Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
2481
BLOG

Księżniczka i Żebrak cz.I

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Czas wakacji jest czasem dobrym na wszystko.

Tych lat 89-99 XXw. nam nie odda NIKT. Polacy omamieni WOLNOŚCIĄ.

Mamy wiek XXI i co dalej. Dalej SAMI SWOI ?.

Panie Szejnfeld, gościu TVPInfo. Kiedy TVPInfo "Minęła 20" - usłyszymy Pana Brauna starcie z Panem dr Targalskim o niepodległości, suwerenności i ruskich Agentach i nie tylko ?

http://niezalezna.pl/81233-targalski-grzegorz-braun-realizuje-marzenie-lubianki

Targalski: „Grzegorz Braun realizuje marzenie Łubianki”

Targalski: „Grzegorz Braun realizuje marzenie Łubianki” - niezalezna.pl

foto: Marcin Pegaz

Trzeba natychmiast ogłosić neutralność - ogłosił w Radiu Wnet Grzegorz Braun. - Neutralność, do której nawołuje Braun, jest marzeniem „Łubianki”. To droga do rosyjskiego protektoratu zarządzanego przez rosyjską agenturę - tak dzisiejsze wystąpienie popularnego dokumentalisty komentuje dr Jerzy Targalski

Trzeba natychmiast ogłosić neutralność, bo nie możemy grać z szulerami znaczonymi kartami, kiedy ma się same blotki i licytować całym majątkiem – powiedział Grzegorz Braun, który był gościem Poranka Wnet.- Jesteśmy używani jako karta przetargowa, w grze, którą imperium amerykańskie prowadzi z imperium Rosyjskim, aby Moskale stali się bez kosztowym sprzymierzeńcem Waszyngtonu w wojnie z Chinami – podkreślił.

 Tezy autora ważnych filmów ukazujących sowiecką i współczesną Rosję komentuje dla naszego portalu dr Jerzy Targalski.

 

Neutralność, do której nawołuje Grzegorz Braun, jest marzeniem Łubianki. Neutralność zawsze staje się ważna zawsze wtedy, kiedy Polska ma szanse odegrać istotną rolę, wtedy kiedy Zachód dogaduje się z Polską

- mówi politolog.

Targalski dodaje, że kiedy Polska dogaduje się z Rosją to z kraju neutralnego staje się dodatkiem do Rosji.

 

Neutralność Polski do droga do rosyjskiego protektoratu zarządzanego przez rosyjską agenturę. Może ona leżeć krzyżem w kościele, i używać terminu Ojczyzna jako przerywnika, nic to nie zmienia jeżeli chodzi o istotę jej działania

- dodaje. 

Miała być DYSKUSJA i co ? i NIC.

Za to pani HANNA ma mocne wejścia.

Pan Waszczykowski ją ZAPRASZA z Wenecji. PRAWO musi być PRAWEM !

V-ce SZEF KOMISJI WENECKIEJ ma się dobrze. Marzenia same się realizują z pomocą Sorosa.

 

image

Suchocka: Komisja dała wskazówki. Rozwiązanie w rękach polskich polityków

Hanna Suchocka, pierwsza wiceprzewodnicząca Komisji Weneckiej odniosła się do opinii przyjętej przez Komisję w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Suchocka brała udział we wczorajszej sesji plenarnej. Uznała, że Komisja swoją opinię adresowała do tych, którzy „mają wpływ na prawo zarówno do rządzących jak i opozycji”.

 

Premier Suchocka uhonorowana przez BCC

Księżniczka i Żebrak cz.IRedaktor admin on 23 Styczeń, 2012 dostępny w Wiadomości. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia odpowiedzi.

 

image

 

Podczas uroczystej Gali Business Centre Club, premier Hanna Suchocka została uhonorowana Nagrodą Specjalną, którą przyznano za jej wkład w rozwój polskiej gospodarki w latach 90-tych. Jest to jedyna kobieta w polskiej historii, która sprawowała urząd Prezesa Rady Ministrów. Podczas uroczystości, w których brał udział poseł Adam Szejnfeld, wręczono również Złote Statuetki konkursu Lidera Polskiego Biznesu, nagrody uznawanej za jedną z najbardziej prestiżowych wyróżnień gospodarczych w Polsce.

 

Pani Premier Hanna Suchocka otrzymała Nagrodę Specjalną, za przywrócenie polskiej gospodarce w okresie transformacji solidnej stabilności finansowej, wprowadzenie Polski na ścieżkę szybkiego wzrostu, przeprowadzenie długofalowych reform strukturalnych oraz za utrzymywanie znakomitych stosunków naszego kraju ze Stolicą Apostolską. Premier Hanna Suchocka w swoim wystąpieniu, podkreśliła, że 20 lat temu, jej rząd dołożył solidną cegiełkę do budowania polskiej stabilności. – Robiliśmy wszystko by stworzyć gospodarkę rynkową, dziękuję wszystkim, którzy wtedy ze mną pracowali – mówiła odbierając nagrodę.

 

Drugim laureatem Nagrody Specjalnej BCC został Premier Turcji Pan Recep Tayyip Erdoğan. Nagrodę przyznano za systematyczne likwidowanie barier stojących na drodze rozwoju gospodarczego, konsekwentne dążenie do wolnego rynku, wzorcowe przeprowadzenie reform nazwanych „Cichą Rewolucją” oraz za rozwój dwustronnych stosunków gospodarczych między naszymi krajami. Także za przyjaźń okazywaną Polsce i Polakom.

 

Business Centre Club już 21. Wręczył Złote Statuetki konkursu Lidera Polskiego Biznesu. Oficjalne wręczenie nagród odbyło się na gali BCC, 21 stycznia 2012 r. w teatrze Wielkim w warszawie. Nominacjami w konkursie uhonorowano najlepsze polskie przedsiębiorstwa w minionym roku i ich szefów, a same statuetki Lidera Polskiego Biznesu przyznano najlepszym jedenastu spośród  najlepszych.  W czasie uroczystości przedsiębiorcy odebrali także Diamenty do Złotych Statuetek Lidera Polskiego Biznesu, przyznawane dotychczasowym Laureatom konkursu, którzy utrzymali bądź poprawili swoją pozycję na rynku. Prezes BCC Marek Goliszewski podkreślał, że dzisiejsi laureaci zamierzają inwestować, utrzymać lub podnosić pensje i nie zwalniać pracowników

 

image

Kończąca misję ambasador Suchocka na pożegnalnej audiencji u ...

fakty.interia.pl625 × 425Wyszukiwanie obrazem
Ambasador Hanna Suchocka i prezydent RP z małżonką w Watykanie /Wojtek Laski /East News

 

Podczas uroczystości wręczono także Medale Solidarności Społecznej: Pawłowi Antonikowi, prezesowi firmy Strabag oraz Ryszardowi Krauze, prezesowi Prokom Investments. Przyznanie Medalu jest wyrazem uznania i podziękowania za zaangażowanie społecznie, pomoc potrzebującym, propagowanie idei odpowiedzialności społecznej biznesu i budowę solidarności społecznej. Medale, jak co roku wręczył ks. bp. Piotr Jarecki.

 

W Gali, w której udział wziął poseł Adam Szejnfeld, wśród blisko 2 tysięcy gości, obok najlepszych przedsiębiorców z całej Polski – członków BCC – uczestniczyli także m.in. były przewodniczący PE,  były premier Jerzy Buzek, wicepremier Waldemar Pawlak, minister Jan Vincent Rostowski, były wicepremier Janusz Steinhoff, prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, członkowie rządu, parlamentarzyści, dyplomaci, wybitni przedstawiciele świata kultury, nauki, duchowieństwo i znani publicyści

 

Poniżej przedstawiamy Laureatów Złotej Statuetki Lidera Polskiego Biznesu 2011:

1.         AKME sp. z o.o. Zdzisław Wiśniewski

2.         Bank Polskiej Spółdzielczości SA

3.         ENEA SA

4.         ENERGOINSTAL SA

5.         Imperial Tobacco Polska SA

6.         INTERCHEMALL sp. z o.o.

7.         PZM VIMEX SA

8.         Schiedel sp. z o.o.

9.         SZYNAKA-MEBLE sp. z o.o.

10.       VOLKSWAGEN Poznań sp. z o.o.

11.       Wojskowe Zakłady Mechaniczne SA

Marta Łasak

asystentka posła Adama Szejnfelda

www.szejnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

 

I poko kropił biskup i pokropił

 

image

Parafia Poronin

parafiaporonin.o12.pl448 × 336Wyszukiwanie obrazem
Autor opery Fr. Lojas Kosla z ambasadorem Polski przy Watykanie Hanna Suchocka

 

image

 

Saluto dell’Ambasciatore Hanna Suchocka in occasione della fine della sua missione presso la Santa Sede

www.msz.gov.pl448 × 336Wyszukiwanie obrazem
Tag: fine saluto missione Hanna Suchocka

 

image

 

Order Orła Białego dla Hanny Suchockiej - dzieje.pl

 

image

Hanna Suchocka - pierwsza w Polsce kobieta-premier - zdj.5 ...

nowahistoria.interia.pl600 × 400Wyszukiwanie obrazem
Hanna Suchocka - pierwsza w Polsce kobieta-premier

https://prawda2.info/viewtopic.php?t=18060

DORADCA PREMIER HANNY SUCHOCKIEJ

image

Grzegorz Hersz Smolar (ur. 1905 w Zambrowie, zm. 1993 w Tel Awiwie) – działacz komunistyczny i działacz społeczności żydowskiej. 
Urodził się w Zambrowie w rodzinie żydowskiej jako Hersz Smolar, syn Dawida - producenta wody sodowej. Do 1917 ukończył cztery klasy szkoły podstawowej. W latach 1918-1919 organizował w miasteczku lewicującą grupę młodzieży syjonistycznej, którą nazwał Związkiem Młodzieży Socjalistycznej. W lipcu 1920, po wkroczeniu Armii Czerwonej, został z ramienia tej organizacji członkiem miejscowego Komitetu Rewolucyjnego. Z tego powodu, po wyparciu bolszewików poszukiwała go żandarmeria wojskowa. 
Wyjechał do Warszawy, gdzie związał się z Komunistyczną Partią Polski. Ta przerzuciła go do Kijowa, gdzie został sekretarzem Wydziału Ekonomicznego Gubernialnego Komitetu Komunistycznego Związku Młodzieży, a także sekretarzem gazety Młodzież Robotnicza. Następnie podjął studia w sekcji żydowskiej Komunistycznego Uniwersytetu Mniejszości Narodowych Zachodu w Moskwie. Była to uczelnia partyjna, kształcąca działaczy komunistycznych głównie z krajów sąsiadujących ze Związku Radzieckiego. Po śmierci Włodzimierza Lenina w 1924 został delegowany do Humańskiego Komitetu Okręgowego KZM. Organizował tam tzw. zaciąg leninowski do tej organizacji. W 1925 został przyjęty do Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, a następnie przeniesiono go do Charkowa (gdzie pracował jako redaktor Młodej Gwardii) i Moskwy. W 1926 został wybrany na członka Centralnego Żydowskiego Biura Komitetu Centralnego Komsomołu. Dwa lata później sekcja polska Międzynarodówki Komunistycznej skierowała go do pracy partyjnej w kraju. Przeniósł się do Wilna, gdzie był sekretarzem komunistycznej młodzieżówki, a później Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi. Szybko jednak został aresztowany i przez trzy następne lata odbywał karę w wileńskich Łukiszkach. W 1932 wrócił do KPZB, tym razem jako sekretarz na Baranowicze i Słonim oraz Białystok. Od 1934 był kierownikiem krajowej redakcji wydawnictw KC KPZB, a także publikował testy w języku jidysz. W 1936 ponownie został aresztowany i skazany na 6 lat więzienia, z którego uwolnił go wybuch II wojny światowej i wkroczenie Armii Czerwonej. Został wówczas redaktorem dziennika Białystokier Sztern - żydowskiego organu Komitetu Obwodowego KPZR. Gdy w czerwcu 1941 wojska III Rzeszy zaatakowały Związek Radziecki, Smolar przebywał w Mińsku, gdzie następnie trafił do miejscowego getta. Tworzył tam komunistyczną partyzantkę, a po opuszczeniu getta został komisarzem politycznym sowieckich oddziałów partyzanckich działających w tym rejonie. 

W 1946 jako repatriant powrócił do Polski i rozpoczął pracę w Centralnym Komitecie Żydów Polskich jako kierownik Wydziału Kultury i Propagandy oraz członek jego Prezydium. W latach 1949-1950 pełnił funkcję przewodniczącego CKŻP jako następca Adolfa Bermana, który wyjechał do Izraela. Następnie, aż do 1962 był przewodniczącym Zarządu Głównego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce. Do 1968 kierował Fołks Sztyme – organem prasowym PZPR w języku jidysz. Stanowisko to utracił w 1968 w wyniku antysemickiej nagonki, będącej następstwem wydarzeń marcowych. Wtedy też został usunięty z partii. W 1970 wyjechał przez Paryż do Izraela, gdzie pracował w Bibliotece Narodowej w Jerozolimie oraz na Uniwersytecie Tel Awiwu. Tam też zmarł w 1993. W Polsce pozostała jego żona Walentyna. 
Odznaczenia 

Grzegorz Smolar był wielokrotnie odznaczany przez władze PRL za walkę w sowieckiej partyzantce, w latach 1943-1944. W niektórych życiorysach podawał, że był członkiem Sztabu Zjednoczenia Partyzanckiego w południowej zonie Puszczy Białowieskiej. W rzeczywistości działał na terenie Puszczy Nalibockiej oraz w jej okolicach, ale przekłamanie to nie było zamierzone. Otrzymał stopień wojskowy lejtnanta i pod pseudonimem Jefim był redaktorem naczelnym pięciu gazet partyzanckich wydawanych w języku rosyjskim i jidysz. Odznaczony był Krzyżem Partyzanckim, Orderem Krzyża Grunwaldu III klasy, Orderem Sztandaru Pracy II klasy, Krzyżem Walecznych oraz Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. 

Rodzina 
Żoną Grzegorza Smolara była Walentyna Najdus (1909-2004), z którą związał się w 1940. Miał z nią dwóch synów: 
image 
Aleksandra (ur. 1940)- prezesa zarządu Fundacji im.Stefana Batorego 
Po 1989 pełnił funkcję doradcy premierów Tadeusza Mazowieckiego (ds. politycznych) oraz doradcy Hanny Suchockiej (ds. polityki zagranicznej). Od początku lat 90. zasiadał we władzach krajowych Unii Demokratycznej i następnie Unii Wolności. W 1990 został prezesem zarządu Fundacji im. Stefana Batorego. Jest także członkiem rady European Council on Foreign Relations (ECFR). 
W 2011 prezydent Bronisław Komorowski odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2009 za stworzenie forum poważnej debaty oraz dorobek w promowaniu demokracji, działalność naukową i zasługi dla polskiej służby zagranicznej minister Radosław Sikorski nadał mu Odznakę Honorową "Bene Merito" 
image 
Eugeniusza (ur. 1945) - dziennikarza 
Po powrocie do Polski w 1997 zainicjował powstanie Inforadia. W 1998 wszedł w skład zarządu Polskiego Radia. Od 2002 do 2004 był jego dyrektorem programowym. W październiku 2005, gdy dotychczasowy prezes Janusz Reiter został ambasadorem w Waszyngtonie, objął na kilka lat stanowisko prezesa Centrum Stosunków Międzynarodowych. 
W 2011 prezydent Bronisław Komorowski odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. 
Źródło: 
http://pl.wikipedia.org 
http://www.ivrozbiorpolski.pl/index.php?page=smolar 

więcej na: 
http://czerwonykiel.blogspot.com/2011/09.....ow-cz.html

Także na dolanie oleju do rozumu. I skorzystanie ze słońca.

A to już inna bajka nie o księżniczce tylko polskim żebraku ! Pomarzyć mu się chciało ! 

image

Blog Archive » Zamek w Łapalicach

all-turistik.cba.pl1024 × 680Wyszukiwanie obrazem
Zamek w Łapalicach – zagadka rodem z końca XX wieku, został zbudowany przez Piotra Kazimierczaka – rzeźbiarza, snycerza oraz producenta rzeźbionych mebli ...

image

 

» Blog Archive » Zamek w Łapalicach

all-turistik.cba.pl1024 × 680Wyszukiwanie obrazem
okna, które niczym oczy uważnego obserwatora bacznie pilnują, aby nikt nie dostał się przez skute łańcuchem przejście. (wejściem na teren zamku jest wyrwa w płocie, znajdująca się na tyłach zamku ;] )

Podczas wakacyjnych wypraw nie tylko w górach ale i nad morzem

Uważajcie Państwo na burze nie tylko życiowe ale i te przyrodnicze i pioruny, nie bawcie się w ich łapacza a za pomocą telefonu komórkowego, kiedy telefon jest w ręku przy uchu czy brzuchu a nie na nitce jedwabnej jaką stosował Benjamin Franklin ze swoimi butlami leudyjskimi.

image

Benjamin Franklin
Ojciec-założyciel Stanów Zjednoczonych
Benjamin Franklin – amerykański polityk, drukarz, uczony, filozof i wolnomularz. Jeden z Ojców-założycieli Stanów Zjednoczonych.Wikipedia
 
ŻonaDeborah Read (od 1730 do 1774)
 

Electricity

Księżniczka i Żebrak
 
Benjamin Franklin Drawing Electricity from the Sky c. 1816 at thePhiladelphia Museum of Art, byBenjamin West
Księżniczka i Żebrak
 
Franklin and Electricity vignetteengraved by the BEP (c. 1860).

Franklin started exploring the phenomenon of electricity in 1746 when he heard of the Leyden Jar. Franklin proposed that "vitreous" and "resinous" electricity were not different types of "electrical fluid" (as electricity was called then), but the same electrical fluid under different pressures. He was the first to label them as positive and negative respectively,[38][39] and he was the first to discover the principle of conservation of charge.[40] In 1748 he constructed a multiple plate capacitor, that he called an "electrical battery" (not to be confused with Volta's pile) by placing eleven panes of glass sandwiched between lead plates hung from silk cords and connected by wires.[41]

In 1750, he published a proposal for an experiment to prove that lightning is electricity by flying a kite in a storm that appeared capable of becoming a lightning storm. On May 10, 1752, Thomas-François Dalibard of France conducted Franklin's experiment using a 40-foot-tall (12 m) iron rod instead of a kite, and he extracted electrical sparks from a cloud. On June 15 Franklin may possibly have conducted his well known kite experiment in Philadelphia, successfully extracting sparks from a cloud. Franklin's experiment was not written up with credit[42] until Joseph Priestley's 1767 History and Present Status of Electricity. Franklin was careful to stand on an insulator, keeping dry under a roof to avoid the danger of electric shock.[43]Others, such as Prof. Georg Wilhelm Richmann in Russia, were indeed electrocuted during the months following Franklin's experiment.

In his writings, Franklin indicates that he was aware of the dangers and offered alternative ways to demonstrate that lightning was electrical, as shown by his use of the concept of electrical ground. If Franklin did perform this experiment, he may not have done it in the way that is often described—flying the kite and waiting to be struck by lightning—as it would have been dangerous.[44] Instead he used the kite to collect some electric charge from a storm cloud, which implied that lightning was electrical.[citation needed] On October 19 in a letter to England with directions for repeating the experiment, Franklin wrote:

When rain has wet the kite twine so that it can conduct the electric fire freely, you will find it streams out plentifully from the key at the approach of your knuckle, and with this key a phial, or Leyden jar, may be charged: and from electric fire thus obtained spirits may be kindled, and all other electric experiments [may be] performed which are usually done by the help of a rubber glass globe or tube; and therefore the sameness of the electrical matter with that of lightening completely demonstrated.[45]

Franklin's electrical experiments led to his invention of the lightning rod. He noted that conductors with a sharp rather than a smooth point could discharge silently, and at a far greater distance. He surmised that this could help protect buildings from lightning by attaching "upright Rods of Iron, made sharp as a Needle and gilt to prevent Rusting, and from the Foot of those Rods a Wire down the outside of the Building into the Ground; ... Would not these pointed Rods probably draw the Electrical Fire silently out of a Cloud before it came nigh enough to strike, and thereby secure us from that most sudden and terrible Mischief!" Following a series of experiments on Franklin's own house, lightning rods were installed on the Academy of Philadelphia (later the University of Pennsylvania) and the Pennsylvania State House (later Independence Hall) in 1752.[46]

In recognition of his work with electricity, Franklin received the Royal Society's Copley Medal in 1753, and in 1756 he became one of the few 18th-century Americans elected as a Fellow of the Society. He received honorary degrees fromHarvard and Yale universities (his first).[47] The cgs unit of electric charge has been named after him: one franklin (Fr) is equal to one statcoulomb.

 

Uważajcie państwo, uważajcie to nie żarty ! 

 

image

How to Make An Easy Van de Graaff Generator - DIY Extra by DIY ...

cyberspaceandtime.com1280 × 720Wyszukiwanie obrazem
Van de Graaff generator in Mr. Bartlett's physics class by Trevor Falzarano - 2016-

Eksperyment się udał ?!

Burza nie tylko potrafi zniszczyć życie ale i także cały dorobek życia.

Do tego jak przyczyniają się ludzie, banki pod nadzorem i Sprawiedliwość tak jak za rządów pani premier Suchockiej, a później za rządów pana Buzka - minister od Sprawiedliwości w III Rzeczypospolitej - to istne nieszczęście do kwadratu. Od komorników trudno byłosię opędzić komu noga się powinęła. 

Innemu panu Piotrowi Kazimierczakowi - snycerzowi mebli gdańskich, nie dała pomarzyć o takim DOMKU typu zamek, zameczek a sobie Księżniczka z Watykanu owszem, owszem: UŻYWA WOLNOŚCI

 

image

 

image

 

image

 

image

 

image

Zamek w Sieniawie/Leżachów

Mała miejscowość w województwie podkarpackim. Właścicielem zamku jest Hanna Suchocka. Obecnie bytuje tam jej syn z rodziną. Posesje otacza ogromny mur i ochrona. Pola do koła są wykupione i przepływa jeszcze rzeka- San.. Zdjęcie robione są z pola prywatnego. Czasami odbywają się tam uroczystości rodzinne po wcześniejszym ustaleniu terminu przez telefon a cena- niestety nie wiem:).. W podziemich ponoć są 3 piętra w dół, ogromna sala taneczna i sauna, sala z rozrywkami np. bilard
oraz parking. Dość często zjeżdża się śmietanka polityczna.. 
Informacje mam od kuzynostwa, które mieszka niedaleko..

Tak można zniszczyć jednostki wybitne i najwybitniejsze w imię sprawiedliwości.

Njsam pierw będzie o Pasjonacie i Wielkim Artyście Piotrze Kazimierczaku  co to poszedł w naszej rzeczywistości III RP w latatch 1992-2011 z torbami a potem o Księżniczce Prawa i Sprawiedliwości III RP rodem z Unii Demokratycznej osadzonej na Stolcu premiera za przyczyna Reformatorów - pani premier Suchockiej.

http://vider.pl/lidia70/ksiezniczka-i-zebrak-1997-cz1+f8ns58

 

Księżniczka i żebrak (1997) Cz2 - film lidia70 - Video w Vider.pl

vider.pl › lidia70 › Baśnie Filmowe
26.11.2015
Księżniczka i żebrak (1997) Cz2 - film online 'Baśnie Filmowe > lidia70'. Kolekcje video: Baśnie Filmowe ...

 

Księżniczka i żebrak (1997) Cz1 - film lidia70 - Video w Vider.pl

vider.pl › lidia70 › Baśnie Filmowe
26.11.2015

Księżniczka i żebrak (1997) Cz1 - film online 'Baśnie Filmowe > lidia70'. Kolekcje video: Baśnie Filmowe ...

 

 

ŻEBRAK CZEŚĆ I

image

 

image

 

1/9 przejdź do galerii ©Artur Socha Pokaż miniatury Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Kartuzach wydał decyzję o zaniechaniu dalszych robót na zamku w Łapalicach. Ani inwestor, ani strony postępowania administracyjnego od tej decyzji się nie odwołały. MATERIAŁY PODOBNE Zamek w Łapalicach: Co dalej z legalizacją? Kaszuby: Słynny zamek w Łapalicach czeka na legalizację - Żeby dokończyć dzieło, inwestor musiałby od nowa podjąć procedurę uzyskania z Urzędu Miejskiego w Kartuzach decyzji o warunkach zabudowy lub uzyskać wypis z planu zagospodarowania przestrzennego, po czym wystąpić do Wydziału Budownictwa Starostwa Powiatowego w Kartuzach o pozwolenie na dokończenie robót - mówi Krzysztof Nowak, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Kartuzach. Przypomnijmy. Najpierw gdański inwestor  zamiast pracowni artystycznej - zbudował okazały zamek. reklama Był początek lat 90. Ponieważ istotnie odstąpił w swojej realizacji od projektu, na który uzyskał pozwolenie na budowę, roboty wstrzymano. Inwestor nie wykonał zaleconej dokumentacji zamiennej i w 2006 r. powiatowy inspektor nadzoru budowlanego nakazał rozbiórkę budowli. Sprawa trafiła do głównego inspektora nadzoru budowlanego. Unieważnienie GINB dotychczasowych decyzji dało inwestorowi kolejną szansę na legalizację budowli. Wykonano ekspertyzę stanu technicznego budowli. Powstał projekt zamienny, został on nawet zatwierdzony przez odpowiednie organy, ale ponieważ wydano  go na podstawie decyzji na budowę pensjonatu, która zdążyła stracić ważność, WINB uchylił ją. I tak po latach starań o realizację niecodziennego marzenia - powiatowy inspektor nadzoru budowlanego podjął decyzję o zaniechaniu dalszych robót. Cały tekst czytaj w papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" z 7.10.2013 r. j.stefanowska@prasa.gda.pl 

Czytaj więcej: http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/1010071,zamek-w-lapalicach-pod-kartuzami-obiekt-nie-zostanie-dokonczony-zdjecia,id,t.html

image

 

http://strefahistorii.pl/article/3022-zamek-w-lapalicach-niezwykle-marzenie-snycerza

 

Zamek w Łapalicach - niezwykłe marzenie snycerza

image
Zamek w Łapalicach to niezwykłe dzieło życia gdańskiego snycerza i rzeźbiarza Piotra Kazimierczaka. Mimo upływu ponad 30 lat, wciąż jest nieukończony. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek doczekamy się realizacji baśniowego marzenia, które nawet teraz budzi podziw.
 
Łapalice to niewielka, nieco senna miejscowość leżąca tuż pod Kartuzami wzdłuż trasy 211, która wiedzie serpentyną wzdłuż Kaszub. Wokół, na pagórkowatym terenie, rozciągają się iglaste lasy i pstrzą srebrem poukrywane w dolinach jeziora. Kaszubi korzystają z potencjału swojego regionu i zakładają liczne pensjonaty i gospodarstwa agroturystyczne. Wśród tego idyllicznego krajobrazu są też Łapalice. Wieś zamieszkana przez niecałe 800 osób.
 
Łapalice są oblegane przez turystów. Nie przybywają jednak nad jezioro, które coraz bardziej zarasta trzciną i moczarką kanadyjską. Przybyszów w samochodach z rejestracjami z całej Europy interesuje inna tutejsza atrakcja – niezwykły zamek.
 
Marzenie życia
Zamek ten powstał w...XX wieku. Był marzeniem, dzieckiem i dziełem życia Piotra Kazimierczaka, znanego snycerza, rzeźbiarza i twórcy wyjątkowych mebli. Taki Kaszubski Neuschwanstein, tylko nigdy nieukończony. Historia budowli to bowiem wzloty i upadki a także niepewność, czy ten wyjątkowy obiekt nie zostanie rozebrany.
 
W 1984 roku rzeźbiarz dostał pozwolenie na wybudowanie na swojej działce domu z pracownią. Według planów powierzchnia miała przekroczyć 1000 metrów kwadratowych. Szybko jednak okazało się, że owa pracownia to nic innego jak... zamek. Kazimierczak od dzieciństwa chciał mieszkać w warowni. Wybudowano potężne fundamenty, na których zaczęły piąć się mury nowoczesnej warowni chronionej przed wzrokiem ciekawskich 4-metrowym murem.
 
Zamek powstał podobno według osobistego projektu rzeźbiarza, tuż obok wykopano sztuczne jezioro i fundamenty pod odkryty basen. Cała budowla ma prawie 6 tys m kw. Zamek składa się z czterech skrzydeł, są w nim 52 pomieszczenia, 12 wież oznaczonych imionami apostołów. Liczba okien nie będzie chyba zaskoczeniem – 365. Sufity zdobią drewniane kasetony, zaś za dachy odpowiadała ekipa górali.
 
Skąd jednak Piotr Kazimierczak miał pieniądze na taką inwestycję? Od lat 70. związany był z wymianą z ówczesnymi NRD i RFN. Zajmował się zarówno konserwacją kościelnego wyposażenia, jak i sprzedażą tzw. "gdańskich mebli". Termin oznacza, stylizowane na barokowe ciężkie, czarne: stoły, krzesła i szafy. Biznes kręcił się dobrze, Kazimierczak założył nawet niewielką fabrykę w gdańskiej dzielnicy św. Wojciech.
 
Późniejsze losy jego biznesu układały się różnie. W 2000 roku Kazimierczak na miejsce zbankrutowanej już firmy powołuje nową. Niestety, rok później wylewa Kanał Raduni i południowo-wschodnie dzielnice Gdańska znajdują się pod wodą. Los ten dotknął także fabryczkę Kazimierczaka, który już z tej katastrofy się nie podniesie. Prace na zamku, wstrzymane jeszcze w latach 90., do dzisiaj nie zostały wznowione.
 
Kolejną przeszkodą były zmagania samego Kazimierczaka z wymagającym projektem. Zamiast pierwotnego podłużnego budynku ze spadzistymi dachami, wybudował w końcu zamek. W 2006 roku - a więc 22 lata po pozwoleniu – Powiatowy Inspektor Budowlany w Kartuzach nakazał rozbiórkę obiektu. Kazimierczak się odwołał i, o dziwo, decyzja została cofnięta. Później jednak nadano nakaz zaniechania dalszych robót. By go cofnąć trzeba byłoby dokonać ekspertyz stanu budynku i napisać nowy projekt. Rzecz jasna, uwzględniający istniejącą kubaturę obiektu. 
 
Dom dla dygnitarzy PRL-u?
Wybudowanie tak nietypowego obiektu szybko stało się źródłem plotek, które stworzyły miejską legendę. Rzekomo zamek budowano jako pałac dla bonzów z PZPR lub UB-ecji. Kazimierczak miał być tylko podstawionym słupem. Ponieważ komuna się skończyła, budowla nigdy nie została ukończona. 
 
Zwolennicy tej teorii maja nawet swoje "dowody". Pierwszy to ilość materiałów budowlanych – za schyłkowego PRL-u trudno było zdobyć budulec do domku jednorodzinnego, a co dopiero na dwa podziemne poziomy i dziesiątki komnat. Mieszkańcy do dziś wspominają o kawalkadach ciężarówek jadących do posiadłości w Łapalicach. Z tego też powodu gmina wylała wówczas asfalt na szutrową wcześniej drogę. Inwestycja publicznych pieniędzy na ślepy odcinek jezdni ma być dowodem na odgórne sterowanie akcją budowy zamku.
 
Innymi teoriami spiskowymi był udział w finansowaniu inwestycji przez księdza prałata Henryka Jankowskiego, legendarnego kapelana "Solidarności", później zapalonego biznesmena w sutannie. Zamek miał być też finansowany przez... masonerię, która szukała spokojnego miejsca na swoje spotkania. Najbardziej jednak sensacyjną tezą była ta o rychłym odkupieniu budowli przez Michaela Jacksona. 
 
Hogwart czy hotel?
Niedawno jedno z międzynarodowych stowarzyszeń fanów przygód Harrego Pottera chciało zbierać pieniądze na kupno lub dzierżawę zamku Czocha. Gdy okazało się, że to niemożliwe sondowano możliwość pozyskania budynku w Łapalicach. Inne informacje mówią o centrum rekreacyjnym, które miałoby powstać w zamku. Nic jednak nie wiadomo o jakichkolwiek rozmowach. Od powodzi w 2001 roku Kazimierczak unika dziennikarzy. 
 
Niedokończona budowla budzi zachwyt. Znalazła się nawet w obcojęzycznych przewodnikach. Do niewielkich Łapalic do chwila więc jadą samochody, których kierowcy pytają o ulicę nomen, omen Zamkową. Mieszkańcy tylko smutno przyznają, że turyści przyjeżdżają, robią zdjęcia i odjeżdżają.
 
Wszyscy chcieliby dokończenia budowy by przynosiła Łapalicom nie tylko sławę, ale i zysk. Na razie jedynymi "zarobionymi" na zamku są fotografowie robiący sesje ślubne oraz... sprzedawczynie kaszubskich truskawek. W końcu jak już turyści się zatrzymają by porobić parę zdjęć, to mogą kupić kobiałkę z świeżymi owocami.
 
Na zamek można się bez problemu dostać, co prawda wiszą ogłoszenia o prywatnym terenie, ale większość odwiedzających je ignoruje. Często można wewnątrz spotkać fotografów, a także miłośników urban explorations. Niestety, zamek dobrze też zna okoliczna młodzież, jego ściany są pomazane w barwy Cartusii Kartuzy, walają się też opakowania po papierosach, prezerwatywach i puste butelki.
 
Co roku mieszkańcy solidarnie sprzątają wnętrze popadającego w ruinę budynku. Podobno też zamek się zapada w podmokłą kaszubską ziemię i jego dni są policzone. Podobno – bowiem i ta informacja jest tylko plotką przekazywaną z ust do ust.
Piotr Celej

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: 

http://www.najigoche.kaszuby.pl/artykul/artykul=717,tych-lat-nie-wroci-nikt/

 

Odwet za oscylatora pani premier Suchocka, sami swoi nieprawdaż ?

 

http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/1010071,zamek-w-lapalicach-pod-kartuzami-obiekt-nie-zostanie-dokonczony-zdjecia,id,t.html

 

Zamek w Łapalicach pod Kartuzami. Obiekt nie zostanie dokończony? [ZDJĘCIA]

Janina Stefanowska

7 października 2013 AKTUALIZACJA: 8 października 2013 11:49

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zamek w Łapalicach.

Zamek w Łapalicach.


Piotr Kazimierczak

Piotr Kazimierczak


Dzień 9 lipca 2001 roku zapamiętam sobie na całą resztę życia – zapewnia od progu gospodarz tej przestronnej, czerwono ceglastej willi. Dokładnie o godzinie 17-tej, woda wdarła się z wielkim hukiem do pomieszczeń mojej fabryki. Przybór jej był na tyle wysoki, że zanim można było coś przedsięwziąć, stała na wysokość od 0.80 cm do 1.5 metra. Moje sto maszyn było w niej zanurzonych. W jednej chwili szlag trafił całą ich, wysoce skomplikowaną, bo najnowszej generacji, elektronikę. Biegli oszacowali moje straty na 14 mln. złotych. Czasem sobie myślę, za co akurat mnie ta seria nieszczęść spotyka?
Przed kilkudziesięciu laty Piotr Kazimierczak, ten z urodzenia, choć nie z rodzinnych korzeni, Gdańszczanin postanowił osiąść na stałe właśnie przy ruchliwym trakcie Pruszcz Gdański-Gdańsk. W miejscu, gdzie szosa z lekka wygina się, nie przestając jednakże sąsiadować z kanałem Raduni. Uczył się wprawdzie na lekcjach szkolnej geografii o Raduni, jako o najpracowitszych z polskich rzek – 14 elektrowni wodnych wzdłuż jej, niezbyt wszak długiego, biegu. Skoro jednak przez ćwierć wieku płynęła sobie spokojnie, nikomu po drodze nie wadząc, przeciwnie: stanowiąc naturalne zaplecze wodne dla całej kaszubskiej okolicy, czemuż nie miałoby tak być aż do końca jego, dziś 51-latka, dni?
- Tu nigdy nie było takiej wody – zapewnia właściciel gigantycznej fabryki mebli w Świętym Wojciechu. A zarazem, wielce wysmakowanej, pracowni rzeźby. Najstarsi ludzie w okolicy takiego przyboru wody nie pamiętają. W tej sytuacji, nie po raz pierwszy w swoim życiu, musiałem wszystko zaczynać nieomal od początku.

Fabryka i...atelier

Gdy podejmował tę najważniejszą w swoim życiu decyzję, dokonywał wyboru lokalizacji dla swojej fabryki, akurat dolna część tej gdańskiej dzielnicy – Świętego Wojciecha – zdawała się mu, jak i jego licznym doradcom, najwłaściwsza. Zaplecze, niedrogiej, siły roboczej znajduje się niejako pod ręką. Trasa przelotowa z Łodzi do Gdańska, wokół niezłe tereny ogrodnicze. To były atuty tego miejsca.
Z miejsca rozkręcił – o czym marzył od dawna – swój artystyczny i zarazem stolarski, interes. Rzecz zakroił na, bagatela, 300 miejsc pracy. To pod nie właśnie zakupił u naszych zachodnich sąsiadów, dokładnie w RFN, w firmie „Woehrmann” ową setkę maszyn najnowszej generacji. Kopiarki, centra obróbcze, maszyny sterowane komputerowo. Wówczas, w r.1993, to było coś, co wyprzedzało swoją epokę.
- Niemcy za głowę się łapali, gdy do nich przychodziłem z ofertą kupna tych maszyn. Po co jakiemuś tam Polakowi potrzebne są takie maszyny. U nich, jeszcze wtedy, nie istniał zakład branży drzewnej o podobnie wyspecjalizowanej, zakrojonej na podobną skalę technologiczną, produkcji. Długo się zastanawiali, na co mi te maszyny mogą być tak naprawdę potrzebne...
Znajomościami, które uprzednio sobie nad Renem oraz Sprewą wychodził, sprawił, że mu po wielkich deliberacjach tamtejsza firma te maszyny, za żywą gotówkę, odsprzedała.
- Przez lata wykonywałem liczne roboty po pałacach, zamkach, prywatnych willach w tym kraju – przypomina Kazimierczak. W branży artystyczno-rzeźbiarskiej byłem tam znany. Zarabiałem u Niemców wielkie, nie tylko jak na tamte czasy, pieniądze. Naturalną koleją rzeczy chciałem się rozbudować. Pójść za ciosem. I wtedy to, na równi w RFN, jak i w Polsce, napotkałem rozliczne bariery. Pierwsza i podstawowa polegała nie niezrozumieniu do czego w mojej robocie, tak naprawdę, zmierzam. Jaki jest cel tych wszystkich moich działań. 
Lata osiemdziesiąte, akurat dla Kazimierczaka, były czasem względnej koniunktury. Dolar stał sobie mocno. Był walutą której można było w pełni zaufać. A że zarabiał w dewizach, wszystko zmierzało ku jeszcze radośniejszym spełnieniom.
- Myślałem, że przełom lat 89-90 sprawi, iż powstaną dla mnie i mojej rodziny kolejne nowe perspektywy rozwoju. Zaangażowałem się w odnowę – choć od czystej polityki staram się pozostawać jak najdalej – i wyciągnąłem z niej dla siebie jedynie, wydawało mi się wówczas, racjonalne wnioski. Trzeba pójść naprzód. Kiedy miałbym to zrobić, jak nie teraz właśnie?
Uprzednio, jeszcze w latach 80-tych, sporo przyjmował rozmaitych zamówień z Gdańska. 
Dla zamku w Rzucewie wykonywał okna, stropy, gotyckie sklepienia, klatki schodowe.
Dla kościoła św. Trójcy cały wystrój drewniany.
Dla Ośrodka Dokumentacji Zabytków szykował siedzibę niejako pod klucz.
Stalle wykonał dla kościoła św.Mikołaja.
Belkę tęczową dla kościoła św.Katarzyny.
Dla Pałacu Uphagena na Morenie sprokurował klatki schodowe.
Niejedną pracę wykonał dla prałata Henryka Jankowskiego w jego, wówczas restaurowanym, kościele św.Brygidy.

Pan na zamku

- Pan się dziwi, że w tej sytuacji – w r.1983 – postanowiłem ruszyć z budową zamku w Łapalicach? Wszystkie uprzednie prace zmierzały niejako do tego celu. Pewno, że mogłem, jak innych wielu, zadowolić się już osiągniętym. Dłubać sobie miniaturowe rzeźby, balaski. A po pracy liczyć zarobione pieniądze.
Projekt zamku pod Kartuzami, który w trakcie jego realizacji miał narobić hallo na całą Polskę i kraje ościenne, wykonał osobiście. 
- To był pomysł, projekt a także jego realizacja od początku do końca o charakterze autorskim. Każdy szczegół miał w nim swoje znaczenie. Od fosy przez baszty, kształt poszczególnych komnat, zamkowej kaplicy – to z jej powodu przypięto mi łatkę „człowieka prałata” - po wystrój wnętrz. Wielu stukało się w głowę. Ja zaś wiedziałem swoje. Zamek był mi potrzebny jako swoisty poligon dla realizacji moich rzeźbiarsko-wnętrzarskich pomysłów. I nie szło tu o sprawy cząstkowe. Ale o wizję całości. O rozmach tej inicjatywy. O jej nie tuzinkowość. Pewno, że wiedziałem, iż od czasu budowy zamków nad Loarą nikt się na coś podobnego w Europie nie poważył...

Taka gmina...

Gmina, ta w Kartuzach, miała z Kazimierczakiem nie lada jaki orzech do zgryzienia. Oto przychodzi do niej facet i powiada, że ni mniej ni więcej, on chce sobie na jej terenie pobudować zamek. Sporo wody w...Raduni musiało upłynąć zanim jeden z drugim gminny urzędnik pojął o co tu naprawdę chodzi.
- Tym ludziom po latach należy się ode mnie swoisty hołd – przyznaje Kazimierczak w rozmowie. W kilka tygodni musieli dojrzeć do rozmachu tej sprawy. Mogli kluczyć, wynajdywać tysiące trudności – wokół istniał sobie w najlepsze PRL – nie robili tego. Sprostali wyzwaniu. 
A dziś. Po 10 latach, jakie minęły od czasu gdy zamek w Łapalicach stanął w stanie surowym, w swoim ogromie, w monumentalności niczym ten pokrzyżacki w Malborku, wciąż nie przestaje być obiektem pielgrzymek tysięcy, na równi, rodaków, jak i przybyszów z Vaterlandu. Ogrom, skala nie przestają zadziwiać. 
- Kaszubi? Dla nich ten zamek jest w całości ich. Już dawno go zaakceptowali, uznali za pasujący jak ulał do ich okolicy. Nie ukrywają swej dumy z faktu, że wyrósł im pod bokiem.
Po prawdzie trudno im się dziwić. Znaleźli w nim pracę. Po latach, nierzadko, stali się wielce wykwalifikowanymi po nim przewodnikami.
Trzeba było kluczyć. Z gminą ustalić, że sprawa tyczy „domku letniskowego”. Musiała przymknąć nie jedno, ale oboje oczu. Udać, że o skali tej inwestycji nie ma zbyt wielkiego pojęcia. Pozwolenie na budowę opiewało na „dom” oraz „pracownię” o ogólnej powierzchni 760 m2. 
- Zabiła mnie 1800-procentowa inflacja. Kto był w stanie coś takiego przełknąć? Jaka firma państwowa, mająca ambicję dalszego rozwoju, była w stanie odnaleźć się w takich warunkach? Usztywniony kurs dolara też zrobił swoje. Ataki prasowe? Były nieliczne, ale były. Przejawiało się w nich echo stanu wojennego i lat kolejnych. Należało dokopać „facetowi, który nabrał bankowych kredytów i buduje sobie na nasz koszt zamek”.
Po prawdzie, gdy zamek już stanął, słów prasowego entuzjazmu było dużo więcej. Nieomal nie było szanującego się tytułu, który nie zamieściłby sążnistej relacji, czy to z placu budowy zamku, czy też z jego efektu końcowego. Ochy i achy dochodziły przeważnie z daleka. Z Gdańska same nieomal połajanki i pouczenia.
I wtedy postanowił pójść na całość. Zakupić ów długi serial maszyn najnowszej generacji. Przecież zarówno zamek, jak i jego wyposażenie, wymagało zabezpieczenia środków. Te zaś mogła dać jedynie długa linia technologiczna. Ta ze wszystkich najbardziej nowoczesna. Najbardziej wybiegająca myślą do przodu. I tak oto zaczął się w życiu Piotra Kazimierzaka ów...

Serial bankowy

Udał się po linii oraz ówczesnej bazie do Banku Rzemiosła w Gdańsku. Już dziś ślad po nim wszelki zaginął. Ale wtedy, tamtą na wskroś PRL-owską porą, to on sprawował rząd finansowych dusz dla branży rzemieślniczej. Kazimierczaka zaś zakwalifikowano, zaksięgowano w poczet rzemieślników i na krok nie miał prawa ruszać się do innego banku. Skoro zaś tak, wystarczyło raz jeden spóźnić się o kilka dni z terminem spłaty ratalnej ażeby z kredytu preferencyjnego spaść do zwykłego, jakże wysoko oprocentowanego. Tymczasem zakład energetyczny wymuszał na nim budowę, jakże kosztownej, trafostacji.
Ten los spotkał, w jednej osobie, artystę i fabrykanta in spe ze Świętego Wojciecha. Popadł razu pewnego w finansowy niedoczas i było już po nim. Odsetki narastały w tempie wręcz lawinowym. Nie było go stać na ich spłatę – ciąg technologiczny jeszcze nie ruszył; brakowało do kompletu kilku zaledwie maszyn – raptem stał się dla banku, który z założenia winien mu sprzyjać w rozwoju, jego wrogiem publicznym numer 1. Uczynił on sobie z Kazimierczaka, nieledwie, kozła ofiarnego swoich niewczesnych ambicji. Podczas gdy on miał gwarantowane 100 procent eksportu na swoje produkty.
A po przełomie nadszedł czas rozmaitych afer. Choćby tej z ART B. Tacy, jak Kazimierczak, w tym dookolnym aferalnym pejzażu zdawali się być znakomitą wręcz okazją do wzięciu odwetu za Bagsika i spółkę oraz jego oscylatora.
- Tyle, że z 300 robotników, jakich miałem zatrudnić – powiada Kazimierczak - przy okazji dając utrzymanie 300 rodzinom, zostało u mnie ledwo trzydziestu. A był czas taki, że zostaliśmy w fabryce nieomal sami z najbliższymi, czyli z moją rodziną.
Nie ukrywa, że obecnie swą firmę widzi już tylko jako firmę na wskroś rodzinną. Ma piątkę dzieci. Dwóch synów Sylwestra (26) i Dominika (25), trzy córki Marysię (22) – cała trójka pracuje w firmie – licealistkę Małgosię oraz ojcową ulubienicę – zastałem go przy karmieniu swej najmłodszej latorośli - 5-letnią Anetkę. A także rocznego wnuka Damiana.
- Teraz, po powodzi, po serii dokuczliwości, jakich zaznałem z rozmaitych stron, po ciągnięciu mnie po rozmaitych sądach, gdy wszystkie kredyty bez wyjątku spłaciłem, poczułem się zmęczony. Zamierzam wyjechać na pobyt stały za granicę. Lata lecą. Mam 51 lat. Straconych lat nikt mi już zwrócić nie zdoła. Pragnę w zupełnie nowym miejscu – powiedzmy w Kanadzie – w normalnych warunkach, bez tego stałego zawirowania w przepisach, w relacjach walut, zacząć żyć wraz z całą moją rodziną normalnie.
A co się stanie z fabryką oraz z zamkiem? – spytałem Kazimierczaka na odchodnym.
- Niech sobie biorą...

 

 

 

 

 

 

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka