Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
1608
BLOG

Niech żywi nie tracą nadzieji - KASYNO - Rolex

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 14

Potwierdza się źródło.

Wszystkie drogi prowadzą do Wiednia a dalej do ZLECENIODAWCÓW zamachu z Berlina,  Moskwy, Paryża, Londynu i Nowego Jorku.

https://www.youtube.com/watch?v=3ZDfGDR37TU

PUTIN - złapał kozak tatarzyna a tatarzyn z łeb trzyma !

http://niezalezna.pl/75802-waclaw-berczynski-na-czele-nowej-komisji-smolenskiej-sylwetka-i-wywiad

Dr inż. Wacław Berczyński pokieruje badaniem przyczyn katastrofy smoleńskiej - poinformowała Polska Agencja Prasowa. Dr Berczyński to jeden z byłych ekspertów smoleńskiego zespołu parlamentarnego kierowanego przez Antoniego Macierewicza, dziś szefa MON. W 2013 r. wraz z innymi naukowcami badającymi przyczyny katastrofy smoleńskiej: Wiesławem Biniendą, Kazimierzem Nowaczykiem i Grzegorzem Szuladzińskim dr Berczyński otrzymał tytuł Człowieka Roku 2013 "Gazety Polskiej".

Wacław Berczyński to inżynier, konstruktor Działu Wojskowo-Kosmicznego Boeinga, wieloletni pracownik innych koncernów lotniczych. Absolwent Politechniki Łódzkiej, pracował na tej uczelni w Katedrze Techniki Mechanicznej. Doktoryzował się na podstawie pracy o metodzie elementów skończonych - tej samej, której użył prof. Binienda do badania, czy brzoza mogła złamać skrzydło Tu-154.

Dr Berczyński pracował na Concordia University w Montrealu, gdzie zajmował się materiałami kompozytowymi. Jest specjalistą od konstrukcji samolotów i śmigłowców (kadłubów i skrzydeł). Na Konferencji Smoleńskiej wygłosił referat pt. "Analiza wytrzymałościowa elementów struktury Tu-154".

Oto wywiad, jakiego w 2013 r. dr Berczyński udzielił "Gazecie Polskiej" (autorzy: Leszek Misiak i Grzegorz Wierzchołowski):

Jakie badania, np. dotyczące wytrzymałości poszycia i nitów, mogliby wykonać wykonać polscy eksperci, mając do dyspozycji bliźniaczy samolot Tu-154 nr 102?
Nie trzeba całego samolotu, wystarczą konkretne części, które można by poddać badaniom, czyli np. elementy poszycia, wytłoczki aluminiowe itd. Możemy więc wziąć do badań element poszycia, np. wygiętą płytę aluminiową z tego samego materiału, z którego był wykonany Tu-154, albo wytłoczkę aluminiową, która by reprezentowała wzdłużnicę, i obciążyć je na jakimś stanowisku testującym - wtedy będziemy wiedzieli dokładnie, jakie siły spowodowały wyrwanie nitów w tupolewie nr 101.

Nie będzie różnicy między taką modelową konstrukcją a prawdziwym samolotem?
W takich badaniach chodzi o prawa fizyki, które są niezmienne. Konstrukcja samolotu to - mówiąc najprościej - wręgi i wzdłużnice. Wszystkie obciążenia kadłuba przenoszone są w niej na poszycie poprzez nity. To struktura działająca na podobnej zasadzie jak prosta budowla z czterech desek, która - gdyby nie była wzmocniona poprzecznie - po popchnięciu by się złożyła; jeżeli jednak z tyłu przyłożymy do niej płytę ze sklejki lub nawet z tektury, to struktura będzie sztywna, wszystkie siły zostaną bowiem przeniesione na naprężenia styczne w tej płycie. I tak właśnie jest w samolocie: wszystkie naprężenia wynikające z sił, które na niego działają, przechodzą w poszycie przeniesione przez nity.

Badanie na takim sztucznie skonstruowanym modelu byłoby kosztowne?
W żadnym wypadku. Nie jest ono ani drogie, ani trudne. Może zostać w krótkim czasie wykonane na każdej politechnice.

Czy eksperci Millera mogli wykonać takie doświadczenie i obliczyć, jakie ciśnienie panowało wewnątrz samolotu? No i wreszcie: dlaczego takich badań nie ma w raporcie Millera?
Oczywiście, że mogli. Jeśli chodzi o raport komisji Millera, to nie ma w nim praktycznie żadnych analiz. Nie ma informacji, jakie były grubości poszycia, nie ma rysunków technicznych, które by pozwoliły odwzorować te struktury w symulacji, nie ma tam nic. Rysunki techniczne, jak sądzę, utajniono, bo przecież komisja powinna mieć dostęp do dokumentacji zawierającej ilustracje, parametry i wymiary każdej części maszyny. W raporcie Millera nie ma też żadnych analiz struktury samolotu przy uderzeniu o ziemię.

Czy dysponując rysunkami technicznymi, o których Pan wspomniał, ale nie mając dostępu do wraku, polscy eksperci mogliby zrekonstruować proces rozpadu tupolewa?
Aby zrekonstruować proces rozpadu samolotu, potrzebne są niestety jego części - choćby do porównania z modelem, który byśmy zbudowali. Wyobraźmy sobie np., że stworzyliśmy sztuczny model części samolotu, np. fragment poszycia, kadłuba, skrzydła. Badamy jego wytrzymałość, obliczamy wartość sił, które doprowadziły do jego zniszczenia... Ale żeby dopasować zniszczenie modelu do zniszczenia rzeczywistych części, trzeba mieć te ostatnie. Powrót wraku umożliwiłby także przeprowadzenie analizy metalurgicznej, która w przeciwieństwie do badań chemicznych może być z powodzeniem wykonana nawet po tak długim czasie.

Tyle że nic nie wskazuje na to, byśmy szybko uzyskali dostęp do wraku, choć to międzynarodowa norma w badaniu katastrof...
To jest minimum tego, co powinniśmy uzyskać. Międzynarodową normą byłoby zebranie wszystkiego, co zostało z samolotu, opisanie każdej części, opisanie rodzaju zniszczenia i wreszcie rekonstrukcja samolotu, czyli budowa specjalnego stelażu i nałożenie na niego zachowanych elementów.

W swoich analizach najwięcej uwagi poświęca Pan nitom? Dlaczego zajął się Pan akurat nimi?
Nie tyle się nimi zająłem, co zwróciły one moją uwagę. Zainteresowało mnie, że nity, które są projektowane na ścinanie, na naprężenia ścinające, zostały po prostu wyrwane. To znaczy, że rodzaj siły działającej wewnątrz struktury samolotu był inny niż siły, na których działanie nity były obliczane.

Te siły były inne, czyli większe?
Większe i inne. Jeżeli nity zostały wyrwane, musiało działać ciśnienie, które nie było przewidziane w założeniach konstrukcyjnych, o zupełnie innym charakterze. Nikt przecież nie projektuje samolotów, by wytrzymywały ogromne ciśnienie wewnętrzne.

Czyli jest Pan przekonany, że była to siła, która działała od wewnątrz?
Tak. W tym przypadku wszystko wskazuje na wystąpienie właśnie tego rodzaju sił.

A czy są jakieś inne części samolotu, oprócz nitów, które wskazują na wybuch w samolocie?
Chociażby poszycie, które rozerwane jest w sposób wskazujący jednoznacznie na wybuch od wewnątrz.

W jednym z wywiadów powiedział Pan: "Pierwsza myśl, kiedy zobaczyłem zdjęcia z Siewiernego? To niemożliwe, żeby samolot, spadając z wysokości 20 m, z prędkością 250 km/h, rozpadł się w taki sposób". Dlaczego jest to niemożliwe?
Ze względu na prawa fizyki. Wysokość 20 m to wysokość pięciopiętrowego domu. Gdy samolot znajdował się na mniej więcej na tej wysokości, to, przypomnę, jeszcze wszystko działało - w czym zgodni są zarówno twórcy oficjalnych raportów, jak i niezależni eksperci badający katastrofę. Wtedy wydarzyło się coś, co sprawiło, że chwilę potem samolot rozsypał na wiele małych części.

Według MAK i komisji Millera samolot uderzył o brzozę, wykonał „półbeczkę” i upadł na ziemię odwrócony o 180 st., uderzając o grunt delikatniejszą częścią...
Po pierwsze: „półbeczka” przy utracie takiego fragmentu skrzydła była niemożliwa, bo samolot jest projektowany tak, że nawet przy nierównowadze obciążeń rzędu 10 proc. zachować równowagę. Tymczasem w przypadku oficjalnej wersji katastrofy smoleńskiej utrata siły nośnej po oderwaniu kawałka skrzydła wyniosłaby najwyżej 5 proc. Po drugie: grzbiet samolotu to nie jest delikatniejsza część, a tupolew po wylądowaniu w pozycji odwróconej wyglądałby zupełnie inaczej niż wrak rządowego Tu-154 w Smoleńsku. Kadłub zostałby wgnieciony, ale nie rozerwany, bo samolot to przekrój kołowy i jeżeli upada na ziemię odwrócony o 180 st., to ten przekrój zaczyna absorbować uderzenie, czyli zgina się do wewnątrz i „łapie” energię.

Czyli - zakładając, że samolot uderzył w drzewo i wykonał „półbeczkę” - Tu-154 nie zostałby rozerwany na drobne kawałki. Co w takim razie stałoby się z pasażerami?
Pasażerowie powinni w dużej części przeżyć, dlatego że przyspieszenia, jakie by wystąpiły, nie byłyby tego rzędu, żeby zabić człowieka. Aby były śmiertelne, musiałyby przekroczyć kilkadziesiąt G [chodzi o wielokrotność przyspieszenia ziemskiego równego 1 G - przyp. red.], a to przy uderzeniu o grunt z tą prędkością i z tej wysokości jest niemożliwe.

Tyle że według raportu MAK działało przyspieszenie aż 100 G...
Jeżeli wystąpiło takie przyspieszenie, to skąd się wzięło? Bo - jak przed chwilą mówiłem - nie mogło być to przyspieszenie będące efektem zwykłej katastrofy. Autorzy raportów MAK i komisji Millera, pisząc o przyspieszeniu 100 G, tak naprawdę potwierdzili, że w samolocie było jakieś inne źródło ciśnienia. Musieli to zresztą zrobić, bo skala zniszczeń maszyny i obrażenia ofiar wskazują, że właśnie tak ogromne przyspieszenie wystąpiło. Nie mogło być ono jednak, jeszcze raz podkreślę, rezultatem zderzenia się tupolewa z ziemią.

 

POWODZENIA PANIE DOKTORZE.

Szczęść Boże !

Miejmy nadzieję. 

Spektrum działań ZAMACHOWCÓW JEST ZNACZNIE SZERSZY.

 

http://hekatonchejres.salon24.pl/

31.07.2012 10:53Kategoria: Polityka Odsłon: 18577 286 Komentuj

KASYNO

KASYNO

Rolex

WPROWADZENIE

 Niech żywi nie tracą nadzieji - KASYNO - Rolex

Obiecałem Państwu, że przedstawię swoje własne rozwiązanie sprawy Smoleńska. Niniejszym to czynię. „Rozwiązanie” w tym sensie, że na podstawie tego, co działo się w tej sprawie w ciągu ostatnich dwóch lat, tak wokół samego śledztwa, ale również w sferze dotyczącej go propagandy, przyjmuję ostatecznie jakąś hipotezę za najbardziej prawdopodobną  Każdy świadomy Polak musi się z tym tematem uporać – nie może czekać na „wieczne kiedyś”, kiedy zbierze się polska, międzynarodowa, amerykańska (niepotrzebne skreślić) komisja i ustali. Pewnie się zbierze i pewnie coś ustali. Ale historia (i ta w wymiarze zbiorowym i ta w wymiarze indywidualnym) dzieje się na bieżąco, i to na bieżąco musimy umieć podejmować decyzje życiowe i obywatelskie. Nie da się czekać z decyzjami na to mityczne „kiedyś”, bo życie ucieknie, w cieniu konsekwencji tragedii Smoleńskiej, bo przecież nas wszystkich dotyczą.

Od odpowiedzi na to pytanie nie można uciec. Jesli ktoś wierzy w linię energetyczną, brzozę, naciski, picie na pokładzie, zastraszonych i niekompetentnych pilotów, generała BOR na bazarku kupującego fajki, bo w USA, gdzie się wybiera, drogo, panie, beczkę, uprzejmie proszę. To oznacza, że przyjmuje za własną supozycję, że żyje w kraju idiotów, którzy na najwyższym poziomie przyznanych kompetencji nadal nimi pozostają, a więc nie ma co marzyć o „normalności” w żadnej sferze życia (budżet państwa w Polsce też konstruowali „piloci”, wobec czego czeka nas budżetowa beczka, brzoza, linia, i końcowy rozpad na miliony długów obciążających każdego z obywateli). Powodzenia w życiu. Ja osobiście sądzę, że nie było beczki i brzozy, a średnia umysłowa ludu nad Wisłą nie różni się aż tak znacznie od średniej nad Renem, Sekwaną, Tybrem, czy Tamizą.

Całe to „śledztwo” interesuje mnie tylko i wyłącznie z jednego punktu widzenia – sądu i wymiaru kary. Jeśli miałoby się skończyć na „komisji” bez sądu i kary, to mnie cała sprawa przestaje interesować. Sąd to taka instytucja, która ma swoją specyfikę. O „winie” i „karze” nie decydują bowiem eksperci od różnych, czasami bardzo specjalistycznych dziedzin wiedzy, ale kelnerzy, nauczycielki, położne, hydraulicy, których nazywamy ławnikami, oraz fachowcy: sędzia, prokurator, obrońca – a więc prawnicy. I to oni mają i muszą się nie mylić. Odpowiedzialność karną ustala niezawisły sąd, który ma przywilej swobodnej oceny dowodów; może dopuszczać lub nie dopuszczać prezentowanie ekspertyz, musi uwzględnić i ocenić wiarygodność treści zeznań świadków (składanych pod przysięgą i groźbą kary za składanie fałszywych), zgromadzony materiał prokuratorski.

Sąd przede wszystkim musi uznać, że „podejrzany”, który na skutek decyzji prokuratora stał się „oskarżonym” może zostać uznany „winnym”, a w konsekwencji „skazanym”. Żeby tak uznał musi odtworzyć sobie nie tylko przebieg zdarzenia, ale również racjonalnie ustalić powody ludzkich działań, metodę tych działań, i interesy, które i za tymi działaniami, i za przyjętymi metodami, stały.

W swoich rozważaniach wziąłem pod uwagę wszelkie pojawiające się hipotezy starając się zrozumieć albo, co kierowało działaniami ludzkimi, albo jakiego rodzaju interes wiązał się z tymi działaniami.

Nie aspiruję do posiadania jakiejś szczególnej wiedzy na temat Smoleńska – wykonałem jednak (jak sądzę) wymagane minimum, to znaczy wydaje mi się, że przeczytałem wszystko, co było dostępne. Hipotezy, hipotezy przeciwne, raporty urzedowe, ich krytykę z różnych źródeł, dostępne zeznania świadków, stenogramy wysłuchań i oświadczeń składanych przed komisją sejmową (wielką pomocą była katorżnicza i wykonana z pieczołowitością praca FYM-a, dzięki któremu można było zapoznać się z ich treścią). Moja analiza jest moją własną, nie zakłądam również, że jestem nieomylny – tak, dzisiaj, wyobrażam sobie prawdę o Smoleńsku, nie potrafię inaczej wytłumaczyć różnego rodzaju publicznych zachować i działań.

Moja analiza ma konsekwencje – dla mnie, to znaczy będę podejmował decyzje życiowe w oparciu o wnioski z niej płynące. Chętnie zaposnam się z Państwa uwagami, liczę na rzeczową krytykę, uwagi nic nie wnoszące, rozbijające dyskusję, bądź obraźliwe dla kogokolwiek będe usuwał.

ciąg dalszy ...

Delegat – funkcjonariusz obcego mocarstwa.

Plan – plan działań (faktyczny lub fikcyjny/pozorny)

 

 

I

PLANISTA

 

Każde śledztwo toczy się według pewnej metodologii. Śledztwo w sprawie zabójstwa ma szczególną. Otóż dla prawidłowego prowadzenia śledztwa konieczne jest wskazanie kręgu podejrzanych oraz wszystkich interesów mających znaczenie dla sprawy. W sprawie Smoleńskiej można – moim zdaniem – wskazać na trzech podejrzanych. Jednego nazywam planistą, drugiego graczem, trzeciego hazardzistą – idiotą. Wszyscy ludzie, nawet idioci, podejmują decyzję, dzięki którym chcą osiągnąć jakiś cel, jakąś korzyść. Każdy człowiek, nawet idiota, podejmuje działania we własnym interesie; może swoimi działaniami doprowadzić do kompletnej ruiny, ale będzie to wbrew „planowi”. Wszyscy z naszych podejrzanych są w szczególny sposób „ulokowani” w strukturach społecznych swoich krajów. W przypadku wszystkich trzech podejrzanych należy zakładać:

a)      racjonalność działań

b)      realizowanie interesu państwa/grupy

c)      planowanie działań

d)     realizację planów przy wykorzystaniu aparatu i potencjału państwowego

Zacznijmy do największego z podejrzanych, a więc Planisty.

Kim jest planista? Planista jest twarzą aparatu władzy światowego mocarstwa, a więc Rosji. Dla naszych rozważań nazwisko planisty wiele nie wnosi, więc pozostańmy przy planiście, tak jak w tytule rozdziału. Tak jak w przypadku pozostałych podejrzanych musimy dokonać analizy osobowości planisty, wskazać, czy jest mordercą incydentalnym, czy seryjnym; a jeśli to drugie, to trzeba porównać charakterystykę przeszłych zbrodni i zbrodni, o którą planista jest podejrzewany. Musimy również ustalić motyw, a więc korzyść, którą planista miałby odnieść ze zbrodni, oraz spróbować odtworzyć jego analizę SWOT.

Osobowość – z punktu widzenia osobowości planista jest aparatem mocarstwa, a więc na jego cechy składają się cechy całego systemu. Co jest celem systemu? Tak zaplanować ruchy w grze o panowanie nad całym światem (w końcu tylko to się liczy), by odnieść zwycięstwo. Przez opanowanie należy uznać stan kontroli wydarzeń, w tym zagrożeń, w skali całego globu i uzyskanie pozycji hegemonistycznej. Dlaczego gra toczy się właśnie o to? Nie mam pojęcia, ale tak już jest – taka natura ludzka w pierwszej, cecha systemu z drugiej strony.

Z kim planista toczy grę o panowanie? Ze światem Zachodu, w zasadzie dziś ze światem mówiącym po angielsku. Czy to jest walka dobra ze złem? Nie do końca, to walka zła mniejszego z dużo większym. Dzięki wielu swoim działaniom przeciwnik planisty stracił wiele ze swojego atutu, jakim była moralna słuszność podejmowanych działań.

Jakie zasoby planista posiada? Wszelkie zasoby imperium oraz aktywa zagraniczne w postaci skorumpowanych rządów (to znaczy tych, które on skorumpował), siatek agenturalnych, dostępu do surowców poza własnym terytorium.

Jakimi metodami się posługuje? Racjonalnymi, ale nieograniczonymi w sensie katalogu doboru środków. Czy morderstwo jest jednym ze środków? Oczywiście, że tak, ale nie jest środkiem preferowanym – jest jednym z wielu, a ich dobór dokonuje się ze względu na cel.

Jeśli planista tworzył plan zbrodni Smoleńskiej, to musiał być to plan opracowany w najdrobniejszych detalach. Jego celem musiało by być:

1.      Fizyczna likwidacja wroga.

2.      Brak dowodów na to, że zbrodni dokonano jego rękami.

3.      Osiągnięcie celów – politycznych i gospodarczych i propagandowych.

Dla wykonania tak spektakularnej, a jak jeszcze później wykażę, nietypowej akcji, warunkiem koniecznym jest posiadanie wspólnika w kraju wroga. Bez zapewnienia sobie wewnętrznego wsparcia operacja Smoleńsk równa się wypowiedzenia wojny Paktowi Północnoatlantyckiemu. Dlatego nie przeprowadzam tej analizy.

Operacja „Smoleńsk” w wersji zamachu dokonanego rękami państwa rosyjskiego przy założeniu jakiegoś współudziału po stronie polskiej, analiza SWOT.

Po stronie silnych stron możemy zapisać następujące:

1.      Zgromadzenie dużej liczby najważniejszych osób państwa wroga w jednym czasie, w jednym miejscu, na własnym terytorium.

2.      Posiadanie wspólnika po stronie państwa wroga.

3.      Siła militarna wystarczająca do odparcia zagrożeń związanych z uderzeniem w najpotężniejszy pakt wojskowy na świecie.

4.      Zdolność przeprowadzenia skutecznej akcji propagandowej w wymiarze globalnym.

Po stronie słabości musimy odnotować:

1.      Brak możliwości kontrolowania przemieszczania się najważniejszych osób państwa wroga w przestrzeni i czasie. Zależność od jednostkowej decyzji wroga całkowicie modyfikujących założenia, a w dniu 10 kwietnia takich osób było co najmniej kilkanaście, co więcej – kilka z nich miało obowiązek takich modyfikacji dokonać.

ciąg dalszy ...

2.      Wspólnik w państwie wroga zdobywał nieprawdopodobnie silne narzędzie przyszłej polityki międzynarodowej – instrument szantażu posiadaną wiedzą. Godząc się na element współpracy ze wspólnikiem, planista musiał zakładać jego hipotetyczną, przyszłą nielojalność (zmiana władzy, przejście do obozu przeciwnika).

3.      W sytuacji wymykania się sytuacji spod kontroli planista mógłby być zmuszony do przeprowadzania operacji specjalnych na terytorium wroga (nie tylko w kraju wroga, ale również w krajach trzecich), takich jak zabójstwa osób, które posiadają zbyt dużą wiedzę i chcą ją ujawnić.

4.      W dzisiejszej rzeczywistości i możliwościach technicznych ukrycie trasy przelotu oraz miejsca akcji byłoby niemożliwe, tak jak wszystkie szczegóły operacji w związku ze szczególnym typem lotu. Wiedza o zamachu byłaby znana wszystkim ważniejszym służbom w kraju wroga oraz większości służb państw trzecich.

5.      Na wstępnych etapie egzekucji planu planista musiałby zdobyć kontrolę na dużą liczbą osób w państwie wroga i zapewnić całkowitą pewność zachowania wszelkich szczegółów planu w tajemnicy. Jeden urzędnik bądź oficer w państwie wroga, który zachowałby się lojalnie i zaalarmował o domniemanym zamachu organizowanym przez służby rosyjskie skompromitowałby całą akcję oraz podkopał pozycję Rosji w świecie.

Spodziewane korzyści:

1.      Zastraszenie państwa wroga.

2.      Zastraszenie państw regionu.

3.      Wyeliminowanie elity państwa wroga.

4.      Wzmocnienie siły wspólnika.

5.      Osłabienie pozycji w ramach sojuszy, i - de facto - osłabienie sojuszy i paktów.

6.      Przejęcie tajnych danych.

Zagrożenia:

1.      Podjęcie militarnych działań odwetowych.

2.      Skutki blokady ekonomicznej i technologicznej.

3.      Nasilenie działań dywersyjnych zmierzających do upadku rządu rosyjskiego.

4.      Nasilenie się nastrojów antyrosyjskich tak w państwie wroga, jak i w innych państwach regionu.

Wnioski: tak zarysowany scenariusz był obarczony zbyt dużym ryzykiem. Racjonalny planista nie podjąłby się jego realizacji. Realizując tak zarysowany scenariusz oddałby państwom trzecim potężne narzędzie nacisku zewnętrznego i wewnętrznego.

Szczególnie słabo wygląda tutaj rejestr spodziewanych korzyści, spróbujmy go jeszcze precyzyjniej przeanalizować:

1.       Zastraszenie państwa wroga.

Państwo wroga ma zawsze pozostawioną furtkę zwrócenia się na każdym etapie o pomoc do sojuszu, to w ręku państwa wroga i wspólnika, gdyby zerwał współpracę, pozostaje inicjatywa. Czy należy się liczyć ze zdradą? Tak, bo już raz miała miejsce. Tak, bo prozachodni kurs jest silny wśród opinii publicznej państwa wroga.

2.      Zastraszenie państw regionu.

Owszem, ale przy założeniu, że nigdy nie znajdą się dowody na przebieg zdarzeń, przy utrzymywaniu nie popartego dowodami przekonania o sprawstwie planisty.

3.      Wyeliminowanie elity państwa wroga.

Tego typu bezprecedensowe działania musiało wzmocnić i skonsolidować aktywną część narodu. W oparciu o takie wydarzenia elity się odradzają, mają mit, kult, misję. Po drugie, eliminacja jednego obozu politycznego zawęża, a nie poszerza gamę środków politycznych. Lech Kaczyński nie był rusofobem, był natomiast umiarkowanym euro-sceptykiem, a ponadto wrogiem koncepcji  Europy pod przewodnictwem Niemiec. Prowadzone rozmowy Rosji z Niemcami nakazywałyby poszerzać katalog instrumentów negocjacyjnych, a nie go zawężać. Obóz proniemiecki w Polsce można byłoby zawsze dyscyplinować wariantem dogadania się z obozem opozycji, a cena nie byłaby aż tak wysoka: uregulowanie spraw historycznych, partnerskie relacje ekonomiczne.

4.      Wzmocnienie siły wspólnika w państwie wroga.

Wątpliwe. Wobec niejasności związanych z 10 kwietnia 2010 roku pozycja wspólnika osłabła.

5.      Osłabienie pozycji w ramach sojuszy, i - de facto - osłabienie sojuszy i paktów.

Jedyny silny punkt, ale wciąż pozostaje pytanie o stosunek korzyści do zagrożeń, a ponadto pytanie, czy nie można uzyskać tego samego w inny sposób. Czy nie lepiej mieć konia trojańskiego we wrogim pakcie, niż rząd marionetkowy? Czy nie lepiej mieć dostęp do tajemnic paktu dzięki wysokiej pozycji w pakcie wspólnika, niż skierować na niego podejrzenia o współsprawstwo, odcięcie od udziału w decyzjach i wiedzy o nich?

6.      Przejęcie tajnych danych.

Nawet dla zdobycia kodów wroga nie warto mordować jego 96 wybitnych przedstawicieli i ponosić wszystkie konsekwencje tego czynu, Mając wspólnika kody można po prostu dostać przy niewiedzy pozostałych członków sojuszu. Takie dane w Polsce Anno Domini 2010 można było poza tym kupić.

ciąg dalszy ...

Ergo: wykonanie operacji „Smoleńsk” siłami rosyjskimi przy pewnym udziale strony polskiej wątpliwe. Rozpoczęcie akcji propagandowej przy jednoczesnym przekazaniu dowodu w postaci zapisów parametrów lotu wprost do sejfów CIA – bezsensowne. Zgodnie z raportem MAK-u kokpit Tu-154 miał się rozpaść. To FMS też mógł. Planista nie był zobowiązany do przekazywania czegokolwiek. Jego zachowanie przeczy założonej racjonalności.

Zauważmy, że po stronie „korzyści” nie zapisałem „zmiana krótko- i długofalowej polityki w kraju wroga”. Nie zapisałem, bo się nie zmieniła. 9 i 11 kwietnia cała władza legislacyjna, sądownicza i znakomita większość władzy wykonawczej była w ręku jednego obozu. W tym sensie ta operacja nic by nie wnosiła.

Rosja jest uznawana za państwo, które stosunkowo często korzysta z metody eliminacji fizycznej w celu osiągnięcia celów politycznych. W ciągu ostatnich lat funkcjonowania Rosji w jej obecnym kształcie Rosja była podejrzewana o:

1.      Zbrodnie wojenne w krajach w których prowadziła wojny, w tym fizyczną eliminację przywódców (Czeczenia).

2.      Zbrodnie i prowokowanie aktów terroru przeciwko własnym obywatelom (Dubrowka, Biesłan, wysadzanie budynków mieszkalnych w celu uzyskania pretekstu do wywołania II Wojny Czeczeńskiej.

3.      Morderstwa opozycjonistów – obywateli rosyjskich.

4.      Morderstwa własnych funkcjonariuszy poza granicami, którzy przeszli na stronę wroga (Litwinienko).

Z tych modus operandi jedynie casus Czeczenii można by uznać za w jakimś zakresie korespondujący ze zdarzeniem Smoleńskim, ale przypomnijmy, że chodziło o kraj, z którym Rosja prowadziła wojnę, który nie był uznany na arenie międzynarodowej, i którego przywódcy byli przez Rosję oskarżani o terroryzm. W tym sensie (propagandowym) nic nie różni zabójstwa Dudajewa od zabójstwa Bin Ladena.

Casus Gruzji – w dniach następujących po interwencji rosyjskiej, a przed intensyfikacją międzynarodowych działań rozjemczych, aparat władzy w Rosji miał możliwość fizycznej likwidacji przywództwa gruzińskiego panując nad Gruzją w powietrzu i mogąc wykorzystać oddziały specjalne.  Co powstrzymało rosyjskie przywództwo przed podjęciem takich działań? Obawa przed reakcją Zachodu, fakt, że Gruzja jest państwem uznanym międzynarodowo, oraz pronatowskie sympatie tego kraju. Przypomnijmy, że Gruzja nie jest członkiem NATO do dzisiaj, więc nie dotyczy jej artykuł 5 Traktatu Waszyngtońskiego.

Na europejskiej scenie politycznej aktywnym przeciwnikiem Rosji w związku ze zgodą na amerykańskie instalacje wojenne są: Rumunia, Węgry i Turcja. Rosja pozostaje w sporze terytorialnym o Naddniestrze z Mołdawią, a więc de facto z Rumunią. Polska rządzona przez obóz proniemiecki i prorosyjski stanowiła przeszkodę polityczną w o wiele mniejszym stopniu niż przywołane kraje.

Czymś, co szczególnie różni zdarzenie smoleńskie od jakichkolwiek innych działań wymierzonych przeciwko wrogom Rosji to cel ataku. Nie znany jest przypadek, by fizycznej eliminacji wrogów Rosji towarzyszyła eliminacja ich rodzin bądź przypadkowych osób. Zdarzenie Smoleńskie ma charakterystykę zamachu terrorystycznego, i jako takie nie wpisuje się w modus operandi państwa rosyjskiego. Nawet w przypadku Czeczenii ataki terrorystyczne służące celom propagandowym (nasileniu terroru w samej Czeczenii) były wykonywane czeczeńskimi rękami, bądź zdarzały się „na poboczu” działań stricte militarnych.

Trzeba pamiętać, że zasada nie podejmowania fizycznej eliminacji bliskich bądź osób przypadkowych nie wynika z nadmiaru szlachetności, ale jest częścią pragmatyki prowadzenia gry/wojny. W świecie mafijnym obowiązuje zasada: „nie mów mi, że wiesz, gdzie pracuje moja żona, bo ja ci powiem, w której szkole uczą się twoje dzieci”.

Każdy reżim ma ponadto zgromadzone środki poza granicami kraju, które stanowią rękojmię nieprzekraczania granic przemocy w czasie pokoju.

Dodatkowo: na ocenę zdarzeń przeszłych należy patrzeć przez pryzmat konsekwencji, które z nich płyną do dnia dzisiejszego. Rosja, tak jak tego chciała w roku 2010, została przyjęta do WTO; uczestniczy czynnie w polityce międzynarodowej, jej stosunek do Polski jako partnera zmienił się, owszem, ale na niekorzyść. To polska strona wykonuje na polecenie Rosji różnego rodzaju „dyplomatyczne zlecenia”, które są dla Polski bądź obojętne, bądź szkodliwe, jak: umowa o kaliningradzkiej strefie przygranicznej (początek wyjścia Polski ze strefy Schengen – turyści już się o to postarają napływając do Berlina, Paryża, i Madrytu), przystąpienie Rosji do WTO, umowy energetyczne.

ciąg dalszy ...

To znaczy: nikt po polskiej stronie nie dysponuje dowodami winy strony rosyjskiej, to Rosja ma potężne instrumenty szantażu.

Wniosek: hipotetyczne masowe morderstwo elity obcego państwa, członka NATO, na terytorium rosyjskim, wymyka się charakterystyce modus operandi zabójstw politycznych dokonywanych przez planistę.

Wniosek dalszy: Gdyby to planista był autorem i jednoczesnym egzekutorem planu operacji „Smoleńsk” musiało by to nastąpić jako skutek nieprzewidzianych okoliczności, szaleństwa rosyjskiego przywództwa, lub precedensu opartego na wyjątkową korzystnym zbiegu okoliczności pozwalającym na wykonanie tej zbrodni cudzymi rękami bez pozostawienia dowodów na własne sprawstwo kierownicze.

Dla przeprowadzenia analizy nie jest istotne, gdzie pojawiła się idea planu likwidacji polskiej generalicji i przywództwa państwa, według mnie racjonalny motyw miał Gracz, a motyw Planisty pojawił się dopiero w związku z przystąpieniem Gracza i Hazardzisty do realizacji planu.

Dla zachowania ciągu myślenia niezbędne będzie w kolejnej odsłonie naszkicowanie osobowości Gracza, i uzupełnienie jej o analizę SWOT planisty w kontekście operacji inicjowanej przez Gracza.

II

GRACZ

Charakterystyka: ujmując rzecz skrótowo „Gracz” jest w dzisiejszej Polsce suwerenem, dominującą siłą gospodarczą i polityczną, choć niejawną, autorem i beneficjentem „transformacji”. To gracz zaplanował i przeprowadził operację „demokratyzacji” polegającej na stworzeniu demokracji fasadowej, przy jednoczesnym zachowaniu pełnej kontroli nad polityką, mediami, i gospodarką. Atutami Gracza w grze o Polskę były: edukowane na zachodzie kadry (system stypendiów i grantów na zachodnich uczelniach w latach osiemdziesiątych), rozbudowana sieć agentury dwustopniowej. Sieć agentury Służby Bezpieczeństwa, oraz sieć agentury (wyższego rzędu) peerelowskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego (do pewnego czasu można ją traktować jako rezydenturę GRU). O ile udało się w pewnym zakresie doprowadzić do dekonspiracji agentury Służby Bezpieczeństwa, o tyle w zasadzie „muśnięto” jedynie temat „agentury wojskowej” – o wiele groźniejszej, bo ulokowanej w w newralgicznych miejscach z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, oraz chronionej przez ustawodawstwo III RP - sieć agenturalna przeszła przez okres transformacji w zasadzie nienaruszona, razem ze służbami wojskowego wywiadu i kontrwywiadu, i podlega dalszej ochronie (casus: Tomasz Turowski). Mówiąc o ulokowaniu agentury mamy na myśli: armię, sądownictwo wojskowe, żandarmerię i prokuraturę wojskową; sądownictwo powszechne, dyplomację.

Cel działania: celem działania jest utrzymanie pełnej kontroli nad procesami politycznymi i gospodarczymi, zachowanie atrapy rynku i fasady demokracji, dominacja gospodarcza i polityczna, a co za tym idzie: zysk.

Zyskiem jest czerpanie wymiernych, finansowych korzyści z żerowania na państwie i społeczeństwie. Wprowadzenie instytucji republikańskich, jawność życia, kryminalizacja metod działania, rozliczenie przeszłości i majątku, to dla tej grupy śmiertelne, realne zagrożenie. Z związku z charakterystyką, Gracz nie sprawdzi się nigdy w świecie kapitalizmu i wolnego rynku idei.

Pasożyt wewnętrzny, czy zewnętrzny?

Jego pochodzenie jest jak najbardziej obce, natomiast należy rozważyć, jaki stopień niezależności od centrali w Moskwie uzyskało to środowisko po 1989 roku. Chyba dosyć znaczny, bo pamiętajmy, że Gracz nie wyznaje żadnej wiary ani ideologii; jak każda klasyczna organizacja przestępcza służy sobie i własnym interesom. Należy założyć, że w latach jelcynowskiej smuty uzyskał duży stopień niezależności biznesowej, zamieniając kontakty i zależności polityczne na właśnie biznesowe. Dla Moskwy posiadanie rozległych kontaktów w państwie aspirującym do NATO i UE było cenne; pozwalało na „wnikanie” i pozyskiwanie informacji w strukturach organizacyjnych Zachodu, oraz zlecanie prowadzenia działań biznesowych w jej imieniu, odpłatnie (jako usługa), na jej rachunek.

W dwudziestoleciu „transformacji” tylko raz stan posiadania Gracza został poważnie zagrożony. Jako pokłosie tzw afery Rywina pojawiły się dwie siły polityczne deklarujące walkę z patologiami, a przed wszystkim planujące likwidację jedynej formalnej (i jednej z kluczowych) struktury Gracza w ramach państwa. Od dnia likwidacji i przejęcia (zapewne części) archiwów Wojskowych Służb Informacyjnych, wszystkie siły i środki zostały „rzucone” na front zneutralizowania zagrożeń.

Zagrożenia można podzielić na dwie kategorie:

ciąg dalszy ...

Polityczne – reorganizacja, zniszczenie struktur, siatek, ujawnienie bądź zagrożenie ujawnieniem agentury, rekonstrukcja przepływu kapitału, udział w post-sowieckiej dystrybucji broni (w skali globu), poniesienie odpowiedzialności przed prawem, a w rezultacie: brak perspektyw, bo jak już było wspomniane pasożyt jest w stanie przetrwać tylko w środowisku gnilnym, które sam wytwarza.

Wewnątrz wojskowe – armia jest tym elementem struktury władzy w Polsce, który najoporniej poddawał się zmianom (w pewnym sensie również z natury, bo nie można było jej postawić w stan likwidacji). Jej modernizacja wymagała nakładów, szczególnie w związku z wstąpieniem do NATO, a nakłady te były kolejnym obfitym żerowiskiem. Wstąpienie do NATO powodowało nowe, niebezpieczne dla gracza zjawisko. Wsparcie udziałem w najpotężniejszym pakcie wojskowym powodowało kształtowanie się nowego typu oficera – profesjonalisty i patrioty. To wybuchowa mieszanka z punktu widzenia interesów Gracza. Zakupienie nieistniejącej wyrzutni rakiet, tonących amfibii, albo przestarzałych myśliwców wymaga powszechnej niekompetencji i braku zasad, którą najpełniej oddają „drzwi od stodoły”, przez co – nie podejmując się egzegezy intencji ich kiedyś wypowiadającego - należy rozumieć generalny plan, że armia zapłaci za dowolnybadziew, jeśli producent posmaruje, a żołnierz i tak wykona zadania, bo zdolny i przyzwyczajony, że wszystko „trzyma się na gwoździu”. Jest to klasyczny przykład myślenia sowieckiego, które nie posługuje się pojęciem honoru i ma w pogardzie ludzi (podwładnych).

Eliminacja kształtujących się zrębów nowego typu członków kadry dowódczej była naturalną konsekwencją zagrożeń. Podobnie jak naturalne było dążenie do osłabienia związków z NATO – bo było to osłabianiem niszczącej interesy siły profesjonalizmu.

Mamy więc motyw.

Zatrzymajmy się nad modus operandi. Zasób doboru środków w grze dokonywany przez Planistę jest ograniczony, bo jak to było obszernie opisane jego oponent jest oponentem geopolitycznym; inaczej w przypadku gracza – jego oponent jest oponentem w zasadzie wewnętrznym – uzyskując hegemonię eliminuje możliwość zagrożenia odwetem, przy świadomości, że nie ma dzisiaj klimatu na zmianę mapy Wschodniej Europy (to jest zmiany granic).

Graczowi należy przypisać cały szereg morderstw politycznych, tak z czasów PRL-u, jak i z okresu „transformacji”. Ich lista jest długa. Cechą charakterystyczną gracza była z jednej strony skłonność do dokonywania „zabójstw rytualnych” cementujących środowisko możliwością szantażu w zmieniających się warunkach państwa post-totalitarnego, gdzie zależności przestawały miec charakter formalny, a stawały się w dużym zakresie nieformalne; okrucieństwo – o czym może świadczyć poddanie torturom śp ks. Jerzego Popiełuszki, oraz sposób dokonania pozostałych „zabójstw rytualnych” zmierzchu komunizmu, bezwzględność wobec osób, które ważyły się podnieść rękę na interesy Gracza (Falzmann, Pańko), ale również wobec przypadkowych świadków egzekucji (dwójka funkcjonariuszy polskiej policji, która jako pierwsza przypały na miejsce wypadku samochodowego Waleriana Pańki), porwania, wymuszenia, niszczenie wizerunku publicznego, zniesławianie. Jeśli ktoś szuka pierwowzorów akcji medialnych wymierzanych na przykład przeciwko śp Lechowi Kaczyńskiemu, powinien sięgnąć do sprawy marszałka Kerna – ta sama ręka pisała scenariusz. Charakterystyczną cechą sposobu działania gracza jest wywieranie nacisków na rodziny, o czym przekonała się rodzina bł. ks. Jerzego Popiełuszki już w rzekomo „wolnej Polsce”.

W tym momencie warto zatrzymac się na chwilę przy sprawie katatsrofy pod Mirosławcem, 23 stycznia 2008 roku. Smoleńsk to jest copycat Mirosławca, tak w zakresie przebiegu „wypadku”, jego badań, jak i w zakresie propagandowym. Pozwolę sobie wymienić podstawowe podobieństwa:

1.     Brak systemu naprowadzania precyzyjnego pomimo, że wcześniej na lotniskach taki system był (w Smoleńsku rzekomo 6 kwietnia 2010)

2.     Zalesiony teren.

3.     Zła współpraca załogi.

4.     Brawura załogi.

5.     Szkolene błędy załogi.

6.     Smierć wszystkich obecnych na pokładzie.

7.     Niemożliwe do oszacowania (potworne?) straty osobowe mające wpływ na szkolenie i funkcjonowanie polskich sił zbrojnych (w przypadku Smoleńska likwidacja Sztabu Generalnego WP, w przypadku Mirosławca – likwidacja dowództwa rodzaju sił zbrojnych, to jest lotnictwa.

8.     „Niestandardowe zdarzenia związane z odczytem parametrów lotu, niestandardowe (sprzeczne z procedurami) wyposażenie statku powietrznego; idę na łatwiznę i podaję za wikipedią:

31.07.2012 10:53Kategoria: Polityka Odsłon: 18584 286 Komentuj

KASYNO

ciąg dalszy ...

„Pokładowyrejestrator parametrów lotu Solid State Flight Data Recorder (SSFDR) model 980-4700-041 został znaleziony we wraku samolotu, jednak jego stan wynikający z oddziaływania wysokiej temperatury podczas pożaru spowodował jego uszkodzenie w stopniu uniemożliwiającym odczyt danych w drodze standardowej procedury. Dane zostały odzyskane z powodzeniem podczas badania w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych i obejmowały ostatnie 26 godzin 51 minut pracy urządzeń pokładowych do chwili zderzenia samolotu z ziemią.

Samolot nie był wyposażony w pokładowy rejestrator rozmów w kabinie załogi. Rejestrator taki mógłby w znacznym stopniu przyczynić się do ułatwienia ustalenia przebiegu i przyczyn katastrofy”.

Z punktu widzenia mojej wizji Smoleńska Mirosławiec był jej pierwszym etapem, który polegał na: likwidacji dowództwa najważniejszego z punktu widzenia strategii obronnej NATO rodzaju sił zbrojnych w Polsce, osłabienia pozycji Polski w sojuszu, ataku na profesjonalizm dowódców szkolonych w NATO; był ponadto „testem” działania „komisji dochodzeniaowych”, oraz „aktem założycielskim” spajającym zmową milczenia „ekipę smoleńską”.

Wróćmy jednak do historii powrotu „Gracza” do władzy, tragedia Pod Mirosławcem, i tragedia w Smoleńsku, to punkty zwrotne w tym procesie.

Pierwszym, politycznym polem ataku Gracza po 2005 roku w celu neutralizacji zagrożeń były jednak przede wszystkim nie partie ówczesnej, koalicyjnej władzy (PiS, SO, LPR), ale partia opozycyjna, jaką była Platforma Obywatelska. Warto przypomnieć, że pomimo nie powstania rządu PO-PiS tylko jeden poseł ówczesnej PO – Bronisław Komorowski – zagłosował przeciw likwidacji WSI. W Platformie w tamtym okresie czasu panował konsensus, że likwidacja tego ośrodka władzy jest konieczna. Skąd to się brało? Trzeba pamiętać, że afera Rywina, i to co stało się potem, była dla „układu” rządzącego państwem czymś zaskakującym. Pęknięcia następowały w związku z wchodzeniem Polski w struktury Zachodu. Coraz więcej szeregowych ludzi przestawało się obawiać, że proatlantycki kurs może się odwrócić, a coraz więcej zaczynało wierzyć, że możliwe jest w Polsce zbudowanie zrębów wolnego rynku i republikańskich organów przedstawicielskich (nota bene wielu ludzi nie zauważa, że dzisiaj podróżujemy jako naród i państwo w dokładnie przeciwnym kierunku) . Nie ulega wątpliwości, że Gracz intensywnie włączył się w tworzenie alternatyw. Inicjatywa powstania Platformy Obywatelskiej wyszła od Gracza, ale miał on mało czasu na przeprowadzenie pełnej kontroli tworzącego się od podstaw ruchu masowego.

Powstanie Prawa i Sprawiedliwości było niczym innym jak przeprowadzeniem konsolidacji środowisk istniejących od wczesnych lat 90-tych pod jednolitym partyjnym przywództwem (po raz pierwszy). Włączenie się do tej inicjatywy i Marka Jurka, i Antoniego Macierewicza, i poparcie udzielone przez mecenasa Olszewskiego spowodowało, że struktur nie trzeba było tworzyć, bo one zawsze w lepiej lub gorzej zorganizowanej formie istniały, a ponadto obejmowały całe politycznej spektrum łączać konserwatystów z socjalizującymi „piłsudczykami”.

Rdzeniem Platformy Obywatelskiej był obóz Kongresu Liberalno-Demokratycznego, dziecka służb i Lecha Wałęsy, poczętego z morskiej piany i środków agenta służb komunistycznych Kubiaka. Konieczność oparcia struktur i zbudowania elektoratu w oparciu o możliwe najszerszą reprezentację społeczną wymagała zdolności mimikry – należało ukryć aktywa i dostosować się do wszechogarniającego żądania zmian, ukrócenia korupcji, wysadzenia w powietrze fundamentów bananowej republiki. Pierwszą operacją służb dokonaną na żywym ciele Platformy Obywatelskie było pozbycie się liderów, którzy mogliby w przyszłości zagrozić pozycji liderów namaszczonych, a co groźniejsze – zdających się sprzyjać koncepcji PO-PiS-u, a więc podjęcia z Graczem realnej walki o władze. Przypomnijmy: Jan Maria Rokita, Zyta Gilowska, Maciej Płażyński, Zbigniew Religa. Władzę nad Platformą Obywatelską przejmuje środowisko byłej KLD,  oraz Bronisław Komorowski wraz z Radosławem Sikorskim, którzy są odrębnym gatunkiem, i dlatego zostali przez Gracza wyznaczeni na kandydatów w wyborach prezydenckich w miejsce Tuska, a miejsce znanych opinii publicznej, a przez to groźnych, potencjalnych kandydatów na liderów, zajmują postacie tego formatu, co Schetyna, Graś, Arabski, Boni.

Pierwszym zwycięstwem Gracza w Polsce po aferze Rywina było przeprowadzenie głębokiego procesu „czyszczenia” Platformy z ludzi niewygodnych. Drugim, doprowadzenie (poprzez swoich ludzi wewnatrz Platformy i przy ogłuszającym koncercie mediów) do głębokiego podziału politycznego – po to, by usunąć zagrożenie powstania realnej większości modernizacyjnej. Jeśli ktoś myśli, że „mohery” to był lapsus językowy, jest w grubym błędzie. To był arcyważny moment strategii wykonania niemożliwego do zasypania podziału. Bez „moherów” nie ma bowiem „lemingów”.

ciąg dalszy ...

Po „spacyfikowaniu” środowiska opozycji oczy Gracza spoczęły na koalicji. Wobec koalicjantów zastosowano szeroki wachlarz technik służb specjalnych wyłuskując osoby mające „plamy w życiorysie”, bądź, takie które z powodu szczególnych predyspozycji osobistych nadają się na auto-kompromitację i późniejszy szantaż, lub są – mam tu trudność z precyzyjnym oddaniem tej cechy – zbyt proste, by nie poddały się manipulacji. Szczególnym naciskom podlegały tutaj środowiska koalicjantów, z natury słabsze, bo mniej liczne, chociaż już dziś wiemy, że sieci zarzucono również w samym PiS-ie. Bez aktywności zaufanych urzędników rządu Jarosława Kaczyńskiego śp. Andrzej Lepper nie wyleciałby w powietrze. Jego późniejszy los świadczy dobitnie o sprawnie przeprowadzonej akcji ludzi post-komunistycznych służb specjalnych. Sam Jarosław Kaczyński określił ludzi, którzy znaleźli się w jego otoczeniu i skutecznie doprowadzili do wysadzenia jego rządu mianem agentów-śpiochów. Tutaj nie mogę się powstrzymać przed jedną oczywistą refleksją na temat działania koalicji PiS-SO-LPR. O tym, kto jest agentem-śpiochem powinno być jasne (a dla mnie było) w momencie bardzo ryzykownej ale jak się okazało skutecznej akcji spalenia „misji” Ziobry w Szwajcarii, której celem było wywrócenie (raz a dobrze) SLD. Efektem nie wychwycenia oczywistości była „afera gruntowa” i znany nam ciąg powiązań z Hotelu Marriott. Myślę, że mamy wszyscy w pamięci historię dwulecia rządów koalicji PiS-SO-LPR i nie ma sensu przypominać jej kluczowych punktów, które w rezultacie doprowadziły do przedwczesnych wyborów i przejęcia władzy przez Platformę.

Kolejnym etapem było przejmowanie samej Platformy, to znaczy pozostawienie jej jako atrapy partii politycznej, z perspektywami niewykraczającymi poza „kręcenie lodów” i przejęcie sterowania. Wszyscy pamiętamy słynną „otwartą butelkę szampana”, która rozpoczynała pełnię powrotu do władzy Gracza i początek akcji „dożynania watahy”, której kulminacją był 10 kwietnia 2010.

Zastanówmy się na chwilę, przyjmując planowane sprawstwo Gracza jego hipotetycznej analizie SWOT.

Silne punkty:

1.      Dominujący wpływ na ustawodawstwo (rękami Hazardzisty).

2.      Możliwość rekonstrukcji utraconych przyczółków w służbach.

3.      Zdolność do wpływania na decyzje administracyjne (ważne!).

4.      Szerokie zaplecze osobowe w prokuraturze, sądownictwie, w tym w prokuraturze i sądownictwie wojskowym.

5.      Kontakty na Wschodzie, w tym kontakty ze służbami specjalnymi.

6.      Doświadczenie w akcjach bezprawnych, w tym akcjach o charakterze terrorystycznym.

7.      Wciąż silne poparcie w starszym pokoleniu dowódców wojskowych, tych wychowanych i wykształconych w LWP (w Moskwie).         

Słabe punkty:

1.      ?

Spodziewane korzyści:

1.      Eliminacja przyszłych zagrożeń politycznych i ekonomicznych.

2.      Odzyskanie kontroli nad armią.

3.      Zrywanie (stopniowe) związków z NATO.

4.      Uzyskanie (stopniowe) kontroli nad Polską dla siebie.

5.      UZYSKANIE WSPÓLNIKA W POSTACI PLANISTY, a więc uzyskanie pewnego rodzaju kontroli i elementu pozwalającego na utrzymanie daleko posuniętej niezależności. Przystąpienie Planisty do planu dawało szansę na pozyskanie prawdziwego partnera na Wschodzie, związanego zmową milczenia.

Zagrożenia:

1.      Zwiększenie się zależności od służb moskiewskich (obniżenie zysków w drodze obcięcia prowizji).

2.      Kontrakcja służb specjalnych NATO.

3.      Aktywizacja środowisk patriotycznych w związku ze śmiercią liderów.

 

Rozwińmy niektóre z elementów. Po stronie silnych punktów podkreśliliśmy zakładaną możliwość pełnej kontroli nad procesem prowadzenia dochodzenia w drodze „dobranego” (i przetestowanego przy okazji katastrofy pod Mirosłwcem) składu osobowego i możliwości wpływania na proces legislacji i decyzje administracyjne.

Z tego punktu widzenia ze elementy planowania należy przyjąć: rozdzielenie funkcji Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego (pierwsze zawężenie kręgu osób i instytucji), powierzenie dochodzenia w newralgicznym czasie śledztwa prokuraturze wojskowej (drugie zawężenie kręgu osób i instytucji). Możliwość wpływania na kształtowanie składu grupy śledczej (eliminacja prokuratora Pasionka), zakaz uczestnictwa ekspertów zagranicznych (profesor Baden – decyzja podjęta przez Ministra Zdrowia), podejmowanie decyzji administracyjnych sprzecznych z prawem, taka jaką było zaniechanie wymaganych prawem sekcji zwłok ofiar, niszczenie dowodów rzeczowych, niepodejmowania rzetelnej dokumentacji miejsca zdarzenia, nieprzeprowadzanie rzetelnych badań. Większość z tych decyzji „osłaniających” była podejmowana przy użyciu rzekomego „rosyjskiego straszaka” – o użyciu tego narzędzia będę jeszcze pisał, tu natomiast wypada wspomnieć o słynnym (rzekomo rosyjskim) zakazie otwierania trumien. Myślę, że osoba odpowiedzialna po polskiej stronie za niepodjęcie wymaganej prawem decyzji będzie kiedyś musiała przed sądem udokumentować istnienie takiego zakazu. Ja twierdzę, że decyzja zapadła w Polsce, a Rosjanom była już na tym etapie rozwoju sytuacji obojętna.

 

WYKAZ POJĘĆ

Planista – aparat władzy obcego mocarstwa.

Gracz – środowisko byłych i obecnych funkcjonariuszy służb specjalnych pełniące w Polsce rolę suwerena.

Hazardzista – formalny obóz władzy.

Łącznik – agent obcego mocarstwa.

12345

nie ma dymu bez ognia.

BENEFICJENTOW TRAGEDII SMOLEŃSKIEJ JUŻ MAMY.

W procesie zmian podnoszą KRZYK, oby sprawiedliwości stało się zadość.

 

>>>>

To nie PUTIN, to Miedwiediew miał być tym BENEFICJENTEM. Wygląda na to, że się przeliczył i zostal przez SIŁY W WIEDNIU WPROWADZONY W MALINY !

 

  • Definicja
     

    ktoś w sytuacji konfliktowej sądzi, że wygrał, ale tak naprawdę pod innym względem druga strona ma nad nim przewagę

     

 

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka