Enter Air Sp. z o.o.

Okęcie Business Park – budynek Zephirus

ul. 17 Stycznia 45 B

02-146 Warszawa, Polska

Tel.: +48 22 355 15 70

Fax: +48 22 322 57 57

E-mail: enterair@enterair.pl

Biuro czynne w godzinach 9:00 - 17:00.

Numer KRS: 0000339408

Numer NIP: PL7010206959

Jeśli jesteście Państwo zainteresowani zamówieniem rejsu czarterowego prosimy o wysłanie maila na adres:

sales@enterair.pl

Dział Reklamacji

E-mail: customercare@enterair.pl

Sklep internetowy

E-mail: enterairshop@enterair.pl

Wystąpienie Komorowskiego. Kim jest "specjalista od kur ...

Według dowództwa jednostki wojskowej w Bielicach, siano z terenu lotniska bardziej potrzebne jest do karmienia kur niosek niż krów. To z kolei może spowodować, że niektórzy producenci mleka z terenu powiatu sochaczewskiego będą musieli zlikwidować część swoich stad. 

Wszystko zaczęło się pod koniec ubiegłego roku. Wtedy to rolnicy, którzy kosili łąki na terenie jednostki w Bielicach, zostali poinformowani, że wojsko nie przedłuży z nimi dotychczasowych umów. Dodajmy, że rolnicy na terenie jednostki kosili trawę od kilkudziesięciu lat. Dzięki czemu pozyskiwali siano, jak i kiszonkę dla swoich krów. W sumie było to 60 hektarów. 
– Wypowiedzenie nam możliwości koszenia, było dla nas zaskoczeniem. Siano zbierane na terenie jednostki wykorzystujemy do hodowli bydła mlecznego. A produkcja mleka jest dla nas wszystkich głównym, a często jedynym źródłem utrzymania. Tak nagła decyzja szefostwa jednostki stawia nas w bardzo trudnej sytuacji – powiedział nam Bogdan Jakubowski, radny Rady Powiatu i jednocześnie jeden z rolników, których pozbawiono dotychczasowych łąk. 
Dlatego pod pismem do dowódcy jednostki, gen. bryg. Stefana Mordacza, podpisali się wszyscy dzierżawcy, którzy do tej pory zbierali trawę w Bielicach, posiadający łącznie ponad 500 krów. Pismo nie przyniosło jednak żadnego rezultatu. 

Mleczne kury 

W dodatku rolnicy zostali poinformowani, że całość terenów zielonych, tzn. 189 hektarów zostało wydzierżawionych jednej osobie. Generał poradził jednak zdesperowanym rolnikom, aby ci doszli do porozumienia z nowym dzierżawcą w sprawie użytkowania łąk. Ci jednak mieli trudności z ustaleniem jego danych osobowych, bo podwładni Mordacza nie chcieli im ich ujawnić - zasłaniając się tajemnicą handlową i ochroną danych osobowych. W końcu, własnymi „kanałami” udało nim się ustalić, kim jest osoba, z którą jednostka podpisała umowę 
– Okazał się nim hodowca kur. To nas jeszcze bardziej zdziwiło, ponieważ z praktyki rolniczej wiemy, że w hodowli kur siano, w dodatku w takiej ilości, jest zbędne. Mimo to postanowiliśmy skontaktować się telefonicznie z nowym dzierżawcą i dojść z nim do porozumienia. Niestety w tamtym czasie nie przebywał on w Polsce – powiedział nam Bogdan Jakubowski. Jak dodał, rolnicy jeszcze raz wysłali pismo do generała Mordacza. 

Znikające umowy 

Jakież było ich zdziwienie, gdy w piśmie podpisanym przez płk Mirosława Bodnara zostali poinformowani, że jednostka w Bielicach nigdy nie sprzedawała trawy. „Tym samym zadośćuczynienie prośbie grupy rolników nie jest możliwe” - stwierdził Bodnar. Dodał także, że jednostka nie oddawała w dzierżawę łąk oraz innych użytków rolniczych, jak również nie zawierała żadnej umowy dzierżawy innych gruntów na terenie kompleksu wojskowego w Bielicach. Według pułkownika jest to spowodowane tym, że dowództwo jednostki - według obowiązujących przepisów - nie posiada kompetencji do zawierania takich umów. – W takim razie pytamy, za co dotychczas płaciliśmy jednostce? Bo, za koszenie trawy pobierano od nas opłaty – pytają zdesperowani rolnicy. Jak dodają, pułkownik mija się także z prawdą, co do dzierżawy. Tej nigdy nie było, bo rolnicy mieli podpisane umowy na koszenie trawy, a nie na dzierżawę gruntów. 

Szturm na jednostkę 

Dlatego pismo płk Bodnara jeszcze bardziej zdenerwowało rolników, którzy udali się do jednostki i zażądali natychmiastowego spotkania z generałem Mordaczem. Zostali jednak poinformowani, że generał nie jest na ich zawołanie i aby z nim porozmawiać, trzeba się najpierw umówić. 
Zdesperowani rolnicy zagrozili, że jeżeli generał natychmiast do nich nie wyjdzie, to oni sami po niego pójdą. Na dodatek zapowiedzieli blokadę jednostki. Reakcja wojskowych była natychmiastowa. Pod bramę wjazdową, która została zamknięta, ściągnięto dodatkową ochronę z bronią automatyczną. 
Tylko dzięki interwencji radnego Jakubowskiego, oraz dowódcy warty, nie doszło do szturmu na jednostkę. Rolnicy zagrozili jednak, że jeżeli generał nie umówi się z ich delegatem na spotkanie, to nie pozostanie im nic innego, jak blokada jednostki. 

Ktoś tu kłamie 

Groźby najwidoczniej poskutkowały, bo po kilku dniach hodowcy zostali poinformowani, że do spotkania dojdzie. Miało się ono odbyć 16 kwietnia, z udziałem nie tylko dowódcy jednostki, jak i rolników, ale także osoby, z którą jednostka podpisała umowę na wykaszanie trawy. Jednak i tym razem do spotkania nie doszło. 
Otóż ppłk Maciej Majkowski zawiadomił rolników, że powodem odwołania spotkania jest fakt, iż osoba, z którą podpisano umowę, przebywa za granicą kraju. Taką informację miała mu podobno przekazać żona hodowcy kur. 
- Informacja ta okazała się nieprawdziwa. Dzień przed spotkaniem, rozmawiałem z tym panem na terenie jego gospodarstwa. Poinformował mnie, że decyzję w sprawie odstąpienia nam części łąk, może podjąć ppłk Majkowski. Ale ten nie wykazuje dobrej woli. Co ciekawe pan, który teraz ma kosić łąki, poinformował nas, że na początku kwietnia był na terenie jednostki i wtedy mogło dojść do spotkania z nami i rozwiązania problemu – stwierdził Jakubowski. 
W końcu jednak radny spotkał się z generałem, ale jak twierdzi, rozmowa nie przyniosła żadnej zmiany. 

Czy tylko niemoc? 

Wygląda na to, że zdesperowani rolnicy będą zmuszeni do podjęcia ostrzejszych środków, w tym do blokady jednostki. Nie wyobrażają sobie, aby musieli wyrzynać całe stada krów tylko dlatego, że wojskowi nie mogą lub nie chcą rozwiązać ich problemu. 
Dodajmy, że za użytkowanie łąk na terenie jednostki rolnik otrzymuje dopłatę z Unii w wysokości ok. 700 złotych za hektar, co przy 189 hektarach daje ponad 130 tysięcy złotych. Od przyszłego roku dopłaty ma już nie być, bo Agencja zdecydowała, że skoro wojsko nie chce wpuszczać jej pracowników na teren swoich jednostek, to trudno jej jest ocenić czy tereny - za które wypłaca dopłaty - są użytkowane czy też nie. 
Pozostaje jeszcze kwestia przetargu, który jednostka powinna ogłosić na wykonywanie tych usług. 
Jerzy Szostak 
Fot.: Jerzy Szostak 

fot. Zdesperowani rolnicy zagrozili, że jeżeli generał natychmiast do nich nie wyjdzie, to oni sami po niego pójdą.