Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
603
BLOG

Cień samolotu - Nasza nieszczęśliwa Ojczyzna

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 0

... w Warszawie przełamanie "TABU Smoleńskiego" 10.04.2020 roku ?

"To potrwa długie tygodnie, lecz śledczy nie mają wątpliwości: zagadka katastrofy tupolewa

Znalezione obrazy dla zapytania młynki buddyjskie

zostanie wyjaśniona w najdrobniejszych szczegółach." 

Młynki buddyjskie może przyniosą przełom w badaniach smoleńskich?

http://www.redbull.com/pl/pl/adventure/stories/1331593439053/fotoreportaz-pierwszy-skok-z-mount-everestu

 

Tybetańskie młynki modlitewneDroga na Everest wiedzie przez Tybet. Valery Rozov obraca młynki modlitewne w buddyjskim klasztorze prosząc o bezpieczny lot.© Thomas Senf/Red Bull Content Pool

 

Punkt widokowyValery Rozov na tle Mount Everestu. Na tablicy w punkcie widokowym, wysokość najwyższej góry świata opisano liczbą 8844 m n.p.m. Chińska tradycja nakazuje mierzyć jej wysokość do wierzchołka skały. Na świecie oficjalnie uznano wysokość mierzoną do czubka pokrywy śnieżnej i wynosi ona 8848 m n.p.m.© Denis Klero/Red Bull Content Pool

 

Ceremonia PudźaPrzed wspinaczką na Mount Everest tradycyjnie odprawia się ceremonię Pudźa. Przed kamiennym ołtarzem, udekorowanym modlitewnymi proporcami składa się ofiarę z jałowca w intencji bezpiecznego powrotu.© Thomas Senf/Red Bull Content Pool

 

Valery Rozov przed skokiemValery Rozov przygotowuje się do najwyższego skoku B.A.S.E. w historii. Pierwsze kilka sekund lotu będzie najtrudniejsze.© Thomas Senf/Red Bull Content Pool

Valery Rozov skoczył z wysokości 7220 m n.p.m. po północnej stronie najwyższej góry świata – Mount Everest.

 

Niektorym przynoszą szczęście jak lotniarzowi z Federacji Rosyjskiej 

Znalezione obrazy dla zapytania młynki buddyjskie

 

 

Cień samolotu

 

http://www.nto.pl/artykuly-archiwalne/art/4147781,plf-101-ostatni-lot-prezydenckiego-tupolewa-tu154m,id,t.html

Oficerowie BOR-u zapakowali wieńce, które prezydent i inni oficjele mieli złożyć na Polskim Cmentarzu Wojennym pod Smoleńskiem. Kilkanaście minut po siódmej stewardesy zamknęły drzwi, samolot zaczął kołować na pas startowy. Zgodnie z procedurą załoga skontaktowała się z wieżą i ustaliła parametry wznoszenia oraz korytarz, którym tupolew miał lecieć do Smoleńska. Gdy maszyna znalazła się w powietrzu, miał miejsce ostatni dialog, utrwalony przez wieżę kontroli lotów w Warszawie. - PLF 101, skontaktujcie się z radarem na 134.925. Do miłego. - 134.925, PLF 101. Dziękujemy, do miłego... Lot przebiegał bez zakłóceń. O 8.20 prezydent Lech Kaczyński zadzwonił do brata Jarosława z telefonu satelitarnego. Rozmowa była spokojna, chociaż nietypowa. - Zwykle dzwonisz po wylądowaniu - zdziwił się Jarosław. - Potem nie będzie już czasu, lądujemy za kilkanaście minut - wyjaśnił prezydent. Około 8.35 "tutka", jak piloci pieszczotliwie nazywali prezydencki samolot, weszła w strefę lotniska. 25-letnia Justyna Moniuszko i dwa lata młodsza Natalia Januszko, urodziwe stewardesy, poprosiły o zapięcie pasów i zapewne pomogły w tej czynności osobom starszym, mniej sprawnym, które siedziały w tylnej części maszyny. Mł. chor. Agnieszka Pogródka-Węcławek, stewardesa BOR, sprawdziła, czy wszystko w porządku w usytuowanym tuż za kabiną pilotów saloniku prezydenckim.Dzięki parametrom zanotowanym przez wieżę kontroli lotów wojskowego lotniska Siewiernoje pod Smoleńskiem wiemy, że podczas lądowania panowała wyjątkowo zła pogoda. Temperatura wynosiła 1 stopień powyżej zera, wiatr wiał z siłą 11 m na sekundę, ale największym problemem była niebywale gęsta, nisko zawieszona mgła. Widoczność spadła do niespełna 500 m, podczas gdy minimalna widoczność wymagana do lądowania taką maszyną to 550 m. Ale polscy piloci, kpt. Arkadiusz Protasiuk i mjr Robert Grzywna, byli bardzo doświadczeni. Co spowodowało, że nie podołali zadaniu? Wiemy na pewno, że wieża kontroli lotów ostrzegała przed lądowaniem w tak złych warunkach pogodowych. To były stanowcze słowa, ale stwierdzenie "odmawiam zgody na lądowanie" nie mogło paść w stosunku do samolotu z głową państwa na pokładzie. Ujawnione trzy dni po katastrofie zdjęcie satelitarne okolic lotniska Siewiernoje pokazało, jak nieudany był manewr, który próbowali wykonać polscy piloci. A próbowali - to już niemal pewne - tylko jeden raz. Po okrążeniu lotniska kpt. Protasiuk postanowił schodzić w dół. Na wysokości 100 metrów, dwa kilometry od lotniska wszystko było jeszcze w porządku. Potem sytuacja dramatycznie się zmieniła. Maszyna z prezydencką delegacją zaczęła opadać w tempie ponad 5 metrów na sekundę, a powinna dwa razy wolniej. W konsekwencji 1200 metrów od pasa tupolew był na wysokości zaledwie 8 metrów - prawie osiem razy mniejszej, niż wymagał tego właściwy tor podejścia. Koszmarnie długie 5 sekund Po okrążeniu lotniska kapitan postanowił schodzić w dół. Na wysokości 100 m, 2 km od pasa wszystko było jeszcze w porządku. Potem maszyna zaczęła opadać w tempie 5 - 6 metrów na sekundę, a powinna dwa razy wolniej. W efekcie 1200 m od pasa tupolew był na wysokości 8 m, a powinien być na minimum 60 m. Pilot schodził nisko, bo prawdopodobnie chciał lądować na początku pasa, który na lotnisku Siewiernoje ma długość 1600 m, podczas gdy dla takiej maszyny długość pasa powinna wynosić minimum 2000 m. Najpierw maszyna ścięła kilka mniejszych drzewek, właściwie bez konsekwencji dla samolotu. Potem zahaczył lewym skrzydłem o grube drzewo, gubiąc część płata. To spowodowało zmianę kierunku lotu i utratę stateczności. Od tego momentu do katastrofy było jeszcze pięć dramatycznie długich sekund - wynika z analizy czarnych skrzynek. Śledczy zapewniają, że rozmowy z nich zostaną opublikowane, ale możliwe, że dopiero po zakończeniu dochodzenia. Na razie wiadomo tylko, że o 8.56, w ostatnich chwilach życia piloci prowadzili wstrząsający dialog i mieli świadomość tego, co wydarzy się już za chwilę. Samolot po ścięciu drzewa i utracie fragmentu lewego skrzydła jeszcze w powietrzu przechylił się o 90 stopni, a po uderzeniu w ziemię - o kolejne 90. Mówiąc językiem bardziej fachowym, maszyna skapotowała, zatrzymując się do góry kołami, co widać na wielu zdjęciach wraku. Wtedy dramat osób wewnątrz kadłuba ukoił krótki moment śmierci. Bez cierpień fizycznych. Kadłub samolotu został w dużej części zmiażdżony, dlatego pasażerowie nie mieli szans, by przeżyć. Nie tylko oni. Wraz z Teresą Walewską zginęła też, prawdopodobnie bezpowrotnie, płaskorzeźba Matki Boskiej Katyńskiej. Za to cudem przetrwała pokładowa flaga, prawie nienaruszona, i prezydencki wieniec. Wszystkie te przedmioty trafią do Polski, jako symbol tej tragedii. Gigantyczna układanka Szczątki maszyny rozpadły się na przestrzeni kilkuset metrów, nastąpił pożar. Na ujawnionych nagraniach z telefonów komórkowych świadków słychać wybuchy - prawdopodobnie amunicji pistoletów oficerów BOR-u. Jeden z pistoletów znaleziono wczoraj, 70 cm pod powierzchnią gruntu, co daje wyobrażenie o sile uderzenia. - Teraz to, co zostało z samolotu, trzeba poskładać jak puzzle - mówi prof. Jerzy Maryniak z Wyższej Szkoły Sił Powietrznych w Dęblinie, wybitny specjalista od badania przyczyn wypadków lotniczych. Profesor podkreśla, że analiza tego, co zostało z kadłuba, jest równie ważna jak zapisy czarnych skrzynek. - Dlatego w hangarze rysuje się kształt kadłuba w skali 1:1 widziany z góry i na nim układa odnalezione fragmenty konstrukcji - tłumaczy prof. Maryniak. To żmudna praca, wymagająca ogromnej wiedzy i cierpliwości. Tajemnica skrzynek Ostateczną odpowiedź na pytanie, dlaczego samolot spadał tak szybko, a piloci prawie do końca nie zdawali sobie z tego sprawy, kryją czarne skrzynki. Jest tam zapisane wszystko, co w czasie lotu działo się w kabinie pilotów i z maszyną pod względem technicznym. - Wszystkie czarne skrzynki samolotu prezydenckiego przetrwały katastrofę, mają niewielkie uszkodzenia zewnętrzne, ale zapisane na nich dane nie uległy zniszczeniu - poinformował prokurator generalny RP Andrzej Seremet.Tajemnica trwałości skrzynek tkwi w ich konstrukcji. Wbrew nazwie są pomarańczowe, by łatwiej było je znaleźć w razie katastrofy. Są odporne na temperaturę 1100 stopni, która nie uszkodzi ich nawet przez osiem godzin. Mają też nadajniki pozwalające zlokalizować je nawet w głębinach morskich. - W środku znajdują się urządzenia rejestrujące rozmowy w kabinie pilotów, włącznie z najdrobniejszymi szeptami, a także rejestratory wszelkich parametrów lotu - tłumaczy Tomasz Hypki ze "Skrzydlatej Polski". Tych ostatnich może być kilkaset. Minie jeszcze co najmniej kilka dni, zanim wszystkie zostaną spisane. Potem trzeba je ze sobą zsynchronizować w czasie i zestawić z badaniami wraku kadłuba. To potrwa długie tygodnie, lecz śledczy nie mają wątpliwości: zagadka katastrofy tupolewa zostanie wyjaśniona w najdrobniejszych szczegółach. 

Czytaj więcej: http://www.nto.pl/artykuly-archiwalne/art/4147781,plf-101-ostatni-lot-prezydenckiego-tupolewa-tu154m,id,t.html

Motto:

Znalezione obrazy dla zapytania młynki buddyjskie

Fotoreportaż: Pierwszy skok z Mount Everestu - Foto | Red Bull ...

www.redbull.com550 × 366Wyszukiwanie obrazem
Droga na Everest wiedzie przez Tybet. Valery Rozov obraca młynki modlitewne w buddyjskim klasztorze prosząc

Czy my potrafimy dokonać większego wyczynu niż Valery Rozov przełamując TABU smoleńskie

http://www.newsweek.pl/smolensk-10-04-2010/cien-samolotu,56556,1,1.html

Cień samolotu

 

rozmawiali Tomasz Stawiszyński i Bartosz Wilczak

 

11-04-2010 , ostatnia aktualizacja 21-10-2012 19:42

 
Cień samolotu - Nasza nieszczęśliwa Ojczyzna
Znicze ustawione pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie. Fot. PAP
 

Te smoleńskie ofiary nie będą darem na przyszłość, jeśli sami się nie zmienimy. Jeśli nie wyjdziemy ponad patos, a będziemy jedynie powtarzać żałobne dytyramby, nie wyciągniemy z tej tragedii żadnej lekcji – mówi filozof prof. Zbigniew Mikołejko w rozmowie z Tomaszem Stawiszyńskim i Dariuszem Wilczakiem.

Newsweek: Rozmawiamy trzy godziny po katastrofie w Smoleńsku. Przeżywamy i jeszcze długo będziemy przeżywali narodowy dramat. Towarzyszą mu groza, strach, niedowierzanie. Dociera do pana to, co się stało?
Prof. Zbigniew Mikołejko: Tragedie zawsze wydają się niewiarygodne. I zawsze – najpierw – wymykają się zrozumieniu. Wykraczają przecież poza zwyczajny potok zdarzeń. I poza logiczny porządek, w jaki te zdarzenia układamy. Ta zaś miała szczególny wymiar. Rozum tu jest więc bezradny. I mówi nam na razie, że stało się coś strasznego. Za jakiś czas dopiero rozbierzemy ten dramat na części. Nie będzie to łatwe. Łatwiej ukryć sens zdarzenia, dramatu ludzi i całej wspólnoty w patetycznych słowach i gestach. A tymczasem ta katastrofa jest apokalipsą. Apokalipsa zaś bywa z kolei objawieniem jakiejś prawdy o nas wszystkich, objawieniem nieznanej i niejasnej przyszłości. Pewien szalony Francuz powiedział kiedyś: „Dżuma przewartościowała wszystko”. Ta katastrofa podobnie dokona wielkiej przemiany naszego życia.

 

Staniemy się inni? Tragedia nas zmieni?
– Już jakoś zmienia, przynajmniej na pewien czas. Nagle, w obliczu śmierci pod Smoleńskiem, zaczynamy się wstydzić ocen, jakie serwowaliśmy ludziom, którzy odeszli. I szyderstwa wobec niektórych polityków stają się w naszych własnych ocenach niesmaczne, gorzkie. Wkrótce jednak dramat smoleński wpłynie na cały dyskurs publiczny: przejdzie on załamanie. I naturalne zazwyczaj spory nie będą się mogły rozwinąć. Staną się na swój sposób kalekie. Czeka nas przecież teraz przyspieszona kampania prezydencka, w której zabraknie z pewnością wyrazistych ocen Lecha Kaczyńskiego. Wstrzymana zostanie żywiołowa i brutalna dyskusja na temat polskiej rzeczywistości gospodarczej, politycznej. Zatrą się chyba radykalizmy i zblakną ideowe granice. Cień upadłego samolotu będzie cały czas krążył nad nami. Nie będziemy się mogli wyzwolić z jego obecności. Tragedia dotknęła bowiem wszystkie elity władzy. Polityczne, gospodarcze, sądownicze, kulturalne, wojskowe, kościelne, nawet sportu. I po tych ludziach została czarna dziura, której nie da się łatwo zapełnić. Wkrótce jednak nastąpi falsyfikacja – żałoba, która się z tej tragedii wyłoni, nakaże nam idealizowanie tych, którzy odeszli. Pojawi się pokusa, by opisać katastrofę językiem symbolicznym, na poły religijnym. Już zresztą – w ciągu tych kilku godzin – słyszałem głosy o męczeństwie, o Smoleńsku jako miejscu dla Polaków przeklętym, o przeznaczeniu. Ponadto ci nowi, którzy przyjdą, będą musieli stawić czoło wyidealizowanym obrazom zmarłych. I przystroić swój język w podniosłe słowa. Uznać, że taka śmierć uszlachetnia, uwzniośla, wynosi na ołtarz.

 

http://www.bibula.com/?p=21100

B. Klich miał też lecieć – Pierwotna lista pasażerów Tu-154M

 

Aktualizacja: 2010-04-30 12:49 pm 

Przeczytaj listę pasażerów rządowego Tu-154M, która według naszych ustaleń [Nasza Polska] krążyła po dziennikarskich mailach  przynajmniej od 4 kwietnia 2010 r.

– Dostałam tę listę od młodych dziennikarzy, którzy prosili mnie o radę z kim przeprowadzić ewentualnie wywiady. Ta lista pasażerów krążyła po prostu ot tak, już od kilku dni, z maili na maile. Potem siedziałam w domu, to było w poniedziałek, i zastanawiałam się jak to możliwe, że ja mam pełną listę generałów, kapelanów, polityków, którzy lecą z prezydentem i że ta lista jest w obiegu. Wierzyć mi się nie chciało, że oni wszyscy są na tej jednej liście. Pomyślałam, że może będą rozdzieleni, że może to tylko lista obecności w Katyniu. Nie mogłam tego pojąć i niestety wziąć na serio – mówiła red. Anna Pietraszek w wywiadzie z 10 kwietnia dla Portalu Internetowego “NaszaPolska.PL”.

Cień samolotu - Nasza nieszczęśliwa OjczyznaDla wielu osób lista, o której mowa została zweryfikowana – przede wszystkim skrócona. M.in. lecieć z prezydentem Lechem Kaczyńskim miał Bogdan Klich, Minister Obrony Narodowej wymieniony na piątej pozycji listy pasażerów oficjalnej delegacji.

Warto podkreślić, że zdarzało się, iż listy delegacji dyplomatycznych czy VIP-ów były znane prasie, ale nigdy nie było takiego rejestru aż tylu arcyważnych osób z punktu widzenia funkcjonowania państwa na jednej liście, jawnej, krążącej po Internecie i zawierającej dodatkowo personalia wszystkich oficerów Biura Ochrony Rządu.

“Nasza Polska” bada sprawę tragicznego zdarzenia pod lotniskiem w Smoleńsku. O swoich ustaleniach poinformujemy Czytelników w następnym numerze naszego tygodnika, który ukaże się 4 maja br.

Tymczasem dla wiadomości Czytelników, Polityków i Dziennikarzy publikujemy listę pasażerów znaną na długo przed feralnym lotem rządowego Tu-154M, o której mówiła red. Pietraszek.

Robert Wit Wyrostkiewicz


SKŁAD DELEGACJI TOWARZYSZĄCEJ
PREZYDENTOWI RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ
LECHOWI KACZYŃSKIEMU
w uroczystości  70. rocznicy zbrodni katyńskiej
na cmentarzu w Katyniu
10 KWIETNIA 2010 roku

1.    Pan Lech KACZYŃSKI        
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej    
2.    Pani Maria KACZYŃSKA        
Małżonka Prezydenta RP

DELEGACJA OFICJALNA

3.    Pan Ryszard KACZOROWSKI, były Prezydent RP na Uchodźctwie
4.    Pan Jerzy BAHR, Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Federacji Rosyjskiej 
5.    Pan Bogdan KLICH, Minister Obrony Narodowej
6.    Pan Władysław STASIAK, Sekretarz Stanu, Szef Kancelarii Prezydenta RP
7.    Pan Aleksander SZCZYGŁO, Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego
8.    Pan Jacek SASIN, Sekretarz Stanu, Zastępca Szefa Kancelarii Prezydenta RP
9.    Pani Małgorzata BOCHENEK, Sekretarz Stanu w KPRP
10.    Pan Paweł WYPYCH, Sekretarz Stanu w KPRP
11.    Pan Mariusz HANDZLIK,  Podsekretarz Stanu w KPRP
12.    Pan Andrzej KREMER, Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych RP
13.    Pan Tomasz MERTA, Podsekretarz Stanu w MKiDN
14.    Pani Krystyna BOCHENEK, Wicemarszałek Senatu RP
15.    Pan Krzysztof  PUTRA, Wicemarszałek Sejmu RP
16.    Pan Jerzy SZMAJDZIŃSKI, Wicemarszałek Sejmu RP
17.    Pan Gen. Franciszek GĄGOR, Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego
18.    Pan Andrzej PRZEWOŹNIK,  Sekretarz ROPWiM
19.    Pan Kazimierz KUBERSKI, Dyrektor Biura Spraw Zagranicznych KPRP
20.    Pan Mariusz KAZANA, Dyrektor Protokołu Dyplomatycznego MSZ

PRZEDSTAWICIELE PARLAMENTU  RP

21.    Pan Leszek DEPTUŁA, Poseł na Sejm RP
22.    Pan Grzegorz DOLNIAK, Poseł na Sejm RP
23.    Pani Janina FETLIŃSKA, Senator RP
24.    Pani Grażyna GĘSICKA, Poseł na Sejm RP 
25.    Pan Przemysław GOSIEWSKI, Poseł na Sejm RP
26.    Pan Sebastian KARPINIUK, Poseł na Sejm RP
27.    Pani Izabela JARUGA – NOWACKA, Poseł na Sejm RP
28.    Pan Jarosław KACZYŃSKI, Poseł na Sejm RP
29.    Pani Aleksandra NATALLI – ŚWIAT, Poseł na Sejm RP
30.    Pan Arkadiusz RYBICKI, Poseł na Sejm RP
31.    Pani Jolanta SZYMANEK – DERESZ, Poseł na Sejm RP
32.    Pan Wiesław WODA, Poseł na Sejm RP
33.    Pan Edward WOJTAS, Poseł na Sejm RP

OSOBY TOWARZYSZĄCE

34.    Pan Janusz KURTYKA, Prezes Instytutu Pamięci Narodowej
35.    Pan Sławomir SKRZYPEK, Prezes Narodowego Banku Polskiego
36.    Pan Janusz KOCHANOWSKI,  Rzecznik Praw Obywatelskich 
37.    Pan Janusz KRUPSKI, Kierownik Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych
38.    Ks. Prałat Roman Indrzejczyk, Kapelan Prezydenta RP
39.    Pani Barbara MAMIŃSKA, Dyrektor Biura Kadr i Odznaczeń KPRP
40.    Pani Zofia KRUSZYŃSKA – GUST, Dyrektor Zespołu Sekretariatu Prezydenta RP             Zastępca Szefa Gabinetu Prezydenta RP
41.    Pani Izabela Tomaszewska, Dyrektor Zespołu Protokolarnego KPRP
42.    Pani Katarzyna DORACZYŃSKA, Zastępca Dyrektora Gabinetu Szefa Kancelarii
43.    Pan Dariusz GWIZDAŁA, Zastępca Dyrektora Gabinetu Szefa Kancelarii
44.    Pan Jakub OPARA, Zastępca Dyrektora Zespołu Obsługi Organizacyjnej Prezydenta RP
45.    Pan gen. bryg. Stanisław NAŁĘCZ – KOMORNICKI, Kanclerz Orderu Wojennego Virtuti Militari
46.    Pan ppłk Zbigniew DĘBSKI, Członek Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari
47.    Pan Jerzy WOŹNIAK, Członek Rady do Spraw Kombatantów przy Prezydencie RP
48.    Pan Czesław CYWIŃSKI, Prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej 
49.    ks. Ryszard RUMIANEK, Rektor UKSW
50.    Pan Piotr NUROWSKI, Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego
51.    Pan prof. Jerzy POMIANOWSKI
52.    Pani Anna WALENTYNOWICZ
53.    Pani Janina MATUSIEWICZ
54.    Pan Janusz ZAKRZEŃSKI, Aktor 
55.    Pan Adam KWIATKOWSKI, Gabinet Szefa Kancelarii Prezydenta RP
56.    Pan Marcin WIERZCHOWSKI, Gabinet Szefa Kancelarii Prezydenta RP
57.    Pan Maciej JAKUBIK, Biuro Spraw Zagranicznych KPRP
58.    Pan Tadeusz STACHELSKI, Protokół Dyplomatyczny MSZ
59.    Pan Dariusz Jankowski, Zespół Obsługi Organizacyjnej Prezydenta RP
60.    Pani Agnieszka KOŁACZ-SARNOWSKA, Biuro Prasowe w KPRP
61.    Pan Adam JUHANOWICZ, Biuro Prasowe w KPRP
62.    Pan Wojciech LUBIŃSKI, Lekarz Prezydenta RP
63.    Pani Marzenna PAWLAK, Biuro Kadr i Odznaczeń w KPRP
64.    Pan Jacek Strzegocki, TV Prezydenta
65.    Pan Kazimierz Resiak, TV Prezydenta
66.    Pan Maciej OSIECKI,    osobisty Fotograf Prezydenta RP
67.    Pan ………………………………,Tłumacz jęz. rosyjskiego

Przedstawiciele Kościołów i wyznań religijnych

68.    Ks. Bp. Gen. dyw. Tadeusz PłOSKI, Ordynariusz Polowy Wojska Polskiego
69.    Abp Gen. bryg. Miron CHodakowski, Prawosławny Ordynariusz Wojska Polskiego
70.    Ks. płk Adam PILCH Ewangelickie Duszpasterstwo Polowe
71.    ks. ppłk Jan OSIŃSKI, Ordynariat Polowy Wojska Polskiego
72.    Pan Tomasz MIŚKIEWICZ Mufti – Przewodniczący  Najwyższego Kolegium Muzułmańskiego w RP

PRZEDSTAWICIELE RODZIN KATYNSKICH i INNYCH STOWARZYSZEŃ

73.    Pan Edward DUCHNOWSKI, Sekretarz Generalny Związku Sybiraków
74.    ks. Prałat Bronisław GOSTOMSKI 
75.    ks. Józef JONIEC, Prezes Stowarzyszenia Parafiada, współinicjator akcji sadzenia Dębów
76.    ks. Zdzisław KRÓL, Kapelan Warszawskiej Rodziny Katyńskiej 1987-2007
77.    ks. Andrzej KWAŚNIK, Kapelan Federacji Rodzin Katyńskich
78.    Pan Tadeusz LUTOBORSKI
79.    Pani Bożena ŁOJEK, Prezes Polskiej Fundacji Katyńskiej
80.    Pan Stefan MELAK, Prezes Komitetu Katyńskiego
81.    Pan Stanisław MIKKE, Wiceprzewodniczący ROPWiM
82.    Pani Bronisława ORAWIEC – LOFFLER
83.    Pani Katarzyna PISKORSKA
84.    Pan Andrzej SARIUSZ – SKĄPSKI
85.    Pan Wojciech SEWERYN
86.    Pan Leszek SOLSKI 
87.    Pani Teresa WALEWSKA – PRZYJAŁKOWSKA, Fundacja „Golgota-Wschodu”
88.    Pani Gabriela ZYCH
89.    Pani Ewa BĄKOWSKA- wnuczka Gen. bryg. Mieczysława Smorawińskiego

PRZEDSTAWICIELE SIŁ ZBROJNYCH RP

90.    Pan Gen. Bronisław KWIATKOWSKI, Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych
91.    Pan Gen. broni pil. Andrzej BŁASIK, Dowódca Sił Powietrznych RP
92.    Pan Gen. dyw. Tadeusz BUK, Dowódca Wojsk Lądowych
93.    Pan Gen. dyw. Włodzimierz  POTASIŃSKI, Dowódca Wojsk Specjalnych
94.    Pan Wiceadmirał Andrzej KARWETA, Dowódca Marynarki Wojennej RP
95.    Pan Gen. bryg. Kazimierz GILARSKI, Dowódca Garnizonu Warszawa
96.    Pan Ppłk Leszek ELAS, Komendant Główny Straży Granicznej

FUNKCJONARIUSZE BOR

97.    Pan Paweł JANECZEK, Funkcjonariusz BOR    
98.    Pan Dariusz MICHAŁOWSKI, Funkcjonariusz BOR
99.    .Pan Piotr NOSEK, Funkcjonariusz BOR        
100. Pan Jacek SURÓWKA, Funkcjonariusz BOR
101. Pan Paweł KRAJEWSKI, Funkcjonariusz BOR
102. Pan Bartłomiej HEBDA, Funkcjonariusz BOR
103. Pan Marek ULERYK, Funkcjonariusz BOR

DZIENNIKARZE

104. Pan Jerzy KUBRAK, Fakt                        
105. Pan Jacek TURCZYK, PAP                    
106. Pan Wojciech CEGIELSKI, Polskie Radio IAR    
107. Pan Jakub BERENT, Radio ESKA / VOX FM / WAWA                    
108. Pani Agnieszka LICHNEROWICZ, Radio TOK FM            
109. Pani Danuta WOŹNICKA, Radio ZET                    
110. Pan Paweł ŚWIĄDER, RMF FM                
111. Pan Paweł ŻUKOWICZ, TV TRWAM            
112. Pan Jan MRÓZ, TVN24                
113. Pan Piotr FERENC, Gazeta Polska            
114. Pan Marcin WOJCIECHOWSKI, Gazeta Wyborcza        
115. Pan Krzysztof STRZĘPKA, Polska Agencja Prasowa SA
116. Pan Paweł WUDARCZYK, Polsat News
117. Pani Joanna BICHNIEWICZ (LICHOCKA), TVP 
118. Pan Marek PYZA, Wiadomości TVP

NARODOWY BANK POLSKI – PROMOCJA MONETY OKOLICZNOŚCIOWEJ

119. Pani Katarzyna BASIAK – GAŁA                
120. Pan Tadeusz DESZKIEWICZ                    
121. Pani Magdalena GRUCHAŁA –WĘSIERSKA            
122. Pan Marek KLIŚ                        
123. Pan Piotr ZJAWNY                    
124. Pan Tomasz SUSKI                        
125. Pan Grzegorz SALA    
126. Pan Piotr GŁOD, Kierowca w KPRP
127. Pan Tomasz MASIAK, Kierowca w KPRP
128. Pan Maciej SZASZKIEWICZ, Kierowca w KPRP
129. Pan Waldemar BUCZYŃSKI, Kierowca w KPRP

CZYTAJ RÓWNIEŻ: [wybór linków generowany komputerowo przez serwer BIBUŁY]

 

http://www.nto.pl/artykuly-archiwalne/art/4147781,plf-101-ostatni-lot-prezydenckiego-tupolewa-tu154m,id,t.html

http://nplp.pl/artykul/kobiety-zydzi-i-nieszczesliwy-kraj/

Wydaje się, że Lalka całkiem nieźle wytrzymała próbę czasu. Jeśli nie do końca, to nie z powodu tego, jak jest napisana – konstrukcję ma jak na datę powstania dość nowoczesną – tylko dlatego, że tymczasem coś się stało ze światem. Świat ma za sobą dwie wojny, jakie nie pomieściłyby się w głowie bohaterom Prusa ani jego czytelnikom, poza tym wchłonął pomysły w rodzaju psychoanalizy i egzystencjalizmu, krótko mówiąc, jeśli za czasów Lalki był nieco przewrotny, potem stał się przewrotny do kwadratu, do tego stopnia, że tamta staromodna przewrotność wydaje nam się dziś prostoduszna i naiwna. Zajmę się tym, czego ciekawego dziś można się z Lalki dowiedzieć.
A najpierw tym, czego nie można się dowiedzieć. Na przykład nie można się dowiedzieć, że władzę w kraju, w którym toczy się akcja, sprawuje car rosyjski. Należy użyć wiedzy zdobytej gdzie indziej, żeby rozumieć, dlaczego Wokulski mimo swoich zdolności nie ukończył studiów i dlaczego ma odmrożone ręce (które w oczach panny Izabeli są czymś niemile pospolitym), dlaczego brakowało mu szlacheckich papierów i musiał za nie zapłacić. Dlaczego Rzecki ma obsesję na punkcie Napoleona i jego potomków oraz po co zaciągnął się niegdyś do w węgierskiej piechoty. Cudzoziemiec nie zgadłby, czego tym wszystkim ludziom brakuje do szczęścia, skąd w nich tyle niepokoju i rozdrażnienia. Prus tego nie wyjaśnia. Nie pisał Lalki dla cudzoziemca i cudzoziemiec mu odpłacił pięknym za nadobne: nie przeczytał. Trudno się z Lalki dowiedzieć czegokolwiek o poglądach autora. Postacie rozprawiają o polityce i gospodarce, ujawniają swoje podejście do kwestii kobiecej albo żydowskiej. Autor, prezentując galerię postaw, nie zdradza, które z nich podziela, choć czasem ironiczny ton może wskazywać, których postaw nie podziela. Jedyne komentarze autorskie to kilka dyskretnie wtopionych w tekst, przejmujących uwag o pustce życia.

Akcja toczy się w roku 1879. Żebyśmy lepiej sobie wyobrazili, co to znaczy, warto wspomnieć, że dopiero za czterdzieści lat Polska odzyska niepodległość. Większość bohaterów tego sukcesu nie dożyje. Prawie dwadzieścia lat minęło od powstania styczniowego, niespełna dziesięć od wojny francusko pruskiej, a od czasów Pana Tadeusza, czyli „O roku ów”, prawie siedemdziesiąt lat. Wypadki mają więc miejsce w najgłębszych ciemnościach ciągnącej się bez końca niewoli, w czasie, kiedy nikt już nie pamięta wolności i nikomu wolność jeszcze się nie śni.
W powieści wielokrotnie pada słowo „kraj” a postacie dyskutują o tym, co jest dobre lub niedobre dla „kraju”. Tym „krajem” w sensie emocjonalnym jest Polska, ale w sensie administracyjnym to „kraj przywiślański”, a Warszawa jest prowincjonalnym miastem garnizonowym na zachodnich krańcach imperium.

Jest to kraj nieszczęśliwy, lecz także jedyny, jaki mają bohaterowie. W każdym innym miejscu będą się czuli obco. Choć przywiązanie do kraju nie jest polską specjalnością, odczuwają je również Anglicy, Francuzi, Niemcy i wszyscy pozostali, bohaterom powieści wydaje się on czymś absolutnie niezbędnym do życia.
Nieraz jak dziecko wołałem przez sen: „ ja chcę do kraju!…” – zapisuje stary subiekt w swoim pamiętniku. Wokulski, wypytywany przez Rzeckiego, mówi o tęsknocie, która zżerała go podczas podróży po obczyźnie: – Za czym? No… za wszystkim… za krajem…
Oprócz przywiązania, mieszkańcy tego kraju mają wobec swojej ojczyzny obowiązki, a można by powiedzieć, że właśnie te obowiązki wyznaczają miarę ich przywiązania. Są one przy tym dość nieokreślone, to znaczy sprowadzają się do głoszenia pewnych opinii i prezentowania pewnych postaw. Powstania zostały przegrane, wszystko już stracone, toteż żadne działanie, jak się wydaje, nie ma sensu, pozostają tylko emocje.
Pan Tomasz [Łęcki]jest jedynym arystokratą, który pojął swe obowiązki względem kraju i spełnia je sumiennie. [To znaczy od dziewiątej do dwunastej gra w karty w Resursie Kupieckiej – a więc ze względów patriotycznych brata się z niższą kastą].

Pani baronowa Krzeszowska wybiera neseserki w sklepie Wokulskiego:
Powiedz mi pan – mówiła dama do Klejna podniesionym głosem – czy wam nie
wstyd zwozić tak kosztowne drobiazgi, kiedy kraj jest zrujnowany?…
Obowiązkiem mieszkańców tego kraju jest rozpaczać. Mówi książę, który jest wyrazicielem poglądów swojej sfery: – Mnie zresztą nie obchodzą fabrykanci, ale kraj, nasz kraj, biedny kraj…
I gdzie indziej, też o księciu: Zwołać sesję, zachęcić do przedsiębiorstwa i cierpieć, wciąż cierpieć nad nieszczęśliwym krajem, oto jego zdaniem były obowiązki obywatela.
– Czy jednak rozważyłeś pan tę kwestię [chodzi o handel tanimi rosyjskimi tkaninami] jako obywatel?… – rzekł książę ściskając go [Wokulskiego] za rękę – My już tak niewiele mamy do stracenia….
I w innym miejscu: Więc aby uniknąć wstydu dla siebie, bywał i nawet zwoływał do swego mieszkania rozmaite sesje, wydawał po dwadzieścia pięć i po sto rubli na akcje rozmaitych przedsiębiorstw publicznych, nade wszystko zaś – ciągle martwił się nieszczęśliwym położeniem kraju; a każdą mowę swoją kończył frazesem:
– Bo, panowie, myślmy najpierw o tym, ażeby podźwignąć nasz nieszczęśliwy kraj… Sformułowanie „nasz nieszczęśliwy kraj” pada na kartach Lalki kilkanaście razy razy.
Koncept „nieszczęśliwego kraju” okazuje się całkiem obcy francuskiemu dorożkarzowi: Polska? Piękny kraj… bogaty kraj… Naprzód, Lizetka!…

Kraj jest więc nieszczęśliwy, ale i naród jest nieporadny, zgnuśniały, pozbawiony energii i woli. Jego mieszkańcom być może czegoś brakuje: Na dostawach bogacą się tylko Żydzi i Niemcy; nasi do tego nie mają głowy – mówi pan Deklewski, który spotyka się z Rzeckim przy piwie. Wracając do tematu, który nam przerwano, czy nie sądzisz pan, że dobrze byłoby założyć w kraju polską fabrykę tanich tkanin?… [pyta książę]. Wokulski potrząsnął głową. – Wątpię, ażeby się to udało – odparł. – Trudno myśleć o wielkich fabrykach tym, którzy nie mogą zdobyć się na małe ulepszenia w już istniejących…
I Bóg wie, co by dla kraju mógł zrobić taki jak on człowiek, gdyby na każdym kroku nie usuwano mu schodów, a on nie musiał tracić czasu i sił na samo wydzieranie się do nowych stanowisk. – notuje Rzecki.

Lalki można się też dowiedzieć, jak współcześni Prusa rozumieli patriotyzm. Rzecki wspomina o epizodycznej postaci określonej jako „solidny kupiec”: jakkolwiek jestem eks-porucznikiem węgierskiej piechoty, nie mogę jednak pojąć: czym perkaliki niemieckie są lepsze od moskiewskich? Ale z moim kupcem nie było gawędy. W taki sposób bestia podnosił brwi, tak ruszał ramionami, a tak rozkładał ręce, iż w końcu pomyślałem, że on jest wielki patriota, a ja gałgan, choć w tym czasie, kiedy on nabijał kieszenie rublami i imperiałami, mnie paręset kul przeleciało nade łbem…
Wokulski otwiera listy, w których znajduje obraźliwe insynuacje. Jeden nazywał go zdrajcą, inny fagasem, który tak wprawił się do służby u Hopfera, że dziś dobrowolnie wdziewa na siebie liberię. A w innym miejscu coś jeszcze bardziej znajomego: – O!… że też my zawsze kogoś musimy posądzać albo o zdradę kraju, albo o złodziejstwo!

„Nieszczęśliwy kraj” wraz ze swoimi porządkami ma właściwości toksyczne. Gnuśność i bezsiła staje się w końcu udziałem Wokulskiego, który traci swoją niespożytą energię:
Na co to strwonił siły i życie?… Na walkę z otoczeniem, do którego nie przystawał. Gdy miał ochotę uczyć się, nie mógł, ponieważ w jego kraju potrzebowano nie uczonych, ale – chłopców i subiektów sklepowych. Gdy chciał służyć społeczeństwu, choćby ofiarą własnego życia, podsunięto mu fantastyczne marzenia zamiast programu, a potem – zapomniano o nim. Gdy szukał pracy, nie dano mu jej, lecz wskazano szeroki gościniec do ożenienia się ze starszą kobietą dla pieniędzy. Gdy nareszcie zakochał się i chciał zostać legalnym ojcem rodziny, kapłanem domowego ogniska, którego świętość wszyscy dokoła zachwalali, postawiono go w położeniu bez wyjścia. Tak, że nie wie nawet, czy kobieta, za którą szalał, jest zwykłą kokietką o przewróconej głowie, czy może taką jak on zbłąkaną istotą, która nie znalazła właściwej dla siebie drogi. Sądząc jej czyny, jest to panna na wydaniu, która szuka najlepszej partii; patrząc w jej oczy, jest to anielska dusza, której konwenanse ludzkie spętały skrzydła.

Tu dochodzimy do następnej istotnej kwestii, czyli do kwestii kobiecej.
Można mówić o kobietach w kategoriach oczekiwań albo w tonie stwierdzenia faktów i będą to dwie nieprzystające do siebie historie. Pierwsza o aniołach, druga o oszustkach.
Zacznijmy od oczekiwań.
Spostrzegł również [Wokulski], że pani Stawska nigdy nie zajmuje się sobą. Kiedy skończy ze sklepem, myśli o Heluni, służy matce, troszczy się interesami służącej i mnóstwa ludzi obcych, po największej części biedaków, którzy niczym odwdzięczyć się jej nie mogli. Gdy zaś i tych kiedy zabrakło, wówczas zagląda do klatki kanarka, ażeby mu zmienić wodę albo dosypać ziarna. „Anielskie serce!…- myślał Wokulski. W innym miejscu stwierdza, że pani Stawska to „kobieta doskonała”. W ogóle biorąc, kobiety są szlachetniejsze od mężczyzn; nie tylko mniej spełniają występków, lecz i poświęcają się nierównie częściej od nas. – myśli sobie Wokulski.
A to mówi książę: – Szanowna kuzynko, trzymasz w ręku niezwykłego ptaka… Trzymajże go i pieść tak, ażeby wyrósł na pożytek nieszczęśliwemu krajowi…
– Więc według pana nie jest zasługą pielęgnowanie delikatniejszych uczuć i wykwintniejszych obyczajów? – pyta panna Izabela. A Wokulski odpowiada:
– Owszem, jest, ale taką rolę w społeczeństwie odgrywają kobiety. Im natura dała tkliwsze serca, ruchliwszą wyobraźnię, subtelniejsze zmysły, i one to […] utrzymują w życiu codziennym wykwintność, w obyczajach łagodność, a nawet umieją budzić w nas najwznioślejsze uczucia. Tą lampą, której blaski ozłacają drogę cywilizacji, jest kobieta.
Kolej teraz na konfrontacje z rzeczywistością:
Doktor Szuman do Wokulskiego: Każą ci szukać ideałów, samemu być idealnym ascetą i nie tylko wypełniać, ale nawet wytwarzać jakieś sztuczne warunki. A co z tego wynika w rezultacie?… Że mężczyzna, zwykle mniej wytresowany w tych rzeczach, staje się łupem kobiety, którą tylko w tym kierunku tresują. I otóż cywilizacją naprawdę rządzą kobiety!…
I Szuman w innym miejscu: jeżeli mężczyzna pod względem duchowym jest muchą, to kobieta jest jeszcze gorszą muchą, gdyż pozbawioną łap i skrzydeł. Wychowanie, tradycja, a może nawet dziedziczność, pod pozorem zrobienia jej istotą wyższą, robią z niej istotę potworną. I ten próżnujący dziwoląg, ze skrzywionymi stopami, ze ściśniętym tułowiem, czczym mózgiem, ma jeszcze obowiązek wychowywać przyszłe pokolenia ludzkości!… Cóż więc im zaszczepia.?…

Kobieta jak dobra, to dobra, ale jak się rozwydrzy, niczym diabeł – stwierdza prosto z mostu rzemieślnik Węgiełek.

– Boże miłosierny! – zawołał [Wokulski] – a kiedyż ja się wyplączę z tych babskich stosunków? […] Zabawny kraj, gdzie baby trzymają pierwsze skrzypce i gdzie nie ma żadnych innych interesów, tylko szczęśliwa albo nieszczęśliwa miłość!
Niechaj nas Bóg zachowa od damskiej klienteli. Ja może dlatego nie mam odwagi do małżeństwa, że ciągle widuję damy w sklepie. Stwórca świata formując cud natury, zwany kobietą, z pewnością nie zastanowił się, jakiej klęski narobi kupcom – żartuje protekcjonalnie Rzecki.
Pani Meliton do Wokulskiego: – Szkoda pana – powtórzyła. – Sama jestem kobietą i wiem, że kobiet nie zdobywa się ofiarami, tylko siłą. A w innym miejscu pisze do Wokulskiego tak: Pamiętaj Pan: kobiety tak lubią być ściskane, że dla spotęgowania efektu trzeba je niekiedy przydeptać nogą. Im zrobisz Pan to bezwzględniej, tym pewniej cię pokocha.” Dalej, w tym samym liście: „Kobiety są niewolnicami tylko tych, którzy potrafią je mocno trzymać i dogadzać ich kaprysom.
Ażeby nad kobietami odnosić wielkie zwycięstwa, trzeba być w miarę impertynentem i w miarę bezczelnym mówi Wokulskiemu Rzecki.
Ach, jakiż podły gatunek zwierząt te baby!… Bawią się nami, choć ograniczony ich mózg nawet nie jest w stanie nas pojąć… – to mówi Ochocki, jedna z najsympatyczniejszych postaci Lalki. A w innym miejscu rozwija temat: Dalibóg, nie znam ani jednej kobiety, w której ciągłym towarzystwie nie zgłupiałbym w pół roku.

Nas nauczono widzieć w kobietach anioły i tak też je traktujemy. Jeżeli one jednak są przede wszystkim samicami, to my wydajemy się w ich oczach głupsi i niedołężniejsi, niż jesteśmy – mówi Wokulski do starego barona Dalskiego, oszukiwanego przez młodą narzeczoną.
W imieniu takiej rzadkości, jak kobiety zbuntowane, wypowiada się Wąsowska, nazywana przez narratora „wdówką”. Nazwisko jest znaczące, Wąsowska jest co prawda kobietą, ale nie z tych pokornych, nie w typie anioła. W przeciwieństwie do Pani Stawskiej chętnie zajmuje się sobą, a innymi o ile znajduje w tym przyjemność, w czym jest podobna raczej do mężczyzny, od którego nie wymaga się anielskich poświęceń. Na tym polega jej bunt. Co znamienne, właśnie ją jedną Ochocki traktuje z respektem: – Przysięgam, że spomiędzy znajomych mi dam jesteś pani jedyną kobietą, która naprawdę coś warta… I ten sam Ochocki przy innej okazji: Przecież dlatego kobiety wszędzie są niewolnicami, że lgną do tych, którzy je lekceważą. Ale Wąsowska nie posuwa się za daleko, nie mówi o buncie – zresztą bez statusu „wdówki” nie nie mogłaby sobie pozwolić nawet na taki, jakim jest odmowa „poświęceń” – tylko dość oględnie skarży się na niespójność oczekiwań wobec kobiet. Tak mówi do Wokulskiego: Kiedy kobieta, w pewnej epoce życia, marzy o idealnej miłości, wyśmiewacie jej złudzenia i domagacie się kokieterii, bez której panna jest dla was nudna, a mężatka głupia. A dopiero gdy dzięki zbiorowym usiłowaniom pozwoli prawić sobie banalne oświadczyny, patrzeć słodko w oczy, ściskać za ręce, wówczas z ciemnego kąta wyłazi jakiś oryginalny egzemplarz w kapturze Piotra z Amiens i uroczyście wyklina kobietę stworzoną na obraz i podobieństwo Adamowych synów.
Obecność Wąsowskiej jest nieoceniona, bo właśnie z nią bohaterowie mogą prowadzić podobne dyskusje. Na pewno nie z trzpiotkami, głupimi gęśmi albo anielicami. Wokulski mówi do niej tak:Pani łaskawa, nie udawajmy, że się nie rozumiemy. Pani wie, że dla mężczyzny kochającego kobieta jest świętością jak ołtarz. Słusznie czy niesłusznie, ale tymczasem tak jest. Otóż jeżeli pierwszy lepszy awanturnik zbliża się do tej świętości jak do krzesła i postępuje z nią jak z krzesłem, a ołtarz prawie zachwyca się podobnym traktowaniem, wówczas… pojmuje pani?… Zaczynamy przypuszczać, że ów ołtarz jest naprawdę tylko krzesłem. Jasno się wytłumaczyłem?
Autor nie przepuścił okazji, żeby zderzyć racje Ochockiego i Wąsowskiej:
Ach, te kobiety z ich obrzydliwą kokieterią…
– Wasza jest mniej obrzydliwa? – spytała pani Wąsowska.
– Nam wolno.
– Wam wolno… pyszny sobie!… – oburzyła się. – I to mówi człowiek postępowy, w wieku emancypacji!.:.
– Niech licho weźmie emancypację! – odparł Ochocki. – Piękna emancypacja. Wy chciałybyście mieć wszystkie przywileje: męskie i kobiece, a żadnych obowiązków… Drzwi im otwieraj, ustępuj im miejsca, za które zapłaciłeś, kochaj się w nich, a one…”
Wokulski wyrazi się okrutnie: „Trzeba było poznawać kobiety nie przez okulary Mickiewiczów, Krasińskich albo Słowackich, ale ze statystyki, która uczy, że każdy biały anioł jest w dziesiątej części prostytutką”
Znajduje jednak ciekawe rozwiązanie problemu: „Gdy kobieta nie będzie potrzebowała udawać miłości ani kokietować wszystkich, wówczas od razu odsunie tych, którzy jej nie są mili, i pójdzie za tym, który jej przypada do gustu. Wówczas nie będzie oszukiwanych ani oszukujących, stosunki uporządkują się w sposób naturalny.” – Ale zwróćmy jednak uwagę na sformułowanie „pójdzie za tym, który…
, a wtedy rozwiązanie Wokulskiego pokaże nam swoje raczej ciasne granice.

Żydzi, zwani Żydkami zawsze kiedy występują anonimowo, a Żydami tylko pod nazwiskiem, to osobny wielki i ciekawy temat Lalki.
Przynależność do kategorii Żydów może zresztą zastąpić nazwisko: Z tym wszystkim powtarzam, że sklep wasz kupują Żydzi…
– Jacy Żydzi?
– Diabeł ich wie: Szlangbaumy, Hundbaumy, czy ja ich zresztą znam!… 
[Tu się Szprot dość pogardliwie bawi słówkami – Schlange to wąż albo żmija a Hund to pies].
Podobnież [to o Disraelim, który dostał od królowej angielskiej tytuł hrabiowski] dzisiejsi politycy co kwartał zmieniają wiarę: onegdaj wierzyli w Bismarcka, wczoraj w Gambettę, a dziś w Beaconsfielda, który niedawno był Żydkiem – pisze stary subiekt.
Żydki to określenie łagodne, bo mówi się także „parchy”. Gdy zaś Wokulski odszedł, [lokaj zadłużonego u Żydów Łęckiego] powypychał Żydów za drzwi mówiąc: – Poszły parchy!… Won!…
Z pewnego puntu widzenia kwestia żydowska przypomina kwestię kobiecą. Zwróćmy uwagę na to, jak poczciwy Rzecki, nie deklarujący się wcale jako antysemita w przeciwieństwie do swoich kompanów od kufla, mówi o młodym Szlangbaumie: Dawniej był potulny, dziś arogant i pogardliwy; dawniej milczał, kiedy go krzywdzono, dziś sam rozbija się bez powodu. Dawniej mianował się Polakiem, dziś chełpi się ze swego żydostwa. Dawniej nawet wierzył w szlachetność i bezinteresowność, a teraz mówi tylko o swoich pieniądzach i stosunkach.
Rzecki jest wyrazicielem nastawień społeczeństwa, ale złagodzonych, bo to człowiek dobry. Tak oto da się w skrócie ująć założenie, które przyświeca cytowanej wypowiedzi: Żyd, tak samo jak kobieta, powinien spełniać pewne dodatkowe wymagania. Nie każdemu wolno się awanturować i rozbijać. Żyd jest wtedy dobry gdy – tak jak kobieta – jest cichy i pokornego serca. Powinien milczeć, kiedy go krzywdzą. Liczy mu się na plus, jeśli garnie się do polskości, choć to jeszcze nie znaczy, że zostanie do niej dopuszczony. Ale w przeciwieństwie do kobiety, dzięki potulności nie będzie mu przypisane anielstwo. Jeśli spełni wszystkie warunki, może liczyć zaledwie na to, że jego nienarzucającą się obecność otoczenie jakoś ścierpi. Dobry Żyd musi się z tym pogodzić i do pewnego stopnia zidentyfikować się z tymi, którzy nim pogardzają. Musi trochę pogardzać sam sobą, jeśli szuka wspólnego języka z pogardzającymi.
Oto rozmowa Rzeckiego z doktorem Szumanem: – Cóż to, czy i pana ogarnia antysemityzm? [pyta Szuman] – Nie; ale co innego nie być antysemitą, a co innego służyć Żydom.
– Któż więc im będzie służył?… Bo ja, choć jestem Żyd, także nie wdzieję liberii tych parchów.
Jeszcze więcej mówi historia młodego Szlangbauma, który brał udział w powstaniu styczniowym, potem został zesłany na Syberię, gdzie zaprzyjaźnił się z Wokulskim. Rzecki w swoim pamiętniku relacjonuje scenę z cukierni:
– Nie lubisz pan lodów, panie Szlangowski? – Odpowiedział :- Lubię tylko kiełbasę, ale bez czosnku. Czosnku znieść nie mogę.
Czosnek i cebula, od których młody Szlangbaum się odżegnuje z taką energią, to warzywa symboliczne. Lisiecki mówi: – Zerwać z Żydami […] Bardzo dobrze robi szef wycofując się z tych parszywych stosunków. Nieraz aż wstyd wydawać reszty, tak pieniądze zalatują cebulą.
Szlangowski mimo swojego akcesu do polskości traci pracę w innej chrześcijańskiej firmie i przychodzi do Wokulskiego. – Stachu – rzekł pokornym głosem – utonę na Nalewkach, jeżeli mnie nie przygarniesz. – Dlaczego żeś od razu do mnie nie przyszedł? – spytał Stach. – Nie śmiałem… Bałem się, żeby nie mówili o mnie, że Żyd musi się wszędzie wkręcić.
Czy to wygląda na przewrażliwienie? Raczej nie, jeśli posłuchamy Lisieckiego, przy innej okazji: – Jak te kanalie Żydy cisną się na Krakowskie Przedmieście! Nie mógłby to parch, jeden z drugim, pilnować się Nalewek albo Świętojerskiej?
Albo Węgrowicz: Alboż to mało Żydów w Warszawie? Złożą się we trzech, bodaj w dziesięciu, i zaparszywią Krakowskie Przedmieście.
A właśnie na Krakowskim Przedmieściu znajduje się sklep Wokulskiego.
Młody Szlangbaum oczywiście wie, że niektórych kole w oczy jego obecność w tym sklepie. Sytuacja Żydów staje się coraz bardziej napięta. Rzecki notuje w pamiętniku: W ogóle, może od roku, uważam, że do starozakonnych rośnie niechęć; nawet ci, którzy przed kilkoma laty nazywali ich Polakami mojżeszowego wyznania, dziś zwą ich Żydami. Zaś ci, którzy niedawno podziwiali ich pracę, wytrwałość i zdolności, dziś widzą tylko wyzysk i szachrajstwo.
– Ach, gdybym się nie bał, że mi dzieci zżydzieją, jednej chwili uciekłbym stąd na Nalewki… [mówi Szlangbaum, widząc tę zmianę.]
– Bo dlaczego, panie Henryku – spytałem go [relacjonuje stary subiekt w „Pamiętniku”] – raz się, do licha, nie ochrzcisz?..
– Zrobiłbym to przed laty, ale nie dziś. Dziś zrozumiałem, że jako Żyd jestem tylko nienawistny dla chrześcijan, a jako meches byłbym wstrętny i dla chrześcijan, i dla Żydów.
Źle nazywać się Szlangbaumem, źle Szlangowskim; źle być Żydem, źle mechesem… Noc zapada, noc, podczas której wszystko jest szare i podejrzane!
I takież będzie zakończenie historii młodego Szlangbauma:
Czyżby i on mnie posądzał i śledził?.. – błysnęło w głowie Szlangbaumowi [na temat Rzeckiego] i gniew go ogarnął. – Tak, ma ojciec rację…. Dziś wszyscy huzia! na Żydów. Niedługo już trzeba będzie zapuścić pejsy i włożyć jarmułkę…

Wokulski tym nastrojom nie ulega. Oto rozmowa w kręgu akcjonariuszy spółki do handlu z Rosją. Zaczyna Wokulski:  Tu zbiera się i przechodzi przez nasze ręce część towarów francuskich i niemieckich przeznaczonych dla Rosji, z czego moglibyśmy mieć pewne zyski, gdyby nasz handel…
– …nie znajdował się w ręku Żydów – wtrącił półgłosem ktoś od stołu, gdzie siedzieli kupcy i przemysłowcy.
– Nie – odparł Wokulski. – Zyski istniałyby wówczas, gdyby nasz handel był prowadzony porządnie.
Żadna z postaci nie ma dla Żydów więcej szacunku i zrozumienia niż on. A tak oto usprawiedliwia on to, co uchodzi za narodowe wady Żydów: W antyżydowskich prześladowaniach zginęły najszlachetniejsze jednostki, a zostały tylko takie, które mogły uchronić się od zagłady. I oto jakich mamy dziś Żydów: wytrwałych, cierpliwych, podstępnych, solidarnych, sprytnych i po mistrzowsku władających jedyną bronią, jaka im pozostała – pieniędzmi. Tępiąc wszystko, co lepsze, zrobiliśmy dobór sztuczny i wypielęgnowaliśmy najgorszych.
Szacunek Wokulskiego, jak widać, też ma swoje granice.
Wokulski w dobrym nastroju, szczęśliwy, bo dostał od Łęckiego zaproszenie na obiad, idzie ulicą:Uśmiechał się do piaskarza wiozącego swój towar nędznym
koniem w podługowatej skrzyni, a żebrząca wiedźma wydała mu się bardzo miłą staruszką; cieszył go świst rozlegający się w fabryce i chciał pogadać z gromadką rozkosznych malców, którzy ustawiwszy się na przydrożnym pagórku ciskali kamieniami na przechodzących Żydów.
Jeśli zastanawiamy się, skąd pochodzą dostępne nam zasoby pogardy, odpowiedź brzmi: sprzed stu pięćdziesięciu lat. Zachowane w stanie idealnym, jakby wyjęte z zamrażarki. A skąd się brały wtedy? Stąd, że nieszczęśliwy kraj naprawdę był nieszczęśliwy, cierpiał niewolę i poniżenie. Nieszczęśliwy kraj oddawał to, co dostał. Poniżenie to straszny ciężar, ludzie nie chcą go dźwigać, zazwyczaj usiłują przerzucić je na kogoś innego. I to nie na silniejszego, od którego musieli je przyjąć. Nie ma tu dużego wyboru. Na całym świecie, gdziekolwiek ten ciężar się pojawi, oddaje się go słabszej płci oraz nie dysponującym armią obcym.

Znajdujemy się dziś w jakimś innym, bardziej zaawansowanym punkcie wymienionych tu trzech spraw które noszą tytuły: „Nieszczęśliwy kraj, nieporadny naród”, „Kwestia żydowska”, „Kwestia kobieca”. Wiele sobie w ostatnich czasach powiedzieliśmy. Możliwości języka, jakim się posługujemy, uległy poszerzeniu i potrafimy w nim dziś wyrazić treści, których dawny język nie przyjmował. Ale mimo dwóch wojen, o jakich się nie śniło, mimo Freuda i egzystencjalistów, mimo że tymczasem staliśmy się przewrotni do kwadratu – te trzy hasła naszego życia publicznego pozostały mniej więcej aktualne. Mniejsza o to, że nasza sytuacja jest dziś inna pod każdym względem: mamy niepodległość, Żydzi zniknęli, kobiety się wyemancypowały. Jakby w ogóle nic się nie zmieniło, trzy tytułowe kwestie do dziś są tematem naszych sporów, organizują nasze emocje – to dopiero ciekawy objaw naszej choroby. Pogarda zmieszana z poczuciem krzywdy okazuje się lekarstwem, które nas nie wyleczyło, ale za to uzależniło. Obraca się ona przeciwko pogardzającym, nadal zużywając ich siły i wiarę w siebie. Trzyma nasz kraj w tej samej ciasnej przestrzeni, w której dusił się od roku 1879 albo jeszcze dłużej.

WA248_1_fundacja_fotki-do-Prusa_0009

Magdalena Tulli

Kobieta jak dobra, to dobra, ale jak się rozwydrzy, niczym diabeł – stwierdza prosto z mostu rzemieślnik Węgiełek.

 

http://www.redbull.com/pl/pl/adventure/stories/1331593439053/fotoreportaz-pierwszy-skok-z-mount-everestu

 

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka