Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
611
BLOG

Myszka widziała ostatnia

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 0

Tylko dziecięctwo jest niewinne.

Myślę, że Pan Reżyser Grzegorz BRAUN zna lekarstwo na nasze polskie bolączki, wobec wrogich Polsce i Polaków sił.

TRUMNY SMOLEŃSKIE

Resztę już w wieku szkolnym reżyseruje ŻYCIE.

"Myszka widziała ostatnia". A my jak ten "Chór polaków" chcemy aby ten polski piecyk założony po brzegi sadzą, dymił i dymił i biedny osiołek PORFIRJON, który znał rozwiązanie został pobity.

Wg wiersza z 1946 roku:

Dymiący piecyk - Konstanty Ildefons Gałczyński

galczynski.kulturalna.com/a-6655.html

Dymiący piecykGałczyński - życie, twórczość (Teatrzyk Zielona Gęś), inne utwory Gałczyńskiego.

Teatrzyk Zielona Gęś


ma zaszczyt przedstawić

"Dymiący piecyk" 

Występują:
Chór Polakow
Dymiący piecyk
Osiołek Porfirion
i Dzwony 

Chór Polakow
basem, wierszem My tu od wieków stoimy,
a ten piecyk ciągle dymi.
Czy to w lecie, czy też w zimie
piecyk dymi, piecyk dymi,
ach, geopolitycznymi
racjami jesteśmy wyni* 

Dymiący piecyk
O, biedny, biedny jam piecyk,
od wieków te same rzecy.
Od tej ściany do tej ściany
cały piec zaczarowany,
więc czy to w lecie, czy w zimie
dymem natrętnym dymię
i nic się, ach, nic nie zmienia,
a ci Polacy modlą się i grają Szopena,
och! 

Chór Polaków
Cudu! Cudu!
"Jak jarmużu bedłki", (?)
tak cudu pragnie lud!. 

Osiołek Porfirion
z narzędziami Nic nie rozumiem. Nie ponimaju. I do not understand. Wynosi popiół, czyści rury, czyli wykonuje kilka prostych czynności zduńskich 

Piecyk
przestaje dymić 

Chór Polaków
natychmiast z radości pogrąża się w pijaństwo i dzwoni w dzwony 

Dzwony
Bum-buum tedeum! 

Chór Polaków
konkluzja Nasz piecyk cudem zreparowany,
lecz Osiołek Porfirion to gość podejrzany. biją Porfiriona 


K U R T Y N A

Konstanty Ildefons Gałczyński
Pierwodruk: «Przekrój» 1946, nr 86

Taki stan nie da się utrzymać bez OFIAR.

Czy tę świadomość miał Konstanty Idelfons Gałczyński w roku 1946, chyba nie do końca? Kto przyszedł ze Stalinem. Ponad 200 000 przygotowanych "polaków" z NKWD do sprawowania wladzy w PRL, UB transformowanej kolejnej Republice ?? do ZSRR. Chazaria ze Smoleńska, Krymu, Stanisławowa i Kijowa.

Tak było w roku 1949-1956. 

>>>

Myślę, że Pan Reżyser Grzegorz BRAUN zna lekarstwo na nasze polskie bolączki, wobec wrogich Polsce i Polaków sił.

TRUMNY SMOLEŃSKIE

 

Katastrofa smoleńska. Polski rząd i trumny dla ofiar ... - Fakt.pl

www.fakt.pl › Wydarzenia › Politycy
09.10.2012 - Polski rząd nie skorzystał z oferty darmowych usług pogrzebowych po katastrofie smoleńskiejTrumny sprowadzono aż z Włoch. Wybrana ...

Ciała w workach pakowane do aluminiowych trumien ...

wpolityce.pl/smolensk/203355-ciala-w-workach-pakowane-do-aluminio...

02.07.2014 - Ciała w workach pakowane do aluminiowych trumien. Poruszające wspomnienie s. Marii, obecnej przy identyfikacji ofiar katastrofy smoleńskiej.

image

Te trumny czerwone.... - blog amelka222

lamelka222.salon24.pl600 × 400Wyszukiwanie obrazem
... lotnisko w Smoleńsku i wypełnionych po brzegi czerwonymi trumnami. Skąd trumny? Dlaczego ekspediowano trumny na miejsce katastrofy? Dlaczego czerwone…
 
image
 

http://natemat.pl/32885,prof-gadacz-godny-pochowek-osoby-ktora-sie-kocha-jest-obowiazkiem-w-naszej-kulturze-wywiad

– Godny pochówek osób związanych więzami rodzinnymi, osób, które się kocha, jest podstawowym obowiązkiem człowieka, funkcjonuje w całej kulturze europejskiej. To są rzeczy znane już od starożytności. Nie dziwi więc, że rodziny całymi latami walczą o to, by poznać miejsce pochówku, nawet jeśli wiedzą, że bliska im osoba na pewno nie żyje – prof. Gadacz, filozof, tłumaczy ludzką potrzebę świadomości, gdzie spoczywają bliscy.

 
 

Dlaczego ludzie mają taką determinację w walce o to, by w konkretnym grobie leżał właśnie ich bliski? To kwestia kultury? Religii?


Prof. Tadeusz Gadacz: Chodzi przede wszystkim o szacunek dla zmarłych, który jest podstawą doktryny chrześcijańskiej. Proszę zobaczyć, że Kościół marginalnie traktuje nawet kremację zwłok. To pokazuje, że tradycja kultu zmarłych i ich ciała jest silnie zakorzeniona w polskiej tradycji i chrześcijaństwie. Mamy też drugi wątek związany z historią, z korzeniami rodzinnych tradycji, które sięgają nawet czasów szlacheckich. Właśnie poprzez kult grobów i zmarłych dbano o ciągłość tradycji rodzinnych. 

Czytaj także: Ciała Anny Walentynowicz nie było w grobie. "Wszystko pomylono". Smoleńsk na nowo podzieli Polaków?

Taki stosunek do śmierci i ludzkiego ciała charakterystyczny jest tylko dla chrześcijaństwa?

W każdej religii to wygląda inaczej, wystarczy wspomnieć choćby przykład hinduskiego obrzędu palenia zwłok. Ale proszę zobaczyć, że to, iż godny pochówek osób związanych więzami rodzinnymi, osób, które się kocha, jest podstawowym obowiązkiem człowieka, funkcjonuje w całej kulturze europejskiej. To są rzeczy znane już od starożytności. Nie dziwi więc, że rodziny całymi latami walczą o to, by poznać miejsce pochówku, nawet jeśli wiedzą, że bliska im osoba na pewno nie żyje. Tak jest chociażby w przypadku rodzin katyńskich. 

Co daje takiej rodzinie świadomość, gdzie spoczywa ciało bliskiego? Pozwala zakończyć okres żałoby?

Tak, bo dla wielu ludzi, szczególnie wierzących, pochowanie ciała jest ostatnim obowiązkiem miłosierdzia. Poza tym składamy ciała naszych zmarłych w grobie, by właśnie w tym miejscu czcić ich pamięć. Nie złożenie ciała do grobu w wielu kulturach, w tym chrześcijańskiej, uznawane jest za rodzaj przekleństwa. Mówi się: "obyś nie spoczął w ziemi". Według niektórych antropologów, właśnie pochówki, chroniące zwłoki ludzkie przed różnymi formami desakralizacji, stanowią pierwszy przejaw kultury. Zwierzęta nie grzebią przecież innych zmarłych zwierząt. 

Nieznalezienie ciała bądź miejsca pochówku pogłębia tragedię rodziny?

W pewien sposób blokuje ustanie żałoby, bo nie pozwala wywiązać się z tego ostatniego obowiązku. Gdyby nam to było obojętne, nie poszukiwalibyśmy tyle lat miejsc pochówków pomordowanych. Każdy doświadczyłby tego tragicznego uczucia, gdyby dowiedział się, że w grobie, w którym czci swego bliskiego, spoczywa ktoś inny, lub gdyby nie mógł rozpoznać dokładnego miejsca pochówku. 

Jak ten szacunek dla zmarłych ma się do postępowania z ciałami ofiar katastrofy smoleńskiej? Pojawiały i wciąż pojawiają się glosy, że właśnie szacunku zabrakło.

Władze powinny uwzględniać nie tylko wątki organizacyjne i polityczne, ale także normę kulturową i obyczajową w stosunku do każdego człowieka. W przypadku katastrofy smoleńskiej było tak, że odpowiedzialne osoby miały być może dobre intencje, ale zabrakło im elementarnego poczucia zrozumienia bólu i nadziei. Dla mnie to przykre, że postępowanie niektórych osób nie uwzględnia tej tradycji i kultury szacunku dla zmarłych.

Czytaj także: Prokurator: Ciało Anny Walentynowicz mogło być zamienione. Będą kolejne ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej

Po ekshumacji zwłok Anny Walentynowicz pojawiają się spekulacje, że ekshumowane zostaną też ciała pozostałych ofiar katastrofy. Ekshumacja, z punktu widzenia kultury i religii, jest profanacją?

To jest zawsze bardzo przykro doświadczenie. Jakiekolwiek operacje na ludzkich zwłokach mogą być uznane za rodzaj profanacji. Oczywiście inaczej to wygląda, jeśli zwłoki są profanowane w celu kradzieży, a inaczej, jeśli to jest ekshumacja w świetle majestatu prawa. Ja rozumiem członków rodzin smoleńskich. Jedyne pytanie jakie można tu postawić, to czy profanacja nie jest nadużywana? Ale to już kwestia zdrowego rozsądku. Łatwo przesadzić, co też widać przy okazji politycznego wykorzystywania katastrofy smoleńskiej. 

Szacunek dla ciał zmarłych usunął się w cień polityki?

Niestety tak, tradycję i kulturę związaną z kultem zmarłych wręcz zaprzęgnięto w służbie polityki. Nad grobami powinno się milczeć, a wielu polityków chętnie usłyszałoby o jeszcze kilku pomyłkach.


Prof. Tadeusz Gadacz – filozof , dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, wykładowca Collegium Civitas.

http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=17873&Itemid=100

http://polskaniepodlegla.pl/opinie/item/6452-tylko-u-nas-grzegorz-braun-mocno-o-smolensku-glosniej-nad-tymi-trumnami

Tylko u nas! Grzegorz Braun mocno o Smoleńsku: Głośniej nad tymi trumnami! Wyróżniony

Tylko u nas! Grzegorz Braun mocno o Smoleńsku: Głośniej nad tymi trumnami!

Szósta już rocznica zamachu „warszawsko-smoleńskiego” skłania do niewesołych podsumowań. Oto bowiem za parę dni kończy się bezowocnie kolejny „sezon” ekshumacji, które prokuratura zarządza zwyczajowo pomiędzy 15 października a 15 kwietnia.

Trumny podwójnie zapieczętowane – dosłownie: zaspawane jeszcze w Moskwie, a potem obłożone dodatkowo politycznym embargiem tu, w Warszawie – pozostają przecież jednymi z kluczowych dowodów niewątpliwej zbrodni. Ich otwarcie to akurat przy całej swej drastyczności najprostsza czynność, jaka niewątpliwie mogłaby nas przybliżyć do wyjaśnienia tajemnicy tych wydarzeń, których kulminantą był zamach stanu 10 kwietnia 2010 r. Mogłaby – ale jakoś nie przybliża. A przecież wszelkie urojone bariery urzędowe i całkiem realne polityczne blokady – od ubiegłorocznej jesieni nie powinny już przecież nikomu przeszkadzać. Od miesięcy trwać powinny wytężone prace anatomopatologów, medyków sądowych, śledczych i prokuratorów, oni winni pilnie inicjować i bacznie nadzorować wydobycie z ziemi i otwarcie tych trumien, które nie zostały od razu spopielone. I powinno to nastąpić z urzędu – ponieważ w każdym przypadku zachodzi podejrzenie popełnienia zbrodni – a także innych groźnych i ohydnych przestępstw. Podejrzenie graniczące z pewnością – zważywszy szokujące wyniki tych zaledwie kilku ekshumacji, które ujawniły zamianę i bezczeszczenie zwłok m.in. śp. Anny Walentynowicz. A jednak do tej przerażającej prawdy, jaką kryją pozostałe rosyjskie trumny złożone na kilkudziesięciu polskich cmentarzach nikomu jakoś się nie spieszy.

Trumny nie są zresztą jedynym tematem, nad którym zapadła pełna fałszywej hipokryzji cisza. Od lat, niemal od samego początku „smoleńskich śledztw” nie brak zagadek, na których szybkim rozwiązaniu najwyraźniej nikomu z wysoko postawionych graczy tak naprawdę nie zależy. Nic dziwnego, że nie zależało urzędnikom, funkcjonariuszom i kolaborantom z poprzedniego rozdania – niewątpliwie współodpowiedzialnym za jedno z trojga: samą zbrodnię lub stworzenie sytuacji dogodnej dla zamachowców, albo przynajmniej za tuszowanie, matactwa i zaniechania (również zbrodnicze, bo chodzi tu przecież w ogóle o zbrodnię stanu). Ale że wcale niespieszno również i tym z nowego układu, aktywistom i rzecznikom „obozu patriotycznego” – tym, którzy przecież przez całe lata robili takie wrażenie, jakby nie było dla nich ważniejszej sprawy – to z każdym tygodniem staje się coraz bardziej fascynujące. Czyżby zdawało im się, że mają resztę długiego życia na spokojne dochodzenie prawdy?

Owszem, to dzięki działalności Konferencji Smoleńskich i zespołu parlamentarnego ostatecznie skompromitowane zostały pierwotne wersje oficjalne – te wyprodukowane w Moskwie, a następnie „na bezczelnego” reprodukowane przez Warszawę poprzedniego reżimu Tuska, Kopacz, Arabskiego i Komorowskiego – wersje Anodiny, Millera, Laska et consortes – obfitujące w wewnętrzne sprzeczności i niewytrzymujące konfrontacji z podstawową wiedzą o prawach fizyki i realiach ruchu lotniczego. Ich kłamstw i matactw nikt i nic już nie obroni i nie usprawiedliwi przed sądem historii. Ale zło do zła dołożyli ci spośród niezależnych badaczy i niepokornych dziennikarzy, którzy zamiast poprzestać na negatywnej weryfikacji tamtych wersji urzędowych – sami budują własną narrację, która niestety również ma charakter w znacznym stopniu nienaukowy, a raczej propagandowy. Wersja o dwóch wybuchach okazuje się niestety równie nie do obrony, jak wersja o błędzie pilota i pancernej brzozie – jedna i druga zachowuje spójność tylko pod warunkiem, że zignorujemy wszelkie dowody sprzeczne ze z góry założoną tezą i skrzętnie pominiemy niepasujące do nich elementy.

Z każdym rokiem coraz trudniej oprzeć się wrażeniu, że ukonstytuował się nawet pewien niepisany sojusz ponad podziałami – czego znamiennym świadectwem jest zgodne przemilczanie kluczowych warszawsko-smoleńskich zagadek przez polityków i publicystów ze zgoła przeciwnych, w innych sprawach zajadle zwalczających się obozów. Imponująca jest liczba i kaliber faktów zgodnie przemilczanych i pytań nigdy niezadanych ani przez „Gazetę Wyborczą”, ani przez „Gazetę Polską”. Jedni i drudzy wolą miesiącami uprawiać swego rodzaju polityczny „wrestling” – ale przecież ani jedni, ani drudzy nie zadają podstawowych pytań, np. o wojskowe Okęcie, o wyburzony tam hangar nr 21, o miejsca zbiórki i ostatnią drogę wszystkich pasażerów, o godziny wyjścia z domu i ostatnie telefony, o wizytę prezydenta Kaczyńskiego w Wilnie (9 kwietnia) czy o wizytę generała Petraeusa w Warszawie (7–9 kwietnia 2010), etc., etc. A wątpliwości dotyczą spraw zupełnie zasadniczych – takich jak faktyczna lista obecności, liczba i godziny startów samolotów czy tożsamość szczątków z pobojowiska na Siewiernym z tym płatowcem, który rankiem 10 kwietnia wystartować miał z Warszawy. Wszak niechętnie, ale jednak przyznają to wszyscy poczciwi i skądinąd zasłużeni weterani Konferencji Smoleńskich, że to jest tylko ich założenie wyjściowe – ale w żadnym wypadku nie potwierdzony naukowo fakt. A jednak opierając się na takiej, nieweryfikowalnej jak dotąd przesłance, potrafią oni latami wyliczać trajektorie lotu szczątków wraku w ostatnich sekundach lotu – uparcie ignorują np. ustalenie swego kolegi, profesora Cieszewskiego, który już w roku 2012 wskazał kapitalną zbieżność plam „ostatniego śniegu” widocznych na zdjęciu satelitarnym z 5 kwietnia z położeniem dużych szczątków wraku widocznych na zdjęciach wykonanych już po „katastrofie”. Prof. Cieszewski z ostrożności warsztatowej nie zechciał posunąć się dalej w konkluzjach – ale w 2013 r. skorygował jeszcze własne ustalenie, stwierdzając, że to, co pierwotnie wziął za „śnieg”, jest w istocie czymś „ludzką ręką uczynionym”. Jego szacowni koledzy, zamiast ustosunkować się jakoś do tego fenomenu, wolą zajmować się budowaniem kolejnych abstrakcyjnych konstrukcji opartych na pierwotnych „założeniach” i z uporem godnym lepszej sprawy starają się zabetonować wersję o kolejnych „wybuchach” na podejściu prezydenckiego tupolewa do Siewiernego.

Polscy państwowcy nie powinni akceptować „prawdy selektywnej” o zamachu warszawsko-smoleńskim 2010 r.; nie powinni brać za dobrą monetę wersji propagandowych – niezależnie od tego, czy są one propagowane przez „obóz zdrady” czy przez „obóz patriotyczny”. Nie wolno w tej – ani zresztą w żadnej innej sprawie – przyjmować fałszywej logiki i wykrzywionej etyki, która zamiast prawdy każe kontentować się gorszymi od kłamstwa półprawdami zgodnymi z aktualną „mądrością etapu”. Nad smoleńskimi trumnami niechaj więc nigdy nie zapada cisza – bez względu na to, jak drastyczną w szczegółach i jak po diabelsku zawikłaną rzeczywistość mogą nam odsłonić.

Komentarz ukazał się na łamach tygodnika Polska Niepodległa!

https://www.youtube.com/watch?v=z_O4wzFZ8Ds

Magda Fronczewska- Myszka widziała ostatnia

Magda Fronczewska
Myszka widziała ostatnia - tekst piosenki

Raz napisałam na dyktandzie
Przez „u” otwarte wyraz kłótnia.
Myślicie, że dostałam dwóję?
„Myszka” widziała ostatnia!

A kiedyś na matematyce, 

Ułamki dla mnie są jak matnia, 
Zrobiłam błędy na klasówce...
„Myszka” widziała ostania!

„Myszka”, „Myszka”,
W kieszeni zawsze ją noszę!
„Myszka”, „Myszka”,
Ona mi w błędzie pomoże!

Gdy na 
człowieka kłopot spada, 
To można „Myszką” go wymazać!
Więc mnie nie ciągnij za tornister,
Bo Cię wymażę i przestaniesz istnieć!

Kiedyś pisałam list do chłopca,
Myślałam o nim – dusza bratnia.
Były tam słowa sercu 
bliskie...
„Myszka” widziała ostatnia!

Gdy u sąsiada słyszę „Sto lat!”
Śpiewać głosem bazyliszka, 
To czemu potem on się skarży,
Że spać mu nie 
dała „myszka”?

„Myszka”, „Myszka”...

e-wydanie: https://wogoole.pl/kwiecien/219-polska-niepodlegla-142016.html

 

 

 


 

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka