskim przybyła jeszcze jedna bezimienna zbiorowa mogiła - nie kurhan, jaki sobie poległy poeta zamarzył. Mogiła, której ślad zatarła przyroda 47 Jest bowiem taki wiersz - dumka jakby stepowa, z sierpnja 1941 r. jeszcze, wyrażający - jak się wydaje - ostatnią wolę Z.J. Rumla...
NA ŚMIERĆ POETY
A kiedy go z wami nie będzie -
Usypcie mu kurhan stepowy –
Aby słyszał, jak burzan pieśń gędzie
I wiatr stepem przewala się płowy...
By mu miesiąc wstający z limanów
Oczy prószył kitajką czerwoną...
I kląskanie by słyszał bocianów,
Gdy piórami lotnymi wiatr chłoną...
Niech tam orły dziobami pieśń skraszą,
A teorban piosenką zakwili...
Bo o wolę on waszą i naszą
Śpiewał - zanim odpoczął w mogile...
Niech tam zmierzchy siniejąc rozgarną
Błękit nieba najczystszy i skromny –
Aby nocą wieczyście już czarną
Patrzył w wszechświat ponad nim ogromny!
43. Miejscowość pod tą nazwą obecnie nie istnieje -jej teren włączony zostai w grani¬ce administracyjne Wiśniowca (Starego).
44. W gminie Stare Koszary (8 km na północ od Turzyska) powiat Kowel.
45. Cyt. za B. Gorską, Krzemieńczanin, Muzeum Niepodległości w Warszawie, s. 120.
46. Cyt. za E. Siemaszkową.
47. A. Rumlowa, Wędrówki za Bug, [w:] Twierdzą nam będzie każdy próg. Kobiety ruchu ludowego w walce z hitlerowskim okupantem, LSW, Warszawa 1970, s. 115.
Artykuł pochodzi z kwartalnika "Wołyń bliżej"
Utopia
"Na którą się wspinają wspinacze samotni
Potężni, smutni piękni, a mocą stokrotni -
Dźwigający plecami historię narodu,
Na tę górę olbrzymią - szklanną górę lodu.
Jest temat dla powieści - nie nowej, nie starej,
Jak siły tych wspinaczy wysiłkiem omdlałej -
I głuchej jak ta góra -jak ta bryła ślepej -
Z narodowej głupoty posklejanej klepek."
Czerwiec 1943 r.
http://solidarni2010.pl/27120-pod-historii-8222gniotacym-kamienia-obrotem8221-w-99-rocznice-urodzin-zygmunta-jana-rumla-zamordowanego-poety-z-wolynia.html
http://rumel.bppragapd.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=120&Itemid=52
Narodowa głupota
Szklana góra
Odsłony: 226
Zygmunt Jan Rumel
SZKLANNA GÓRA
Jest temat dla powieści - niby snu o szpadzie -
Szklanną, gładzoną gładzią, jak góra się kładzie.
Odlana z lodu bryły śliskiej, jednolitej -
Gołoledzi niemocy w nas - w Rzeczpospolitej.
Na którą się wspinają wspinacze samotni
Potężni, smutni piękni, a mocą stokrotni -
Dźwigający plecami historię narodu,
Na tę górę olbrzymią - szklanną górę lodu.
Jest temat dla powieści - nie nowej, nie starej,
Jak siły tych wspinaczy wysiłkiem omdlałej -
I głuchej jak ta góra -jak ta bryła ślepej -
Z narodowej głupoty posklejanej klepek.
Czerwiec 1943 r.
http://rumel.bppragapd.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=75&Itemid=507
Zygmunt Jan Rumel
UTOPIA
http://solidarni2010.pl/27120-pod-historii-8222gniotacym-kamienia-obrotem8221-w-99-rocznice-urodzin-zygmunta-jana-rumla-zamordowanego-poety-z-wolynia.html
POD HISTORII „GNIOTĄCYM KAMIENIA OBROTEM”. W 99 ROCZNICĘ URODZIN ZYGMUNTA JANA RUMLA, ZAMORDOWANEGO POETY Z WOŁYNIA
data:19 lutego 2014 Redaktor: GKut
Z okazji Międzynarodowego Dnia Poezji, obchodzonego 21 marca przypominamy felieton poetki i tłumaczki Aleksandry Niemirycz o Zygmuncie Rumlu, zamordowanym poecie z Wołynia.
Nieznani poeci bez grobów
mieli zaginąć a jednak
łąki wciąż sypią kości
słowa z zetlałych warg
kamienieją od słońca
we łzach Sawitri
co kwiaty układa
w krzyż
usta maluje
do krwi
***
Aleksandra Niemirycz
Utwór poświęcony pamięci kobiet, dzięki którym wiersze Rumla nie przepadły - Anny Kamieńskiej i Anny Rumlowej.
Zygmunt Jan Rumel, urodzony w Petersburgu , rodzinnie związany był z Wołyniem. Jego ojciec, oficer Wojska Polskiego, uczestnik kampanii 1920 roku, odznaczony krzyżem Virtuti Militari, w odrodzonej Ojczyźnie otrzymał osadę wojskową pod Wiśniowcem. Tam właśnie, na wsi w powiecie krzemienieckim, poeta dorastał wśród kurhanów stepowych, słuchając, jak „burzan pieśń gędzie”. Tam mu dwie Matki-Ojczyzny hołubiły głowę – /Jedna grzebień bursztynu czesała we włos, /Duga rafy porohów piorąc koralowe,/ Zawodziła na lirach dolę ślepą – los, i uczyły mowy w warkocz krwisty plecionej jagodami ros, tej śpiewnej mowy kresowej, która rozrywała serce bólem w dwie połowy -/ By serce rozdwojone płakało – jak głos…. Wiersz „Dwie Matki” powstał dwa lata przed śmiercią poety w dniu, w którym na rozkaz pełnomocnika Rządu RP próbował powstrzymać rzeź wołyńską. Pojechał w tym celu do kwatery lokalnego dowództwa OUN bez wojskowej obstawy, wierząc, że jako syn wołyńskiej ziemi, pragnący dobra obydwu narodów, i jako oficjalny wysłannik Batalionów Chłopskich, nie musi się obawiać o własne życie. Idealistyczne przekonanie o uczciwości drugiej strony, pewność, że uszanuje ona zasadę nietykalności parlamentariusza, a może i wspomnienia o wspólnie śpiewanych ukraińskich dumkach, spotkały się z niewyobrażalnym okrucieństwem. Zamordowany przez rozdarcie ciała końmi dowódca Okręgu długo pozostawał nie tylko nieznanym żołnierzem, ale i nieznanym poetą. Został odkryty dla polskiej literatury jedynie dzięki żonie, Annie Rumlowej, sanitariuszce z Powstania Warszawskiego. To właśnie ona i w czasie Powstania, i przez wiele powojennych lat przechowała manuskrypty męża, pilnując ich jak najcenniejszej relikwii. W ten sposób wypełniła choś w części niemożliwą do spełnienia misję, zleconą jej przez Leopolda Staffa po jednym z konspiracyjnych wieczorów poezji. Usłyszawszy wiersze Rumla, zachwycony starszy kolega powiedział do niej wtedy: „Niech Pani chroni tego chłopca – to będzie wielki poeta”. W profetycznym wierszu „Tobie Ewka – a Muzom” Zygmunt Jan Rumel pytał sam siebie – jak każdy chyba twórca – o to, co po nim i jego pisaniu pozostanie:
Może jutra nieznaną godziną
Co spowiada pór przyszłych początek –
[…]
Może tylko jednym westchnieniem
Może tylko zostanę imieniem - - -
Anna Rumlowa po wielu trudnych latach zdecydowała się pokazać utwory zamordowanego męża Annie Kamieńskiej - jednej z niewielu na ówczesnym literackim firmamencie osób godnych zaufania i powierzenia najcenniejszej osobistej pamiątki. Poetka, początkowo nieufna co do wartości wierszy w pożółkłej kopercie, pozostała sama z wytartymi przez czas i łzy maszynopisami… I nagle – to poezja, prawdziwa poezja […] Od razu wciągają czytającego ostre rytmy, gdzieś na dnie ucha drzemiące i nagle rozpoznawalne melodie dum i ballad ludowych, ukraińskich – napisała później we wstępie do wydanych w 1975 roku wierszy Zygmunta Jana Rumla. Recenzję z tomiku zamieścił w „Życiu Warszawy” Jarosław Iwaszkiewicz, pisał w niej:
spośród wielu, którzy mogli zostać ozdobą naszej literatury i zgubili się w wojennym tłoku, jeszcze po tylu latach od czasu do czasu wynurza się sylwetka nieznanego poety […] pieczołowitość najbliższych, żarliwa opieka poetki, wreszcie zrozumienie misji przez wydawnictwo dodaje nam jeszcze jedno nazwisko do szeregów straconego pokolenia. Nazwisko warte zapamiętania, bo oznacza ono […] prawdziwego poetę, a przy tym umysł i talent noszący cechy wręcz oryginalne.
Lektura wierszy poetów „straconego pokolenia” po latach – poraża. Stopniowo odkrywamy rozmiary spustoszenia, jakiego polska kultura doznała nie tylko z powodu opresji komunistycznej cenzury i planowej polityki, zmierzającej do zniszczenia paradygmatu polskości, ale i przez utratę tych, którzy byli ogniwem „między dawnymi a nowymi laty”, i mogli przekazać w kunsztownej formie literackiej osobiste doświadczenia swoich dziadków i rodziców, pamiętających jeszcze i powstanie styczniowe, i rok 1920. „Gniotący kamień” historii zabrał nam miliony ludzkich istnień, wśród nich - najcenniejsze poetyckie diamenty, Józefa Czechowicza, niewiele ponad dwudziestoletnich poetów - powstańców warszawskich, Baczyńskiego, Gajcego, Trzebińskiego, Krahelską, nieco starszego od nich Włodzimierza Pietrzaka, i tylu innych, których nazwisk ani wierszy może nigdy już nie poznamy. Z rozkazu Stalina zabito strzałem w tył głowy Władysława Sebyłę, jednego z ponad dwudziestu tysięcy zamordowanych w zbrodni katyńskiej polskich oficerów - jeńców wojennych. Zygmunt Jan Rumel, podporucznik artylerii w kampanii wrześniowej, wzięty do niewoli sowieckiej, nie zdradził swojej rangi i jako „szeregowiec” - został zwolniony, nie dostał strzału w tył głowy w katyńskim lesie. Nie uniknął jednak losu zamordowanych jeńców. Zginął śmiercią straszniejszą, tym gorszą, że zadaną przez ludzi, których traktował jak swoich braci. Kiedy Ukraińcy przywiązywali w Kustyczach ciało polskiego parlamentariusza do mających go za chwilę rozedrzeć koni, miał 28lat. Zaledwie o cztery więcej niż 24-letni Tadeusz Różewicz, który „ocalał, prowadzony na rzeź”.
Zygmunt Rumel nie ocalał, nie ocalały nawet jego kości, pochowane we wspólnym grobie, jak ciała tysięcy ofiar wołyńskiej zbrodni. Wiersze – „uszły cało”, ale spośród tych, które zdążył napisać – zapewne nie wszystkie.
Nieziszczenie się dzieł Rumla, które miały dopiero powstać, to strata nie do powetowania ze względu na szczególne uwrażliwienie poety na polską historię, na historiozoficzny wymiar losów Narodu – w tym podobny był Jan Zygmunt do największych, zwłaszcza do Cypriana Norwida.
Dzięki matce Janinie, pisującej własne wiersze pod pseudonimem Liliana, Zygmunt Jan wyrastał w podziwie dla polskiej tradycji literackiej, a kresowe korzenie sprawiały, że całym sobą czuł i rozumiał głos historii. Uczył się w słynnym Liceum Krzemienieckim, założonym przez Tadeusza Czackiego, redagował licealną gazetę. Jako znakomity, obdarzony mocnym głosem aktor grał w szkolnych przedstawieniach. I, co może najważniejsze, pisał pierwsze wiersze, patrząc na te same krajobrazy i budowle, wśród których wyrastał urodzony w Krzemieńcu Juliusz Słowacki. Rumel zamieszkał na stancji w domu rodzinnym pani Salomei z Januszewskich Słowackiej, później - Becu. Czy młody Zygmunt Jan mieszkał w dziecięcym, a później wakacyjnym pokoju Juliusza? Dworek, położony niemal naprzeciwko zabudowań liceum, jest niewielki, więc bardzo to możliwe. Na pewno dotykał tych samych klamek, patrzył z okien na te same widoki, na górę królowej Bony z ruinami zamku, na kościół i gmachy Liceum, położone po drugiej stronie wąskiej ulicy. W tamtych czasach przestrzeń nie zmieniała się tak szybko, a i sam Słowacki był wtedy, w wolnej Polsce, poznawany przez szerokie grono czytelników, i doceniany - dopiero wtedy kształtował się i utrwalał na dobre jego status wieszcza. A niemal tuż obok, na położonym na wzgórzu Cmentarzu Tunickim, Salomea Słowacka Becu, zmarła w 1855 roku, spoczęła w grobie, który za życia przygotowała dla zmarłego wcześniej na emigracji ukochanego syna. Wcześniej wymieniła z nim setki listów, przemycanych nieraz przez czujne carskie posterunki dzięki poświęceniu podróżujących poza granice imperium krewnych i przyjaciół, i podjęła trud wyprawy poza granice rosyjskiego zaboru, żeby ostatni raz móc zobaczyć się z synem we Wrocławiu. Juliusz spoczął w Ojczyźnie wiele lat później, dopiero w 1927 roku, dzięki staraniom o sprowadzenie jego ciała podjętym przez Naród, i osobiście przez Marszałka Józefa Piłsudskiego, który uważał, że Juliusz Słowacki „królom był równy” i powinien być wśród nich na Wawelu... Ale to już inna, choć nie całkiem inna, historia.
Grób Salomei Becu, Matki Juliusza Słowackiego, na Cmentarzu Tunickim.
Wzgórze z ruinami krzemienieckiego zamku.
Liceum Krzemienieckie i kościół przy nim (długo był w ruinie, teraz wykorzystywany jako cerkiew).
Dworek Januszewskich w Krzemieńcu.
Te wszystkie okoliczności musiały niezwykle silnie oddziaływać na wyobraźnię dojrzewającego poety, obdarzonego muzycznym słuchem i bogatą wyobraźnią, pragnącego szczodrze korzystać z doświadczeń poprzedników zmierzających na polski Parnas. Czuł z nimi wszystkimi duchowe powinowactwo, starał się odczytywać ich dzieła jako drogowskazy na własnej twórczej drodze. Pisał o tym wyraźnie w jednym z najwcześniejszych swoich wierszy: dziś sercem i dłonią chcę nową pieśń ucieleśnić. W późniejszym wierszu – z sierpnia 1941 roku - Rumel daje świadectwo swych rozległych lektur i poszukiwania własnego tonu poetyckiego:
Tylu już bohaterów polskich opowieści
Poznałem osobiście - lub przez ich autorów
[…]
Liczni huczni szlachcice w połyskliwych blachach,
Starcy srebrem brodaci – tęskniący więźniowie,
Pacholęta kozacze w wiązanych papachach,
Romantyczne kochanki – strojni baronowie!
[…]
„Cóż więc stworzyć dziś można nad to co już było
[…]
Kogo pytać o radę? Gdyby żył Beniowski –
Ów rycerz romantyczny – orator fantazji,
Odwiedziłbym sąsiada, bo z mojej że wioski –
Lecz dziś – tej byłej – śmiesznie żałować okazji.
Jeno cień jego blady na Parnasu łąkach,
Bytując z Królem – Duchem – echem dzwonnej lutni,
Księżyca łuszcząc orzech w leszczyny koronkach,
Biesiadnikom potomnym mówi – bądźcie smutni!
Rumel od początku stara się mówić własnym głosem, nawet jeśli świadomie nawiązuje do wątków czy tytułów utworów najważniejszych polskich poetów; Beniowski jest dla niego bardziej sąsiadem niż bohaterem dygresyjnego poematu; Król Duch – to odddech historii, z którym poeta stara się współbrzmieć – a nie tylko echo dzieła Słowackiego; wspaniała „Bogurodzica” – to nie tylko nawiązanie do hymnu, jaki Słowacki napisał na wieść o wybuchu powstania w listopadzie 1830 roku, ale i do słynnej pieśni, towarzyszącej wojskom Jagiełły. Rumlowa „Święto-Bożyca” jest „Panią Lechicką”, która
Borami płynie! Bursztynobarwa!-
U kolan wiedzie kmiety brodate –
Lechy-Polany w płociennych barwach –
Co wozy toczą w woły rogate! –
A przed Nią zbrojne Woje-Witezie –
Wilczym pazurem w maczugi kłapią –
Puszcza za puszczą ostępy wiedzie –
Ciemne dubrowy bagnic ą sapią!-
Zbeigają bory garbato-dębe –
Rosochy jeleń nozdrzami chrapie –
I miedźwiedź wietrzy kosmato gęby…
Nie tylko najwcześniejsza historia polskiej i słowiańskiej wspólnoty interesowała Rumla – poetę. Pragnął on też zapisać to, co trwało wciąż w żywej pamięci starszego pokolenia. Rozpoczął pracę nad wielkim poematem „Rok 1863”, w którym Powstanie Styczniowe miało zostać zarysowane na szerokim historycznym tle, z pokazaniem wydarzeń poprzedzających - takich jak śmierć i pogrzeb pięciu poległych w czasie demonstracji w Warszawie w lutym 1861 roku, których pogrzeb na Powązkach stał się wielką manifestacją tysięcy ludzi. Z rozkazu zaborcy Krzyż z ich grobu wyrwano, mogiłę zrównano z ziemią i przysypano śmieciami, a moskiewski policjant pilnował co roku w Dzień Zaduszny, by nikt z Polaków nie ośmielił się położyć w tym miejscu kwiatka ani zapalić świecy. Ponownego pogrzebu polegli doczekali się dopiero po odzyskaniu niepodległości. Mały Zygmunt zapewne słyszał o tym wydarzeniu; pięciu poległych to symbol niepodległego ducha Polaków, i tak zostali oni ukazani we fragmencie „Pięciu poległych”:
Niby dzwony wieczności
W swojej śmierci tak dumne –
Jaśniejące jak kości
Liczbą swą pięciotrumne
Płyną – płyną jak wieże –
Pięciostrzelne – ogromne –
Zawrzeć z pomstą przymierze
Przysięgami niezłomne
[…]
Płyną – płyną – jak dzieje
Spętanego Narodu
W swe cmentarne wierzeje
Wiodą czoło pochodu
[…]
Spętanego narodu –
Który skargi tak grzebie…
Fragmenty „Roku 1863”, jakie Zygmunt Jan Rumel zdołał za życia napisać – a może napisał więcej, ale całość się nie zachowała – tego już się nie dowiemy, świadczą o skali tego poetyckiego zamierzenia, i o jego wielkiej literackiej wartości. Ocalałe fragmenty rozpoczyna inwokacja, opatrzona datą: marzec 1942:
Historio – kolędnico przeznaczenia pieśni –
Która Naród prowadzisz przez losu wierzeje
I smagasz jako kaci – złowrogo – złowieśni –
strugą wichru – co żywych – kość i popiół wieje.
Dziś bicz twój smagający nad nami jest z tobą –
I jak ból naszych kości cierpieniem nas smaga –
Ty stając a kurhanach pierś otwierasz grobom
I sądzisz jako prawda – każąca i naga.
Uczynków naszych wagę na szali układasz…
[…]
Wieki miną nad nami – przyjdą nowi ludzie
Na swoją miarę mali – na swoją ogromni –
I rozorzą mogiły i kość wydrą grudzie
I albo ślad zamiotą – albo czcią pokłonni
Odmierzą sławie dumnej w marmrze pomniki które ludzkość zadziwią
[…] ten tylko zostanie
Który mimo koleje – doskonali trwanie.
Oddech historii – również tej współczesnej, doświadczanej osobiście, która splatała trudne losy dwu Ojczyzn i dwóch Narodów żyjących wspólnie na wołyńskiej ziemi jest odczuwalny w Rumlowej poezji od pierwszych wierszy. W „Pieśni III” opublikowanej przez zaledwie siedemnastolatka w „Drodze Pracy” w 1937 roku brzmią echa straszliwego sowieckiego planu, wypełniającego Lemkinowską definicję ludobójstwa – wielkiego głodu, do jakiego planowo doprowadziła zbrodnicza władza na żyznych ziemiach, chcąc pozbawić Uraińców narodowej tożsamości i – kosztem wielu milionów ludzkich istnień – stworzyć posłuszne, bezwolne i wykorzenione sowieckie masy zamieszkujące tereny zajmowane przez niepokornych i dumnych ukraińskich chłopów. Ich symbolem jest w wierszu Rumla oracz Hryć:
Czyście żyto ukryli w stodołach,
że o głodzie Hryć na konie woła,
czy zabrakło kaszy hreczanej
Z rodnej ziemi latoś oranej?
Czarno się skiba kładzie, bo rodny jest czarnoziem,
choć Hryć wiosną orze o głodzie.
Lecz nie wstrzyma głód chłopa dłoni
Póki chlebem nie wzejdzie Wołyń…
Poezja Rumla jest świadectwem wielkiej dojrzałości młodego Autora, jego świadomości ciężaru historii i znaczenia kultury narodowej – jest to twórczość istotna dla wspólnoty, i pisana dla niej. Ale nie tylko ciężkie i smutne tony wybrzmiewają w tej poezji.
Jak Słowacki, Rumel umiał pisać i „sztambuchowe” wiersze – takie jak mieniąca się „kropelkami literek” miniatura liryczna „W pamiętniku Marysi Janeckiej” – świadome nawiązanie do zapisanego „W pamiętniku Zofii Bobrówny” niezapomnianego obrazu krainy nad Ikwą, w której nie poeci, a kwiaty i gwiazdy „składają całe poematy”. Umiał też znaleźć tkliwy ton dla uczuć najbardziej osobistych. Jednak i te osobiste wiersze były zakorzenione w najwspanialszych dokonaniach polskiej poezji. Niezwykły wiersz „Sawitri” nawiązujący i do poematu Jana Kasprowicza pod tym samym tytułem, i do fascynacji polskich twórców Orientem– poświęcony jest ukochanej żonie, poślubionej w 1941 roku Annie z Wójcikiewiczów, która jest nie tylko boginią przetowłosą, promienną Sawitri, symbolem wiernej i ofiarnej małżeńskiej miłości, która stopą dotyka ziemi jak fala tajemna, ale – czymś więcej, mistyczną jednią:
Nie – to drżenie kosmiczne za globem nad nami
Nie – to czas wirujący wszystkimi czasami.
Jak Słowacki, Rumel chciał dać polskiej poezji „pieśń nową”:
Poema by nam trzeba stworzyć polskie nowe –
Jędrnej gwary społecznej pełne, mocne, zdrowe.
Jare jak pszenica, jako chłopy żytnie,
W których Polska jak długa, szeroka – zakwitnie.
I wygada, wyśpiewa, wyrębuje gwarnie
Niby prawda mielona na ogromnym żarnie,
Niby łany szumiąca ku życiu rozrzutnie –
Ochoczo, tęgo, prosto – a nie bałamutnie
Na modłę galanterii salonowych styli,
W których słowo się szminką i pudrami pyli.
Jako poetka – i czuję i wiem, że swój poetycki program, zawarty w tym ostatnim może wierszu, zatytułowanym „Poema”, napisanym w czerwcu 1943 roku, a więc tuż przed straszną datą 10 lipca 1943 roku, Jan Zygmunt Rumel mógł wypełnić najwspanialszymi dziełami, na których kolejne pokolenia uczyłyby się i pięknego literackiego języka, i polskości, i poczucia wspólnoty z bratnim sąsiednim Narodem.
Mroczne siły działające w historii narodów zadbały o to, żeby tak się nie stało.
Aleksandra Niemirycz
To jest ból, nad bule.