Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
523
BLOG

Może własna produkcja "bombek" dla siebie i na export

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Gospodarka Obserwuj notkę 12

Komu jak komu ale profesorowi belwederskiemu od FIZYKI JĄDROWEJ należy wierzyć.

Nie zaproszono do STUDIO TVPinfo atomistów jak na przyklad Profesora dr hab. inż. Mirosława Dakowskiego.

Artykuł na wlasnej stronie awww.dakowski.pl a nie "W SIECI"braci Karnowskich poniżej.

U nas kończy się to wszystko 26 kwietnia 2016 roku (po Czernobylu minęło 30 lat) na spotkaniu z przemiłym Szurkowskim co to ze względów politycznych pedałował w Wyścigu Pokoju w tamtych dniach 26-30 kwietnia 1986 roku  po Kijowie aż do olimpiady w Seulu.

Kabaret TEY Z tyłu sklepu Pani Pelagia

Takie to były czasy! Śmiechu nigdy nie za dużo.

A teraz na poważnie !

W Polsce mamy obecnie problem, czy pod przykrywką 1 (jednej) elektrowni atomowej np. w Żarnowcu być może produkującej także materiały wyjściowe dla "bombki" (nie nasza specjalność np.Izreala) będziemy skupowali na magazyn w nieczynnych kopalniach śmieci atomowe z Izraela, Francji, Belgii i Niemiec.

Dobra sprawa wyjście z długów - Interes nieprawdaż ?!

Kazali nam zamknąć REAKTOR MARIA i EWA w Świerku wszak przecież nie ma potrzeby wyposażania bomb kobaltowych w śmiercionośne promieniowanie dla komóreknowotworowych.

Jak funkcjonuje Instytut Badań Jądrowych w Świerku ?

 

http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=17944&Itemid=44

Czarnobyl, 26 kwietnia. Trzy dekady od wybuchu. JĄDROWEGO. 30 lat ciągłego kłamstwa, ukrywania zbrodni - i jej skutków.

 

Do takich, co to ciągle widzą 32 ofiary „awarii”:

...A któż ci to, ciemniaku i łobuzie, profesurę nadał ?? Czy tam doktorat, czy licencjat, poziom kłamstwa ten sam...

 

Mirosław Dakowski, 25 kwiecień 2016

Artykuł ma nam uświadomić ogrom tej katastrofy, też ogrom jej skutków dla zdrowia i życia milionów. Pomijam stronę gospodarczą. Ogrom trwającego kłamstwa świadczy o potędze finansowej ciągle stojącej za nim. Dwukrotnie użyłem słowa nam, bo przypominanie sobie i formułowanie twierdzeń sprawia również mi, również teraz, dużo bólu. Poniższe działy się przeplątają ze sobą, wprowadzam tyuły dla pewnej klarowności. Powtórzenia częściowo celowe.

========================

O dobrodziejstwie mutacji dla ewolucji

Sprawę mutacji po-promiennych spróbuję tu potraktować chłodno, statystycznie. Wiemy bowiem [dostępne są liczne relacje] , ile nieszczęścia i rozpaczy spowodowały narodziny dzieci z mózgiem poza czaszką, czy z drugą główką na piersi. Były ich tysiące, wiele tysięcy. Szpitale Homla, Mińska, Kijowa i innych miast były ich pełne. Osoby zainteresowane, a z silnymi nerwami, mogą to znaleźć przez google. Wolę nie podawać adresów. Bo straszne.

Matematyka ewolucji (por. Hoyle, Czy ewolucjonizm jest nauką - Matematyka ewolucji a logika ewolucjonistów ) , no i zdrowy rozsadek wskazują, że częstość występowania mutacji szkodliwych, destrukcyjnych dla organizmu przekracza miliony miliardów razy ew. „mutacje pozytywne”.

Obserwacje mutacji po-promiennych, tak przez 70 lat po Hiroszimie i Nagasaki, jak po 30-tu latach po Czarnobylu też wskazują, że geniusze czy szybkobiegacze w tych milionowych populacjach napromieniowanych się nie pojawili, a ludzie kalecy, ciężko poszkodowani, impotenci itp. - tak. W  ogromnych ilościach.

Po Czarnobylu ludzie wchłaniali ogromne dawki promieniowania beta i gamma [najpierw jod 131J, później  137Cs ,134Cs, 90Sr] głównie z zewnątrz, choć ten pierwszy osadza się w tarczycy, a ostatni może zostać wchłonięty i wbudowany w układ kostny [chemicznie jest podobny do wapnia] . Są to setki keV na jeden rozpad. Wchłonięto również ogromne, zwykle nie mierzone, tylko oceniane ilości pierwiastków alfa- aktywnych [4 do 5 Mega eV] , jak wiele izotopów plutonu [ Pu 236-244] i uranowców powstających w reaktorach. Po katastrofie wchłaniano je z powietrzem i z jedzeniem. Cząstki alfa zatrzymuje bowiem nawet kartka papieru, ale w płucach, żołądku czy krwi spalają, niszczą całe komórki. Poniżej opiszę źródła takich „gwiazd”: hot spots. Paradoksalne – wyklucza to przyszłe mutacje, bo komórka spalona nie zmutuje. Promieniowanie alfa daje inne ogromne objawy chorób popromiennych.

Tak więc mutacje przechodzące na następne pokolenia są głównie skutkiem promieniowania beta i gamma. Następne pokolenie albo jest zupełnie niezdolne do rozrodu, albo wydaje duży ułamek dzieci chorych, czy bezpłodnych. Ten efekt napromieniowań widać już teraz, w 30 lat po początku napromieniowań. Bo przecież wchłanianie promieniowań na Białorusi, Ukrainie i w południowo- zachodnich częściach Rosji [dalej : BUR] trwało latami... [por.: 'Chernobyl is not finished, it has only just begun' ].

ZGONY

Podsumuję najwiarygodniejsze źródła danych o licznych zgonach po Czarnobylu.

Badania porównawcze, statystyczne (prof. Jabłokow i inni, por.: Poprawna ocena śmiertelnych ofiar Czarnobyla: PÓŁTORA MILIONA. )wskazują, że śmiertelność na terenach silnie skażonych (najpierw 131J, potem 134Cs, 137 Cs, Sr, ciągle też promieniowanie alfa, szczególnie różnych ciężkich izotopów Plutonu) przewyższa o 3.8% - 4% śmiertelność na analogicznych pod innymi względami terenach nieskażonych (próbka odniesienia, tj. podobny poziom biedy, alkoholizmu, ciemnoty itp).

Daje to ok. 1 000 000 nadliczbowych śmierci.

Osoby dezawuujące te dane i analizy [por. dyskusja pod: http://zielonewiadomosci.pl/tematy/energetyka/atom-mit-bezpieczenstwa  ] są anonimowe, jak to trolle. Przestudiowałem jednak prace krytyków anglojęzycznych, które wg. tych trolli ukazują błędność analiz profesorów Jabłokowa [książki napisane wraz z profesorem Wasilijem Nesterenko z Mińska i wydane po rosyjsku, a potem w renomowanym wydawnictwie amerykańskim po angielsku]. Starałem się  znaleźć reakcje krytyczne po paru latach od ukazania się tych książek, czyli dojrzałe.

Metody analizy statystycznej z regionów różniących się jedynie, czy głównie, stopniem skażenia, nie podważano. Okazało się, że autor recenzji głównie skarży się, że cytowane w książkach Jabłokowa prace (jest ich ok. 500 !!), są w językach słowiańskich, czyli po białorusku, rosyjsku i ukraińsku.. To zarzut najcięższy...

 Muszę dodać z żalem,  że prac po polsku tam, w odnośnikach bardzo mało – w PRL i potem, po „przemianach”,nie było klimatu , ani pieniędzy na takie badania. Do mediów w PRL i potem mieli dostęp notoryczni kłamcy, jak propagandzista Strupczewski i ideolog „dobroczynnych małych dawek” Jaworowski. Piszę „kłamcy” z zupełna pewnością. Bo dane przeczące ich tezom są ogólno dostępne, pewne, łatwo sprawdzalne.

W Rosji, na Białorusi i na Ukrainie, z trudem i bólem, ale czasem  prawda o tragedii się przebije. W Polsce – raczej nie. Nie wiem, czemu. To jednak boli.

Badania martwych urodzeń i poronień na terenach skażonych – wskazują na dalsze kilkaset tysięcy- jak uważa nie­miecki badacz H. Scherb, cytowany przez prof. Jabłokowa. Nie znaleźliśmy ścisłych danych statystycznych dotyczących spędzeń płodu, czyli celowego uśmiercenia ludzi nienarodzonych. Lekarze szacują te ofiary na kolejnekilkaset tysięcy. Ściślej, oceny takich ofiar Czarnobyla, uzgodnione z lekarzami na Białorusi, dają dodatkowo ponad 500 tysięcy ofiar w BUR.

 

Z wyrywkowych danych od lekarzy położników pochodzą szacunkowe dane mówiące, że w Polsce w latach 1986-89 dokonano aborcji „ze strachu przed Czarnobylem” 2-3% od żywych urodzeń. Urodzeń żywych mieliśmy wtedy ok. 600 tysięcy rocznie. Daje to szokująca ocenę ok. 50 tysięcy ofiar... Konieczne są ściślejsze badania – ale.. nie są dobrze widziane, więc pewnie nie będzie finansowania.

Według cząstkowych danych [bo to okryte tajemnicą!] z rejonów Białorusi, Ukrainy i Rosji [BUR] w promieniu 400 km od Czarnobyla ten ułamek wynosił ok. 10%. Oczywiście [?? dlaczego dla nich to oczywiste??] dane oficjalne zostały rozmyte, więc schowane wśród ogromnej w tych państwach liczby aborcji stosowanej jako „antykoncepcja”.

Przypomnę lub uświadomię: W Zw. Sowieckim przez dekady 1960-2000 na tysiąc żywych urodzeń jest 1800 - 2600 aborcji. Inaczej licząc: 60-73% ciąż kończyło się aborcją. [Por. na przykład Statystyki "aborcji": zamilczana zbrodnia trwa. Oraz : http://www.johnstonsarchive.net/policy/abortion/ab-poland.html ]

 

Tragedia likwidatorow i KGB-sznikow.

 

Wokół Czarnobyla w 1986 i 87 roku zmuszono do przenoszenia i zakopywania wysoko-skażonych materiałów (co samo w sobie było i jest absurdem) ponad 600 tysięcy młodych ludzi (rekruci, wojsko, wojska wewnętrzne), którzy w większości nie mieli dozymetrów indywidualnych. Rozkazem „władz” sowieckich zabroniono wpisywania do ich książeczek zdrowia informacji o pracy w Czarnobylu i o otrzymanych dawkach (jeśli takie dane były). Organizacje takich ludzi, jednoczących się po latach, gdy terror władz zmalał, w grupie „LIKWIDATORY”, oceniły śmiertelność w pierwszych dwudziestu latach po katastrofie na 20 % tej populacji, czyli na ok. 120 tysięcy ludzi.

Dane te ( i podobne) nie doczekały się źródłowego i krytycznego opracowania ze strony Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej w Wiedniu.

Gdy więc ktoś z Państwa zobaczy w telewizorze Autoryteta czy Celebrytę, mówiących, że na skutek Czarnobyla zginęło „32” lub „kilkadziesiąt” osób, po wysłuchaniu steku nieprawdziwych, a wyświechtanych sloganów o „bezpieczeństwie EJ”, wygłaszanych np. na tle zdjęć wybuchających reaktorów Fukushima Dai-ichi [to Łukasz Turski, profesor...], będzie mógł zasadnie zadać sparafrazowane pytanie, jakie zadał w TVN porażony bezczelnością rozmówcy prof. Władysław Mielczarski (energetyk)

 „A któż ci to, ciemniaku i łobuzie, profesurę nadał ??”

-oraz „prawo” do drwin z męczarni ludzi? Oraz ze zdrowego rozsądku Polaków? Czy tam doktorat, czy licencjat, poziom kłamstwa ten sam.

==========

Tu echa amerykańskie.Dla DOCIEKLIWYCH.

The Chernobyl Catastrophe Consequences on Human Health

http://zielonewiadomosci.pl/tematy/energetyka/atom-mit-bezpieczenstwa

http://www.nyas.org/publications/annals/Detail.aspx?cid=f3f3bd16-51ba-4d7b-a086-753f44b3bfc1

The book by Yablokov (Volume 1181 of the Annals of the New York Academy of Sciences) is a 327-page volume and is an English translation of a 2007 publication in Russian by the same authors titled ‘Chernobyl’. seeks a correlation of health

effects with levels of contamination or dose. They believe this approach is ‘impossible’ due to lack of measurements in the first few days, lack of information on ‘hot spots’ and lack of information on all of the isotopes involved.

[Samo to zdanie jest strasznym oskarżeniem “władz”]

=============

 

Teoria reaktorów a „pokojowe wybuchy”.

 

Przed dziesięcioleciami [ w latach 60-tych i 70-tych zeszłego wieku] wykładałem na paru uczelniach “Fizykę rozszczepienia i teorię reaktorów”.

To pierwsze dlatego, że to nauka, dociekanie prawdy o Naturze, a drugie, bo sądziłem wtedy, że EJ to przyszłość energetyki na planecie.

Wtedy jeszcze prognozy (też te uczciwe) wskazywały na ciągłe zmniejszanie kosztów energetyki jądrowej.

Wypisując studentom równania reaktorów udowadniałem, że reaktor nie może wybuchnąć w jądrowej reakcji lawinowej.

Jedynie z anty-sowieckiej przekory dodawałem, że „no chyba, że będzie to przodujący reaktor radziecki”.

Dopiero po strasznym dla fizyków kwietniu, maju i czerwcu 1986 roku z przerażeniem zobaczyłem, że ten ostatni dowcip to okrutna prawda. Wtedy dopiero dowiedzieliśmy się, że reaktory RBMK [( Реактор Большой Мощности Канапный - Reaktor Kanałowy Wielkiej Mocy ) K – kanałowe] po to mają te 60 czy 70 niezależnych kanałów, czyli wiązek prętów paliwowych, by można było na biegu, bez wygaszania reaktora, wyjmować pręty paliwowe z optymalna ilością zsyntetyzowanych właśnie izotopów Plutonu [ Pu 238 do 244]. Bo przy dłuższej eksploatacji również ten Pu, powstający z uranu U238 przy pracy reaktorów, ulega rozszczepieniu, czyli nie można go wyekstrahować.

Czytamy w wiki jeszcze w 2016 roku: „Rozwiązania konstrukcyjne reaktora RBMK są bardzo korzystne pod względem ekonomicznym[sic!!] .

 

Hamulce samochodu Żiguli

„Uczeni radzieccy” pomyślnie spełnili nakazy Biura Politycznego, by wykonać takie reaktory, które jednocześnie dadzą Armii pluton na bomby, a proletariatowi miast i wsi – tani prąd. Koszty bezpieczeństwa się nie liczyły. Zdecydowano się więc na rozwiązanie, jakby częściowo niezależnych od siebie kanałów. Tymczasem wiązki prętów paliwowych („kanały”) oczywiście nie miały identycznych parametrów. Tak, jak w Żiguli (to sowiecka wersja Fiata 124 – starsi  samochodziarze pamiętają) , gdzie cylindry, nawet nowego silnika,   miały różne stopnie sprężenia mieszanki od 8.5 (chyba?) do 11.0.

Te fakty już uwzględniłem w wykładach po 1986 roku. Mówiłem: Sterowanie RBMK przypomina sytuację, w której 76 samochodów Żiguli ma, ze względów oszczędnościowych, wspólny pedał hamulca oraz drugi, gazu. To porównanie robiło wrażenie wśród studentów.

Dopiero po latach dowiedziałem się, że sytuacja realna była jeszcze o wiele tragiczniejsza. Początek tych dociekań miał miejsce dopiero po kłamliwych referatach radzieckich w Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej jeszcze pod koniec 1986 roku [pięciogodzinny referat wygłaszał tam biedny akademik Legasow] . Zaczęto więc krytycznie badać projekt RBMK. Więcej o kłamstwach od strony technicznej zob.: PRZYCZYNY KATASTROFY W CZARNOBYLU: Konstrukcja RBMK.

Dopiero po tych kłamstwach, jawnych już dla fachowców, energetyków jądrowych, fizycy amerykańscy i potem kanadyjscy zauważyli i policzyli, że w niestabilnych warunkach, np. „eksperymentów” na zduszonej mocy górna część rdzenia ma inną reaktywność niż dolna! W dolnej było już  blisko reakcji lawinowej, gdy w górnej – jeszcze ‘wsio w pariadkie” ! A gienierały właśnie nakazały przeprowadzać takie eksperymenty na zmniejszanej mocy na reaktorze nr. 4 w Czarnobylu.

Budowa rdzenia, zgodnie z projektem (sic!) powodowała parę wad wrodzonych takich reaktorów.

1) Jedną z nich było zwiększanie reaktywności przy wzroście temperatury  [o tym dowiedzieliśmy się jeszcze w 1986 roku].

2) Jak również o tym , że RBMK ma zwierciadło (neutronów) grafitowe, co dodatkowo znacznie pogarsza sytuacje w razie zaniku chłodzenia, bo powoduje wzrost strumienia neutronów, gdy trzeba go błyskawicznie zmniejszyć!

Takie zwierciadło ma też mały, do celów naświetleń izotopów dla medycyny od dawna używany, reaktor Maria w Świerku. Dotąd – działa.. Większość „profesorów” - propagandystów o tym nie wie.

3) Najgorsza [ i ukrywana!!] wada to to, iż w razie sytuacji niestabilnej, gdy należy natychmiast wstrzelić pręty awaryjne, mające zatrzymać reakcję łańcuchową, ta czynność, wbrew swemu celowi, zwiększa reaktywność.

Tę wadę, jak się okazało po latach, wcześniej sygnalizowali fizycy radzieccy, ale Dowództwo Partyjne to zignorowało [szerzej por. PRZYCZYNY KATASTROFY W CZARNOBYLU: Konstrukcja RBMK.   ]

 

WYBUCH JĄDROWY !

 

Nic dziwnego więc, że mój ponury dowcip o „jądrowych pokojowych wybuchach reaktorów” stał się w 86-tym –FAKTEM najbardziej przez dziesięciolecia ukrywanym –.

Bo to nie wybuch chemiczny, jak mówiono oficjalnie, nie eksplozja wodoru z dysocjacji pary wodnej zniszczyły reaktor nr. 4 w Czarnobylu. Zniszczyła go lawinowa jądrowa reakcja rozszczepienia, zachodząca dodatkowo różnie w różnych partiach rdzenia. Pisywałem i dowodziłem tego już w 1986 roku – ku oburzeniu propagandystów piszących , że przecież jądrowo  -„nic się nie stało”.

Czyli stało się coś, w co fizykowi reaktorów naprawdę trudno uwierzyć! Moc jądrowa wzrastała lawinowo wiele tysięcy razy – i to wreszcie musiało spowodować wybuch, rozerwanie rdzenia, budynku, i w konsekwencji reakcje chemiczne. Dopiero po podniesieniu temperatury do wielu tysięcy stopni, w trakcie topienia się rdzenia itp – nastąpiła dysocjacja resztek wody, wybuch wodoru i potem pożar nieszczęsnego zwierciadła grafitowego.

Paradoksalnie – gdyby była w Czarnobylu osłona bezpieczeństwa, to wybuch byłby jeszcze silniejszy (bo później by nastąpił, czyli lawina mocy byłaby większa), ale skażenie nie rozeszłoby się po świecie tak mocno, tak daleko.

 

Zbrodnicze decyzje PÓŹNIEJSZE.

Do dalszego rozprzestrzeniania się wszelkich produktów radioaktywnych przyczyniły się rozkazy Władzy :

Zasypać roztopiony i żarzący się, nagi, widoczny z góry rdzeń reaktora ołowiem i gliną, piaskiem!

Zginęło na skutek tego kilkudziesięciu młodych pilotów helikopterów i ich załogi, żołnierzy, którzy ten obłędny rozkaz wykonywali. Nawet spisu nazwisk tych ofiar barbarzyństwa nie można znaleźć, ani ich ilości...

Ale co gorsze – piasek, ołów i glina w zetknięciu z rozżarzonym rdzeniem, w temperaturze paru tysięcy stopni, parując natychmiast, porwały za sobą najpierw do troposfery, potem do stratosfery ogromne ilości wrzącego paliwa [U, Pu, fragmenty rozszczepienia, Sr, Cs...]

 

GWIAZDY ALFA

To wyniesione aż do wysokości 13 kilometrów paliwo, po zestaleniu się w atmosferze, wiatry rozniosły na cały świat. W ogromnej ilości na Białoruś, Ukrainę, południowo -zachodnią Rosję. Dostało się też Polsce, szczególnie w okolicach Suwałk, Siedlec, a także Opola, a pod Warszawą w Jankach (ogromne gorące plamy - ich powstawanie związane było z kierunkiem wiatrów i deszczem).

Były też niespotykane w historii dotychczasowych wybuchów jądrowych „Hot spots”, jądrowo „gorące” (czyli silnie radioaktywne)  kawałki paliwa, o rozmiarach mikronowych, zawierające dużo alfa-aktywności [Pluton, wyższe izotopy Uranu, w większości w postaci metalicznej]. One to, po każdym miłym spacerze w lesie, szczególnie przy wietrze, osiadały w płucach i w nich wypalały dziurki. Podobnie po zjedzeniu skażonych warzyw, grzybów itp, tu głównie podgrzybków, wypalały takie dziurki w żołądku i jelitach. Z płuc nie można było tego wykasłać, bo się przyklejały. Jeszcze w pamięci widzę wyniki auto-radiografii ( naświetleń błon rentgenowskich) na sekcjach zwłok z licznymi gwiazdami torów cząstek alfa. Wykonane gdzieś w Białymstoku. Nie potrafiliśmy się przebić z tą informacją do TV. Mówiono: „Nie straszcie ludzi!!”.

Tu dodam, że udało nam się wtedy wymusić na Biurze Politycznym, by zakazali sprzedaży mleka bardzo skażonego. Miało być utylizowane przemysłowo. Jakaż była nasza wściekłość, gdy po tygodniu czy dwóch przyszła do nas, fizyków na Hożą jakaś „zwariowana mamuśka” niemowlaka i żądała sprawdzenia aktywności mleka w proszku, które uzyskała na kartki... Przecież cóż może być bezpieczniejsze, niż mleko w proszku?? Zmierzyliśmy dla świętego spokoju –a to mleczko miało kilkanaście tysięcy Bq na kilogram!! Było to mleczko z mleczarni w Płońsku – durnie uznali, że produkcja mleka w proszku to utylizacja przemysłowa. Wiele mleczarni tak wtedy robiło. Jedynie przez znajomości udało się zaalarmować i przekonać Rakowskiego, wtedy I Sekretarza, zdaje się. Więc później bezczelnie upychali to mleko w proszku w różnych „dzikich krajach”, - a w Pakistanie się wydało. Por.:http://zielonewiadomosci.pl/tematy/energetyka/atom-kosztowny-przestarzaly-niebezpieczny/  : w czerwcu 1987 r. Bangladesz zwrócił Polsce 1600 ton mleka w proszku ze względu na jego niebezpieczną radioaktywność.

 

Strasznie się pisze takie rzeczy. Bolesne, nawet po latach .

 

Upór kłamców

Propagandziści pisują od lat te same kłamstwa. Tu parę przykładów:

 

O godz. 1:24 i 40 sekund doszło do potężnej eksplozji pary wodnej. Chwilę później doszło do wybuchu uwolnionego wodoru. http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/mit-czarnobyla/4thwc

 

...naukowcy z tzw. Forum Czarnobylskiego, w skład którego wchodzą Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, Światowa Organizacja Zdrowia, agendy ONZ oraz rządy Białorusi, Rosji i Ukrainy. W 2005 r. opublikowano raport, z którego wynika, że skutki zdrowotne awarii nie są tak tragiczne, jak prognozowano. Podawana przez specjalistów całkowita liczba ofiar śmiertelnych wynosi około 30 osób.

Mit Czarnobyla - Skutki rzeczywiste są takie, że wśród ludności - moim zdaniem - nie ma żadnych skutków - mówił kilka lat temu prof. Zbigniew Jaworowski,

===========

GÓRNICY

Do nas, fizyków polskich szukających w latach 1986-89 z podziemia [!] prawdy o ofiarach Czarnobyla, czyli nielegalnie, doszły wieści o górnikach z Donbasu. Ryjących tunele pod rozlanym, wrzącym rdzeniem R-4, schodzącym, to jest przebijającym się przez gruzy reaktora i podłoże W DÓŁ... China SYNDROM stanął nam przed oczami.  

Chciano więc tam, pod spodem, chłodzić grunt przy użyciu ciekłego azotu, ale w końcu zadowolono się wlewaniem do wydrążonych tuneli ciężkiego, szybkoschnącego betonu. Górnicy dostawali dawkę rzędu 10 Sv w ciągu paru minut, wyciągano ich – i szli następni. Dzięki tym pracom (i dzięki Bogu!) „noga słonia”, w jaką rozlał się rdzeń,  w temperaturze tysięcy stopni, nie przebiła się do warstw wodonośnych, co powiększyło by rozmiar katastrofy o rząd wielkości co najmniej.

Okazało się po latacg, że ogromne dawki promieniowań dostało tam ponad dziesięć tysięcy górników. Czy również tej liczby nie zaniżono? Śmiertelność była ogromna. Czy któryś z nich jeszcze żyje? Też nie wiemy. Do żadnych danych oficjalnych dotyczących ich zdrowia czy śmierci nie dotarliśmy. Był wtedy „ukaz” władzy, by w papierach likwidatora czy górnika zatajać, usuwać dane o obecności w Czarnobylu i o dawkach zmierzonych. Każdy zawiózł swą tragedię na nowe miejsce pobytu - bez dokumentacji.

 

„Czarnobylskie AIDS”. Impotencja. Ofiar, władz, mediów.

Wśród tych ponad 600 tysięcy likwidatorow i też w setki tysięcy idącej ilości żołnierzy KGB, którzy bez sensu stali „w zonie” na straży tajemnicy – ogromna część stała się impotentami. A ci, którzy zdążyli spłodzić potomstwo, zobaczyli wśród nich sporo „potworków”, czyli mutantów. Jak dokumentuje Aleksijewa w książce „Czarnobylska modlitwa”, żony tych nieszczęśników rzuciły ich – i oddawały się komukolwiek spoza zony, by jednak mieć dzieci.

 

Jest wiele wstrząsających reportaży – których propagandyści w POlsce nie czytali, a „idą w zaparte” – kłamią jak z nut, dostęp do mediów mają nieograniczony.

Jeszcze jeden aspekt tragiczny: „Czarnobylskie AIDS”.

Większość dzieci i młodzieży ze stref silnie napromieniowanych zaczęło chorować na wszystkie możliwe choroby, zwykle wcześniej nie łączone z irradiacją. Utrata odporności organizmu – jak w AIDS. Nazwano tam to zjawisko „Czarnobylskie AIDS”. Zwolennicy „atomu”, o zgrozo – nawet lekarze – przezwali to zjawisko „radiofobią”, czyli objawiającym się fizjologicznie, lecz nie uzasadnionym radiacją strachem, paniką. Liczne prace wskazują jednak, że na „Czarnobylskie AIDS” chorują też krowy, gęsi, zające, dziki, żółwie, nawet żaby i ślimaki. Czyżby i one tak uważnie słuchały radia i oglądały TV?

W 1986-tym dogorywająca „władza rad” wydała ukaz, polecenie, by w dokumentacji likwidatorow i żołnierzy KGB nie zapisywać że byli pod Czarnobylem, i jakie dawki zostały im zapisane. Dawki realne były oczywiście inne, wyższe, ale dozymetry osobiste były drogie, „nie daj Boże zgubić”,  a pozatem – za pracę w zonie chłopcy dostawali niewielkie premie. Więc dozymetry pozostawiali bezpiecznie w szafach pancernych sztabu, tam, gdzie spali. Pozatem, zona została zdefiniowana przez urzędników jako koło o promieniu 30 km  wokół Czarnobyla. A promieniowanie rozłaziło się jak chciało, czy jak wiatr je poniósł. Jednym z najbardziej skażonych regionów były i są okolice Homla, w linii prostej 140 km na północ od ZONY. W Sławutyczach, gdzie większość likwidatorow spała po namiotach i barakach, akurat była intensywna plama dużej radioaktywności, szczególnie alfa. Mimo alarmów  -miejsc spania tych niewolników nie zmieniono.

 

Samobójstwa jako rozpaczliwe protesty.

Ateiści, na jakich przez parę pokoleń tresury wychowywano ludzi radzieckich, jeśli byli jeszcze uczciwi, mieli sumienie, to sprzeciw wobec zbrodni i nadmiernego kłamstwa wyrażali w postaci samobójstwa. Tak postąpił akademik Legasow, chemik, silnie napromieniowany w Czarnobylu w akcji likwidacji skutków [bo nie ratunkowej]. Polecono mu wygłoszenie w Wiedniu, w MAEA referatu „ujawniającego prawdę” o przyczynach katastrofy. Mówił chyba pięć godzin –urzędnicy Zachodu byli zachwyceni „prawdą”. Tam w referacie napisano o zaniedbaniach, niedopatrzeniach, też o „winie obsługi” itp.

Legasow jednak wiedział już, że to wady konstrukcji rektorów tego typu były JEDYNĄ prawdziwą przyczyną. Gdy nie pozwolono mu później ujawnić prawdy - powiesił się na klatce schodowej swego bloku. Wtedy czytałem jego wstrząsający testament; już nie mam doń dostępu.

Również Pierwszy Sekretarz KC Ukrainy Wołodymyr Szczerbycki popełnił samobójstwo z powodu swych szkodliwych i głupich decyzji w kwietniu i maju ’86 [defilady!!], oraz późniejszych kłamstw o Czarnobylu. [viki: Jest on odpowiedzialny za ukrywanie rzeczywistej skali katastrofy w Czarnobylu oraz za zorganizowanie pochodu pierwszomajowego w Kijowie, podczas którego wszyscy uczestnicy narazili się na chorobę popromienną. Targany wyrzutami sumienia popełnił samobójstwo w ​​1990 roku]

 

Kłamcy w Polsce

Propagandyści „atomu” w Polsce, takich ofiar też nie zaliczają do skutków „awarii”, jak z uporem i bezczelnie nazywajątragedię.

 Dlaczego tak ciągle kłamał prof. Jaworowski, nie wiem. Pytałem go o to wielokrotnie tak publicznie, jak też prywatnie. Trzymał się tych „32 ofiar”, resztę nazywał radiofobią. Sądzę, że rzeczywiście wierzył w swą mrzonkę, którą nazywał „hormeza”, tj w dobroczynne działanie małych dawek promieniowań na organizmy. A na argumenty logiczne, np. te powyższe z żabami, był zupełnie głuchy.

Podobnie A. Strupczewski, główny propagandysta „atomu” co najmniej od stycznia 1982 roku, tj. od „twardych praw stanu wojennego” nakazanych nam przez Jaruzela. Ta sytuacja umożliwiła decyzję (KC??) o budowie sowieckich WWER w Żarnowcu, wcześniej ciągle torpedowaną przez specjalistów fizyków i energetyków.

Ze Strupczewskim nie mogę dyskutować, bo robiłem to już dziesiątki razy – jest zupełnie niepodatny na argumenty logiczne. A sam wielokrotnie, publicznie używa np. porównań, że dawka od Czarnobyla jest równoważna różnicy dawek od promieniowania kosmicznego u kobiety na wysokim obcasie [8 cm] , -i na płaskiej podeszwie. Czyli – że dawka od Cz. to tyle, ile zajdzie reakcji promieni kosmicznych w 8- centymetrowej warstwie powietrza...

To brednia obezwładniająca.

Pisze też i mówi publicznie – że „dawka w Rosji po Cz. jest mniejsza niż w Bułgarii”  – bo uśrednia skażenia po całym obszarze tych krajów. Nie chce zrozumieć praw statystyki: Jeśli tonę śrutu ołowiowego rozsypię równomiernie po Polsce, to efekt będzie inny, niż gdybym zrzucił ją na głowę człowieka.

Jego argumenty ekonomiczne na temat EJ zostały już dziesiątki razy obalone – więcej nie warto tego dyskutować, wobec potopu jego kłamstw, którymi ciągle zalewa media. Ale – jest tam ciągle pupilkiem. Z zabawnych cech – bezczelnie od dwóch chyba dziesięcioleci uzurpuje sobie tytuł profesora. [por.: Polowanie na profesurę profesora - a poszukiwanie prawdy ]. Wreszcie interwencje u dyrektora ośrodka w Świerku prof. Wrochny, gdzie niezmiennie pobiera pobory, trochę to ukróciły – ale ciągle o sobie pisze: prof. dr inż. Andrzej Strupczewski

Pytałem przed laty, też publicznie oczywiście, u którego kacyka plemienia afrykańskiego sobie ten tytuł kupił, bo był to czas, gdy Murzyni oferowali tanio różne tytuły, a za 100 dolarów poza profesurą, może można było dostać w pakiecie, czy może w promocji, też tytuł księcia krwi, zupełnie jak Kali i M’Rua u Sienkiewicza.

Autorzy [w PL] gęgający ciągle, że nic się nie stało, przemilczają nie tylko publikacje i książki naukowe, jak prof. Jabłokowa [i prace tam cytowane], ale też filmy dokumentalne, czy reportaże, jak Czarnobylska modlitwa Swietłany Aleksijewej [wyd. Czarne, 2012]. Zadziwia fakt, że autorka pisząca mądrze, odważnie i zrozumiale, dostała w 2015 roku nagrodę Nobla. To gremium od lat wielu nagradza beztalencia: lesbijki, marksistów (Fo), prostackich kłamców (al Gore), czy.. „przyszłe osiągnięcia” (Barak Hussain Obama).

Więc dla komitetu noblowskiego nagroda dla Aleksijewej to zapewne wypadek przy pracy.

Ale dla nas nieoceniona możność poznania realiów wojny, tragedii po- czarnobylskiej czy życia na Białorusi.  

Powiew prawdy.

Zmieniony ( 26.04.2016. )

 

 

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka