Komentuj, obserwuj tematy,
Załóż profil w salon24.pl
Mój profil
Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
375
BLOG

Chrystus i Diabeł w Krakowie - przekaz medialny i polityczny

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Opis w TVN wypisz wymaluj pasuje do metodologii manipulacji ludźmi.

Image result for Diabeł

 

Gdy go chrzcili, błyskawica rozdarła obłoki. W Krakowie urodził ...

www.tvn24.pl1920 × 1080Search by image
ZobaczGdy go chrzcili, błyskawica rozdarła obłoki. W Krakowie urodził się diabeł

 

http://www.tvn24.pl/magazyn-tvn24/gdy-go-chrzcili-blyskawica-rozdarla-obloki-w-krakowie-urodzil-sie-diabel,27,617

Miał rogi, kopyta i ogon, a za każdym razem, kiedy lekarze próbowali go otruć, stawał się silniejszy i pluł ogniem. Diabeł. Mówili, że urodziła go 10-letnia Żydówka, a życie miał skończyć w Berlinie, w słoju pełnym spirytusu. Takie "diabły" jeszcze czasem przychodzą na świat, ale piszą już o nich praktycznie tylko pisma naukowe.

"Po mieście rozszerzają się wersye, że w klinice ginekologicznej z 10-letniej Izraelitki miał się urodzić "potworek" z rogami, kopytkami i ogonem (…). We wtorek chciano "dyabełka" ochrzcić w kościele św. Mikołaja – równocześnie błyskawica rozdarła obłoki i przeleciała nad wieżą kościelną, a świątynia zatrzęsła się w posadach" – tak przekazywane pocztą pantoflową dzieje "krakowskiego diabła" relacjonował 26 czerwca 1920 r. dziennik "Ilustrowany Kuryer Codzienny".

"Puść nas pan do diabła"

A było co relacjonować. Jak podaje gazeta, tłum który dzień wcześniej zgromadził się przed szpitalem przy ul. Kopernika, poważnie utrudniał pracę kliniki. Ludzie domagali się zaprezentowania im diabła – z relacji "Kuryera" wynika, że obejrzenie stworzenia interesowało krakowian znacznie bardziej niż wyegzorcyzmowanie rzekomej siły nieczystej. Dziennik nie omieszkał podkreślić, że w oblężeniu szpitala brali udział zarówno robotnicy, jak i klasa inteligencka:

"Tłum tedy zaczął nacierać na portyera i awanturować się. Głośno rozlegały się krzyki "Puść nas pan do dyabła". Bezradny portyer zaklinał i zapewniał tłumy, że "dyabła" w klinice nie ma…".

Pojawiły się nawet osoby, które przekonywały, że po wręczeniu łapówki zostały do diabła dopuszczone. W takich historiach miały przodować "eleganckie panie", o których wymysłach IKC pisał:

"Według słów tych pań, którym widocznie "myszki" bzykają w głowach, diabełek ów przywiązany jest łańcuchem w parterowej sali kliniki – ma rogi, ogon i pyszczek młodego cielęcia, bodzie i bryka, kto tylko do niego dostąpi".

 

image

Dziennik donosił, że pod szpitalem zebrał się tłum, a plotki stawały się coraz dziwniejsze

 

 

Głośno rozlegały się krzyki "Puść nas pan do dyabła". Bezradny portyer zaklinał i zapewniał tłumy, że "dyabła" w klinice nie ma…"

Ilustrowany Kuryer Codzienny

Diabeł chrzczony zieje ogniem

Tymczasem personel szpitala konsekwentnie odmawiał gapiom wstępu do kliniki. Lekarze, pielęgniarki i portierzy nie ustawali w zapewnieniach, że wszystkie noworodki na porodówce są całkowicie ludzkie. Na to krakowianie też szybo znaleźli wyjaśnienie: dyrektor szpitala musiał przyjąć łapówkę od rodziny "dyabełka"!

W ciągu jednego dnia plotka zaczęła żyć własnym życiem – diabeł już nie tylko bódł rogami i drapał, ale też parskał ogniem.

Szczególną irytację miały w nim obudzić chrzciny (podczas których, według relacji dziennika, "ziemia się zatrzęsła, niebo przecięła błyskawica, a księdzu kropidło wypadło z ręki…" ) oraz podejmowane przez lekarzy próby otrucia diabła. Te ostatnie zresztą, jak powtarzał sobie podekscytowany tłum przed szpitalem, przynosiły skutek zgoła odwrotny – zamiast osłabnąć, diabeł po zażyciu cyjanku stał się jeszcze silniejszy.

25 czerwca wieczorem gruchnęła wieść, że diabeł ma zostać przewieziony z krakowskiej kliniki do Moskwy, gdzie zostanie "zmacerowany w spirytusie" – dla celów naukowych, jak można się domyślać.

Mimo interwencji policji tłum przed szpitalem czuwał całą noc. O tym, czy gapie czatowali też na dworcu, by "odprowadzić" swojego "dyabełka" na pociąg, Kuryer milczy.

 

image

Johann Füssli sportretował diabła jako nocną marę / Źródło: Wikipedia / Henry Fuseli

Przypadek smutny

Rzeczywistość, wokół której mieszkańcy Krakowa zbudowali opowieść o diable, jest znacznie bardziej prozaiczna. Mianem "diabła" ochrzczono dziecko, które urodziło się z przerośniętą i zdeformowaną kością ogonową – tak, że mogła ona przypominać ogon. Nie jest pewne, jak ta wiadomość wyszła poza mury szpitala. Można jedynie spekulować o nadmiernej rozmowności personelu kliniki lub jego pacjentów.

Co istotne, takie też wyjaśnienie "narodzin diabła" zamieścił kolejnego dnia (czyli w dwa dni po "szturmie" krakowian na bramy szpitala) "Ilustrowany Kuryer Codzienny". Opublikował on komentarz dra Adolfa Fleska, który ubolewał nad "brakiem uświadomienia publiczności" i tłumaczył, czym są deformacje i jak powstają.

"Osoba nie mająca o tej sprawie pojęcia, zobaczywszy podobny okaz w fantazyji swej dorobi znowu całą powieść, rozgłosi to całemu światu jak rzecz niebywałą, którą doktorzy tają przed innymi i taki właśnie wypadek stał się przyczyną obecnego zajścia, smutny tyle, że dowodzi on, jak łatwo przyjmuje się rzeczy wprost nieprawdopodobne, gdy tymczasem prawdziwe fakty i idee nie znajdują długo zwolenników" – konkluduje doktor.

Nie wiadomo niestety, co dalej stało się ze zdeformowanym niemowlęciem – czy przeszło operację kości ogonowej i czy ją przeżyło. Znaczna część archiwalnej dokumentacji medycznej zaginęła podczas wojny – przyznaje Maria Włodkowska, rzecznik prasowy szpitala przy ul. Kopernika. ​

 

image

Dzień później "Ilustrowany Kuryer Codzienny" opublikował wyjaśnienia lekarza / Źródło: Małopolska Biblioteka Cyfrowa (domena publiczna)

 

Nie pierwszy diabeł w Krakowie

Diabeł ze szpitala Kopernika nie był jednak pionierem sił nieczystych na krakowskiej ziemi. Jego poprzednik przyszedł na świat kilka wieków wcześniej, w 1544 r. Pamięć o wizycie złych mocy była w mieście tak silna, że w przekazach ustnych przetrwała do 1721 r., kiedy w swoim "Historia naturalis Regni Poloniae" opisał ją ks. Gabriel Rzączyński.

 

image

Zdaniem niektórych nawet mnisi mogli stać się ofiarą zakusów złego... / Źródło: Flickr / pop

Wtedy również w ruch poszły niezwykle plastyczne opisy, tym razem autorstwa Rzączyńskiego:

 

"W roku 1544 urodził się w Krakowie diabeł jako potwór arcystraszliwy, z płomiennymi błyszczącymi oczyma, z byczymi nozdrzami, grzbietem obrośniętym psią sierścią, z małpim pyskiem na piersi, z kocimi ślepiami na podbrzuszu, z ponurymi łbami psimi na łokciach i na stopach, z łabędzimi nogami i podwiniętym ku górze ogonem półłokciowym".

Wtedy jednak krakowianie byli znacznie bardziej przestraszeni, niż miało to miejsce na początku XX wieku. Michał Rożek w "Mitologii Krakowa" podaje, że miasto otarło się o rozruchy, a księża grzmieli z ambon o rozpuście i grzechu, które zwabiły Złego do stolicy Małopolski. Wszystko jednak skończyło się szczęśliwie – dzięki intensywnym modłom i pokucie diabeł odszedł w nieznane. Wrócił dopiero w 1920 r.

Czy to ogon, czy alkohol?

O posiadanie ogonów byli też w XIX (a nawet XX) wieku oskarżani mieszkańcy Bałkanów, w szczególności Albanii. Uprawnione jest określanie tych plotek mianem "oskarżeń", bo ogony bałkańskie miały zdecydowanie negatywne konotacje. Nie chodziło wyłącznie o demoniczne powiązania ich właścicieli – jak zauważa Joanna Lewińska, etnolog i współautorka strony "Bałkany – Biznes – Kultura – Polityka". Takie pogłoski pozwalały politycznym wrogom Albanii odczłowieczać jej mieszkańców i degradować ich do pozycji zwierząt.

"Ogony" u Albańczyków opisywał Johann Georg von Hahn – XIX-wieczny konsul we wschodniej Grecji i ówczesny autorytet w dziedzinie albańskiej kultury. Według von Hahna ogony mogły być końskie lub kozie, a ich posiadacze mieli dysponować nadludzką siłą i wytrwałością. Cień na rewelacje badacza rzuca jednak fakt, że konsul na łamach swojej pracy sam przyznał się, że nigdy na własne oczy żadnego "ogoniastego" Albańczyka nie widział.

 

"(...) diabeł jako potwór arcystraszliwy, z płomiennymi błyszczącymi oczyma, z byczymi nozdrzami, grzbietem obrośniętym psią sierścią, z małpim pyskiem na piersi, z kocimi ślepiami na podbrzuszu, z ponurymi łbami psimi na łokciach i na stopach, z łabędzimi nogami i podwiniętym ku górze ogonem półłokciowym"

Gabriel Rzączyński / "Historia naturalis Regni Poloniae"

 

Spotkaniem z taką osobą pochwalił się za to podróżnik Philip Thornton, który po Bałkanach wędrował w XX wieku. Ta relacja mogłaby uchodzić za bardziej wiarygodną, gdyby nie fakt, że po jakimś czasie zaczął ją kwestionować sam autor. Zapamiętany widok "ogona" zrzucił na karb wypitego tego wieczora alkoholu.

Zarówno von Hahn, jak i Thoronton zarzekali się jednak, że tubylcy raczyli ich szczegółowymi opisami posiadaczy ogonów. Oni również wskazywali na diabelskie pochodzenie ich właścicieli.

Małpi bóg zbiera herbatę

O ile w Krakowie i na Bałkanach pojawienie się dziecka z ogonem zostało uznane za manifestację sił nieczystych, to w Indiach taki "dodatek" do dziś stanowi potwierdzenie ogromnej przychylności bogów. Dlatego Chandre Oram z Zachodniego Bengalu , posiadacz 33-centymetrowego ogona, nie zdecydował się usunąć narośli. Mężczyzna jest dzięki niej uważany za inkarnację małpiego bóstwa Hanumana. Boskie pochodzenie nie przewróciło jednak Hindusowi w głowie – mężczyzna na co dzień pracuje przy zbiorach herbaty.

Na niebiańskim pokrewieństwie Chandre Orama jednak się nie kończy – jego ogon podobno ma też zastosowanie praktycznie i cudownie leczy różne choroby samym tylko dotykiem. Chociaż w Indiach można znaleźć wielu wyznawców Orama jako inkarnacji Hanumana (on sam zresztą chętnie podtrzymuje tę historię), to jego deformacja miała jedną poważną wadę – zniechęciła do małżeństwa około 20 kobiet. Ta zła passa trwała do 2007 r., kiedy Hindus wziął ślub. Jak podaje Wikipedia, żona Orama o swoim mężu i jego "ogonie" wypowiadała się następująco: – Nie wygląda dobrze. Moi rodzice zmarli, kiedy byłam młoda. Moi bracia chcieli, żebym wyszła za mąż, więc musiałam pójść na kompromis i poślubić jego.

Nieco krótszym, bo 13-centymetrowym ogonem mógł się pochwalić inny mieszkaniec Indii. Urodzony w 2001 r. Arshid Ali Khan zdecydował się jednak na usunięcie narośli, bo utrudniała mu ona poruszanie się. Tym samym chłopiec stracił status "boga". Arshid (przez swoich wyznawców nazywany Balaji) podobnie jak Chandre Oram był uważany za wcielenie Hanumana.

 

Również w przypadku hinduskich posiadaczy ogonów głos zabierają lekarze, którzy sprowadzają wszystkich zainteresowanych na ziemię – zarówno Chandre Oram, jak i Arshid Ali Khan cierpią na rzadką przypadłość, jaką jest rozszczepienie kręgosłupa.

 

 

 

 

Po mieście rozszerzają się wersye, że w klinice ginekologicznej z 10-letniej Izraelitki miał się urodzić "potworek" z rogami kopytkami i ogonem (…). We wtorek chciano "dyabełka" ochrzcić w kościele św. Mikołaja – równocześnie błyskawica rozdarła obłoki i przeleciała nad wieżą kościelną, a świątynia zatrzęsła się w posadach

"Ilustrowany Kuryer Codzienny"

 

"Wspólnota strachu"

Zatem od początku. Rodzi się niemowlę dotknięte deformacją – jedną z tych, które poruszają wyobraźnię i pozwalają przypisać im dodatkowe znaczenie. Informacja o tych narodzinach nie zostaje na długo w murach szpitala. Może plotką podzielił się z sąsiadami jeden z pracowników kliniki, może był to któryś z wypisanych tego dnia pacjentów lub ktoś, kto odwiedzał w klinice chorego krewnego. Nie wiadomo, może nawet rodzina niemowlęcia z jakiegoś powodu nie dochowała tajemnicy. Faktem pozostaje, że wieść o "niezwykłych narodzinach" niesie się już po Krakowie i błyskawicznie ewoluuje w plotkę o przyjściu na świat diabła. Szczątkowemu "ogonowi" zaczynają towarzyszyć rogi i kopyta, stworzenie zaczyna ziać ogniem, nie daje się ochrzcić, rozsmakowuje się w najgorszych truciznach… a wszystko to w wyobraźni tłumu, który szturmuje bramy kliniki.

Czy taka podatność na plotkę i przekaz medialny to tylko domena początków XX wieku? Dr Małgorzata Majewska, językoznawczyni i wykładowczyni Uniwersytetu Jagiellońskiego jest przekonana, że dziś też chętnie wierzymy w "niesamowite opowieści". – Wtedy byliśmy znacznie bardziej podatni na wpływ mediów,​ niż jesteśmy teraz. Był to nowy mechanizm i ludzie nie za bardzo wiedzieli, co się dzieje. Teraz mamy już większą świadomość, aczkolwiek nadal kupujemy historie, że gdzieś wylądowało UFO albo że dzieją się cuda – zauważa Majewska.

Okazuje się też, że ze wszystkich historii najbardziej lubimy te straszne – a "narodziny diabła" z pewnością do takich należą. – Ludzie potrzebują pisać historie, potrzebują się bać. Informacja o tym, że w szpitalu Kopernika rodzi się mały diabełek, ma dużą nośność, ludzie mają o czym mówić, czego się obawiać – tłumaczy Majewska. Podkreśla też, że wspólny strach zaspokaja ludzką potrzebę przynależności i pozwala oswoić to, czego się boimy. Kiedy się czegoś boimy, "możemy o tym bardzo długo rozmawiać, tworząc wspólnotę strachu".

Co robić z tym diabłem?

Kilka dni po urodzeniu się "dyabełka" "Ilustrowany Kurier Codzienny" opublikował wyjaśnienia lekarza. Te jednak nie przekonały krakowian. – Kiedy pojawiły się wyjaśnienia lekarza, w pewnym sensie nie opłacało się w nie wierzyć, bo historia już była zbudowana. Została omówiona wieczorem w domu, mało tego, ludzie nawet przyszli pod szpital, wykonali pewien wysiłek, żeby w historię się zaangażować. Więc w momencie, kiedy ktoś prostuje tę historię, to w pewnym sensie robi się to niewygodne – wyjaśnia Majewska.

Jak dodaje rozmówczyni portalu tvn24.pl, historia o diable tak bardzo przypadła mieszkańcom Krakowa do gustu, bo dotykała każdego z nich.

 

image

Z postrzegania diabła jako właściciela kopyt i rogów zdecydowanie wyłamał się Hieronimus Bosch w "Ogrodzie rozkoszy ziemskich" / Źródło: Wikipedia / Hieronimus Bosch

– Każdy z nas boi się diabła, bo nie wiemy, co z nim zrobić – zauważa Majewska.

 

Ciała pozorne i opętania

Czy diabeł w Krakowie faktycznie mógłby się narodzić? Według doktryny i tradycji chrześcijańskiej nie jest to możliwe, i to nie tylko dlatego, że stolica Małopolski jest czasem nazywana "miastem stu kościołów" (co jest niedopowiedzeniem – tego typu miejscu kultu jest w Krakowie około 130).

– W demonologii diabeł to anioł, a jako taki jest substancją bezcielesną – tłumaczy o. Aleksander Posacki, jezuita i egzorcysta. Jak dodaje duchowny, "co prawda św. Tomasz i Scholastyka pisali, że Antychryst może przyjmować formę widzialną, jednak dotyczy to raczej ciała pozornego lub opętania". Inaczej mówiąc, między bajki należy włożyć skrzydlate, ogoniaste, ziejące ogniem monstrum – zarówno diabła, jak i smoka wawelskiego.

Egzorcysta: to bzdura i zabobon

Posacki podkreśla, że koncepcja "urodzenia się diabła" w żaden sposób nie jest dopuszczalna w tradycji chrześcijańskiej. Nawet nadawanie Antychrystowi konkretnych cech fizycznych (rogi, ogon) jest dużym nadużyciem. – Jest to bzdura, typowy zabobon – ocenia ostro egzorcysta. Podkreśla, że takie wyobrażenia "nijak mają się do rzeczywistej tradycji chrześcijańskiej, która jest poważna".

Jezuita w swoich obserwacjach posuwa się nawet dalej: w rozmowie z portalem tvn24.pl stwierdza, że takie oswajanie lęku przed Złym bardziej szkodzi, niż pomaga.

– Wszystko można sobie tłumaczyć, ale w tym przypadku jest to błąd, który podważa naukę Kościoła. Trzeba pamiętać, że diabeł to nie tylko lęk, ale też m.in. kłamstwo i niszczenie życia. Za mało strachu też jest szkodliwe – zauważa duchowny. Jak dodaje, takie plotki mogą zaszkodzić osobom, które rzeczywiście potrzebują pomocy.

 

 
- Wszyscy boimy się diabła, bo nie wiemy co z nim zrobić - komentuje Małgorzata Majewska, językoznawczyni i medioznawczyni z Uniwersytetu Jagiellońskiego

- Wszyscy boimy się diabła, bo nie wiemy co z nim zrobić - komentuje Małgorzata Majewska, językoznawczyni i medioznawczyni z Uniwersytetu Jagiellońskiego / Wideo: tvn24

..................................

 

http://fakty.interia.pl/raporty/raport-wyboryparlamentarne-2011/wybory-parlamentarne-2011/news-bardzo-dziwna-ulotka-wyborcza-kandydatki-prawicy-rzeczpospol,nId,906430

Bardzo dziwna ulotka wyborcza kandydatki Prawicy Rzeczpospolitej

Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/raporty/raport-wyboryparlamentarne-2011/wybory-parlamentarne-2011/news-bardzo-dziwna-ulotka-wyborcza-kandydatki-prawicy-rzeczpospol,nId,906430#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

Na listach Prawicy Rzeczpospolitej (miejsce 6-te z okręgu 15-go) znajduje się kandydatka do Sejmu, pani Urszula Strach. Ulotka i program pani Strach robią furorę w internecie. Nie bez powodu.

 

 

/
/

Z zamieszczonej na stronie facebookowej pani Strach ulotki wyborczej dowiedzieć się można między innymi, że "Polska jest już prawie cała sprzedana" i że ludziom wszczepiane mają być pod skórę mikroczipy. Widnieją tam zdjęcia chmur układających się m. in. w twarz Chrystusa czy krzyż (który miał się ułożyć na niebie dzień po katastrofie smoleńskiej).

Sądząc z ulotki, istotą programu wyborczego pani Strach jest intronizacja Jezusa Chrystusa na króla Polski.

Na jej facebookowym profilu znaleźć można rozwinięcie tych informacji.

Perspektywy rozwoju Polski widzi pani Strach w "źródle najwyższego Dobra to jest Panu Bogu, dlatego zabiegam o intronizację Pana Jezusa na Króla Polski, zgodnie z żądaniem Pana przekazanym sł.b. Rozalii Celakówny".

"Dobrobyt narodu polskiego i jego pomyślność na lata zależy od tego aktu intronizacji, którego powinien dokonać RZĄD wraz z EPISKOPATEM".- czytamy.

Jeśli Chrystus nie zostanie intronizowany, czeka Polskę i świat coś w rodzaju boskiego szantażu.

"W przypadku nie spełnienia woli Pana Jezusa, Polska przestanie istnieć jako autonomiczne i suwerenne państwo. Miejsce Boga zajmie demon, który doprowadzi Polskę do zupełnej katastrofy".

"Grozi nam kolejna światowa wojna, zacznie się od wojny ekonomicznej, skończy na wojnie militarnej dawno już zaplanowanej przez wielkich tego świata.Jako obrońcę mamy samego Boga, który nieustannie prosi o ten akt JEGO INTRONIZACJI, który wyznaczy nowe kierunki rozwoju tak niechętnie chciane przez tych, którzy mienią się bogami tego świata".

Podejrzana jest też kwestia opóźnień beatyfikacji Rozalii Celakówny"(Na jakim jest etapie beatyfikacja i dlaczego napotyka tak wiele przeszkód? Gdzie znajdują się beatyfikacyjne dokumenty? )" -pyta pani Strach i dodaje:"obowiązkiem każdego obywatela mieniącego się POLAKIEM jest przyjrzeć się tej sprawie i podjąć czynne działania, szturmując Niebo nieustanną modlitwą o ziszczenie się Boga woli wobec Polski i świata".

 

- Mamy 398 kandydatów do Sejmu i 11 do Senatu, w związku z tym trudno powiedzieć coś więcej o każdym z nich - mówi portalowi INTERIA.PL rzecznik Prawicy Rzeczpospolitej Paweł Kwaśniak. - Oczywiście, tam są rzeczy, które nie wynikają z naszego programu, nasz program wyborczy jest zamieszczony na naszej stronie internetowej. Natomiast kandydaci umieszczają czasem inne informacje w swoich materiałach wyborczych. Komitet może brać odpowiedzialność za informacje związane z naszym programem wyborczym. Będziemy sprawę wyjaśniać z naszym pełnomocnkiem układającym listy w regionie. Już prosiłem go o wyjaśnienia. Sprawa jest delikatna - tłumaczy rzecznik.

/
/

ZS



Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/raporty/raport-wyboryparlamentarne-2011/wybory-parlamentarne-2011/news-bardzo-dziwna-ulotka-wyborcza-kandydatki-prawicy-rzeczpospol,nId,906430#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

Techniki są coraz bardziej wyrafinowane.
 
 

Leia Display S-95

 


 

Make things alive

Screen size: 95 cm x 70 cm

Leia S-95 is a smaller TV like display perfect for presenting objects, 3D models, games, creating virtual assistant or control panel. Excellent choice for trade shows, museums, promotional displays. Our proprietary software makes display fully interactive.

Diabeł w Krakowie

Leia Display X-300The content you can’t miss

Screen size: 300 cm x 250 cm

Leia X-300 is hanged from the top and blows a mist top-down. It's the only 3 meters "walk-through" screen available on the market! The walking path is clear as nothing lies on the ground. You can welcome your guests as a holographic projection or drive out of the screen breaking "virtual glass" panel. Unlimited use makes this display excellent choice to interact with the viewers. Human body can also be tracked and let participant shoot fireballs or dance in sync with a music visualization.

 

Diabeł w Krakowie

 

interview EN 1920x1080 HD internet only version

 

Jeszcze trochę z obłoków niebieskich zejdzie na Ziemię Chrystus lub Antychryst.

Wszystko za wolę Zleceniodawcow zza oceanu lub Wschodu.

Leia Display System - promo video HD extended version

Opublikowany 06.10.2014

The Leia Display System is a patented screen enabling mid air image projection. This system, based on computer technologies and aerodynamic solutions, makes it possible to display random multimedia content on a thin, virtually invisible, mist-like surface. Furthermore, the Leia Display System actively responds to touch. This allows interaction with the projected images, using movement and gestures.


contact:
www.leiadisplay.com

Albo z Paryża lub Londynu.

Screen size: 95 cm x 70 cm

Leia S-95 is a smaller TV like display perfect for presenting objects, 3D models, games, creating virtual assistant or control panel. Excellent choice for trade shows, museums, promotional displays. Our proprietary software makes display fully interactive.

2014/10/07 09:35:43

Światowa premiera polskiego wynalazku - holograficzna rewolucja w sposobie wyświetlania obrazu

Leia Display System to opatentowany przez Polaków ekran umożliwiający wyświetlanie obrazu w powietrzu. Ta oparta o rozwiązania z dziedziny aerodynamiki i informatyki  pozwala na projekcję dowolnej treści multimedialnej na cienkiej warstwie pary wodnej,  która jest praktycznie niewidoczna dla ludzkiego oka. Dodatkowo ekrany Leia Display System aktywnie reagują na dotyk, co umożliwia wchodzenie w interakcję z zawieszonym w przestrzeni obrazem za pomocą ruchów i gestów.

 PRZYSZŁOŚCI

Filmy science fiction takie jak „Gwiezdne Wojny”, “Star Trek” czy “Raport Mniejszości” niejednokrotnie były inspiracją do powstania wielu wynalazków i nowych technologii na całym świecie. Do dziś jednak nauka nie jest w stanie dorównać wyobraźni twórców filmowych gadżetów. Powoli się to jednak zmienia, między innymi za sprawą polskiej firmy, która stworzyła i opatentowała ekran rodem z filmów science fiction.

W jednej ze scen wspomnianych „Gwiezdnych Wojen” R2D2 (mały przyjazny robot) wyświetla wiszący w powietrzu hologram księżniczki Lei. Właśnie ta scena była inspiracją do stworzenia ekranów Leia Display System, które sprawiły, że wyświetlanie obrazu w powietrzu przestało być fikcją. Widz może wchodzić z obrazem w różnego rodzaju interakcje, a nawet przez niego przejść. Widok takiego zjawiska robi oszałamiające wrażenie. Najlepiej widać to na filmach prezentujących pracę urządzeń:

 

JAK TO MOŻLIWE?

Dotychczasowe rozwiązania projekcyjne bazujące na parze wodnej wykorzystywały kurtyny gęstego dymu, na których co prawda dawało się wyświetlić obraz, jednak był on rozmazany i nieczytelny. W ekranach Leia Display technologię tę udoskonalono, dzięki czemu jakość wyświetlanego obrazu jest nieporównywalnie lepsza. „Tworząc urządzenie zależało nam na tym, aby wiązka mgły była jak najcieńsza i laminarna (nieskłębiona) na możliwie najdłuższym dystansie. Tylko w takiej postaci pozostaje niemal niewidoczna i jednocześnie świetnie oddaje nawet najmniejsze detale obrazu” – tłumaczy Daniel Skutela – główny konstruktor LDS.

DOSTĘPNE WERSJE EKRANU

Do produkcji seryjnej ekrany Leia Display weszły w dwóch rozmiarach: S-95 oraz X-300

  • LDS S-95 to ekran o wymiarach 95cm x 65cm zamontowany na mobilnej podstawie, przez co obraz znajduje się na wysokości wzroku widza. S-95 skierowana jest przede wszystkim na rynek reklamowy, gdzie szczególnie ceniona jest nowatorska formuła przekazu. Ekrany Leia Display przykuwają uwagę klienta już od pierwszego spojrzenia. Oryginalnością i niepowtarzalnością przekazu pozwala markom wyróżnić się w wymagającym otoczeniu i buduje w użytkownikach poczucie obcowania z technologią jutra.
  • LDS X-300 generuje ekran o wymiarach 3 m x 2,5 m. Ekrany można ze sobą zestawiać krótszym bokiem tworząc w praktyce nieograniczenie długie powierzchnie. Daje to olbrzymie możliwości na rynku eventowym, estradowym, teatralnym, muzealniczym i innych instalacjach związanych z nowymi technologiami. Zastosowanie czujników ruchu sprawia, że LDS może zamienić się w zawieszony w powietrzu, gigantyczny ekran dotykowy reagujący na gesty i ruchy widzów.

INTERAKTYWNOŚĆ

Leia Display System jest kolejnym krokiem w ewolucji urządzeń elektronicznych. Adaptacja takich rozwiązań jak Kinect czy Leap Motion, które odczytują ruchy ludzkiego ciała, nadała ekranom Leia Display zupełnie nowego wymiaru. „Dzięki zastosowaniu tego typu interfejsów sprawiliśmy, że nasz ekran „ożył” – użytkownik może wejść z ekranem w interakcję za pomocą swoich gestów i ruchów, co daje niegraniczone możliwości prezentacyjne. Postaci przechodzącej przez ekran możemy np. domalować skrzydła czy sprawić, że stanie ona w płomieniach do złudzenia przypominających żywy ogień! W zależności od ustawień czułości sensorów możemy złożyć podpis, wykonując go w powietrzu, lub zwyczajnie coś na nim narysować”  - dodaje Marcin Panek – współkonstruktor i  inżynier oprogramowania LDS.

ZASTOSOWANIE

Już niedługo ekrany holograficzne zobaczymy wszędzie tam, gdzie firmy chcą wyróżnić się oryginalnością przekazu i zaangażować klienta - na targach, premierach, w centrach handlowych i dużych wydarzeniach, a także tam, gdzie przede wszystkim liczą się doznania odwiedzających np. w muzeach, na pokazach mody, w klubach, programach telewizyjnych czy luksusowych wnętrzach.

Największe pole do popisu z pewnością daje LDS X-300. Za jej pomocą można stworzyć np. wirtualne drzwi otwierające się przed zbliżającą się osobą, można pokazać hologram prezesa firmy sprzeczającego się ze swym realnym odpowiednikiem na imprezie firmowej lub holograficznego piosenkarza na scenie koncertu. Ustawiając Leię X-300 na początku wybiegu dla modelek możemy sprawić, że będą one wychodzić np. przez logo projektanta. Dodatkowo, w momencie przejścia, wokół ich sylwetki może pokazać się pożądana animacja - rozbłysk, motyle skrzydła czy gwiazdy.

Trzeba przyznać, że na żywo urządzenia robią jeszcze większe wrażenie, a ich zastosowanie może być bardzo szerokie. „Każdego dnia otrzymujemy zapytania ofertowe z coraz to nowych segmentów rynku z pomysłami na niestandardowe wykorzystanie naszych nośników” – dodaje Daniel Skutela.

NOWE TECHNOLOGIE PO POLSKU

Warto zwrócić uwagę na fakt, że Polacy po raz kolejny wyróżniają się na globalnym rynku pomysłowością i jakością technologii. Ekrany Leia Display System z produkcji seryjnej dostępne są w sprzedaży od października 2014 br.  aktywnie poszukuje dystrybutorów na rynkach zagranicznych.

Więcej o Leia Display System: www.leiadisplay.com

 

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie