Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
431
BLOG

Dwa salony w Sejmie i w Sali Kongresowej

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 0

To nie tylko wrażenie, to dowody.

OBY SŁUŻYĆ W DOBREJ SPRAWIE PANIE PREMIERZE 

D.T. i J.K.

błedem jest przeceniać Rosję a i Jej nie doceniać !

Trzeba się układać. Inaczej żaden pociąg nie dojedzie na groby do Katynia, Charkowa i Miednoje.

Trochę tych krzeselek było za mało.

anatomy of fall - documentary about Smolensk crash investigation

Opublikowany 04.11.2013

On April 10,2010 a military plane crash ended lives of many notable Polish politicians, statesmen, and leaders. The victims included the President of Poland, military officials, clergy members, and an American citizen.

This movie aims to explain the questions that were left unanswered by the official Russian MAK commission, and its Polish equivalent Millers's Commission.

I do not own any of the materials listed. Any inappropriate comments will be removed, if needed. Please refer to the links below:

http://solidarni2010.pl/15584-smolens...

http://prawdaczypravda.blogspot.com/

 

Katastrofa w Smoleńsku, czyli zamach na zlecenie. Wywiad z Grzegorzem Braunem.

Opublikowany 06.05.2015

Dedykacje dla:
1) wszystkich obrzucających błotem ofiary zamachu i ich rodziny
2) "prezydenta" RP Bronisława Komorowskiego

 

>>>

 

JAK BYŁO W NASZEJ HISTORII przecenianie przyjaźnie z Wielką Brytania i Francją w roku 1939. Historia Krystyny Skarbek czy ma się powtórzyć?.

 

5 LAT PO SMOLEŃSKU - REPORTAŻ KAROLINY TOMASZEWICZ

Opublikowany 27.07.2015

Znakomity film Telewizji Polskiej TV1 pokazujący wiele ciekawych zdarzeń związanych z katastrofą w Smoleńsku. Więcej informacji j: ... 

 

>>>

Ziemiaństwo polskie jako ludzie wolni i niezależni zostali totalnie spacyfikowani.

Zabrano im nie tylko dobra doczesne ale i życie.

KRYSTYNA SKARBEK

11b

http://wyborcza.pl/7,75410,20654402,smolensk-chaos-niechlujnosc-drewniana-gra-recenzje-dalekie.html#TRNajCzytSST

 

'Smoleńsk'. Chaos, niechlujność, drewniana gra - recenzje dalekie od entuzjazmu. Także na prawicy

yes
 06.09.2016 22:30
 
Premiera filmu

Premiera filmu "Smoleńsk". 5 września 2016 r., Teatr Wielki w Warszawie (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Miał być polski 'JFK', miał być drugi 'Człowiek z marmuru' - ale nie wyszło. Nawet prawicowi dziennikarze punktują 'Smoleńsk'. Choć cieszą się z powstania filmu Antoniego Krauzego.
 
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej

Na „regularne” recenzje „Smoleńska” musimy poczekać do weekendu, kiedy film Antoniego Krauzego wejdzie do kin. Dystrybutor nie zdecydował się bowiem na zwyczajowy pokaz prasowy.

Film przed poniedziałkową uroczystą premierą w Teatrze Wielkim w Warszawie mieli okazję zobaczyć tylko niektórzy publicyści mediów kontrolowanych przez obóz rządzący albo rząd popierających. Dziennikarze nie mieli także wstępu na samą premierę, choć kilkorgu udało się jednak dostać na seans.

"Podczas tworzenia obrazu zapoznał się ze zdarzeniami i opiniami"

Pierwsze recenzje „Smoleńska” wydrukowały w poniedziałek prawicowe tygodniki.

Piotr Zaremba we „wSieci” niemal jednoznacznie film wychwala. Podoba mu się zarówno jego „przejrzystość, prostota”, jak i wydźwięk – „przypomnienie całej masy kłamstw, półprawd i manipulacji, jakimi zalano nas od 10 kwietnia 2010 r.”, oraz dodaje: "W atmosferze, którą wspominam dziś jak koszmar, ludzie dobrej woli skrzyknęli się, aby nakręcić film po prostu przyzwoity”.

Wicenaczelny „wSieci” nie ma też zastrzeżeń wobec sposobu, w jaki Krauze pokazał samą katastrofę (w filmie tupolew zostaje rozerwany przez dwa wybuchy). Reżyser, jak podkreśla Zaremba, „sam dochodził do takiego finału, zapoznając się podczas tworzenia obrazu ze zdarzeniami i opiniami”. Wersja katastrofy u Krauzego jest „z grubsza rzecz biorąc, zgodna z twierdzeniami wielu naukowców współpracujących z zespołem Antoniego Macierewicza”.

Sam mam wątpliwości wobec pary [tak w oryginale] szczegółowych domniemań czy hipotez autorów scenariusza, ale (...) równie spójnego i przekonującego wywodu nikt inny nie dokonał. Jeśli wszystkie wersje smoleńskiej tragedii wydają mi się pęknięte lub niepełne, to akurat ta Krauzego jest stosunkowo najbardziej kompletna

Piotr Zaremba z jednej strony pisze, że brakuje mu w filmie „czytelnych symboli”, „efektownych zwrotów akcji”, pełnokrwistych bohaterów, że Krauze „być może poczuł się zbyt skrępowany, gdy trzeba było opowiadać o autentycznych postaciach zaledwie kilka lat po zdarzeniach”, choć na Zachodzie potrafią to robić efektownie (seriale „American Crime Story: Sprawa O.J. Simpsona”, „Królowa”). Z drugiej uważa jednak, że „powstał film zgodny z wielką tradycją światowego kina. Zaglądającego za kulisy wielkiej polityki, ale też upominającego się o pamięć”.

Rzeczywistość, ale fabularyzowana

"Smoleńsk - rekonstrukcja" - taki tytuł nosi tekst Cezarego Gmyza (czy Cezarego „Trotyla” Gmyza, jak sam tytułuje się na Twitterze) z poniedziałkowego „Do Rzeczy”. "Najnowszy film Antoniego Krauzego to dzieło bez wątpienia odważne" - pisze, choć nie wyjaśnia, dlaczego tak uważa.

Gmyzowi podoba się wprowadzenie do filmu postaci granej przez Jerzego Zelnika. Tajemniczy Dyplomata, uosobienie ciemnych sił dążących do ukrycia rzekomej prawdy o katastrofie to, zdaniem Gmyza, "pewnego rodzaju złowroga klamra konstruująca warstwę spiskową smoleńskiej tragedii. (...) 'spisek' nie jest w tym przypadku słowem pałką z wokabularza 'Gazety Wyborczej', lecz opisem rzeczywistości, choć w tym przypadku fabularyzowanej" - wywodzi.

Gmyz ubolewa, że Zelnik, Redbad Klijnstra odtwarzający rolę innego czarnego charakteru - szefa prywatnej telewizji czy Lech Łotocki (Lech Kaczyński) tak krótko goszczą na ekranie. Ma też problem z główną bohaterką graną przez Beatę Fido, która wzorowana jest na "o wiele bardziej wyrazistszych" dziennikarkach - Anicie Gargas, Joannie Lichockiej czy Marii Dłużewskiej.

Publicysta ma też „złą wiadomość" dla tych, którzy w recenzjach scenariusza zwracali uwagę na finałową scenę "Smoleńska".

Scena, w której oficerowie pomordowani strzałem w tył głowy w Katyniu spotykają się z ofiarami smoleńskiej tragedii, nie jest kiczowata. Jest wzruszająca.

"Człowiek z marmuru" to to nie jest

Znacznie więcej zastrzeżeń do "Smoleńska" zgłasza, także w "Do Rzeczy",Andrzej Horubała; jego zdaniem film "chciał chyba spełnić zbyt wiele oczekiwań i postulatów". Zdaniem Horubały twórcy byli blisko znalezienia pomysłu na opowiedzenie o katastrofie, ale zmarnowali szansę na "wielkość". Powinni bowiem skupić się na historii wyzwalania się z "kłamstwa" [cudzysłów - red.] dziennikarki Niny i pokazać sprawę smoleńską z jej perspektywy. Stało się jednak inaczej: 

Stąd (...) Lech Łotocki i Ewa Dałkowska w rolach prezydenckiej pary, stąd dość drętwe rozmowy załogi i eleganckie kadry prezentujące przystojnych pilotów Tu-154M. Z punktu widzenia fabuły te pracochłonne zabiegi, obarczone ryzykiem śmieszności, wcale nie były konieczne (...)

Także Horubała zwraca uwagę na mało wyrazistą rolę Beaty Fido ("na pewno nie jest to Janda z 'Człowieka z marmuru'") i nie jest to tylko problem jej warsztatu aktorskiego - "Krauzemu nie udaje się zrobić z Niny pełnowymiarowej bohaterki", jej życie emocjonalne, rodzinne, seksualne pozostaje "zaledwie naszkicowane".

Pisarz i doświadczony człowiek telewizji w jednym punktuje dalej: *film jest mocno spóźniony; *"nie pokazuje mechanizmów - czy to wewnętrznych, czy międzynarodowych - które zaowocowały kwietniem 2010 r."; *apologia NATO i Stanów Zjednoczonych jest nietrafiona. Wreszcie:

Niedowłady polskiego państwa, otwarta nienawiść między prezydentem a premierem, sojusz mediów z rządzącymi - to wszystko znika z pola widzenia, twórcy filmu wolą, by całe zło ucieleśniali ruski agent, telewizyjny karierowicz i bawiący na nartach w Dolomitach Tusk.

Zdaniem Horubały "Smoleńsk" jest jednak "miejscami solidną robotą filmową" i "pokazuje, że można w sposób niekarykaturalny odgrywać polityczne zdarzenia".

 
image
 

Azjaci na Wawelu

"Znaczące artystyczne potknięcia" twórców "Smoleńska" zauważa też Łukasz Adamski w portalu wPolityce.pl . Oprócz zastrzeżeń do "nierównego poziomu" prezentowanego przez Beatę Fido (co ma wynikać z "chaotycznej konstrukcji roli") Adamski wylicza też "niechlujstwa", od poważniejszych, scenariuszowych i realizacyjnych, po całkiem drobne, jak to, że statystami, którzy protestują przeciw pochówkowi Kaczyńskich na Wawelu, są Azjaci.

Wydźwięk jego recenzji dobrze zapowiada dość asekurancki tytuł: "Był potencjał na polskiego 'JFK'. Film broni się na wielu płaszczyznach".

Oglądając film Krauzego, wciąż miałem zresztą przed oczami jednoznaczny w wymowie i publicystyczny obraz Stone’a. Krauze zrobił równie drobiazgowo i klarownie budujący teorie spiskowe film, choć oczywiście nie można obu filmów artystycznie ze sobą zestawiać. Krauze nie był wcale tak daleki, by zrobić równie spełniony film. Przy większym budżecie 'Smoleńsk' byłby krytykowany przez niektóre media wyłącznie za wymowę polityczną.

Adamski zaznacza, że nie jest zwolennikiem tezy o zamachu. Przemawia jednak do niego "artystyczna wizja tego zdarzenia [pokazana w 'Smoleńsku']. Zupełnie jak w 'JFK' Stone’a, którego wizji przyczyn śmierci prezydenta USA nie podziela".

Nierówny, ale wierny faktom

W podobnym tonie utrzymana jest recenzja Grzegorza Wierzchołowskiego(filmoznawcy i autora książki "Musieli zginąć" o katastrofie) na Niezalezna.pl. "Smoleńsk to "film nierówny, chropowaty, momentami pozbawiony dramaturgicznego oddechu, ale jako całość zdecydowanie się broni".

Wśród "ułomności" Wierzchołowski wylicza rolę Fido, drętwe dialogi, nierówne tempo, sceny bezsensowne, niepotrzebne albo źle zrealizowane. Ale zaznacza, że Krauze pozostał wierny faktom. 

Autentyczne są dialogi pilotów i obraz rosyjskich dezinformacji. Na kimś, kto podejdzie do filmu bez uprzedzeń, nagromadzenie faktów na temat medialnych manipulacji, tajemniczych śmierci i naukowych ustaleń ws. katastrofy powinno zrobić wrażenie.

A poza mediami prawicowymi?

"Smoleńsk" udało się też obejrzeć kilkorgu innym dziennikarzom. Oceny są druzgocące.

Katarzyna Janowska, szefowa działu kulturalnego Onetu , powiedziała po premierze:

Co do wymowy można dyskutować i się spierać, jeśli film niesie emocje i prawdziwy ładunek artystycznych przeżyć. A tego w tym filmie zabrakło. Jeśli miałabym oceniać pod kątem artystycznym, to na sześć możliwych gwiazdek nie dałabym żadnej.

Była szefowa TVP Kultura zauważa, że wbrew intencjom Antoniego Krauzego, który nie chciał zrobić filmu politycznego, "Smoleńsk" będzie interpretowany właśnie pod kątem politycznym. Dla zwolenników tezy o zamachu będzie jego fabularyzowanym potwierdzeniem. A przeciwników będzie odpychał wyraźnym wskazywaniem rzekomych winnych rzekomego zamachu.

Wiktoria Beczek z Gazety.pl wylicza natomiast pięć powodów, dla których "Smoleńsk" to "najgorszy film, jaki miała okazję widzieć w kinie". To:

  1. Narzucenie tezy o zamachu od samego początku.
  2. Chaos: "Tajemnicze postacie rzucają urwane zdania, a niektóre sceny (...) pojawiają się zupełnie 'od czapy'".
  3. Łopatologiczny podział na dobrych (Kaczyńscy, ludzie spod krzyża na Krakowskim Przedmieściu) i złych (Rosjanie, dziennikarze mainstreamu).
  4. Fatalna gra aktorska.
  5. Finałowa scena spotkania duchów smoleńskim z katyńskimi.

Przypomnijmy na koniec, że na łamach "Wyborczej" "Smoleńsk" zrecenzowałRoman Pawłowski.

W innych okolicznościach politycznych ten film można by odczytać jako fantazję na temat polskiej, szalonej mitologii romantycznej, która uruchamia się w momentach, kiedy rzeczywistość przekracza nasze wyobrażenia. (...) Artysta ma prawo do własnej interpretacji, a nawet fantazji na temat wydarzeń historycznych. Kiedy jednak fantazje stają się narzędziem polityki, kiedy zmyślenie podaje się jako niepodważalną prawdę, kończy się sztuka, a zaczyna propaganda

Przeczytaj całą recenzję Romana Pawłowskiego .

 

http://wyborcza.pl/1,75398,20652016,joanna-racewicz-o-premierze-smolenska-skad-pomysl-usmiechow.html#TRNajCzytSST

Joanna Racewicz po premierze "Smoleńska": Skąd pomysł uśmiechów na ściance?!

ar
 06.09.2016 14:17
Joanna Racewicz, wdowa po zmarłym w katastrofie smoleńskiej oficerze BOR Pawle Janeczku

Joanna Racewicz, wdowa po zmarłym w katastrofie smoleńskiej oficerze BOR Pawle Janeczku (Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta)

Joanna Racewicz, wdowa po zmarłym w katastrofie smoleńskiej oficerze BOR Pawle Janeczku, skrytykowała zachowanie aktorów w czasie wczorajszej premiery filmu "Smoleńsk" w Teatrze Wielkim w Warszawie.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Joanna Racewicz zabrała głos ws. premiery filmu "Smoleńsk" Antoniego Krauzego, w czasie której goście pozowali do zdjęć na tle ścianki z napisem "Smoleńsk".

"Pozowanie i uśmiechy na ściance z napisem: 'Smoleńsk'? Zacytuję Poetę: 'wszystko jest kwestią smaku'. A ja dodam: i przyzwoitości" - napisała na Twitterze Racewicz.

Chwilę później dodała zdjęcie aktorki Anny Lucińskiej, która uśmiechnięta pozuje do zdjęć na tle ścianki, z komentarzem: "Takie i sto innych z premiery. Skąd odwaga, żeby stanąć na ściance z napisem 'Smoleńsk' i uśmiechać się promiennie?".

Pod wpisem rozgorzała dyskusja. "To ciągły lans PiS na grobach katastrofy lotniczej", "Nie widzę problemu. Przecież to tylko film. Filmy robi się dla rozrywki" - spierają się ze sobą internauci. "Brak wyobraźni, wrażliwości i myślenia" - konkluduje Racewicz.

Niektórzy zwracają uwagę, że oburzać powinno przede wszystkim to, że część rodzin ofiar katastrofy nie została zaproszona na premierę. Między innymi Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz, Barbara Nowacka, córka Izabeli Jarugi-Nowackiej, oraz Małgorzata Szmajdzińska, żona Jerzego Szmajdzińskiego.

- Brak zaproszeń dla części rodzin to polityczna decyzja. Tak jak i film, który jest polityczny. To film propagandowy z tezą, którą formułuje PiS, tezą bez jakichkolwiek podstaw - komentowała Barbara Nowacka.
 

Takie i sto innych z premiery. Skąd odwaga, żeby stanąć na ściance z napisem "Smoleńsk" i uśmiechać się promiennie?https://twitter.com/majewskimichal/status/772914940751609856 

 

Przypomina to wojnę pozycyjną miedzy Rosją Carską (wówczas) a Cesarstwem Niemieckim (także i wtedy).

Tusk: Prawda o Smoleńsku bez wojny z Rosją

ROK 1915 BITWA NA RAWKĄ

Image result for kalendarz na rok 1915

Image result for kalendarz na rok 1915

Biblioteka Cyfrowa KUL - Biblioteka Cyfrowa KUL

dlibra.kul.pl200 × 200Search by image
Lista publikacji : Biblioteka Cyfrowa KUL

Kalendarz Brahiłowski : na ... rok : ilustrowany kalendarz dla wsi i miast / ułożył i wydał Feliks Sznarbachowski

 

w kopcach zostało "zakopcowanych" 70 tysięcy chłopa z naboru, byli to chłopacy ze Śląska, Wielkopolski ale i Mazowsze oraz Podlasia.

Obie strony brały REKRUTA z siły żywej NARODU POLSKIEGO.

Image result for 1915 rok polska

 

Image result for 1915 rok polska

 

http://www.sbc.org.pl/dlibra/doccontent?id=83499

Bracia Towarzysze! Warszawa, rok 1915. Polska Partja Socjalistyczna ...

fbc.pionier.net.pl/id/oai:www.sbc.org.pl:83499
Translate this page

Bracia Towarzysze! Warszawa, rok 1915Polska Partja Socjalistyczna. Związek Chłopski. Title: Bracia Towarzysze! Warszawa, rok 1915Polska Partja ...

Image result for 1915 rok polska

 

Pierwszy rok wojny | Muzeum Józefa Piłsudskiego

mjp.najlepszemedia.pl800 × 493Search by image
Józef Piłsudski wśród oficerów I Brygady, w dniu swoich imienin, Grudzyny, 19 marca 1915 r., nr inw. MJP/52/26/1

Image result for 1915 rok polska

 

 

Jeszcze wtedy wszystko było jasne: KTO WRÓG, KTO PRZYJACIEL

TERAZ BEZ WÓDKI NIE RAZBIRIOSZ,

LUB INNĄ METODĄ RZUĆ MONETĘ, LUB WRZUĆ MONETĘ.

A JEDNORĘKI BANDYTA WYPLUJE CZĘŚĆ TWOJEJ KASY LUB PUŚCI CIĘ Z TORBAMI.

Jednoręki bandyta – Wikipedia, wolna encyklopedia

https://pl.wikipedia.org/wiki/Jednoręki_bandyta
Translate this page

Jednoręki bandyta (inaczej: maszyna wrzutowa) – maszyna hazardowa dobierająca losowe konfiguracje różnych symboli (najczęściej są to owoce). Wygrana ...

Image result for Jednoręki Bandyta

Jednoręki bandyta wciąż legalny | Super Nowości

supernowosci24.pl800 × 500Search by image
do “Jednoręki bandyta wciąż legalny”
 
 

 

Image result for Jednoręki Bandyta

Tczew - "Jednoręki bandyta" w rękach mundurowych - Wiadomości - Aktualności

www.tcz.pl600 × 808Search by image
"Jednoręki bandyta" w rękach mundurowych

 

Chyba, że jak wyżej i państwo wygrzebie się z ponad bilionowego DŁUGU.

 

ŚWIATYNIA PRAWDY SEJM

 

 

Tusk: Prawda o Smoleńsku bez wojny z Rosją

Zapis z transmisji z Sejmu - Wanda Ostrowska
 19.01.2011 16:42

http://wyborcza.pl/1,76842,8973371,Tusk__Prawda_o_Smolensku_bez_wojny_z_Rosja.html

Premier Donald Tusk

Premier Donald Tusk (Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta)

- Wygrać prawdę o Smoleńsku, wygrać pokój polityczny w relacjach międzynarodowych i wygrać pokój polityczny, elementarną stabilizację polityczną wewnątrz kraju. Niestety żadne z tych zadań nie straciło nic na swojej aktualności - mówił w Sejmie premier Donald Tusk, przedstawiając na życzenie opozycji informację rządu po raporcie MAK o przyczynach katastrofy.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Wystąpienie premiera Donalda Tuska w Sejmie, 19 stycznia 2011 r. 

Panie marszałku, Wysoka Izbo, szanowne panie i panowie posłowie,

dzisiaj Sejm zdecydował o potrzebie zaprezentowania informacji na temat okoliczności i przyczyn katastrofy smoleńskiej w kontekście zaprezentowanego raportu MAK, i w kontekście prac, które zmierzają do finału, naszej komisji pod przewodnictwem ministra Millera. 

Zarówno szef komisji min. Miller, jak i inni ministrowie mogą także służyć dodatkową informacją. Po mnie szczegółową informację na temat trybu postępowania polskiej komisji przedstawi min. Miller, ale domyślam się, że być może będzie potrzeba [odpowiedzi na pytania] będziemy oczywiście do państwa dyspozycji.

Pozwólcie jednak, drodzy państwo, że ze względu na wagę sprawę po pierwsze wystąpienie będzie miało charakter bardziej ogólny, co nie zmienia faktu, że dzisiaj każda informacja szczegółowa zostanie na państwa życzenie przedstawiona.

Co się stało po 10 kwietnia

Ale jest właśnie dziś stosowny moment, najwyższy czas, aby wspólnie podsumować to, co się stało po 10 kwietnia, jaki był bieg spraw publicznych, jak w trakcie tych dramatycznych tygodni i miesięcy, w jaki sposób polska racja stanu, polska pozycja międzynarodowa, samo dochodzenie, jak to wpływało też na kondycję naszego państwa. Pozwólcie więc zatem panie posłanki, panie posłowie na kilka informacji i ocen. 

Po pierwsze trzeba dzisiaj bardzo stanowczo powiedzieć, opisać zasadnicze cele, zasadnicze zadania, jakie stanęły przed polskim rządem, przed państwem polskim już w chwilę po tragicznej informacji o upadku, o rozbiciu samolotu TU 154 na lotnisku w Smoleńsku. Jakie cele od pierwszych chwil przyświecały polskiemu rządowi, jakie zadania stanęły przed polskim rządem w związku z tą katastrofą.

Musieliśmy w trybie natychmiastowym podejmować decyzje, które dawały możliwości wygrania prawdy o katastrofie. Od pierwszych godzin rzeczą kluczową było zastosowanie takich procedur i metod działania, które pozwolą natychmiast przystąpić do kompletowania dokumentacji, informacji, dowodów, poszlak tak, aby osiągnięcie maksimum wiedzy, aby zdobycie prawdy na temat okoliczności i przyczyn katastrofy było możliwe.

Był drugi cel, drugie zadanie, także jak to pierwsze, dziś równie aktualne jak wówczas 10 kwietnia, to znaczy, jak prowadzić te sprawy, równocześnie mając na uwadze interes Polski, polską rację stanu, konsekwentnie działać na rzecz polskiego bezpieczeństwa, polskiej silnej pozycji, a więc wygrać prawdę i równocześnie wygrać pokój, wygrać to, co dla Polski tak bezcenne, również ze względu na sąsiedztwo, w jakim przyszło Polakom żyć.

Te dwa zadania po 10 kwietnia wymagały nadzwyczajnej koncentracji i szybkiego działania. Tym bardziej, o czym za chwilę powiem trochę więcej, nie wszyscy wokół i nie wszyscy w Polsce uznali, że po 10 kwietnia te dwa zadania, te dwa cele są ważne, że równocześnie rząd polski odpowiada i musi działać na rzecz zdobycia wszystkich informacji, a więc na rzecz wygrania prawdy o katastrofie smoleńskiej, i że równocześnie to polski rząd jest odpowiedzialny za to żeby nie narazić na szwank polskiej racji stanu.

By katastrofa smoleńska nie przerodziła się w katastrofę polityczną

Powiedziałbym więcej, już od pierwszych godzin po katastrofie smoleńskiej potęgowało się nie tylko moje, jak sądzę wrażenie, że istnieją inne poglądy, inne interesy polityczne, niż te, które my określiliśmy jako priorytetowe. To znaczy nie wszyscy byli zainteresowani pełną prawdą o katastrofie smoleńskiej i dalece nie wszyscy byli zainteresowani tym, aby katastrofa smoleńska nie przerodziła się także w katastrofę relacji pomiędzy Polską a jej sąsiadami, w tym Federacją Rosyjską.

Dlatego te zadania były nie tylko tak ważne, ale i tak trudne. I trzecie zadanie oczywiste, to mimo tego, co przeżywaliśmy, mimo tej straty, także okrutnej w sensie arytmetycznym, dziesiątkującej szeroko pojęte polskie przywództwo polityczne, najważniejsze instytucje państwa, śmierć prezydenta, wielu najwyższych urzędników państwowych, liderów parlamentarnych, to wszystko nakładało na nas obowiązek dbania o to, aby w Polsce nie doszło do wstrząsu naszej demokracji, aby państwo polskie przetrwało ten krytyczny, najtrudniejszy moment bez zbędnego szwanku. Aby utrzymać sprawność państwa i gotowość państwowych służb do działania, między innymi dlatego, aby zrealizować te dwa najważniejsze cele, jakie przed sobą postawiliśmy.

Dzisiaj chcę powiedzieć, to też z całą mocą, nadal te zadania są aktualne, a więc wygrać prawdę o Smoleńsku, wygrać pokój polityczny w relacjach międzynarodowych i wygrać pokój polityczny, elementarną stabilizację polityczną wewnątrz kraju. Niestety żadne z tych zadań nie straciło nic na swojej aktualności.

Rosja to trudny partner 

Co zrobiliśmy, aby te zadania zrealizować. Po pierwsze wiedzieliśmy dobrze i dzisiaj wiemy równie dobrze, jak wtedy, że partner z jakim przyjdzie nam współpracować na rzecz wyjaśniania okoliczności i przyczyn katastrofy jest ciągle tym samym partnerem, jakiego znamy z historii. I mówię o tym, ani w złym, ani w dobrym tego słowa znaczeniu. 

Mówię o tym, że tylko ktoś naiwny mógłby sądzić, że do zastosowania są jakieś nadzwyczajnej procedury, zgodnie z którymi Rosja stawiana przez niektórych polityków w roli sprawcy, w roli wręcz zamachowca, równocześnie wysłucha wszystkich sugestii, oczekiwań i żądań tych polityków, którzy w tym samym czasie formułują tego typu oskarżenia.

Dla polskiego rządu zadaniem numer jeden było nie udowadnianie, jak dramatycznie złym partnerem jest Rosja tego dnia, tylko co zrobić, aby maksymalnie zabezpieczyć skuteczność działania polskiego w celu udokumentowania całej prawdy o katastrofie smoleńskiej. 
 
Skompletowaliśmy raport

I to zadanie w dużej mierze, w decydującej mierze zakończyło się sukcesem, skompletowanie materiałów przez polskich ekspertów, urzędników, funkcjonariuszy, którzy od pierwszych godzin uczestniczyli w wygrywaniu tej prawdy o Smoleńsku przyniosło efekty, które umożliwiają dzisiaj polskiej komisji, skompletować raport, być może niewygodny, ale prezentujący tą bogatą, skomplikowaną, dramatyczną prawdę o przyczynach i okolicznościach katastrofy. 

Absurdalne tezy opozycji

Dzisiaj, kiedy wysłuchuję niektórych polityków opozycji, zastanawiam się czy naprawdę wierzą w to, co mówią, że alternatywnym dla działania, jakie podjęliśmy mogło być działanie polegające na tym, że któryś z polskich polityków mówi - jesteście winni śmierci naszego prezydenta, zorganizowaliście zamach, w związku z tym łaskawie zgódźcie się na to, że my przejmiemy wszystkie elementy dochodzenia nad tą sprawą po to żeby udowodnić, że jesteście zamachowcami. 

Czy naprawdę ci, którzy formułują te absurdalne tezy wierzą w to, że to była alternatywna, bezpieczna z punktu widzenia tych dwóch celów dojścia do prawdy i zachowania silnej pozycji Polski, czy to była rzeczywista alternatywa. 

Czy naprawdę nieustanne podważanie tego co robi polski rząd przez niektórych polityków opozycji ma na celu zbliżenie nas do pełnej prawdy o katastrofie smoleńskiej, czy dopadnięcie przeciwnika politycznego? Jaki jest prawdziwy cel tych, którzy od pierwszych godzin po katastrofie robią wszystko żeby także w relacjach z tym trudnym i wymagającym partnerem, który w procesie wyjaśniania katastrofy może mieć rozbieżne interesy, żeby podważać pozycję polskiego rządu? Czy na pewno jest tak, że ci, którzy wtedy i dzisiaj potrafią artykułować pod adresem polskiego rządu, który jest w tym procesie wyjaśniania i zdobywania prawdy o katastrofie, potrafią formułować najbardziej drastyczne, radykalne i niesprawiedliwe oceny, czy naprawdę wierzą w to, że to oznacza większą skuteczność państwa polskiego, w tym trudnym procesie dochodzenia do prawdy?

Dzisiaj widać wyraźnie, że tego typu działania nie są związane z taką wewnętrzną potrzebą wyjaśnienia prawdy o katastrofie, tylko są próbą wykorzystania tego, co stało się 10 kwietnia do politycznej rozgrywki z rządem, tutaj w kraju. To ma swoje negatywne konsekwencje także w tej najważniejszej dzisiaj sprawie, o jakiej mówimy, czyli w skutecznym prowadzeniu tej sprawy przez polski rząd.

Nie będę osądzał od strony etycznej, moralnej tego typu zachowań. Ale mogę powiedzieć, że z punktu widzenia tych wszystkich przedstawicieli państwa polskiego, którzy tam na miejscu, w Smoleńsku, później w Moskwie, dzisiaj w ramach komisji, którzy pracowali na rzecz wyjaśnienia przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej, że tego typu zachowania niektórych polityków opozycji w Polsce w niczym nie ułatwiły nam zadania. Wręcz przeciwnie osłabiały często możliwości skutecznego działania. I ta teza nie wymaga chyba jakiegoś szczególnego uzasadnienia.

Potrzebna narodowa solidarność

Wydaje się rzeczą oczywistą i takie chyba było również oczekiwanie wszystkich Polaków, że ta katastrofa niezależnie od różnic politycznych, jakie dzielą Polaków i partie polityczne, zasiadające w parlamencie, że taka katastrofa jest tym momentem, kiedy trzeba raczej wykazywać nadzwyczajną, narodową solidarność z tą ewidentną determinacją, aby wesprzeć państwo polskie, czy się lubi jego aktualne władze, czy nie, w tym, aby pomóc mu w przejściu tego najtrudniejszego w ostatnich latach okresu, w naszej historii. 

Ciała zmarłych nie były w Rosji ani godzinę dłużej niż trzeba 

Jeśli chodzi o przyjęte zasady postępowania, one dały także ten efekt, nie ukrywałem tego od pierwszych godzin, że taki był też mój i naszej ekipy plan, aby żadne procedury, żadne zaniechania, żadna zwłoka nie doprowadziły do tego, że choćby godzinę dłużej niż potrzeba ciała naszych zmarłych przebywały tam, w Rosji, a nie tu, w ziemi ojczystej. Także ten cel kazał nam szukać sposobów, przepisów i procedur, które umożliwią działanie natychmiast i z takim skutkiem, o jaki nam chodzi. 

Czy wszystko w tym procesie udało się osiągnąć? 

Jeśli chodzi o skompletowanie dokumentów, wczoraj byliście państwo, a także polska opinia publiczna, świadkami tego, że mimo, że proces dokumentowania tej katastrofy przyczyn i okoliczności nie był łatwy, że polskiej stronie udało się, także dzięki zastosowanym tym, a nie innym procedurom, udało się skompletować dokumentację, która pozwala polskiej stronie przedstawić możliwie kompletny obraz przyczyn i okoliczności. 

Dwa raporty. Polski bogatszy, pełniejsza prawda 

Czy dziś można powiedzieć, że nie udało się doprowadzić do wspólnego, prezentującego prawdę raportu ze stroną rosyjską? Dzisiaj mamy do dyspozycji dwa materiały, które w wielu punktach, w wielu miejscach są zbieżne, ale kiedy porównamy to, co polska strona zdołała udokumentować z rosyjską wersją raportu, widać wyraźnie, że ta polska dokumentacja pokazuje bogatszą, pełniejszą prawdę o okolicznościach i przyczynach.

Uważam, że dla Polski, dla prawdy w tej sprawie, dużo lepiej było postępować tak, aby umożliwić polskiej stronie zdobycie możliwie pełnej dokumentacji, niż od pierwszych dni demonstrować, że co prawda niczego nie dostaniemy, ale za to twardo i ostro będziemy, tak, godnościowo będziemy demonstrować swoją pozycję, swoją postawę wobec państwa miejsca zdarzenia, wobec Rosji.

Lepiej znać prawdę i nie mieć wojny

Dla mnie kluczowym pytaniem wtedy i dzisiaj jest, i uważam, że na to pytanie wspólnie musimy sobie odpowiedzieć, czy zadaniem polskiego państwa po 10 kwietnia było, nie dbając o to, jak naprawdę udokumentujemy prawdę o katastrofie smoleńskiej, było zademonstrować to, że Rosja jest złym partnerem, czy stosować w sposób przemyślany narzędzia i instrumenty dostępne, zakorzenione w prawie międzynarodowym, po to, aby uzyskać możliwie kompletny obraz zdarzeń? Ja wówczas i dzisiaj nie mam wątpliwości, że dla Polski lepiej znać prawdę i nie mieć wojny, niż nie znać prawdy i mieć wojnę. 

Stabilność polskiej demokracji

Czy w ciągu tych kilku miesięcy udało się potwierdzić stabilność polskiej demokracji? Tak, bez wątpienia. Jest to zasługa tych, którzy wierzą w to, że katastrofa smoleńska nie powinna, nie musi zamienić się w permanentną katastrofę polityczną w Polsce. I ci wszyscy, którzy od 10 kwietnia do dzisiaj stabilizują państwo polskie mają prawo do gorzkiej, trudnej, ale jednak satysfakcji, przeszliśmy także w tym czasie wybory prezydenckie, wiadomo, że jak bardzo naznaczona emocjami związanymi z katastrofą i polska demokracja, polskie państwo przetrwało bez większego szwanku. Ale również dlatego, że taka była presja milionów Polaków. Przygniatająca większość Polaków, sądzę, że mam prawo to powiedzieć, oczekiwała od władz swojego państwa skutecznego dbania o to państwo, mimo bardzo krytycznych okoliczności. Nikt nie miał prawa zawiesić działania państwa polskiego i wprawić go w stan takiej permanentnej traumy politycznej po katastrofie, bo my przed Polakami odpowiadamy za to, żeby była możliwie pełna prawda, za to, żeby pozycja Polski nie podupadła, za to, żeby ład wewnętrzny był na tyle, na ile to jest możliwe, stabilny, i żeby państwo polskie także funkcjonowało, ważne z punktu widzenia codziennego życia milionów ludzi.
 
Marzyli by katastrofa stała się kluczem do radykalnej zmiany politycznej

Nie byłoby gorszego rezultatu, a odnosiłem i odnoszę dzisiaj wrażenie, że niektórzy o takim rezultacie właśnie marzyli, że katastrofa smoleńska trwa wciąż, że nie tylko musieliśmy pożegnać ofiary tej katastrofy, ale że ona będzie wpływała w sposób gruntowny i taki totalny na całe życie publiczne w Polsce. To znaczy, że stanie się kluczem do radykalnej zmiany politycznej.

Tu rozbieżność interesów i poglądów była bardzo dramatyczna. Bo w naszej ocenie trzeba było zrobić wszystko, aby ta katastrofa nie miała więcej negatywnych skutków, niż wystarczająco dramatyczne, jakimi była śmierć tylu naszych rodaków, w tym prezydenta. 

Czy na pewno jest tak, że wtedy i dzisiaj potrzebne są dalsze negatywne konsekwencje, innego typu negatywne konsekwencje tej katastrofy? Czy na pewno katastrofa smoleńska, czy na pewno sposób dochodzenia do prawdy, aktywność państwa polskiego, czy na pewno w interesie Polski i Polaków było podważanie cały czas tego procesu? Czy nie jest smutnym, bo w kontekście żałoby, ale jednak, ale jednak czy nie jest zwycięstwem państwa polskiego i Polaków, że my ten dramatyczny moment przeszliśmy bez właśnie jakiejś takiej gwałtownej zapaści politycznej?

Ale chcę powiedzieć, że wszyscy w Polsce mieli oczy i uszy szeroko otwarte i widzieli, kto w ciągu tych miesięcy chciał, aby Polska wygrała prawdę, pokój, stabilizację, czy żeby katastrofa smoleńska miała inne, negatywne skutki.

Dlaczego konwencja chicagowska?

Dlaczego było rzeczą tak ważną, aby możliwie szybko skompletować dokumentację i możliwie szybko móc posługiwać się procedurami opisywanymi przez prawo międzynarodowe, czyli mówię tutaj o tak zwanej konwencji chicagowskiej? Ponieważ od początku wiele publicznych wypowiedzi, jakie pojawiały się po stronie rosyjskiej i polskiej, także publikacji, komentarzy, bardzo wyraźnie pokazywało, tak też uprzedzali mnie o tym polscy eksperci, w tym polski akredytowany pan Edmund Klich, że będzie - jak często przy tego typu katastrofach - że będzie naturalna skłonność szukania niekompletnej, wygodnej prawdy.

Chcę państwu powiedzieć, że wszystkie działania, jakie podejmowaliśmy, w tym zastosowanie tych, a nie innych narzędzi umocowanych w przepisach międzynarodowych, służyły temu, aby skompletować prawdę. Chociaż mieliśmy świadomość, że ta prawda musi być niewygodna i dla Rosjan i dla Polski i także dla tych w Polsce, którzy dzisiaj najgłośniej krzyczą i najbardziej cechują politycznie całą tę sprawę.

Pokusa prawdy wygodnej

Nie oszukujmy się, najtrudniejszym być może zadaniem dla państwa polskiego było odrzucenie jakiejkolwiek pokusy, że raport będzie prawdą wygodną dla kogoś. Dzisiaj po tym materiale, jaki udało się skompletować, mogę powiedzieć, że niezależnie od tego ile to kogo będzie kosztowało, rząd polski zadbał o to, aby prawda była kompletna i widzimy dzisiaj, że jest niewygodna. Bo okoliczności i przyczyny katastrofy pokazują, w ponurym przecież świetle, cały kompleks przyczyn.

Być może dla kogoś byłoby wygodne, aby poprzestać na konkluzji, że samolot spadł, bo pomylili się piloci, którzy byli pod naciskiem, czy działali w atmosferze nacisku związanego z polityczną potrzebą głównego pasażera. Tak, pojawiały się takie sugestie, że to wyczerpuje problem. Otóż chcę powiedzieć państwu, że nie ma przecież wątpliwości, że są to istotne okoliczności i przyczyny katastrofy, ale działaliśmy w taki sposób, żeby nawet przez sekundę nie było wątpliwości, czy zagrożenia, że nam nie wystarczy część prawdy, nawet jeśli ktoś mógłby uznać, że ona jest wygodna.

Ale też nie pozwoliliśmy na to, i uprzedzali mnie także o tym wszyscy eksperci, którzy z polskim rządem współpracowali, żeby szukać innej wygodnej prawdy. Na przykład dla polskiego rządu, albo dla organizatorów lotu, to znaczy, że wszystkiemu winni są Rosjanie. Ja wiem, że dla niektórych to byłaby wygodna prawda. Ale to nie byłaby też cała prawda. I zadbałem także o to i działałem w tej sprawie w sposób przemyślany i bardzo zdeterminowany żeby ciała, które w Polsce dochodzą do prawdy i kompletują te dokumentacje nie składały się z ludzi, którzy mogliby mieć interes w tym żeby prawda ujawniona w raporcie była dla nich z kolei wygodna.

Tak, trudne zadanie, zaprezentować uczciwy, kompletny materiał ze świadomością, że partner nie musi być zainteresowany całą prawdą, opozycja w Polsce nie jest zainteresowana całą prawdą i być może niektórzy urzędnicy państwowi ze względu na zakres odpowiedzialności też być może nie byliby zainteresowani całą prawdą. Dla Polski lepiej coś, co jest niewygodne dla tu siedzących niektórych na tej sali, być może w Moskwie, być może w różnych urzędach państwowych, dla Polski najważniejsza jest kompletna prawda, nawet jeśli będzie uwierała różnych polityków i różne instytucje. I niezależnie od tego kto jakie stanowisko zajmuje lub zajmował w przeszłości.

Ale żeby skutecznie skompletować ten prawdziwy materiał, potrzebna jest taka właśnie uczciwa determinacja, która odsunie na bok wszystkie możliwe spekulacje o tym, że lepsza jest prawda, która mi pasuje. A tego typu podpowiedzi, tego typu apele, tego typu insynuacje pojawiały się w debacie publicznej w Polsce bardzo często, że nasza prawda, zanim cokolwiek ustalono, jest prawdą dla nas wygodną.

Nie będzie dla nikogo wygodnej prawdy, będzie taka prawda, jaką udokumentują prace naszej komisji.

Wszyscy wiemy, od tego zacząłem, że partnerzy, z jakimi pracowaliśmy nie są partnerami łatwymi. Strategia, jaką przyjął rząd, w tym umocowanie procedur w przepisach międzynarodowych, w konwencji chicagowskiej dało, szczególnie w pierwszych tygodniach możliwość pełnego lub prawie pełnego dostępu do wszystkich materiałów, które nas interesowały. To dzięki temu była możliwa szybka reakcja, pokazująca, że nasze uwagi do rosyjskiej wersji raportu mają uzasadnienie w dokumentach. 

Czy uzyskaliśmy maksimum?

Na pewno dużo większą satysfakcję miałby i ja i wszyscy pracujący przy tej sprawie, gdyby ustalenia, jakie wypływają z dokumentacji, ustalenia jakich blisko już jest polska komisja, żeby były także ustaleniami akceptowanymi, uznawanymi przez stronę rosyjską. Czy mamy na to wpływ? Tak, ograniczony, ale mamy. Czyli zgromadzenie i zaprezentowanie kompletnej wersji tego, co się zdarzyło feralnego, 10 kwietnia. I zrobimy to.

Minister Miller będzie mówił o harmonogramie komisji, zakładamy, liczymy na to, że efekt końcowy komisji poznamy jeszcze w lutym, z końcem lutego, jeśli potrwa to trochę dłużej to proszę o wyrozumiałość, ale na pewno nie będzie to wyraźnie później, myślę, że koniec lutego jest ciągle datą możliwą do osiągnięcia.

Czy te kilka miesięcy nie wystarczy także żeby ocenić skutki międzynarodowe tego, co się stało 10 kwietnia i po 10 kwietnia. Chcę tu powiedzieć rzecz dla mnie oczywistą i jasną, ale kiedy słyszę choćby nawet dzisiejsze wypowiedzi niektórych posłów z PiS, to wiem, że nie dla wszystkich jest to jasne.
 
Sprawa wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej jest dla nas Polaków rzeczą bardzo ważną, ale nie łudźmy się, że jest priorytetem dla wszystkich państw i narodów świata. Od nas, od polskiego rządu, macie prawo oczekiwać, i jestem przekonany, że tym oczekiwaniom sprostaliśmy, aby Polska spokojnie i stanowczo, (z galerii dla gości okrzyki: zdrajca) - to jest zresztą, jak państwo widzicie kolejny przykład, kolejna ilustracja tego jak trudne okoliczności towarzyszą pracy polskiego rządu wtedy, kiedy chce doprowadzić do pełnego wyjaśnienia okoliczności katastrofy. 

(okrzyki z galerii "Hańba")

Prawda smoleńska, a nie ferowanie wyroków

I dlatego też jest rzeczą ważną, aby racjonalnie i precyzyjnie umieć ocenić co jest możliwe, gdzie mamy sojuszników, kto w sytuacji kiedy prowadzimy to dochodzenie, na kogo można liczyć. Ja rozumiem też, że oczekiwalibyście państwo, być może ode mnie teraz, żebym zaczął ferować wyroki i werdykty. Ci, którzy tu najgłośniej się domagają tego żebym sformułował swoją ocenę zdarzeń byliby być może bardzo rozczarowani tym, jak wygląda prawda wyłaniająca się z dokumentacji na temat tego, co się zdarzyło naprawdę w Smoleńsku. Ale nie jestem powołany do tego, aby tu, w Sejmie ferować wyroki, od tego jest komisja, prokuratura, od tego na końcu będzie także polska opinia publiczna, kiedy zapozna się z całością dokumentacji.

(oklaski) 

Będziecie tego słuchali w milczeniu i skupieniu

I ci, którzy dzisiaj tak głośno krzyczą, będą tego słuchali w milczeniu i w skupieniu i bez satysfakcji. Nie można abstrahować ponieważ ja nie jestem oficerem śledczym, jestem premierem polskiego rządu więc przez tych kilka miesięcy moim zdaniem było także dbać o wszystkie, kompletne interesy państwa polskiego. A do tych naczelnych interesów polskiego państwa zaliczam także co zrozumiałe, bezpieczne, wynikające z dobrych, poprawnych, relacji z sąsiadami.

Pozycja międzynarodowa Polski zarówno w Unii Europejskiej, jak i na świecie, zależy i to jest jednoznaczne, tu w ogóle nie ma o czym dyskutować, jaki typ relacji łączy nas z sąsiadami. I dlatego naszym zadaniem, polskiego rządu było równocześnie prowadząc badanie i dochodzenie było równocześnie nie dopuszczenie do tego, aby ci, którzy mają małą wyobraźnię, krótką pamięć, błędne rachunki, niezrozumienie tego, co naprawdę na świecie się dzieje, żeby oni nie narazili na szwank polskiej pozycji międzynarodowej.

Nie dla zimnej wojny z Rosją

Nie wiem czy trzeba dużo wyobraźni, nie wiem czy wszystkich na tej sali przekonam, ale jestem przekonany, że do Polaków te argumenty trafiają. Czy na pewno katastrofa smoleńska, na życzenie niektórych polskich polityków, miała być też wstępem do zimnej wojny z Rosją, czy na pewno miało tak być? I odpowiadam tutaj, tu mam odwagę odpowiedzieć jednoznacznie - nie. Wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej nie może być pretekstem dla politycznej awantury tych, którzy wokół katastrofy smoleńskiej, głównie awanturą się zajmują. To też bardzo ważne zadanie i chcę powiedzieć, że w interesie Polski było, aby rząd nie dał się wciągnąć w taką logikę i nie dał się wciągnąć.

I oczywiście dzisiaj te relacje polsko-rosyjskie, także w związku ze zdarzeniami z ostatnich dniach są relacjami trudniejszymi niż przed 10 kwietnia, co do tego nie ma wątpliwości. Być może znalazły się na rozdrożu, z różnych z względów, ale zadaniem polskiego rządu, bo spoczywa na nas większa odpowiedzialność niż na tych, którzy krzyczą każdego prawie dnia, co im ślina na język przyniesie, zadaniem polskiego rządu jest wyprowadzić z tego rozdroża te relacje, a nie szukać argumentów na rzecz narastającego konfliktu. Z tego zadania, z tej odpowiedzialności nikt nas nie zwolnił. Każdy kto myśli inaczej ma obowiązek tu, czy w innym miejscu publicznym powiedzieć jaka jest alternatywa, jaką daje alternatywę. 

Chcę jeszcze raz oddając za chwilę głos min. Millerowi powiedzieć, że wygrać prawdę, wygrać polskie bezpieczeństwo i wygrać stabilizację tu, wewnątrz naszego kraju, było zadaniem rzeczywiście karkołomnym, w dużej mierze udało się je wykonać. W pierwszych tygodniach towarzyszyła temu atmosfera wielkich emocji, ale raczej atmosfera skupienia i takiej elementarnej, ludzkiej solidarności. Chyba nadzieją nas wszystkich jest to, aby refleksje ustalenia, oceny katastrofy smoleńskiej, przyczyn były przyjmowane właśnie w takiej atmosferze skupienia, a nie politycznej bijatyki.

Pochodnie na Krakowskim Przedmieściu prawdy nie oświetlą

Chcę wam powiedzieć, bo jestem o tym głęboko przekonany, że do prawdy o Smoleńsku przybliżają nas wysiłki dziesiątek polskich przedstawicieli, którzy w różnych miejscach i funkcjonariuszach, w różnych miejscach ciężko pracują nad tym, aby skompletować pełny obraz wydarzeń. Tej prawdy, tych zdarzeń, tych źródeł skutecznie nie oświetlą pochodnie maszerujących po Krakowskim Przedmieściu. Takie pochodnie mogą raczej coś podpalić niż oświetlić.

Naszym zadaniem, wszystkich Polaków, jest wyjść z tego okrutnego wirażu wspólnie, nie podzieleni tak jak to było w ostatnich miesiącach, wspólnie wokół pracy, którą polska strona tak czy inaczej ustali, nawet jeśli nie wszyscy nam będą w tym pomagać. I z tym głębokim przekonaniem oddaję głos min. Millerowi pozostając w trakcie tej debaty także do państwa dyspozycji.

cbdo.

 

http://wyborcza.pl/1,76842,8974365,Kaczynski__Zadna_wojna_nam_nie_grozi__Rosja_slabnacym.html

Kaczyński: Żadna wojna nam nie grozi, Rosja słabnącym państwem

Zapis z transmisji z Sejmu - Wanda Ostrowska
 19.01.2011 18:37

 

Jarosław Kaczyński w Sejmie

Jarosław Kaczyński w Sejmie (Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta)

- Pod kierownictwem premiera Donalda Tuska idzie ku temu, że stracimy godność, a wolność też będzie zagrożona - powiedział Jarosław Kaczyński, prezes PiS.
 
Jarosław Kaczyński, wystąpienie w Sejmie w debacie nad informacją rządu po raporcie MAK, 19 stycznia 20011 r. 

Panie marszałku, Wysoka Izbo,

muszę się przyznać, że nie spodziewałem się, że w dyskusji nad tym tragicznym problemem, tragiczną sprawą, będzie tyle różnego rodzaju prób prowokacji, ale my się sprowokować nie damy.

My chcemy prawdy, bo to jest nasz obowiązek, przede wszystkim obowiązek wobec obywateli, wobec tych, którzy nas wybrali i dlatego będziemy ten obowiązek spełniać. 

Pan premier był łaskaw tutaj oświadczyć, podjął niezwykle przemyślane działania, nawet była w tym pewna sugestia, że niemalże ograł Rosjan. Otóż ja chciałem przedstawić tutaj nieco inną ocenę. Pierwsze 20 stron polskich uwag [do raportu MAK] to jest spis tego, czego nie otrzymaliśmy, więc mowa o tym, że otrzymaliśmy dużo jest może cokolwiek przesadna. Te dokumenty, o których mowa od wczoraj, miały być rzekomo przegrane prywatnie przez pana Klicha. Panie premierze, pan jest premierem, ja nim byłem, daję przynajmniej 95 proc., że one są z innych źródeł.

MAK można tylko wyśmiać 

Krótko mówiąc, był pan łaskaw tutaj abstrahować i od tego wszystkiego, o czym była mowa w mediach, co opisywano, od tego wszystkiego, co widzieliśmy, choćby to niszczenie wraku i od wszystkich tych faktów, które są powszechnie znane jeśli chodzi o sposób prowadzenia, czy raczej nieprowadzenia dochodzeń przez Rosjan, te wszystkie zostawiane części zwłok, zostawiane części samolotu, różnego rodzaju inne przedmioty. Przecież w tych sprawach są pewne reguły, reguły europejskie, my jesteśmy państwem Unii Europejskiej, niedawno było rozporządzenie w tej sprawie, rozporządzenie, które bardzo dokładnie mówi, jakim warunkom powinien odpowiadać organ, który przeprowadza tego rodzaju dochodzenie, jak powinien być traktowany wrak. I jest tego rodzaju wymogów mnóstwo, żaden z tych wymogów nie został spełniony. MAK z punktu widzenia europejskich reguł jest instytucją, której raporty można tylko i wyłącznie wyśmiać. 

Nasza uchwała aktem naprawczym

My, panie marszałku, Wysoka Izbo chcielibyśmy pomóc, pomóc wyjść rządowi z tej pułapki, tego wszystkiego na co złożyły się niezmiernie liczne błędy, które popełniał od samego początku, począwszy od decyzji dotyczących podstaw prawnych działania. I nasza uchwała nie byłaby niczym innym, bo jednak wrócę do tej uchwały, chociaż nie chcecie jej dzisiaj omawiać, jak właśnie takim aktem naprawczym. Naprawczym wobec opinii światowej, wobec tego wszystkiego, co straciliśmy poprzez ten realizm, który tutaj premier Tusk był łaskaw prezentować, a który na przykład takie kraje, jak te nadbałtyckie, doprowadziłby do tego, że po dziś dzień byłyby już nie republikami w ramach Federacji Rosyjskiej, ale okręgami autonomicznymi i by się cieszyli z tego, że mają po kilka liceów, gdzie można w ich języku ojczystym się uczyć. Powtarzam, na tym poziomie realizmu i odwagi politycznej takie by były efekty.

Rosja słabnącym państwem

Łotwa przez 18 lat nie miała nawet wyznaczonej granicy i żadnych stosunków z Rosją, świetnie się przy tym rozwijała i nie straszcie nas wojną, to nie jest proszę państwa w polityce tak, że jeżeli ktoś jest zdecydowany i twardy, szczególnie w takich sprawach to na tym przegrywa. Na tym się proszę państwa wygrywa. Żadne wojny nam tutaj nie grożą.

Raport MAK zdezawuowany przez Polskę

Rosjanie są dzisiaj słabnącym państwem, które musi się liczyć także z opinią międzynarodową. Pan używa określenia, że nasze uzupełnienia do raportu rozszerzają go i wzbogacają. Otóż to jest określenie całkowicie błędne. No w ramach tego realizmu politycznego, one ten raport całkowicie dezawuują, całkowicie i w stu procentach dezawuują, w świetle tego, co dzisiaj wiemy załoga samolotu, nie były potrzebne do tego żadne naciski podjęła, nie informowana o rzeczywistym stanie rzeczy, normalną, przewidzianą w rutynie można powiedzieć tego rodzaju sytuacji i tego rodzaju działań procedurę schodzenia do wysokości decyzji, tyle że po drodze została radykalnie wprowadzona w błąd, nie ostrzeżona i to była przyczyna wypadku. Jeżeli chodzi o przyczyny bezpośrednie to one leżą po stronie rosyjskiej. 

Polityczne wykorzystywanie? Pan jest ostatni by to zarzucać

Ale jest tutaj jeszcze pewna sprawa, wydawałoby się tajemnicza ale tak naprawdę prosta, przecież kiedy 1 czerwca ogłaszano zapisy skrzynek te wszystkie dokumenty były znane. Dlaczego nie zostały opublikowane, dlaczego zapisy ze skrzynek stały się podstawą różnego rodzaju insynuacji, obrażania śp. prezydenta Rzeczypospolitej, innych wysokich urzędników, no było niespełna dwa tygodnie do pierwszej rundy wyborów, więc jeżeli ktoś tu mówi o politycznym wykorzystywaniu to pan jest ostatnim, który może coś takiego powiedzieć, naprawdę ostatnim.

Na Węgrzech doszło do chwili prawdy 

Ale ja przypomnę, że premier Węgier, Gyurcsany, kiedyś się przyznał do tego, że kłamał. Pan się nie przyznaje. Ale sytuacja jest podobna. I wtedy, tam na Węgrzech doszło w końcu do chwili prawdy i chwili sprawiedliwości, i ona jest dzisiaj egzekwowana. Niech pan nie zapomina, że Polacy na pewno nie są narodem głupszym niż Węgrzy. 

Są w tej chwili, jeśli Sejm jednak zdecydowałby się podjąć uchwałę i powiedzieć światu, powiedzieć także poprzez jej propagowanie, poprzez aparat dyplomatyczny, że jednak bronimy swoich interesów i swojej godności, są różne możliwości międzynarodowe.

Umiędzynarodowić tę sprawę

Przypomnę dzisiejszą wypowiedź pana Barroso, którą pan pominął panie premierze, czy wczorajszą, być może wczorajszą przepraszam. Otóż to jest wypowiedź bardzo dobrze zapowiadająca, tę sprawę można i trzeba umiędzynarodowić, to jest jedyna droga do tego żeby prawda wyszła na jaw. 

Prawda wyjdzie na jaw

Ja mimo wszystko mam nadzieję, że ta prawda jeszcze za czasów tego parlamentu, tej kadencji parlamentu na jaw zacznie wychodzić, że odpowiednie działania zostaną podjęte. Bo są bezwzględnie konieczne. 

Ja jestem tutaj w sytuacji, powiedzmy sobie pewnej nierówności wobec premiera, mogę przemawiać tylko bardzo krótko, stąd moja argumentacja jest ograniczona, mógłbym przecież tutaj wymieniać dziesiątki, setki różnych przykładów, które wskazują na to w jaki sposób działali i nasi partnerzy i w jaki sposób działała nasza strona. Ale wiem jedno, w długich i skomplikowanych i trudnych, bardzo trudnych dziejach naszego narodu bywało, że traciliśmy wolność, ale nie traciliśmy godności. 

Pod kierownictwem premiera Donalda Tuska idzie ku temu, że stracimy godność, a wolność też będzie zagrożona. 
OBY SŁUŻYĆ W DOBREJ SPRAWIE
 
KRYSTYNA SKARBEK

http://newsbook.pl/2016/05/30/dziewczyna-spod-sochaczewa-byla-pierwowzorem-bonda/

Dziewczyna spod Sochaczewa była pierwowzorem Bonda

 
Dwa salony w Sejmie i w Sali Kongresowej
 

Ian Fleming zafascynowany jej losami, w nich znalazł inspirację do stworzenia agenta 007. Historia Krystyny Skarbek pięknej Polki, która w czasie II wojny światowej pracowała dla brytyjskiego wywiadu jest w Sochaczewie praktycznie nieznana. Ponoć zginęła, bo znała tajemnicę śmierci gen. Władysława Sikorskiego, zamierzała go nawet ostrzec. Mało kto wie, że „ulubiona agentka Churchilla” urodziła się w Młodzieszynie.

Barwne życie Krystyny Skarbek będzie wkrótce tematem holywoodzkiego filmu „Christine: War My Love” (Krystyna: wojna to moja miłość) w reżyserii Agnieszki Holland. W postać agentki ma wcielić się Kate Winslet, zdobywczyni Oscara. Inną kandydatką jest francuska aktorka Eva Green, która otrzymała nagrodę Bafty za rolę Vesper Lynd w filmie „Casino Royale” według książki Iana Fleminga pod tym samym tytułem. Filmowa Vesper Lynd, to nie kto inny, jak Krystyna Skarbek, z którą autor przygód Jamesa Bonda miał roczny romans. To niezwykłe losy pięknej Polki były inspiracją do powstania postaci Jamesa Bonda.

Piękność z Młodzieszyna

Krystyna Skarbek urodziła się w Młodzieszynie, koło Sochaczewa w 1915 roku (niektóre źródła błędnie podają 1908 rok i Warszawę, jako miejsce urodzenia). Ukochana i rozpieszczona córka magnata, Krystyna, dojrzewała w majątku swego ojca pod Piotrkowem, „jeździła na szlachetnych koniach, zimą zaś na nartach w Karpatach, zdobyła też nagrodę na zimowym konkursie piękności”. Jej rodzicami byli Jerzy Skarbek, polski hrabia oraz Stefania z domu Golfeder, córka zasymilowanego żydowskiego bankiera. Małżeństwem tym hrabia Skarbek chciał ratować się przed problemami finansowymi. Był po prostu bankrutem. Żydowskie korzenie były przez lata dla Krystyny tematem wstydliwym. Tak pisze na ten temat we „Wspomnieniach Polskich” Witold Gombrowicz: „Szlachta, arystokracja, łączyła się z Żydami, aby pozłocić swoje korony, ale nigdy te związki nie przestały zawstydzać, nigdy owe nieszczęsne istoty zrodzone z tych mariażów nie zostały zalegalizowane na terenie salonów. Po prostu – udawało się, że się o niczym nie wie, dobre wychowanie nakazywało wystrzegać się w towarzystwie takiej istoty najlżejszej aluzji do Żydów, nie mówiło się o tym jak o szubienicy w domu powieszonego… Krysia Skarbek, śliczna panna, której bohaterska rola podczas wojny jest znana, tragicznie zmarła przed paru laty w Londynie, należała do tej właśnie kategorii tragicznych mieszańców. Ojciec hrabia, matka Goldfederówna… Unikano przy niej tematów żydowskich, ona sama, biedaczka, nigdy o tym nie mówiła, i jakoś długi czas to się udawało…”.
W przeciwieństwie do pochodzenia uroda Skarbek nigdy nie budziła żadnych wątpliwości. Gustaw Herling-Grudziński, gdy przy nim wspomniano o Krystynie Skarbek, na samo wspomnienie aż się rozpromieniał. Nic dziwnego, że gdy w 1930 roku piętnastoletnia Krysia wzięła udział w konkursie Miss Polonia, to została wicemiss Polski.
Temperament wykazywała od najmłodszych lat do tego stopnia, że siostry zakonne prowadzące w Szwajcarii szkołę dla „panienek z dobrego domu” odesłały ją, nie mogąc sobie poradzić z jej szokująca niezależnością, w tym czasie wyrażająca się „szokującym” zwyczajem wspinaczek na drzewa. Do Polski powróciła z biegłą znajomością francuskiego, posługując się tym językiem, niczym rodowita Francuzka.
W 1930 roku, po śmierci ojca, rodzina Skarbek przeniosła się z majątku w Trzepnicy pod Piotrkowem Trybunalskim do Warszawy. Tam młodziutka Krystyna, w 1933 poślubiła pabianickiego przemysłowca Karola Gettlicha; małżeństwo rozpadło się już po pół roku. W listopadzie 1938 wyszła za mąż po raz drugi, za podróżnika i pisarza powieści dla młodzieży, Jerzego Giżyckiego (1889-1970). W 1939 oboje przebywali w Kenii, gdzie Giżycki jako dyplomata miał pracować w stolicy Abisynii. Na wieść o wybuchu wojny niezwłocznie wyjechali do Francji, skąd już sama (w separacji z mężem) przedostała się do Anglii.

Ukochany szpieg Churchilla

Tu Skarbek przekonała brytyjski wywiad, aby ją zatrudnił. Pod przybranym nazwiskiem Christine Granville uczestniczyła w misjach specjalnych brytyjskiej organizacji SOE (Special Operations Executive) powołanej przez Winstona Churchilla w celu dywersji w krajach okupowanych przez Niemcy, m.in. we Francji. W technikach walki z użyciem broni przeszkolił ją Kim Philby, podwójny brytyjsko-sowiecki agent, który zbiegł do Moskwy w 1963 r.
W grudniu 1939 r. SOE wysłało ją do Budapesztu jako dziennikarkę. Pomagała tam polskim żołnierzom internowanym w ucieczce do tworzącej się we Francji armii. Współpracował z nią jej przyjaciel Andrzej Kowerski (1912-1988) – świetny kierowca i spadochroniarz, mimo że miał drewnianą nogę. Z Węgier, między innymi z kurierem Jerzym Marusarzem, wielokrotnie przechodziła przez Tatry do okupowanej Polski. Przekazała do Londynu doniesienia o koncentracji niemieckich czołgów, co umożliwiło Churchillowi ostrzeżenie Stalina przed inwazją Hitlera na ZSRR. Wiadomo, że w czerwcu 1940 Krystynie udało się odwiedzić w getcie, w Warszawie matkę. Jednak nie zdołała namówić jej do ucieczki z okupowanej Polski. Stefania Goldfeder – Skarbek zginęła w warszawskim getcie.
Po powrocie z jednego z wypadów do Polski w 1941 roku, została. aresztowana wraz z partnerem Andrzejem Kowerskim przez węgierską policję, która zamierzała ich wydać Gestapo. Podczas przesłuchania Skarbek umyślnie ugryzła się w język i kaszląc, pluła krwią. Niemcy sądzili, że jest chora na gruźlicę. Skarbek pamiętała, że pracując przed wojną w biurze Fiata, które mieściło się nad garażem, zatruła się spalinami, miała wyraźne zmiany w płucach. Dlatego węgierski lekarz, który zrobił jej na polecenie Niemców prześwietlenie, uznał, że Skarbek stoi nad grobem. Gestapo wypuściło ją i Kowerskiego. Z Węgier uciekła w bagażniku samochodu brytyjskiego dyplomaty Owena O’Malleya, który potem powiedział o niej, że „z dynamitem potrafi zrobić wszystko, z wyjątkiem połknięcia go”.
W 1944 roku została zrzucona na spadochronie do Francji, gdzie organizowała ruch oporu, jako Pauline Armand i uwolniła swego dowódcę, belgijskiego agenta Francois Cammaertsa z rąk Gestapo. Stało się to na kilka godzin przed planowaną egzekucją. Posłużyła się przy tym nieprawdopodobnym wręcz wybiegiem i niesłychaną brawurą, oświadczając niemieckiemu lokalnemu dowódcy Gestapo, że jest żoną Cammaertsa i siostrzenicą brytyjskiego generała Montgomery’ego. Obiecał, że za uwolnienie aresztowanych gwarantuje gestapowcowi życie po wkroczeniu aliantów. Mimo polskiego akcentu Skarbkówny Niemiec uwierzył w jej rodzinne koligacje, uwolnił pojmanych, a nawet dał pistolet i samochód, którym przejechali na drugą stronę frontu, do aliantów. Niebawem jednak mistyfikacja się wydała i Niemcy wyznaczyli wysoką nagrodę za jej wydanie – rozlepili plakaty z jej zdjęciem na stacjach kolejowych.
W końcu sierpnia 1944 roku, gdy w Warszawie trwało powstanie, Krystyna dotarła do Londynu. Wielokrotnie składała prośby o przerzut do Polski, ale zawsze spotykała się z odmową. Pod koniec roku, kiedy do Polski miała udać się brytyjska Misja Wojskowa, uzyskała wreszcie zezwolenie, ale w ostatniej chwili Churchill odwołał wszystkie loty do Polski.
Mimo, że Winston Churchill odznaczył ją jako swego „ukochanego szpiega”. Dostała m.in. Order Imperium Brytyjskiego i francuski Krzyż Wojenny, po wojnie Skarbek była pozostawiona przez Brytyjczyków samej sobie. „Christine miała więcej wstążek z odznaczeniami niż generał. Cechowała ją jakaś niezwykła magia, która odróżniała ją od innych osób (…). Jej osobowość wydzielała jakąś magnetyczną siłę. Jest bardzo ważne, by zachować jej pamięć (…), była żywym ucieleśnieniem odwagi” – napisał „The Guardian” o Krystynie Skarbek.

Agent 007 to ona

Przez niemal cały 1947 rok Krystyna była związana romansem z Ianem Flemingiem, twórcą postaci Jamesa Bonda. Związek ten trzymany był jednak przez nich w tajemnicy. Krystna była bowiem jednocześnie w związku także z Kowerskim.
Ci, którzy czytali lub oglądali „Casino Royale”, pamiętają zapewne postać bohaterki i partnerki James’a Bonda, w której on się zakochał. Vesper Lynd mówiła po francusku, jakby z Francji pochodziła, była odważna i znakomicie przygotowana do roli agentki. Podobno, ojciec Krystyny, hrabia Jerzy Skarbek, nadał swojej nowo narodzonej córce przezwisko Vesperale, „ponieważ przynosiła mu na myśl gwiazdę wieczorną”. „Casino Royale” (1953), z Vesperą Lynd to debiutancka powieści o agencie 007. Bez niej i dziewczyny spod Sochaczewa nie byłoby kolejnych losów Jamesa Bonada.
Skarbek ubierała się w skromne bluzki i spódnice. Rzadko się malowała. Była delikatna. Jednemu ze znajomych przypominała syjamskiego kota. Wywoływała duże emocje. W Budapeszcie dziennikarz Radzimiński, nieszczęśliwie w niej zakochany, postanowił popełnić samobójstwo – skoczył z mostu i połamał sobie nogi, gdyż Dunaj skuł lód. Brytyjskie władze wojskowe z Kairu wspominają w filmie dokumentalnym o Skarbek, że gdy wchodziła do ich biura, to nawet pułkownik, który świata nie widział poza dokumentami, zrywał się, aby ją adorować. Jeden z agentów, który znał ją z okresu wojennej współpracy, powiedział, że posiadała „wyjątkową kombinację żywego temperamentu, kokieterii, osobistego uroku i osobowości”. Mężczyźni nie potrafili się jej oprzeć. Ona sama miała trudności z dochowaniem im wierności. To właśnie powodzenie wśród płci przeciwnej doprowadziło do jej śmierci.
Krystyna mogła osiąść w Anglii, ale nie potrafiła żyć spokojnym życiem, ani pracować za biurkiem. W cywilu pracowała jako sprzątaczka, telefonistka i sprzedawczyni u Harrodsa. Potem zaciągnęła się jako stewardesa na statki turystyczne. W 1950 roku Krystyna przyjęła pracę stewardesy na pokładzie statku płynącego do Australii. Po jakimś czasie przeniosła się na linię do Płd. Afryki. Niektórzy twierdzą, że będąc stewardesą pełniła również rolę agentki wywiadu, zbierając informacje o nastrojach w szybko zmieniającym się świecie. Czy tak było, nie dowiemy się prawdopodobnie nigdy. Podczas rejsu do Australii przypadkowo poznała stewarda Muldowneya, prostego Irlandczyka, który zakochał się w niej bez wzajemności. Przez kilka miesięcy nachodził ją, śledził jej wszystkie ruchy, stawał się coraz bardziej chorobliwie zazdrosny i napastliwy. Kiedy 15 czerwca 1952 Krystyna po powrocie z rejsu z Cape Town miała wyjechać do Liege, żeby połączyć się z ukochanym Andrzejem Kowerskim, Muldowney dopadł ją wieczorem i w przypływie złości ugodził nożem w serce. Zmarła, zanim dojechała karetka pogotowia.
Tak opisał to wówczas magazyn „Life”: „Około północy w ubiegłą niedzielę kobieta zameldowana jako Christine Granville weszła do hoteliku „Shelbourne” w Kensington pod Londynem. Była to osoba szczupła, piękna, o czarnych włosach i jasnej cerze; miała 37 lat i pracowała ostatnio na parowcu pasażerskim na linii Anglia-Afryka Południowa. Pełna rezerwy, małomówna i niewątpliwie niezbyt zamożna, nosiła się, jakby owinięta w niewidoczny szal – w patrycjuszowską godność urodzonej arystokratki. Gdy dama wchodziła po schodach do swego pokoju zawołał na nią pewien mężczyzna. Było to spotkanie nie przewidywane przez Christine. Po paru minutach portier, usłyszawszy krzyk pani Granville: „Zabierzcie go stąd!” wpadł do pokoju wraz z dwoma innymi mężczyznami i razem obezwładnili człowieka, który rozmawiał z Christine. Był to Dennis Muldowney, członek załogi parowca, na którym zatrudniona była Christine. Ona sama leżała na podłodze w kałuży krwi, z nożem o drewnianej rączce, pogrążonym w piersi: zmarła w parę minut potem. Dochodzenie, wszczęte przez Scotland Yard odkryło niezwykłą przeszłość ofiary (…)”
Morderca przyznał się do winy i został powieszony w trzy miesiące później. Przed samą egzekucją powiedział: „Zabicie jest ostateczną formą posiadania”. Zdjęcie ciała Skarbek można zobaczyć w filmie dokumentalnym, jaki w 2003 r. nakręciła o niej Mieczysława Wazacz – angielska Polka. Ta niezwykła kobieta potrafiła walczyć z potęgą Hitlera, ale nie obronił się przed natrętnym żigolakiem.

Życie jak film

Według niektórych źródeł śmierć Skarbek nie była jedynie efektem zawiedzionych uczuć. Są jawne sugestie, które prowadzą do wniosku, że Skarbek znała fakty, które brytyjski wywiad chciał ukryć, Dlatego wykorzystano zakochanego Muldowneya, jako narzędzie zbrodni. Dlaczego „ulubienica Churchilla” nie dostała nigdy obywatelstwa brytyjskiego, chociaż o nie zabiegała? Być może była dla Anglików niewygodna?
Jeden z biografów Iana Fleminga upiera się, że twórca Jamesa Bonda, który sam też służył w wywiadzie, rozmawiał wielokrotnie ze Skarbek o kulisach lotu Rudolfa Hessa do Wielkiej Brytanii i śmierci generała Sikorskiego. Ponoć Krystyna miała lecieć do Algierii tym samym samolotem, którym poleciał generał Sikorski, została jednak ostrzeżona, że to może być niebezpieczne. Są tacy, którzy twierdzą, że Krystyna Skarbek wiedziała, kto planował zamach na generała Sikorskiego i z tego powodu została zamordowana, żeby tajemnicę zabrać ze sobą do grobu.
Krystynę Skarbek pochowano na katolickim cmentarzu w Kensal Green, w północno-zachodnim Londynie. W 1988 r. obok niej złożono prochy Kowerskiego.
Po jej śmierci rozgłos wokół Skarbek wyciszyli czterej jej współpracownicy – Cammaerts, John Roper, Patrick Howarth i Andrzej Kowerski, którzy przysięgli sobie, że do końca życia będą strzec jej dobrego imienia. Sprawiło, to że ukazywały się ocenzurowane wersje jej biografii.
Zapewne tak barwna szpiegowska przeszłością zakończona melodramatyczną śmiercią, to idealny materiał na scenariusz filmowy. Taki film przygotowuje właśnie Agnieszka Holland ma on kosztować 14 milionów dolarów. Niezależnie serial o losach Krystyny Skarbek przygotowuje TVP. Pojawiły się też 44 informację o mającym powstać w Kanadzie filmie na temat jej życia. Wymieniana przy tym była Liliana Komorowska, polska aktorka mieszkająca w Montrealu, odtwórczyni wielu ról m.in. Jewdohii w filmie „Austeria” Jerzego Kawalerowicza.
Odpryski losów Krystyny Skarbek znaleźć można w innych kinowych fabułach, np. w „Obfitości” (1985) Freda Schepisi, z Meryl Streep w roli angielskiej agentki, która nie umie sobie ułożyć życia po wojnie, czy w „Charlotte Gray” (2001) Gillian Armstrong, z Cate Blanchett, która jako brytyjski szpieg szuka w okupowanej Francji swego ukochanego lotnika.
Powstało także wiele książek i biografii Skarbek. W Polsce ukazały się „Miłośnica” Zofii Nurowskiej, „Krystyna. Ulubiona agentka Churchilla” Madeleine Masson oraz „Krystyna Skarbek Agentka o wielu twarzach” Jana Lareckiego.

Janusz Szostak

 

 

 

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka