Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
916
BLOG

molo a polityka Co ma wisieć nie utonie - ukuli własnym losem Lisowczycy

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 5

Od czasow Zygmunta III Wazy Króla elekcyjnego na Woli zaczyna się upadek Rzeczypospolitej. Kontynuuję myśl historycznę

w SYTUACJI KRAŃCOWEJ DESPERACJI LUDZIE PUŁKOWNIKA IDZI KALINOWSKIEGO MÓWILI:

co ma wisieć w kraju I RZECZYPOSPOLITEJ - CZASY ZDRADY ZYGMUNTA III Wazy wobec najwierniejszych żołnierzy Rzeczypospolitej. W KORONIE czekał ich stryczek jako banitów lub rozstrzelanie. Głową przepłacił Pułkownik lisowczykow Stanislaw Strojnowski - rozstrzelany w Kościerzynie. Za dużo wiedział o dezerterach pod Cecorą?

Pozostał dla potomnych na obrazie Rembrandta LISOWCZYK

image

image

nie ma skutkow bez przyczyny.

ZDRADA, ZDRAJCY, ZDRAJCA

Nie ma Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku bez ZDRADY!

ŚMIERDZĄCE I OBRZYDLIWE

TO STWIERDZENIE o PRAWDZIE HISTORYCZNEJ NA SOPOCKIM MOLO 31 SIERPNIA 2009 ROKU.

Dobry klimat na sopockim molo przed wizytą premierów :-)

Przesłany 01.09.2009

Premierzy Putin i Tusk spontanicznie zdecydowali się na spacer po molo, w miejscu, gdzie 30 godz. wcześniej był występ Wołodii z Arletą i jak podały media, notable rozmawiali na przemian po polsku i rosyjsku. Informacja o zespole http://www.myspace.com/arystokracja

Obraz z wizyty emitowało TVN. 

???

Władimir Putin w Sopocie - Prime minister of Russia Vladimir Putin in Sopot, Poland 2009

Przesłany 01.09.2009

Premier Rosji Władimir Putin z premierem Polski Donaldem Tuskiem przechadzają się aleją Mamuszki z hotelu Sheraton do hotelu Grand. W drugiej części filmu ukazałem co się działo przed Grand Hotelem. 

Prime minister of Russian Federation Vladimir Putin and prime minister of Poland Donald Tusk.

http://sopoton.pl/wydarzenia/putin-w-...

waldi Waldemar Pawlak - ten od najdrozszego gazu dla NAS z ROSJI - na ponad 20 lat - OBECNY !


Piosenkę śpiewały m.in. Czerwone Gitary

AMBASADOR UE NA RZECZ RZESZY NIEMIECKIEJ ?

JAKI PIĘKNY WIDOK NA PRZYSZŁOŚĆ

image

image

 

image

image

image

image

image

image

 

NIE MA WYLOTU , NIE MA SAMOLOTU A SĄ OFIARY

Początek mamy tu, ale najpierw Osobliwy Król: "Ciota"

Stanisław August Poniatowski

Opublikowany 14.01.2014
 

Ciota na tronie - Stanisław August Poniatowski. Historia bez cenzury.

https://www.facebook.com/historiabezc...
Według słowników "Ciota" oznacza mężczyznę zniewieściałego, niezdecydowanego i nieporadnego. Dokładnie taki był Stanisław August Poniatowski. Mówi się, że Poniatowski był władcą tak słabym, że własny naród go nienawidził, a z kolei jego jedynym talentem było trwonienie pieniędzy. W odcinku "Ciota na tronie" odkrywamy karty z życia SAP

Scenariusz odcinka oparliśmy m.in.
na biografii "Stanisław August Poniatowski" Krystyny Zienkowskiej.

POPRZEDNIE ODCINKI:
Władca z jajami - Bolesław Chrobry
https://www.youtube.com/watch?v=zQfcr...
Ciota na tronie - Stanisław August Poniatowski
https://www.youtube.com/watch?v=FKUBL...
JP100% Józef Patriota - Książę Józef Poniatowski
https://www.youtube.com/watch?v=zAZVP...
Dziewczę z charakterem - Maria Skłodowska - Curie
https://www.youtube.com/watch?v=Uw2YU...
Bohater po francusku - Henryk Walezy
https://www.youtube.com/watch?v=Uw2YU...

TAKICH TO JUŻ MAMY PRZYWODCÓW. KOMPROMISY I INTERESY.

http://pressmix.eu/2015/03/14/sopocka-rozmowa-tuska-z-putinem-na-molo-ujawniamy-zapowiadany-stenogram/

 

Putin nie wybierał się na tamten świat. Stenogram rozmowy…

przez Redakcja - mar 14, 2015
4 2033
molo a polityka Co ma wisieć nie utonie - ukuli własnym losem Lisowczycy

Tusk i Putin spotkanie na molo w Sopocie 2009 rokJak donoszą media społecznościowe Putin miał udar mózgu. Ewidentnie coś jest na rzeczy. Albo to dezinformacja, albo zabezpieczanie schedy 200 miliardów dolarów po Putinie trwać będzie parę dni i dopiero po tym czasie dowiemy się coś więcej. Wiemy jednak, że Putin nie wybierał się na tamten świat.

 

Przypominamy jedną z najważniejszych rozmów Putina… dla przyszłych losów świata i trzeciej wojny światowej. Portal Pressmix.eu postanowił przyjąć taktykę ujawnienia kompromitujących materiałów w całości. Wszystko zostało przygotowane z opisem sytuacji i kontekstu tego pamiętnego spotkania. Warto przypomnieć, że DONALD TUSK, prawie rok przygotowywał się do tej wizyty, której zwieńczeniem była rozmowa w cztery oczy na Molo w Sopocie. Wszystko miało zostać w tajemnicy, ale stało się inaczej i dzisiaj ujawniamy materiał, który powinien być szokiem dla opinii publicznej.
WŁADIMIR WLADIMIROWICZ PUTIN obudził się w doskonałym humorze. Nigdy nie miał problemów z zasypianiem, czy z koszmarami, które dręczyły podobno wielu ludzi w jego fachu. Wszystko to zaliczał na karb zdrowego trybu życia, który prowadził. Putin wręcz obsesyjnie dbał zarówno o swoją formę psychiczną, jak i fizyczną.

Każdego dnia zaraz po przebudzeniu rozpoczynał rozgrzewkę. Po niej czasem szedł na basen, gdzie w ciągu 30 minut przepływał 30 długości 50 metrowego basenu. Kiedy indziej udawał się na matę, na sparing sambo, ze swoim osobistym trenerem, byłem mistrzem świata w tej dyscyplinie, Wasilijem Stiepanowiczem Ciosninem. Treningi te ładowały go odpowiednią energią do działań i starczały na cały dzień.

Dzięki nim odczuwał wagę swoich działań, rozumiał, że polityka i rządzenie to nie tylko walka z przeciwnikami na zewnątrz, ale przede wszystkim walka z najpotężniejszym z przeciwników, czyli walka z samym sobą. Kiedy tylko Putin pokonywał siebie na basenie zmuszając się do pływania, kiedy tylko wychodził na matę z silniejszym i sprawniejszym od siebie Ciosninem, z którego ochroniarze Putina śmiali się, że jest osobistą żywą kukłą szefa, wtedy czuł, że naprawdę żyje, że przezwycięża wszystkie swoje ułomności. A każdy zadany przeciwnikowi i otrzymany cios, przypominał mu o życiu tu i teraz i nie pozwalał na oderwanie się od rzeczywistości, którą niektórzy na jego pozycji zachłystywali się, co mogło skończyć się tylko utopieniem…

Te codzienne ćwiczenia już w dzieciństwie zbudowały w Putinie prawdziwą wolę przetrwania. Wytworzyły w nim chęć ciągłego doskonalenie, wzmacniania i uzyskiwania równowagi. Cechy te Putin przeniósł z życia prywatnego na życie zawodowe, jak również na działalność państwową. Putin chciał państwa mocnego, mającego siłę przetrwać w równowadze w nowo tworzącej się sytuacji geopolitycznej, gdzie cały czas ktoś uderzał lub szturchał z boku lub tyłu.

Zrzut ekranu 2015-03-13 o 02.12.38

PUTIN BYŁ ZACIĘTYM W SOBIE i upartym mężczyzną. Postawę tą determinowała przebyta w dzieciństwie choroba, z którą był zmuszony przez wiele lat walczyć. Analitycy wywiadu amerykańskiego i polskiego wskazywali, że było to najprawdopodobniej polio, którego epidemia rozprzestrzeniała się na terenie kraju rad po zakończeniu II wojny światowej.

Niektórzy specjaliści z kolei wskazywali, że Putin, mógł też przejść udar mózgu, w późniejszym wieku. Jednak nikomu nie udało się zdobyć dokumentów tego potwierdzających. O prawdziwym, życiorysie Putina i jego życiu prywatnym wiedziano tyle, co nic. O karierze zawodowej wiedziano niewiele więcej.

Putin dbał również o swoją formę psychiczną. Jak donosił wywiad od wielu lat medytował, uprawiał seks tantryczny i grywał w szachy. Dlatego też nie lubił podróży zagranicznych, bo to zaburzało jego stały od lat ułożony harmonogram i rytm. Na wyjazdach trudno było zorganizować odpowiednio bezpieczny basen. Zresztą nikt z ekipy Putina nie chciał, żeby ktokolwiek poznał, jak naprawdę wygląda normalny dzień premiera.

Dziś także oprócz normalnej rozgrzewki nie było czasu i miejsca by powalczyć, czy popływać. Za to rozegrał dziś Putin do śniadania szybką partyjkę szachów, co wprawiło go w doskonały nastrój. Chciał się też wybrać na niespodziewany spacer, ale ochrona uznała, że otoczenie hotelu, nie spełnia wszystkich warunków bezpieczeństwa.

GRAND HOTEL WYBRANO z tego powodu, że Putin chciał zamieszkać w apartamencie 226. Tym samym, w którym zatrzymał się prawie 70 lat temu Adolf Hitler. Oficjalnie Putin zamieszkał w apartamencie składającym się z trzech pokoi o numerach 222, 223 i 224.

Wizyta do ostatniej chwili stała pod znakiem zapytania. Służby donosiły o możliwości zorganizowania zamachu, więc podniesiono stopień zagrożenia i dla bezpieczeństwa Putina ściągnięto do Sopotu cztery razy więcej funkcjonariuszy niż podczas rutynowych wizyt. 180 funkcjonariuszy zamieszkało jako świta prezydenta w Grand Hotelu. A pozostałych 600 rozlokowano w innych miejscach. Ich zadaniem było podczas całej wizyty wmieszać się w tłum oficjeli, albo obserwatorów wydarzeń. W odwodzie były też dwie łodzie podwodne oraz lekki krążownik. W pobliskich bazach czuwały w helikopterach jednostki specjalne. A w samym trójmieście rozmieszczono też snajperów. Do tego część pracowników ochrony działała pod przykrywką, udając dyplomatów i osoby towarzyszące. Pozostali wcielili się w turystów i jako zwykła publiczność mieli wszystko co trzeba na oku. Spokojnie poruszali się po trójmieście i obserwowali uroczystości z okazji rozpoczęcia II wojny światowej.

Putin zastanawiał się, co tu świętować. Rozpoczęcie wojny, to nie powód do święta, zakończenia tak. No, ale postanowił przybyć i wysłuchać, jak się można było spodziewać gorzkich słów, które wygłosi pod adresem jego narodu Prezydent Kaczyński

Ale Putin nie przyleciał tutaj by rozmawiać z Prezydentem, nawet nie po to, by go wysłuchać. Tę śpiewkę już znał i wiedział, że nie zapowiada się, by kiedykolwiek się zmieniła. W Tbilisi prysły ostatnie nadzieje. Putin przyleciał głównie po to, by przy tej okazji spotkać się z premierem Tuskiem.

Dziś dla Putina najważniejsza była naprawa, a właściwie budowa stosunków dyplomatycznych z zachodnim sąsiadem. Za dzisiejszym spotkaniem kryły się ogromne interesy gospodarcze i polityczne.

DONALD TUSK, od roku przygotowywał się do tej wizyty. Wiedział, że będzie możliwość spotkania z premierem Putinem i porozmawiania z nim w cztery oczy. Od roku więc w tajemnicy powtarzał niemiecki i ćwiczył rosyjski.

To tak naprawdę był główny powód zatrudnienia Anety Bielik w kancelarii w charakterze asystentki. A Aneta jak się okazało nie tylko w tych dwóch językach spełniała oczekiwania premiera, bo doskonale radziła sobie także z francuskim.

Tusk solidnie przygotowywał się do tej wizyty i bardzo dobrze odrobił swoje lekcje. W ramach szykowania się do rozmów przeczytał wszystkie raporty służb na temat Putina, jakie były dostępne w ich zasobach. Do tego dorzucił kilka pozycji Wiktora Suworowa, by lepiej zrozumieć mentalność prawdziwego czekisty. Dzięki temu wiedział, że spotyka się z automatycznie zaprogramowanym, metodycznym i niezwykle skutecznym funkcjonariuszem, który ukończył jedne z najlepszych szkół i uczelni dostępnych na tym świecie, co potwierdzał przed laty profesor Geremek.

Tusk wiedział też, że Putin jest zwolennikiem modernizacji stosunków rosyjsko-niemieckich, co doskonale od lat udawało mu się wprowadzać w życie. Putin znał doskonale niemiecki, pasjonował się też niemiecką kulturą i sztuką. Cenił sobie niemiecką organizacją i niemiecką myśl techniczną. Przemawiało za tym kilkanaście lat służby spędzonej w Berlinie Zachodnim, Dreźnie, we Wschodnich i Zachodnich Niemczech.

Kontakty, które wtedy nawiązał, pozwoliły mu na początku lat 90 zorganizować ogromne przedsięwzięcia biznesowe, które stały się zaczątkiem bajecznych fortun wielu ludzi z otoczenia Putina, jak również wielu ważnych osobistości ze świata politycznego zjednoczonych Niemiec. Te operacje obliczone były na długofalową współpracę, a ich prawdziwymi celami i ostatecznym efektem, miało być nawiązanie ścisłej współpracy i związanie Rosji z UE jak zakładał to plan REAKTYWACJA.

O tym planie premier Tusk nie tylko miał mgliste pojęcie, ale nie wiedział po prostu nic. Żadna ze służb nie pofatygowała się, by podzielić się tymi informacjami z szefem rządu. Co prawda istniały raporty na ten temat, ale nikomu nie chciało się ich złożyć w całość i wyciągnąć wniosków.

Do tego, trudno składa się w całość coś, co w dużej mierze jest utajnione. A informacje naprawdę były ciekawe i gdyby Premier Tusk je otrzymał, zrozumiałby, że znajduje się właśnie pomiędzy rosyjskim młotem, a niemieckim kowadłem, które kują póki gorąco żelazo na nowy sierp. Sierp, z którym będzie można wyjść na pole i zbierać plony.

PO STRONIE NIEMIECKIEJ działania te powoli też dochodziły do skutku. Niemcy zawsze odgrywali ważną rolę w UE, ale teraz powoli stawali się przewodnikiem tej organizacji. Za kilkanaście lat zgodnie z traktatem lizbońskim Niemcy miały stać się formalnym zwierzchnikiem wspólnej unijnej polityki energetycznej, wspólnej unijnej polityki zagranicznej oraz obronnej.

Przeciwnikiem zbliżenia się Rosji z Niemcami jak i UE byli od początku bracia Kaczyńscy, ale dopóki nie pełnili ważnych funkcji w państwie ich rola i wpływ na ten proces była marginalna. Od momentu jednak objęcia przez nich stanowisk prezydenta przez jednego, a potem premiera przez drugiego, kurs w polityce zagranicznej, który podjęli służył rozbiciu tego zbliżenia. A co więcej prowadził do utworzenia nowego bloku państw Europy środkowo-wschodniej, który mógł stanowić przeciwwagę dla tej polityki. Blok taki nie był na rękę zarówno UE, a głównie Niemcom, jak i Rosji. Dlaczego niby miałyby się zgodzić na to, by powstał nowy polityczny twór w sercu Europy, która miała ustalone od lat granice i kierunki polityczne. Nikt z wielkich graczy nie był zainteresowany taką roszadą. Te działania zagrażające realizacji Planu REAKTYWACJA, musiały się spotkać z ruchem po stronie rosyjskiej.

Dlatego Putinowi potrzebny był sojusznik w realizacji rosyjskiej polityki. Sojusznik, to za dużo powiedziane, bo trudno było znaleźć w Polsce sojusznika dla tego projektu, jednak jak Putin doskonale wiedział obiektywnymi przesłankami i odpowiednim kształtowaniem sytuacji politycznej, zarówno wewnątrz kraju, jak i na zewnątrz można było zmusić przynajmniej część polskich polityków do zajęcia odpowiedniego kursu, zgodnego z kremlowskim planem REAKTYWACJA.

Putin wraz ze swymi doradcami opierali się na doskonałych danych, jakie stanowiły raporty na temat polskich polityków, urzędników oraz ludzi biznesu. Szeroko zakrojona od 20 lat działalność wywiadowcza rosyjskich służb, zarówno wojskowych jak i cywilnych na terenie Polski przynosiła spodziewane efekty. A koszty na nie poniesione zwróciły się już wielokrotnie. Do tego stworzona sieć nieświadomych współpracowników rozrastała się na tyle, że przewyższała również powiększającą się dynamicznie liczbę skierowanych do pracy wywiadowców.

 

POLACY NIE ZDAWALI SOBIE SPRAWY z tego jak cenne są dla wywiadu dane, które były w prosty sposób do zdobycia, kupienia, czy wyniesienia. Przed takim działaniem słabo chronione były zarówno urzędy państwowe, lokalna administracja jak i firmy prywatne. A do tego część najważniejszych współpracowników zupełnie nieświadomie, a czasem i świadomie pracowała dla służb rosyjskich pod przykrywką organizacji wywiadowczych innych krajów.

Metodę werbunku pod fałszywą flagą stosowano już w latach 70 i dalej kontynuowano do tej pory. To był jeden z kluczowych powodów, dla których amerykanie nigdy nie zdecydowali się tak naprawdę do końca, na stacjonowanie swoich żołnierzy i budowę baz na terenie Polski. Oni doskonale zdawali sobie sprawę czym grożą kontakty ich żołnierzy, w tak infiltrowanym środowisku.

Wykorzystując swą agenturalną sieć oraz poprzez agentów wpływu w mediach, czy też w instytucjach publicznych wytworzono w Polsce poczucie politycznej wojny domowej. Skłócono środowisko ludzi, którzy jeszcze 30 lat temu współpracowali, ludzi którzy jeszcze kilka lat wcześniej mieli być w koalicji i współrządzić Polską. Dziś ta współpraca była mrzonką.
W ten sposób wepchnięto niczego się nie spodziewającego Premiera Tuska w ramiona Premiera Putina. Może nie dosłownie. Ale Tusk nierozważnie, a i zupełnie nieświadomie sprowokowany został do pójścia drogą prowadzącą do paszczy lwa. Drogą, z której nie było odwrotu, do paszczy, z której nie było wyjścia. A premier jak ten czerwony kapturek z koszyczkiem szedł w odwiedziny do babci. Na szczęście w bajkach wszystko kończy się dobrze, ale w życiu różnie to bywa.

Jeśli Tuskowi, wydawało się, że na politycznej arenie cyrkowej uda mu się poskromić, co prawda starego, ale gotującego się do skoku i doświadczonego lwa, wkładając do jego paszczy głowę, to był w błędzie. Bo z widowni wyglądało to zupełnie inaczej.Zrzut ekranu 2015-03-13 o 01.50.50

LEW CHODZIL PO KLATCE myśląc, jak z tej klatki się wydostać. Pozwalał nawet treserowi trzymać bacik, udając głupszego niż jest. Ale wszystkie sztuczki, które robił służyły tylko temu, by uśpić czujność tresera.

Lew był głodny i nie chciał zjadać tylko tresera. Co tam mu po jednym mizernym treserze. Lew był wygłodzony na tyle, że chciał zjeść cały cyrk. Chciał powoli zabrać się do reszty cyrkowej ekipy. Chętnie zjadłby te dwie stare szkapy, woltyżerkę, klaunów, linoskoczka, człowieka gumę, trapezistę, fokę oraz iluzjonistę. A potem z nieukrywaną radością planował rzucić się na publiczność.

Ale nikt nie wiedział, że takie myśli kłębią się w głowie lwa. Nikt nawet nie przypuszczał, że takie myśli są możliwe. Co więcej, każdy kto by to usłyszał, uznałby taki scenariusz rozwoju wypadków za fantastyczną opowieść. Okrzyknąłby ją fantasmagorią, bajką o żelaznym wilku, czy też spiskową teorią dziejów.

 

No, ale cóż. Jak mówi doświadczenie, wypadki w cyrkach się zdarzają. Dlatego nikt raczej, przy zdrowych zmysłach, bez przygotowania w zawodzie tresera, i doświadczenie w hodowli lwów, popartego ich hodowlą i obserwacją od maleńkości, do klatki nie powinien wchodzić. Nawet najbardziej doświadczony i zaprzyjaźniony z lwem treser wchodzi do klatki, trzymając w kieszeni naładowany rewolwer.

PREMIER TUSK ZDECYDOWAŁ się nie tylko na wejście do klatki. Ale na wejście do klatki, w której nie było jednego lwa, a trzy lwy. I wszedł do niej nie mając najmniejszego doświadczenia w poskramianiu dzikich zwierząt. Co więcej wlazł do niej bez bata i bez rewolweru.

Co prawda na arenie politycznego cyrku, przedstawienie trwa dłużej niż w normalnym cyrku. Jednak kwestią tylko czasu i rachunku prawdopodobieństwa jest nieszczęśliwy wypadek w takim cyrku jak ten, w którym nie są spełnione podstawowe normy bezpieczeństwa.

Tusk nie zdawał sobie sprawy z tego, że koronkowa robota służb, dopasowana pod jego profil psychologiczno-osobowy, odniosła spodziewany skutek. Wchodził wiec na arenę cyrkową, równym krokiem, ale to ktoś inny pociągał za sznurki.

Zrzut ekranu 2015-03-13 o 01.51.10

PUTIN SZEDŁ POZORNIE równym krokiem zbliżając się do wejścia na sopockie molo, gdzie zgromadzeni byli dziennikarze. Tu mieli się przywitać z Tuskiem i stąd premierzy mieli udać się do Hotelu Sheraton na rozmowy w cztery oczy. Potem zaplanowana była wspólna konferencja prasowa. Jednak zaraz po przywitaniu, Putin zaproponował bardziej dyskretne miejsce mówiąc.
– Co tam będziemy siedzieć w hotelu. Jest taka piękna pogoda, a ja zawsze chciałem zobaczyć sopockie molo.
Niespodziewana zmiana planów zaskoczyła media, obserwujących spotkanie polityków i opinię publiczną zgromadzoną przed telewizorami.
Tusk rozpoczął rozmowę po rosyjsku. Przywitał Putina wymieniając zwykle uprzejmości. Kiedy odeszli wreszcie spacerując po molo w kierunku zatoki gdańskiej, chciał przejść na niemiecki, a tu nagle Putin zaskoczył go ponownie odzywając się nienagannym polskim.
– Powiedzcie mi szczerze, Donaldzie Donaldowiczu. – powiedział Putin. – Czym jest dla was polityka? – spytał Tuska patrząc na niego wzrokiem, który spowodował w Tusku przeświadczenie, że został właśnie prześwietlony rentgenem.
– Gratuluję wam polskiego. – odpowiedział zaskoczony Tusk, myśląc w duchu, że służby zawaliły temat, albo nic nie wiedziały o tym, że Putin zna Polski. On przy najmniej nie otrzymał takiej wiedzy. – Świetny akcent Władimirze Władimirowiczu
– Popełniacie błąd, oceniając moją znajomość języka po jednym zdaniu. – odparł po polsku rozbawiony Putin.
– Teraz to mnie zaszachowaliście! – z uśmiechem odparł premier Tusk.
– Gracie w szachy? – spytał szybko Putin znajdując wątek, który można wygodnie pociągnąć dalej.
– Kiedyś grałem! – odparł Tusk. – Teraz nie mam czasu. Ale zasady gry znam i pamiętam.
– Nie wystarczy znać zasad gry. – powiedział wesoło Putin. – Trzeba grać, bo zasady wciąż się zmieniają. – dodał i zaśmiał się. – Zacznijcie grać Donaldzie Donaldowiczu. Dobrze wam radzę. Ja gram codziennie. – wyjaśnił.
– W polityce też gracie? – zapytał Tusk.

 

– POLITYKA OD GRY W SZACHY naprawdę nie wiele się różni Donaldzie Donaldowiczu. – powiedział z pełnym przekonaniem Putin. – Tyle, że rozgrywana jest na nieskończonej liczbie szachownic. Na przykład ja mam ich o wiele więcej na głowie niż wy. – zaśmiał się Putin.
– Wielki kraj to i wielka gra! – odparł żartując Tusk – To jak nad tym wszystkim panujecie? – spytał. – Ja mam na głowie mniejszy kraj, a nie dosypiam.
– Oprócz mnie. Mamy wielu graczy. – na te słowa powiedział Putin i przystanął. – Co dzień gram z Dmitrijem. I kiedyś na początku naszej wspólnej drogi też mu to wytłumaczyłem.
Putin ruchem ręki wskazał na deski, z których zbite było podłoże mola. Zakreślił nogą Kwadrat i powiedział.
– Wyobraźcie sobie, że to jest szachownica. Ona, składa się z 64 pól. – mówił Putin. – I teraz wyobraźcie sobie, że każde takie pole jest szachownicą. – kontynuował. – Tak więc, każde małe pole czy czarne, czy białe jest szachownicą. A każda szachownica jest polem w większej szachownicy. Widzicie to? – spytał wskazując na deski mola.
– Widzę i rozumiem, że mamy w ten sposób nieskończoną liczę pól, szachownic i bierek.
– Bardzo dobrze rozumujecie! – odrzekł zadowolony Putin. – Każda wygrana na jednej szachownicy pozwala na ruch na wyższym poziomie. – dodał. – Ta gra, trwa cały czas. Tak, że niektóre partie trwają od początku świata. – roześmiał się.
– Naprawdę w to wierzycie Władimirze Władimirowiczu? Czy to polityczna przenośnia? – spytał Tusk.
– Donaldzie Donaldowiczu. Jesteście z wykształcenia historykiem. Rozumiecie więc, że małe zdarzenia determinują duże. A z kolei duże mają wpływ na tysiące małych. A wszystko to jest układem naczyń połączonych.
– No dobrze. – powiedział Tusk. – Rozumiem co chcecie mi przez to powiedzieć. – dodał. – W takim razie spytam wprost, jakimi pionami gracie na naszej szachownicy?
– Wam wydaje się, że wy zawsze gracie białymi? – zaśmiał się Putin.
– Tak to sobie wyobrażam. – odparł Tusk.

– WSZYSTKIM SIĘ WYDAJE, że grają białymi. – zaśmiał się Putin. – Ale tak naprawdę, to nie ważne jakimi kto gra. Czy białymi, czy czarnymi? – dodał. – Szachy mogą być czerwone, mogą być zielone. Żołnierzy ubiera się też w różne mundury, by ich rozróżnić. – wyjaśnił swój punkt widzenia. – Ważne jest, do kogo należy ruch i jak wygląda sytuacja na szachownicy.
– Rozumiem wasze spojrzenie na politykę. – odparł Tusk. – Ale dla mnie polityka nie była nigdy grą. Jest raczej metodą do zapewnienia ludziom lepszego życia.
– To o czym teraz mówicie to PR i czysty polityczny marketing. – roześmiał się Putin. – Przede mną nie musicie udawać. Wiemy o was sporo. Przecież chodzi o władzę, o podział dóbr, o pieniądze. O to, by nam się dobrze żyło przede wszystkim.
– Macie rację Władimirze Władimirowiczu, tyle że moje spojrzenie jest bardziej liberalne i demokratyczne niż wasze. – powiedział Tusk. – Ale doskonale też rozumiem, że wielkość kraju, terytorium, liczba narodów która wchodzi w jego skład determinują sposób prowadzenia polityki.
– U nas też jest demokracja i liberalizm. – odparł Putin. – Ale by państwo było silne, ktoś musi odpowiadać za to, jak przesuwają się pionki. Ktoś musi te pionki kontrolować i decydować o ich ruchach. – dodał. – U was pionki robią co chcą. A skoro kolejny ruch należy do Was. To jak wy chcecie się utrzymać na szachownicy, na której wszystkie piony robią co chcą? – spytał Putin.
– Wasze szpiony robią z kolei u nas co chcą! – dość ostro zauważył Tusk.
– To ich złapcie i wydalcie, jeśli potraficie. – roześmiał się Putin. – Bo mi nic o tym nie wiadomo. Oskarżycie kogoś. Wydalicie. To my wtedy wyłapiemy waszych wszystkich jak muchy i też wydalimy. A chyba nie o to nam chodzi, by kopać kolejne rowy?
– No tak. Macie rację Władimirze Władimirowiczu. – przytaknął Tusk. – Chodzi nam o poprawę naszych stosunków dyplomatycznych.
– Jakich stosunków? – spytał uśmiechając się sarkastycznie Putin. – My z wami mamy takie stosunki jak z Kiribati, albo Galapagos. Nie mamy żadnych stosunków i dlatego z Wami się spotykam, by te stosunki zbudować. Na nowo i na wiele lat.
– Nam też o to chodzi, by mieć jak najlepsze stosunki z sąsiadami. – powiedział Tusk. – Ale nie macie się co dziwić, bo Wasza polityka historyczna…

 

– JAKA POLITYKA HISTORYCZNA? – przerwał ostro Tuskowi Putin. – Sami jesteście historykiem, więc wiecie, że historię piszą zwycięzcy. Piszą ją silniejsi. Tak było, jest i będzie! – rzekł dobitnie. – Dlaczego mamy uznawać racje nie mające znaczenia dla naszych planów? – spytał nie czekając na odpowiedź. – Wy też piszecie waszą historię tak, jak wam wygodnie. Dobrze znamy waszą rolę i paru innych osób w wydarzeniach lat 80 czy 90, a wasza opinia publiczna, co innego na ten temat wie. – mówił Putin. – Doskonale wiecie, że ludzie nie muszą wszystkiego wiedzieć.
– Macie racje Władimirze Władimirowiczu, nawet nie mogą.
– Nie mogą, bo do tego nie dojrzeli. To my musimy wziąć na swoje barki ciężar odpowiedzialności za narody i za bezpieczeństwo Europy. A jak już mówiłem ruch należy do was Donaldzie Donaldowiczu.
– Władimirze Władimirowiczu, z tego co pamiętam, to pion może zostać też hetmanem.
– Może, ale nie liczcie na to. – zaśmiał się Putin – Ja nie zaczynałem od piona. A wy?
– Dobrze wiecie, że tak.
– A wy wiecie, że hetmana jest bardzo łatwo wymienić.
– Wiem. Ale z hetmanem nie ma problemu.
– Tak, problem jest tylko z królem. – potwierdził Putin i dodał. – Nie ma innego na niego sposobu niż mat.
– Fakt, innej możliwości nie ma. – zgodził się Tusk.
– Nie ma innej możliwości. – powtórzył Putin. – By wygrać partię, potrzebny jest szach mat.
– I wtedy można zacząć nową partię? – spytał premier Tusk.
– Tak. Tak to zawsze wygląda. Wytrawni szachiści kończą jedną partie i zaraz siadają do następnej. – powiedział Putin. –A my mamy w niej do rozwiązania parę ważnych spraw. – kontynuował. – Po pierwsze, to co was boli, czyli Katyń. Po drugie, nazwę to hasłowo Eurazja, jako historyk doskonale rozumiecie o czym mówię. Po trzecie nasze interesy, które powinny być wspólne, jeśli nie chcecie być całkowicie zmarginalizowani, czyli gaz i ropa. To musimy uporządkować.
– Czy dobrze zrozumiałem proponujecie naprawę stosunków w zamian za wsparcie budowy wielkiej Unii rozszerzonej o Rosję? Zamknięcie sprawy Katynia i zaszłości historycznych i do tego dorzucacie bonus w postaci udziałów w rurze? – zapytał Tusk.
– To właśnie powiedziałem. Wystarczy, że nie będziecie przeszkadzać.
– Czy możemy to spisać? – spytał Tusk. – Wiem, że może się to wydać dziwne, ale szczerze powiem, ze taki dokument, no po prostu przydałby mi się taki sukces.
– Moje słowa znaczą więcej niż traktaty. – powiedział Putin. – A skoro mówię, to znaczy, że tak będzie. Nasi ludzi wspólnie przygotują dokumenty i komentarz. Potrzebujecie sukcesów to możecie je mieć. Ale wszystko zależy od was.
– Rozumiem, że jeśli nie ja to znajdziecie kogoś innego?

– JESTEM TYLKO HETMANEM w czyjejś partii Donaldzie Donaldowiczu. Tak jak wy. – powiedział nadspodziewanie szczerze Putin. – Dziś jestem, jutro może mnie nie być. Tyle, że hetman, który mnie zastąpi, będzie miał taką samą propozycję.
– My też mamy długofalową strategię działania. – odparł pewnie Tusk.
– Tylko po co wam strategia, jak nie macie taktyki? – spytał Putin i dodał. – Co z tego, że wiecie co robić, gdy i tak nic zrobić się nie da w waszej sytuacji. To wszystko pozory.
– W pewnym sensie macie rację. – przytaknął Tusk.
– Nie muszę Was przekonywać, że bez taktyki długo nie pogracie. My musimy zmienić taktykę. I wy musicie zmienić taktykę. Wtedy i wy, i my będziemy wiedzieć, co robić, gdy jest co do zrobienia. – przedstawił swój pomysł Putin. – A roboty przed nami sporo. 20 lat te pola… – tu Putin dłonią zatoczył szeroki gest i wskazał na brzeg zatoki. – …leżały odłogiem. Teraz trzeba to wszystko zaorać i posiać na nowo ziarno prawdy i pamięci – zaśmiał się Putin ze swojego porównania.
– Obawiam się, że to tak łatwo nie pójdzie, jak wam się wydaje Władimirze Władimirowiczu. – powiedział Tusk.
– Ja też nie wiem, co się jeszcze może wydarzyć. Wciąż otrzymuję informację, o wrogich działaniach i próbach wmanewrowania nas w konflikt. Wielu krajom nie jest na rękę nasze zbliżenie. – odparł Putin.
– Też mam takie wrażenie, że cały czas ktoś usiłuje rozgrywać naszą partię w inny sposób.
– Wasz problem polega na tym, że nie macie jednego gracza. – rzekł Putin. – Bardzo źle steruje się bierkami, kiedy po jednej stronie siedzi dwóch, a nawet trzech graczy. Powadzi to tylko do tego, że wydzierają sobie nawzajem z rąk figury i piony. A ja proponuję porządek i przywrócenie normalności.
– Ale my nie potrzebujemy wojny!
– Wojny zaczynają się o wiele wcześniej, niż mówią o tym daty i podręczniki do historii. Dobrze to wiecie, bo jesteście historykiem. – rzekł Putin. – Ja też wiem to dobrze, bo jestem prawnikiem. Prawo pisze się tak samo, jak pisze się historię. A ja proponuje pokój. Nie wojnę.
– Przyjmuję ten pokój w imieniu polskiego rządu. Bo tego nam potrzeba. – powiedział Tusk z ulgą. – Ale doskonale wiem, że będą próby zdyskredytowania naszych wspólnych dążeń do poprawy stosunków, do normalizacji, do współpracy. Łącznie z nazywaniem tych działań, co najmniej zdradą stanu. – przedstawił swe obawy Tusk.
– Uwierzcie mi. – zaapelował Putin. – Jak będziemy współpracować skutecznie, to nie będzie komu protestować. Media stoją po waszej i po naszej stronie. – zauważył przytomnie Putin. – Zresztą jak mówi stare przysłowie, psy szczekają, a karawana jedzie dalej. – dodał.
– My też chcemy dobrych stosunków. Dlatego wycofaliśmy się z projektów, które w tej normalizacji przeszkadzały. – przypomniał Tusk.
– Dlatego cieszę się, że to zrozumieliście. – odparł zadowolony Putin. – Tej dyskusji w sprawie rakiet i tarczy wystarczy.
– Tak, ale z niepokojem obserwujemy wasze przygotowania do manewrów Zapad. – zaczepił Tusk. – To demonstracja siły zupełnie niepotrzebna. – przedstawił swoje stanowisko.
– Amerykanie muszą zobaczyć, co dalej potrafi nasza wielka armia… Bo chyba stracili pamięć. A utrata pamięci nikomu dobrze nie robi. – objaśnił Putin. – Amerykanie próbowali złamać porozumienia sprzed lat, więc muszą sobie zapamiętać, że zgodziliśmy się na wasze członkostwo w NATO, tylko dlatego, że oni obiecali, że nie będzie u was żadnych instalacji. Ktoś musi wam to powiedzieć wprost. Wasi zachodni sojusznicy nie ruszą palcem w przypadku jakiegokolwiek zagrożenia.
– Tak jak i nie ruszyli 70 lat temu. – zauważył Tusk
– Tak było i jako historyk powinniście wyciągnąć wnioski z tej lekcji.
– Zgadzam się, że po 70 latach powinniśmy pamiętać o bezsensie tej wojny i dbać o to, by następnych wojen nie było. Minęło tyle czasu. Dwa, a nawet trzy pokolenia.

– TAK MINĘŁO DUŻO CZASU, ale z punktu widzenia polityki i partii na największej szachownicy, to dopiero jedno posuniecie. – wyjaśnił Putin.
– Czyli uważacie, że nic od nas nie zależy. A wszystko w waszych rękach? – spytał Tusk.
– Od was też dużo zależy. Tyle, że wy wciąż popełniacie błędy. – powiedział Putin. – Gdybyście częściej grali w szachy, od razu widzielibyście wasze błędy. A tak wciąż jesteście ofiarą.
– Zawsze wierzyłem w to, że w polityce trzeba skończyć z ponoszeniem ofiar i z byciem ofiarą.
– Błąd. W tej grze trzeba ponosić ofiary, by samemu nie stać się ofiarą. – odrzekł Putin. – Wyobraźcie sobie szachownicę i bierki. Czasami trzeba poświęcić i hetmana a czasem i większość bierek, by wygrać partię lub by tylko zremisować. Jak wiecie na szczęście zawsze jest szansa, że jakiś pion przejdzie swoją drogę i zostanie nowym hetmanem.
– Wybaczcie Władimirze Władimirowiczu, ale u nas nie wysadza się bloków by dojść do władzy. – ostro powiedział Tusk.
– Jeszcze nie. – odparł Putin. – Ale kto wie, kiedy zaczniecie?
– Wasza polityka mnie przeraża. – rzekł zbity z tropu Tusk. – Ale powiem szczerze, że rozumiem, że aby prowadzić duże państwo wymaga to czasem brutalnych środków i narzędzi. A ich użycie powoduje ofiary.

 

– JAK PATRZĘ NA WASZĄ POLITYKĘ i to, co wyprawiacie, w swej niezręczności, to dochodzę do wniosku, że wy wciąż chcecie być takimi ofiarami. – powiedział Putin. – Bo wasze skoczki nie potrafią skakać, co tam skakać, nawet kuśtykać nie potrafią tylko nieudolnie miotają się po szachownicy! – dodał.
– Może zręczni w polityce zagranicznej nie jesteśmy. Ale my dbamy o naszych obywateli. I ich bezpieczeństwo. – rzekł Tusk.
– Dbacie? – zapytał zdziwiony Putin. – To po co w takim razie wtrącacie się do polityki wielkich krajów? Wy nigdy nie rozumiecie, że wasze miejsce w historii i na mapie politycznej świata zostało określone kilkadziesiąt lat temu i nikt nigdy z nikim nie rozmawiał by miało się to zmienić.
– Ale czy nam się to nie należy? – spytał retorycznie Tusk.
– Tak! Wy i te wasze sny o wielkiej Polsce. – zaśmiał się Putin. – One skończyły się ponad 200 lat temu. Skończyły się. Raz na zawsze. Możecie więc albo współpracować.
– Albo?
– Albo skończycie jak izolowany pionek. – zaśmiał się Putin. – A każdy izolowany pion rozprzestrzenia trupi smród po całej szachownicy!
– To co proponujecie? – spytał Tusk.
– Proponuję Roszadę Donaldzie Donaldowiczu. A ta roszada stanowi jedyny możliwy krok w drodze do stabilizacji naszych stosunków! – wyjaśnił Putin.
– Macie rację – zgodził się Tusk. – Teraz wciąż mamy jakiegoś durnego pata. A to gorsze niż grecka tragedia!
– Zastanówcie się poważnie nad waszym następnym ruchem. Naprawdę dobrze wam radzę jak przyjaciel Donaldzie Donaldowiczu. – powiedział z uśmiechem Putin. – Pamiętajcie, że w polityce jak i w szachach istnieje zawsze możliwość znalezienia takiego posunięcia, które okazuje się właściwe. Problem polega jedynie na tym by to posunięcie znaleźć.
– No fakt. Ktoś kiedyś powiedział: szukajcie, a znajdziecie.
– No właśnie dziś ja u was, a wy jutro u mnie. – zapraszam was do Katynia. Pochylimy głowy nad mogiłami i zakopiemy wojenny topór. Zgoda? – powiedział Putin wyciągając dłoń.
– Zgoda! – odparł Tusk i obaj premierzy uścisnęli sobie ręce.
– Zgoda buduje. – powiedział Tusk.
– Tak, a my w zgodzie musimy zbudować nowy porządek w tej części świata. – odrzekł Putin. – Jak premier z premierem.
– Musimy zamienić przemoc i kłamstwo w pojednanie i prawdę. – rzekł Tusk.
– Tak to nasz wspólne zadanie. Dla dobra Nowej Europy i Nowego Świata. – podsumował rozmowę w cztery oczy Putin.

Cały stenogram został opublikowany w książce „Ostatni lot. Operacja K.”

http://allegro.pl/listing/listing.php?order=m&string=alef+stern+ostatni+lot&bmatch=s0-default-0113

 

ALEF STERN

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka