Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
1026
BLOG

Bohater z Kaszub ?

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 0

Pewnie jeszcze wielokrotnie będziemy musieli "odbrązowiać" postacie z naszej historii tej najnowszej i z pokolenia naszych Rodzicow.

Mówi się TRUDNE LATA - trudne dziedzictwo.

ALEKSANDER ARENDT - KONFIDENT GESTAPO, NKWD, UB - ZBRODNIARZ WOJENNY.

image

NAJI GOCHË - artykuł Tak to widziałem Wiesław Wiśniewski - Słupsk ...

www.najigoche.kaszuby.pl571 × 660Wyszukiwanie obrazem
Przez wiele lat Aleksander Arendt był dla społeczeństwa regionu postacią nieznaną. A to przecież ostatni komendant organizacji wojskowej Gryf Kaszubski, ...
 

Ale jak można poczytać poniżej STOPIEŃ ZAKŁAMANIA LUDZI UWIKŁANYCH W ZBRODNIE I ZDRADĘ NIE MA GRANIC.

Szanowani poważni OBYWATELE nie tylko w czasach Polski Rzeczpospolitej Ludowej

Polska Rzeczpospolita Ludowa (PRL) - YouTube

https://www.youtube.com/watch?v=lYZ6gc58Lck
01.06.2014 - Przesłany przez: Polski Komunista Ludowy
Film przedstawia piękno dawnego PRL`u. Zapraszam na: http://www.partiapracy.pl/ http://kompol.org/
 

PRL – Polska Rzeczpospolita Ludowa - Historia - Rok 1989

www.rok1989.pl/r89/polska
Polacy wielokrotnie przeciwstawiali się komunizmowi. Masowe protesty z lat 1956, 1968, 1970 i 1976 nie przynosiły jednak rezultatu, poza taktycznymi ...

Polska Rzeczpospolita Ludowa - Słownik - Wirtualny Sztetl

www.sztetl.org.pl/pl/term/488,polska-rzeczpospolita-ludowa/
Polska Rzeczpospolita Ludowa (PRL): oficjalna nazwa państwa polskiego, wprowadzona przez konstytucję z 1952 roku, zniesiona w 1989. Potocznie określa ...

ale i w czasach III Rzeczypospolitej Polski.

 

Krzyż Gryfa Pomorskiego w Gołubiu Kaszubskim

zniszczył pomnik dowódcy "Gryfa Pomorskiego" Józefa Dambka ...

odkrywca.pl/zniszczyl-pomnik-dowodcy-gryfa-pomorskiego-jozefa-dambka,509302....
10.09.2007 - Liczba postów: 11 - ‎Liczba autorów: 9

Józefa Dambka stoi w kaszubskim Gołubiu od 1972 r. ... Tajnej Organizacji "Gryf Pomorski" Roman Dambek, właściciel działki wraz z ... Dawidowskiego, że krzyż zostanie przeniesiony na cmentarz, a pomnik też znajdzie się ...

20:43 

Konflikt o zniszczony pomnik dowódcy 'Gryfa Pomorskiego' w Gołubiu

ika, PAP

W Gołubiu dyrektor Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku Leszek Trojanowski zniszczył pomnik dowódcy "Gryfa Pomorskiego" Józefa Dambka. Twierdzi, że miał do tego prawo, gdyż obelisku, który stoi na jego prywatnej działce, nie ma w żadnym planie zagospodarowania przestrzennego. 

Doniesienie do prokuratury w tej sprawie złożył pomorski poseł PiS Zbigniew Kozak. 

Kamień z pamiątkową tablicą ku czci zabitego przez Niemców w marcu 1944 r. dowódcy Tajnej Organizacji Wojskowej "Gryf Pomorski" por. Józefa Dambka stoi w kaszubskim Gołubiu od 1972 r. W 1994 r. przy postumencie postawiono i poświęcono drewniany krzyż. 

Jak powiedział prezes Kaszubsko-Kociewskiego Stowarzyszenia im. Tajnej Organizacji "Gryf Pomorski" Roman Dambek, właściciel działki wraz z najbliższą rodziną oderwał mosiężną tablicę, odciął krzyż u nasady oraz uszkodził ogrodzenie. Dalszej dewastacji pomnika zapobiegli m.in. okoliczni mieszkańcy, doszło do rękoczynów. Policja zabezpieczyła teren, uniemożliwiając dalszą rozbiórkę pomnika. 

Trojanowski wyjaśnił, że działkę, na której znajduje się obelisk nabył od prywatnej osoby w 1998 r. "Od tego czasu wielokrotnie zwracałem się do gminy oraz osób ze stowarzyszenia +Gryf Pomorski+ z pytaniem, kto jest właścicielem pomnika, ponieważ nie ma go w żadnym miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Do obelisku nikt się jednak nie przyznał" - wyjaśnił. Dodał, że prosił władze gminy o przeniesienie pomnika w inne miejsce, ale apele te były bezskuteczne.

 

http://kartuzy.info/wiadomosc,4042,K-Nowak-Krzyz-w-Golubiu-do-demontazu.html

WALKA O KRZYŻ W GOŁUBIU

Krzyż w Gołubiu umocniony kamieniami i betonem - Express Kaszubski

expresskaszubski.pl › Aktualności
10.09.2010 - TOW „Gryf Pomorski” za ustawienie krzyża nad Jeziorem Dąbrowskim w Gołubiu bez wymaganych dokumentów. Krzyż do tej pory nie został ...

Stowarzyszenie próbuje uzyskać pozwolenie na krzyż w Gołubiu ...

expresskaszubski.pl › Aktualności
22.04.2008 - Kaszubsko Kociewskie Stowarzyszenie im. TOW "Gryf Pomorski", które w marcu nielegalnie postawiło krzyż nad jeziorem w Gołubiu próbuje ...

Marszałek nie zgadza się na krzyż w Gołubiu - Express Kaszubski

expresskaszubski.pl › Aktualności

20.06.2008 - Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski” postawili krzyż, to teren Skarbu Państwa. Wystąpili więc z prośbą Marszałka Województwa ...

 

PRZED TRAGEDIĄ SMOLEŃSKĄ

image

https://www.bbn.gov.pl/pl/wydarzenia/1600,Obchody-65-rocznicy-smierci-por-Jozefa-Dambka-dowodcy-TOW-Gryf-Pomorskiquot.html

 

Obchody 65. rocznicy śmierci por. Józefa Dambka, dowódcy TOW „Gryf Pomorski"

W niedzielę, 8 marca br., szef BBN Aleksander Szczygło, w imieniu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uczestniczył w uroczystościach rocznicowych poświęconych por. Józefowi Dambkowi oraz jego żołnierzom. Obchody zostały zorganizowane przez Kaszubsko-Kociewskie Stowarzyszenie im. TOW „Gryf Pomorski" oraz Centrum Edukacji i Promocji Regionu w Szymbarku.

W uroczystościach udział wzięło kilkaset osób, obok szefa BBN, uczestniczyli w nich parlamentarzyści związani z regionem Kaszub i Kociewia: senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk oraz posłowie Jacek Kurski i Zbigniew Kozak, a także przedstawiciele organizacji kombatanckich i środowisk związanych z Kaszubsko-Kociewskim Stowarzyszeniem im. TOW „Gryf Pomorski”. W obchodach wzięli również udział przedstawiciele Stowarzyszenia „Rodzina Katyńska” z Gdyni oraz grupy rekonstrukcji historycznej na czele ze Stowarzyszeniem Miłośników Kawalerii Polskiej „Hubal”. W uroczystościach Szefowi BBN asystował Maciej Czulicki naczelnik w Departamencie Komunikacji Społecznej BBN.

Uroczystości rozpoczęły się Mszą Św. w Gołubiu, po której przemaszerowano nad Jezioro Dąbrowskie, gdzie znajduje się symboliczny krzyż upamiętniający miejsce śmierci por. Józefa Dambka. Aleksander Szczygło odczytał okolicznościowy list Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego skierowany do uczestników uroczystości. W dalszej części obchodów głos zabrali również obecni parlamentarzyści. Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk wskazała w swojej wypowiedzi m.in. na konieczność pielęgnowania pamięci o polskości i historii walki o nieodległość. Z kolei prezes stowarzyszenia „Rodzina Katyńska” w Gdyni pan Zbigniew Pytko przekazał na ręce Romana Dambka, prezesa Kaszubsko-Kociewskiego Stowarzyszenia im. TOW „Gryf Pomorski" ziemię katyńską, która ma zostać umieszczona pod krzyżem w Gołubiu. Jak powiedziała Halina Młyńczak z zarządu stowarzyszenia, ma to być symbol połączenia losów tych, którzy zginęli w Katyniu i tych, którzy walczyli i ginęli za Ojczyznę w organizacjach konspiracyjnych.

Po apelu poległych, Szef BBN w asyście umundurowanej młodzieży ponadgimnazjalnej szkoły o profilu wojskowym im. TOW„ Gryf Pomorski" z Chojnic, złożył pod krzyżem wieniec od Prezydenta RP. Minister Szczygło uczestniczył również w drugiej części uroczystości, odbywającej się na terenie Centrum Edukacji i Promocji Regionu (CEiPR) w Szymbarku, gdzie pod pomnikiem upamiętniającym „Gryfa Pomorskiego” złożył kolejny wieniec, a także zapoznał się z działalnością Centrum na rzecz Regionu Kaszubskiego oraz podziękował Kaszubom za przywiązanie do Polski i za głęboki patriotyzm lokalny.

*   *   *

image

 

Porucznik Józef Dambek ps. "Lech", "Kil", "Jur", "Adam Falski"
(ur. 7 lipca 1903 r. w Zdrojach w powiecie świeckim, zm. 4/5 marca 1944 r. pod Sikorzynem w powiecie kartuskim

). Pomorski działacz społeczny i pedagog, podczas okupacji niemieckiej przywódca Tajnej Organizacji Wojskowej "Gryf Kaszubski", zastępca prezesa Rady Naczelnej, a od 1943 r. Przywódca Tajnej Organizacji Wojskowej "Gryf Pomorski". Odznaczony m.in. Orderem Virtuti Militari V klasy (pośmiertnie), Medalem XV-lecia Odzyskania Morza, Medalem Dziesięciolecia Odzyskania Niepodległości.


W latach 1930-1935 nasiliły się afery wywiadowcze na Pomorzu. Strona polska nie mogła nie reagować na coraz bardziej agresywne poczynania Niemców. W tej sytuacji szef sieci dywersji pozafrontowej na Gdańsk, ppłk Ludwik Muzyczka zaproponował J. Dambkowi wstąpienie do tych struktur, znając jego postawę patriotyczną i biegłą znajomość języka niemieckiego. Józef Dambek przeszedł w Warszawie szkolenie sabotażowo-dywersyjne i został łącznikiem z warszawską centralą. Przed wybuchem wojny obronnej 1939 r. ukończył jeszcze kilka zakonspirowanych kursów dla członków dywersji pozafrontowej, m.in. w lasach łomżyńskich, Borach Tucholskich i na Śląsku. Został zaprzysiężony i mianowany na stopień porucznika. Następnie zorganizował i został szefem dywersji w regionie kościerskim. Przygotował kadrę do działalności konspiracyjnej na wypadek zajęcia Pomorza przez Niemcy.
1 września 1939 r. udał się na linię frontu, a jego żona Anna, rozgłosiła, że mąż zginął w czasie działań wojennych i zdobyła od władz niemieckich odpowiednie zaświadczenie, że jest wdową po nauczycielu J. Dambku. Tymczasem ten od pierwszych dni okupacji niemieckiej ukrywał się, często zmieniając miejsca pobytu. 24 grudnia 1939 r. na bazie sieci dywersji pozafrontowej utworzył w Czarlinie wraz z Klemensem Bronkiem, Bronisławem Brunką oraz Józefem Gierszewskim i Janem Gierszewskim Tajną Organizację Wojskową "Gryf Kaszubski", na czele której stanął. W 1940 r. przyciągnął do niej legendarnego pomorskiego działacza niepodległościowego, księdza ppłk. Józefa Wryczę ps. "Rawycz", "Delta", co doprowadziło do szybkiego rozszerzenia jej działalności na dużą część Pomorza.
Aby skonsolidować pomorską konspirację, doprowadził do przekształcenia 7 lipca 1941 r., podczas zebrania założycielskiego w Czarnej Dąbrowie, TOW "Gryf Kaszubski" w Tajną Organizację Wojskową "Gryf Pomorski". Objął wówczas funkcję zastępcy prezesa Rady Naczelnej, (prezesem został ksiądz ppłk J. Wrycz), oraz kierownika Głównego Wydziału Organizacyjnego, odpowiedzialnego za bieżącą działalność konspiracyjną. W rzeczywistości był jednak faktycznym przywódcą organizacji, rozbudowując jej podziemne struktury i podporządkowując sobie wiele grup konspiracyjnych z obszaru Pomorza Gdańskiego.
Poszerzył działalność wydając konspiracyjny biuletyn "Gryf Pomorski", do którego sam dużo pisał. Biuletyn zawierał odezwy do Pomorzan, podtrzymujące ducha oporu i związku z Polską. Kierowana przez Józefa Dambka organizacja angażowała się również w działania wywiadowcze. On sam uczestniczył w zbieraniu informacji dotyczących niemieckiego przemysłu zbrojeniowego na Pomorzu oraz rakiet V1 i V2.
W lutym 1944 r. doszło do aresztowań pomorskich konspiratorów w Tczewie. W wyniku prowokacji i załamania się w śledztwie aresztowanej łączniczki gdańskie Gestapo wpadło na trop J. Dambka. Zdobyte informacje umożliwiły Niemcom zorganizowanie zasadzki, w której, w nocy z 4 na 5 marca 1944 r., agent Gestapo Jan Kaszubowski vel Hans Kassner zastrzelił Józefa Dambka. Do dziś nie udało się ustalić miejsca pochówku przywódcy Tajnej Organizacji Wojskowej "Gryf Pomorski".

 

Zobacz komunikat: Szef BBN interweniuje u Ministra Sprawiedliwości

 

image

  • fot. Jacek Swis fot. Jacek Swis
  • fot. Jacek Swis fot. Jacek Swis
  • fot. Jacek Swis fot. Jacek Swis
  • fot. Jacek Swis fot. Jacek Swis
  • fot. Jacek Swis fot. Jacek Swis

Czy Prezydent Andrzej Duda powoła Komisję wspólnie IPN aby odbrązowić zbrodniarzy Narodu Polskiego ?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

>>>

ipn Oddział Gdańsk  fałszuje historię !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

ŚWIADEK HISTORII

http://www.gryf-pomorski.pl/2-Polskojezyczna-Grupa-Gestapo/Helena-Dabrowska.html

 Eleonora Szopińska

     Wejherowo

 

       W czasie II wojny światowej nasza rodzina Dąbrowskich mieszkała w Kamienicy Królewskiej na Kaszubach. Moja matka Helena Dąbrowska była nauczycielką. Ukończyła przed wojną Seminarium Nauczycielskie w Wejherowie. Znała biegle w mowie i piśmie język niemiecki. Natomiast mój ojciec Jan Dąbrowski był przed wojną kupcem w branży drzewnej. Dostarczał mi.in. drzewo do Wolnego Miasta Gdańska. Zajmował się też amatorsko myślistwem.

     Przed wojną oboje rodzice należeli do Polskiego Związku Zachodniego. Po wybuchu wojny w obawie przed prześladowaniami wyjechaliśmy z Pomorza całą rodziną do Inowrocłwia, skąd powróciliśmy do Kamienicy Królewskiej przed Bożym Narodzeniem 1939 r.

     W Kamienicy Królewskiej byliśmy najbliższymi sąsiadami licznej rodziny Jana Kwidzyńskiego, mieszkaliśmy razem na wybudowaniu. Pamiętnego dnia z 9 na 10 stycznia 1944 r. Gestapowcy z Gdyni na czele z Janem Kaszubowskimi i Aleksandrem Arendtem  otoczyli zabudowania gospodarstwa Jana Kwidzyńskiego. Celem ich było, jak się później dowiedzieliśmy, ujęcie “Jura” i “Piotra Morskiego”- dowódców „Gryfa”, których nie było w tym czasie w zabudowaniach Kwidzyńskiego. Dopiero po wojnie dowiedzieliśmy się, że prawdziwe nazwisko „Jura” to Józef Dambek, a “Piotr Morski” to por. Augustyn Westphal.

     Z J. Kaszubowskim i A. Arendtem był również ich przełożony – szef Gestapo gdyńskiego, funkcjonariusz Grenzkommisariatu w Gdyni, sekretarz kryminalny SS Herbert Teuffel (zw. Mantenfel). Kaszubowski i Arendt dziwnie się w obecności ich zwierzchnika zachowywali – udawali, że są Niemcami z krwi i kości i nie znają języka polskiego. Dlatego zaraz na początku akcji kazali Czesławowi Kwidzyńskiemu iść po moją matkę Helenę Dąbrowską, aby przybyła natychmiast jako tłumaczka języka niemieckiego.

     Ja byłam również świadkiem naocznym, jak przybył do naszego domu Czesław Kwidzyński z wiadomością, że całe gospodarstwo jest otoczone przez Niemców, którymi przewodzą Jan Kaszubowski i Aleksander Arendt.

       Mama moja udając się na wezwanie Gestapo do zabudowań Kwidzyńskich, nakazała nam natychmiast powiadomić miejscowych „Gryfowców”, że u Kwidzyńskich jest kocioł. Pełniąc rolę tłumacza widziała jak gestapowcy bili J. Kwidzyńskiego i starali się wymusić na nim, pytając wiele razy, gdzie jest Jur i Piotr Morski i gdzie znajduje się ich bunkier.

        W czasie akcji u Kwidzyńskich mama rozpoznała zaraz A. Arendta, którego znała

 z widzenia, ponieważ uczęszczał tu w Wejherowie do szkoły.

           W akcji przeciwko dowódcy „Gryfa” Kaszubowski i Arendt nie przyznawali się, że znają język polski jeszcze z jednego względu - ci gestapowcy mieli po wojnie pozostać w Polsce, i po przegranej Niemiec z ramienia drugiego okupanta – Rosji sowieckiej – którego równocześnie byli agentami, kontynuować likwidację polskich patriotów, m.in. żołnierzy „Gryfa”. Po wojnie mieli objąć z nadania Moskwy ważne stanowiska w zniewolonej Polsce. Tak się też stało.

    Wiadomo nam było, że mało kto z gestapowców na tym terenie znał język polski czy kaszubski. Istniało prawdopodobieństwo, że gdyby J. Kaszubowski i A. Arendt używali języka polskiego przed tak liczną rodziną Kwidzyńskich i osóbach postronnych, mogliby być po wojnie łatwo rozpoznani i namierzeni.  

        Pragnę w tym miejscu wyjaśnić, że Kaszubowski i Arendt wiedzieli, gdzie mieszkała nasza rodzina Dąbrowskich, ponieważ przez całą wojnę rozpracowywali żołnierzy „Gryfa”. Na początku kwietnia 1941 r. został aresztowany przez Tajną Policję SS z Gdyni mój ojciec Jan Dąbrowski. Aresztowania tego,  dokonali w Sierakowicach równolegle z aresztowaniem Antoniego Naczka, ubrani w czarne mundury gestapowcy gdyńscy: Jan Kaszubowski i Aleksander Arendt. (Opis powyższego wydarzenia znajduje się w zasobach IPN w Gdańsku. Potwierdziłam je pod przysięgą w czasie przesłuchania w obecności prokuratora. Patrz: Oświadczenie z 31. 01.2001.)

     Po aresztowaniu w Sierakowicach mój ojciec i Antoni Naczk wywiezieni byli do  Stutthofu i tam osadzeni. W dniu 16 lipca 1941 r. ojciec mój Jan Dąbrowski oraz Antoni Naczk z Tuchlina, Józef Głodowski z Gowidlina i  Franciszek Paszki z Kartuz przewiezieni zostali przez Gestapo do Sianowa, gdzie co roku odbywa się odpust M B Szkaplerznej – Królowej Kaszub. Tam postawiono szubienicę, w miejscu, gdzie bije źródełko, i wszystkich czterech żołnierzy TOW „Gryf Kaszubski” powieszono. Zmuszono ludność kaszubską zgromadzoną u swojej Matki - Królowej Kaszub do oglądania tej egzekucji. Celem egzekucji było m.in. zastraszenie mieszkańców Kaszub. Egzekucją kierowali gestapowcy ubrani w czarne mundury – byli to Jan Kaszubowski i Aleksander Arendt.   

   W czasie kiedy Gestapowcy na czele z J. Kaszubowskim i A. Atrendtem otoczyli gospodarstwo Jana Kwidzyńskiego dowódców “Gryfa”, nie było w Kamienicy Szlacheckiej. Zawiedzeni tym faktem gestapowcy z wyjątkową brutalnością traktowli rodzinę Kwidzyńskich. Bito ich, a w szczególności torturowano Jana Kwidzyńskiego. Bito go do nieprzytomności, a następnie polewano wodą i kiedy odzyskiwał przytomność dalej się nad nim znęcano. Ponieważ tej akcji przyglądał się funkcjonariusz Grenzkommisariatu w Gdyni sekretarz kryminalny SS Herbert Teuffel, Kaszubowski i Arendt wykazywali się w obecności przełożonego wyjątkową brutalnością, aby nie byli posądzani o łagodność w stosunku do Polaków – żołnierzy Gryfa”, i jak wcześniej nadmieniłam,  udawali m.in., że nie znają języka polskiego.

     W czasie, kiedy przybyli gestapowcy, w bunkrze było dwóch żołnierzy “Gryfa” - bracia Albin Michałka ps. “Zegar” oraz Bernard Michałka ps. “Batory”, którym przyszło bronić się w bunkrze do ostatniego naboju. W czasie tej akcji oprawcy zamordowali Jana Kwidzyńskiego i Bernarda Michałka, a następnie bunkier - “Gniazdo Gryfitów” wysadzili w powietrze, grzebiąc ciała tam zamordowanych.

      Moje Oświadczenie z dn. 30.01.2001 r. przekazałam do IPN, jak również podałam do publicznej wiadomości. Opublikowali je m.in. Agnieszka Tempska po mężu Pryczkowska w książce, którą napisała wspólnie z mężem Alfonsem Przyczkowskim – członkiem Rady Naczelnej “Gryfa”. Tytuł książki - “Tajna Organizacja Wojskowa Gryf Kaszubski – Pomorski 1939-2001. Geneza. Obsada personalna w kierownictwie. Prześladowania powojenne”. Wydawca: Zespół ds. Upamiętniania TOW “Gryf Pomorski”. Gdynia 2001.

     Agnieszka Pryczkowska to legendarna łączniczka Sztabu por. Dambka i por. Augustyna Westphala, który to sztab w latach 1942-1944 mieścił się w rodzinnym gospodarstwie Tempskich w Borzystowskiej Hucie.

     Pryczkowscy w swojej książce podają w oświadczeniu z 25 października 2001 roku, że 14 stycznia 1944 r. ekspedycja Gestapo z Janem Kaszubowskim, Ludwikiem Miotk,  Janem Biangą i innymi wyruszyła z Gdańska samochodami w pościgu za przywódcami “Gryfa” porucznikami Dambkiem i Westphalem w celu ich zlikwidowania. Mieli oni zostać ujęci w naszym gospodarstwie nad Jeziorem Raduńskim.

     Pragnę tu porównać te dwa zamachy na dowódców “Gryfa” J. Dambka i A. Westphala w dniu z 9 na 10 stycznia 1944  w Kamienicy Królewskiej, którego byłam świadkiem, oraz w dniu 14 stycznia 1944 r. w Borzystowskiej Hucie.  Odbyły się one w odstępie czterech dni. Obu dokonała V kolumna – Polskojęzyczna Grupa Gestapo J. Kaszubowskiego, A. Arendta, Jana Biangi i Ludwika Mitka. Wszyscy oni po 1945 r. znaleźli się UB. Gestapowcy ci w PRL zrobili wielką karierę, np. Jan Kaszubowski od maja 1947 r. pracował w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, Aleksander Arendt został szefem UB gdańskiego i  jednocześnie starostą powiatu Gdańskiego, a potem starostą Kościerzyny. Były to fakty powszechnie nam wtedy znane. Później, po 1956 r. z ramienia UB zakładał Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie i został jego pierwszym prezesem.

    

     W czasie kiedy rozpoczęto przyznawanie uprawnień kombatanckich żołnierzom “Gryfa” mama poczyniła również starania w tym kierunku. Uprawnienia takie należały się mamie z dwóch tytułów – tajnego nauczania oraz z faktu, że była wraz z mężem aktywnym żołnierzem “Gryfa”. Niestety mama jako wdowa po Janie Dąbrowskim zamordowanym w Sianowie przez gestapowca A. Arendta takich uprawnień nie otrzymała. Występując w roli tłumaczki była też świadkiem pacyfikacji bunkra i mordu dokonanego przez m.in. A. Arendta na Janie Kwidzyńskim i Bernardzie Michałko ps. “Batory”  A to właśnie Arendt będąc  w ZBOWiD decydował o przyznawaniu uprawnień kombatanckich. Powiedział on do mamy: “uprawnienia kombatanckie pani się nie należą”.

    

      Jako świadek tamtych wydarzeń, stwierdzam z oburzeniem,  że jeszcze dzisiaj są w Polsce skompromitowani historycy, którzy głoszą, że Aleksander Arendt był w TOW “Gryf Pomorski” i w AK oraz, że był więźniem KL Stutthof.

 

 

                                                                       Eleonora Szopińska

TRUDNE LATA KASZUBÓW !?

ZBRODNIARZ ZOSTAJE BOHATEREM PRL I III RZECZYPOSPOLITEJ

 

image

NAJI GOCHË - artykuł Kaszubska wojna Ryszard Ciemiński - Gdańsk NG ...

www.najigoche.kaszuby.pl900 × 548Wyszukiwanie obrazem
Aleksander Arendt (z lewej) i prof. Gerad Labuda (z prawej; w głębi od lewej Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, prezes ZKP Jan Wyrowiński, Jerzy Kiedrowski, ...
 
 

Trudne lata Kaszubów

Krzysztof Katka
 
12.11.2008
A A A
Aleksander Arendt

Aleksander Arendt

Aleksander Arendt, założyciel i pierwszy prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, kolaborował z Urzędem Bezpieczeństwa - wynika z najnowszej książki gdańskiego historyka prof. Andrzeja Gąsiorowskiego. Artur Jabłoński, obecny prezes ZK-P popiera badanie przeszłości ruchu kaszubskiego. - Powinniśmy znać swoją historię - mówi
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Do księgarń trafiła niedawno książka Andrzeja Gąsiorowskiego "Jan Kaszubowski i służby specjalne. Gestapo. Smiersz. UB...". Historyk z Uniwersytetu Gdańskiego szczegółowo opisuje działalność tytułowego bohatera, który kolejno pracował dla tajnych służb hitlerowców, sowietów, a następnie dla UB.

Spis krzywd wyrządzonych przez Kaszubowskiego społeczności Kaszub w latach okupacji i po zakończeniu II wojny światowej zajmuje kilkaset stron. Wśród jego ofiar są zwykli mieszkańcy oraz patrioci z Gryfa Pomorskiego, których rozpracowywał z polecenia gestapo. Kaszubowski przyczynił się do śmierci dziesiątek osób. Sam zamordował por. Józefa Dambka, dowódcę Gryfa Pomorskiego.

W orbicie wpływów Kaszubowskiego znalazł się polski działacz patriotyczny Aleksander Arendt - późniejszy współzałożyciel i pierwszy prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Pracujący dla gestapo Kaszubowski wyciągnął Arendta z marszu ewakuacyjnego obozu Stutthof w 1945 r., znanego jako tzw. Marsz Śmierci.

Według Gąsiorowskiego, zachowane dokumenty świadczą, że Arendt został później tajnym współpracownikiem UB. Autor opisuje wątpliwości, czy Arendt nie podjął współpracy z Niemcami, czy mógł być przez to szantażowany.

Po wojnie Arendt został komendantem Milicji Obywatelskiej w Kartuzach, a następnie starostą powiatu kościerskiego. Występował również jako ostatni komendant Gryfa Pomorskiego. 

- Zrzeszenie odwróciło się od zamordowanego Dambka właśnie przez Arendta, który współpracował z zabójcą Kaszubowskim - ocenia teraz Roman Dambek, krewny por. Dambka.

Z negatywną oceną Arendta nie zgadza się historyk prof. Józef Borzyszkowski, prezes Zrzeszenia w latach 1986-92. - Arendt był zaangażowany w życie polityczne, we współpracę z polskimi władzami państwowymi i w działalność antyniemiecką. Siłą rzeczy miał więc kontakty z Niemcami - mówi Józef Borzyszkowski. - Po wojnie Arendt działał w różnych środowiskach. Będąc starostą miał określone kontakty z Urzędem Bezpieczeństwa. To była normalka, ale nie znam żadnego dokumentu, z którego by wynikało, że szkodził komukolwiek.

Za tą tezą przemawia pewien dokument UB: "Arendt zwerbowany w 1951 r. przez b. Wydział VIII WUBP Gdańsk pod ps. "Konar" był chętnym współpracownikiem, ale nie przekazywał żadnych materiałów do operacyjnego wykorzystania".

Arendt był współorganizatorem i pierwszym prezesem utworzonego w 1956 r. Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Kiedy w roku 1999 r. pojawiły się pierwsze oskarżenia o jego agenturalną przeszłość, władze Zrzeszenia podjęły uchwałę w obronie pierwszego prezesa. 

- A ja dystansuję się od tamtych uchwał - mówi Artur Jabłoński, obecny prezes ZKP. - Powinniśmy znać swoją historię. Zdaję sobie sprawę, że powołanie naszego zrzeszenia w latach 50. było nie tylko oddolną inicjatywą, ale było też zaplanowanym działaniem komunistów, którzy chcieli skanalizować ruch i inwigilować Kaszubów. Można krytykować działania dawnych liderów, ale należy pamiętać, że nie wiemy, czym się kierowali, dlaczego podejmowali takie, a nie inne decyzje. Warto więc podchodzić do tych spraw z dystansem. 

Jabłoński uważa, że nawet negatywne informacje o założycielach organizacji nie zaszkodzą ruchowi kaszubskiemu.



Cały tekst: http://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/1,35636,5912398,Trudne_lata_Kaszubow.html#ixzz49NylmCvc

HISTORIA PO NOWEMU Panie profesorze Borzyszkowski.

Kat zostaje bohaterem wg pana świadomemu zaklamaniu HISTORII.

Kto panu dał tytuł doktora i profesora !!!

Odbrązowianie HISTORII Kat zostaje bohaterem Narodowym Polakow Mieszkających na Kaszubach.

PISANA NIE TYLKO DLA DONALDA TUSKA I JEGO RODZINY !

Aleksander Arendt (z lewej) i prof. Gerad Labuda (z prawej; w głębi od lewej Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, prezes ZKP Jan Wyrowiński, Jerzy Kiedrowski, Edmund Kamiński, a także - w okularach - autor artykułu). Fot. Antoni Filipkowski.

Aleksander Arendt (z lewej) i prof. Gerad Labuda (z prawej; w głębi od lewej Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, prezes ZKP Jan Wyrowiński, Jerzy Kiedrowski, Edmund Kamiński, a także - w okularach - autor artykułu). Fot. Antoni Filipkowski.


W pogrzebie pierwszego prezesa Zrzeszenia uczestniczyły stanice kilkunastu partów ZKP.

W pogrzebie pierwszego prezesa Zrzeszenia uczestniczyły stanice kilkunastu partów ZKP.


Byłem zapewne ostatnim dziennikarzem, który odwiedził Aleksandra Arendta w Jego sopockiej samotni. Była jesień roku 2001. Właśnie ukazała się książka krakowianina p. Lubeckiego, której pokaźna część zawiera opis „sprawy Arendta”. Wręczył mi ja poprzedniego dnia w siedzibie Zrzeszenia przy Straganiarskiej jego prezes prof. Brunon Synak. Nie ukrywałem radości z faktu, że jestem pierwszym, który zmęczonego wiedzionym sporem ex Prezesa ZKP o fakcie jej ukazania się poinformował. Pan Aleksander był jak to On, żywy, pełen władz umysłowych, żywo dyskutującym. Co chwila przynosił, na dowód swoich wynurzeń, kolejne dokumenty. Dobrze nam się z sobą, jak to byłym Kartuzjanom, rozmawiało. Nie przeczuwałem, że w kilka miesięcy od czasu naszej rozmowy uda się on – w styczniu roku 2002 – do Pana. Tym samym zamykając w sposób definitywny pewien rozdział z dziejów głupoty na Kaszubach. odetchnąłem, gdym się dowiedział, mocno poniewczasie, iż jednak zezwolił rodzinie na pochówek na „starym” kartuskim cmentarzu.

Nawet nie wiem czy Jego trumnę, wzorem przodków naszych, pokryła, na krótko przed złożeniem do grobu, kaszubska stanica. Ta, która zazwyczaj kończyła życiową drogę największych Kaszubów. Od Majkowskiego przez Arendta do Bąbkowskigo...

Okrzyknięto go enkawudystą, ubekiem, gestapowcem. Wykonano na tym człowieku cywilny wyrok śmierci. Nikt jednak nie chce z nim rozmawiać. Pewna pańcia z telewizji przez płot okalający jego sopockie mieszkanie zapytała: „Czy to prawda, że był Pan w gestapo?”, Sytuacja jest schizofreniczna. Zarzuty dotyczą bowiem jednej z najbardziej aktywnych postaci całej historii ruchu kaszubskiego.

X
Pan Aleksander nie ma więc innego wyjścia, jak przed obliczem powszechnych sądów dochodzić swoich racji. Nie on pierwszy jest zmuszony udowadniać, iż nigdy nie był wielbłądem. Może gdyby był obdarzony nieco mniejszym życiowym temperamentem. Gdyby w swoim czasie nie udzielał się na prawo i lewo, może by mu darowano jego, jakże bogaty, życiorys. A tak zawsze się do czegoś tam w jego biografii da się przyczepić.

Ten bez mała 90 – letni starzec – choć nie ma w sobie nic z trzęsącego się staruszka – nadspodziewanie dobrze znosi przeciwności losu oraz obelgi od bliźnich. Ma w tym w końcu niemałą wprawę. On – żołnierz Września 39, więzień Stutthofu. To go zdążyło zaprawić w bojach. Wysechł jedynie niczym rosochata wierzba. Zostały z niego skóra i kości. Umysł jednak nadal pracuje sprawnie. Do tego stopnia, że w trakcie naszej 5 – godzinnej rozmowy wiedzionej przy sopockiej ul. Szopena koncentruje się jedynie na sprawach naprawdę istotnych.

Kaszuba ze wsi Będargowo pod Pomieczynem w kartuskiem. 5 lat spędził na gospodarstwie Cis u swoich krewnych Kleinów. W wieku 16 lat zamieszkał z matką – ojciec Antoni zmarł w r. 1925 – w Kartuzach. I wówczas jego matka wyszła po raz drugi za mąż za niejakiego Kuszowskiego. Na świecie było już wtedy sześcioro dzieci pp Arendtów.

W Kartuzach żyli z początku ze sprzedaży domowizny. Z czasem ojciec jego stał się robotnikiem kolejowym. U Borzestowskiego – miał sklep w rynku – bywał ojciec Aleksandra pomocnikiem furmana. O swojej matce Aleksander przechował wspomnienie, że lubiła czytać.

Do szkoły powszechnej zbyt długo nie chodziłem – opowiada. Ledwo dwa, trzy lata. W r. 1923 zamknięto w Kartuzach Szkołę Wydziałową. Podążył więc do Wejherowa. Zapisali go od razu do 2 klasy tamtejszego gimnazjum. Elitarne to było gimnazjum. Ksiądz Taichert uczył w nim łaciny. Moim kolegą w klasie był przyszły dziekan stołecznej SGGW Abdon Stryszak. Tylko inaczej się on wtedy nazywał – Stryczek. Moją ukochaną nauczycielką była polonistka Mirecka. Zakochała się w swoim uczniu, Karolu Głombiowskim. Pobrali się. To była bardzo słynna historia. Kolegą z klasy był przyszły jezuita Franciszek Okrój. Ten Kaszuba był później sekretarzem biskupa polowego Gawliny.

Aktywny harcerz. W stopniu ćwika komendantował Arendt niejednemu skautowskiemu obozowi. Roczny pobyt matki w szpitalu sprawił, że na 2 lata przerwał naukę. Immatrykulowany jako student prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Powołał – wespół z Robertem Komkowskim, Karolem Kreftą, Bernardem Kulą – do istnienia Korporację Studentów – Kaszubów „Cassubia”. Biedowali po rozmaitych klitkach, stancjach. Wakacje niezmiennie spędzali na Kaszubach. Arendt otrzymał powołanie do szkoły podchorążych w Zambrowie. 9 miesięcy nauki – specjalność: CKM – przydać mu się miała na frontach II wojny światowej.

Był w dyspozycji gen. Michała Karasiewicza – Tokarzewskiego w Służbie Zwycięstwa Polski, poprzedniku Armii Krajowej. Podlegały mu wojskowe grupy estradowe. Stworzył z nich, a jakże, 6 par kaszubskich.. Pamięta dziewczęta z Kartuz Klarę Benkowską oraz córkę miejscowego stolarza Kolkównę. Jego naczelnym zadaniem było przygotowanie społeczeństwa na wypadek wojny. Występowali u Konkolów w Nadolu. W tej jednej przed wojną wsi polskiej po zachodniej stronie jeziora Żarnowieckiego. Odwiedzanej w swoim czasie przez prezydenta Ignacego Mościckiego.

XX
Jedynie Hel oraz Westerplatte miały się bronić na północy kraju. Takie były sztabowe uzgodnienia. Do dziś nie zbyt rozumiem – powiada - rozkazu o obronie, „cywilnej” przecież, poczty Polskiej w Gdańsku.

Z chwilą wybuchu wojny XVI Dywizja Piechoty – w jej składzie on, mający pod opieką broń przeciwpancerną – operowała w rejonie Radomia, Starachowic, Gór Świętokrzyskich. Dla wielu kolegów niewola oznaczała obóz w Wolldenbergu. On wojował nadal. W lubelskiem, w okolicach Puław, Hrubieszowa. Pod Wojsławem spotkał się z Kleberczykami.

Nie byłem w niewoli – wspomina. W trakcie realizacji paktu Ribbentrop – Mołotow Niemcy weszli zbyt głęboko. Byli zmuszeni się cofnąć. Podjąłem więc próbę ewakuacji przez Rumunię. Okazała się jednak spóźniona. Wszelkie drogi prowadzące na Siedmiogród i do Bukaresztu były już zablokowane. Nieraz sobie myślę, jak blisko byłem wówczas podzielenia losu tysięcy polskich oficerów zamordowanych w Katyniu, pod Charkowem i w Miednoje... Zdążyli jeszcze zarekwirować 23 autobusy niemieckie po wierzch wypełnione aprowizacją dla frontu. A także przejąć 32 osoby załogi.

Powrócił do Kartuz, gdzie działy się rzeczy straszne. Miastem trzęśli, pospołu, Amtskomissar Willy Goertz, okupacyjny burmistrz Guthjar, prywatnie... ogrodnik z Friedhofstrasse, później Cmentarnej, po likwidacji cmentarza ewangielickiego noszącej imię Floriana Ceynowy, zarządca browaru Brandt, a także podpisujący seryjne wyroki śmierci na kaszubskich patriotach Milbrecht – Mielewczyk oraz Sokolowski – Felkner.

Gdzie pracował ? Trochę na roli, trochę w niemieckich przedsiębiorstwach jako robotnik, pomocnik pisarza. Rychło, bo w r. 1940, nawiązał łączność z dowódcami TOW „Gryf Kaszubski” – Józefem Dambkiem i Augustynem Westphalem. W dwa lata później stał się instruktorem wyszkolenia bojowego tej kaszubskiej partyzantki oraz członkiem Komendy Głównej. Pełnił obowiązki komendanta „Gryfa”. W rok później został nim z nominacji.

12 maja 1944 roku o godz. 8.30 w Gdyni. W trakcie pracy w firmie „Nord Ost Bau” został aresztowany przez gestapo i po serii okrutnych przesłuchań, osadzony w obozie koncentracyjnym Stutthof.

Inny Kaszuba, kolega z gimnazjum w Wejherowie, choć o rok starszy ks. Franciszek Grucza. Przyszły tłumacz Pisma Świętego na język kaszubski, odbywał w tym obozie na Mierzei Wiślanej potajemnie msze święte. Doczekał się ewakuacji i „Marszu Śmierci”. Zbiegł z niego w Przodkowie. Rosjanie, z chwilą wkroczenia na Kaszuby, w pierwszym rzędzie postawili na więźniów obozów koncentracyjnych i Woldenberczyków. Ofiary Hitlera, partyzanci byli dla nich najbardziej wiarygodni. W ich rzędzie, naturalną koleją rzeczy, znalazł się także Arendt.

– Nigdy nie byłem komendantem milicji w Kartuzach – nie pytany w tej kwestii zaprzecza w trakcie rozmowy. Moi oponenci czynią mi z tego koronny zarzut w stosunku do mojej osoby. Był nim Henryk Żydowicz, Woldenberczyk. Zapobiegłem zarekwirowaniu, zbudowanych przed wojną, młynu, tartaku oraz mleczarni. Uchroniłem przed aresztowaniami i wywózką na białe niedźwiedzie liczne grono kaszubskiej inteligencji oraz rzemieślników.

W mieście panował tyfus – w poewangelickim kościele zgromadzono 200 trupów – brakowało prądu, wody, żywności, lekarstw. Gwałty były na porządku dziennym i, zwłaszcza, nocnym. W gronie b. stuttowiaków, gryfowców powołali Komitet Obywatelski oraz Straż Obywatelską.

Zaczęto oczyszczać miasto z trupów, zorganizowano prowizoryczny szpital i punkty opatrunkowe, uruchomiono dwie kuchnie polowe, wodociągi, dwie piekarnie, elektrownię w Rutkach na rzece Raduni. Do domu, w którym przebywały sztutowianki usiłowali wtargnąć radzieccy żołnierze. Doszło do regularnej bitwy z udziałem milicji – powstała ze Straży Obywatelskiej – oraz żołnierzy armii – wyzwolicielki. Jeden z nich zginął.

XXX
Ktoś sobie przypomniał, że Arendt jest absolwentem przedwojennego Instytutu Pracy i Samorządu Terytorialnego. W r. 1946 został wicestarostą gdańskim. W rok później starostą kościerskim. To za jego kadencji Bierut uczestniczył na rynku kościerskim w polowej mszy świętej.

Otrzymałem sygnał, że jest rozbierany dworek w Będominie. Ten, w którym urodził się twórca hymnu narodowego Józef Wybicki. Przyjechaliśmy w pięć osób. Nakazałem wstrzymanie robót rozbiórkowych. Udało się uratować. Powołałem do istnienia w jego wnętrzach Uniwersytetu Ludowego. Dziś mieści Muzeum Hymnu. Pomogłem w załatwieniu renty cierpiącej biedę, Teodorze Gulgowskiej. Wystarałem się dla niej o pomoc domową, która gotowała jej obiady.

Był świadkiem w procesie gauleitera Alberta Forstera. A także agenta gestapo Jana Kassnera – Kaszubowskiego. /Ten ostatni, skazany na 15 lat, odsiedział sześć poczym...znikł. Pracował na kilka frontów?/ Ile się przy tym nakopał Arendt w rozmaitych materiałach, zapiskach gauleitera gotykiem czynionych... Niejeden koronny dla prokuratury argument w nich znalazł. Sam PPS-iak, nie przystąpił do PZPR. Przesuwany ze stanowiska na stanowiska. Odsuwany w jednym miejscu, pojawiał się w innym. Choćby w Wydziale Komunikacji i Drogownictwa podległym Centralnemu Zespołowi Dróg Publicznych w Warszawie.

Kursował niemal po całej Polsce. W 1956 r. w atmosferze nadchodzących przemian październikowych, miał jednak dość czasu ażeby znaleźć się pośród kreatorów Zrzeszenia Kaszubskiego. W jednym ze swoich biurowych pomieszczeń w Oliwie znalazła siedzibę redakcja dwutygodnika „Kaszebe”.

– Pierwszy artykuł programowy na łamach „Kaszeb” był mojego autorstwa – przyznaje z odcieniem przechwałki w głosie. Aż jego wycieńczony obozem organizm zaatakowała gruźlica. Skutki obozowych przeżyć dały o sobie znać. Wziął się za leczenie. Gdy poczuł się nieco lepiej, został wybrany prezesem Zarządu Głównego Zrzeszenia.

XXXX
– Kiedy zaczął się ten mój konflikt z pp Pryczkowskimi ? Podczas poświęcenia Pomnika Czynu Partyzanckiego na Złotej Górze k. Brodnicy. Za PRL– u nie było po temu warunków. Teraz stało się to możliwe. Przemawiałem. PP. Pryczkowscy siedzieli w pierwszym rzędzie pośród zaproszonych przeze mnie osobiście gości. Nie wymieniałem nikogo po nazwisku. Ich więc, partyzantów „Gryfa”, także nie. I to okazał się być dla tych ludzi ostateczny kamień obrazy. Wkrótce zgłosili się do nich pp Dambek, bratanek Józefa, dowódcy „Gryfa” oraz dr Uciński. Zainicjowali długą serię oszczerstw pod moim adresem. Aż w końcu oddałem sprawę do sądu, żądając przeprosin. I odwołania kampanii oszczerstw pod moim adresem.

Niedawno nakładem Instytutu Kaszubskiego ukazała się praca dr Leona Lubeckiego – zmarł niedawno w wieku 90 lat w Krakowie – „Preparowanie dokumentów i fałszowanie niektórych epizodów historii Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski”. – Co z tego, że przyznaje mi ona rację – powiada rozgoryczonym głosem Aleksander Arendt. Skoro najpierw ten cały wymyślony przez to grono osób Zespół Ochrony Etosu Gryfa Pomorskiego dokumentnie zszargał moje dobre imię.

Przez wiele lat, działając społecznie w Głównej Komisji Zbrodni Hitlerowskich upamiętnił na Pomorzu wraz z gronem przyjaciół setki miejsc kaźni, egzekucji. Kto jednak jemu samemu zabliźni rany spowodowane przez ludzi z gruntu mu niechętnych?

– Rachuję tygodnie jakie mi pozostały – powiada mój sopocki rozmówca z ul. Szopena. Zastanawiałem się nad wyborem miejsca wiecznego spoczynku. Chciałem by był nim kartuski cmentarz. Jednak po tym co w ostatnich latach ze mną zrobiono, Kartuzy do szczętu mi obrzydły...

Aleksander Arendt - były Komendant TOW „Gryf Pomorski” i Prezes ZG Zrzeszenia Kaszubsko - Pomorskiego.
Zmarł 1 stycznia 2002 roku w wieku 90 lat
Spoczął na Cmentarzu Kartuskim
Spoczywaj Drechu w spokoju.
Niech wdzięczna pamięć o Twoich czynach trwa wiecznie.
Cześć Ci i Chwała.

* Autor w liście do mnie przesyłając ten tekst m.in. napisał: „...byłem jedynym i ostatnim dziennikarzem, który z nim na kilka miesięcy przed Jego zejściem z tego łez padołu rozmawiał osobiście i Go piórem oraz komputerem zapisał... W przyszłości tekst ten wejdzie – takie mam plany – do liczącej już 300 stronic książki o Kaszubach pt. „Zapomniany kaszubski kąt”. (...) To chyba ostatnia fotografia, jaką zrobiono za życia Mu zrobiono. Wiedzie na niej serdeczny spór ze swoim wejherowskim druhem prof. Labudą. W tle zaś siedzą prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, exposeł i prezes ZKP Jan Wyrowiński /Toruń/, Edek Kamiński /Wejherowo/, a także w głębi ja - piszący te słowa. (...) Miłej lektury, kaszubski ziomku rodem z Goch. /tz/

Czyta się to z wielkim obrzydzeniem

 

KASZUBY TO POLSKA, "NIE MA KASZUB BEZ POLONII a POLSKI BEZ KASZUB".

 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Antoni_Abraham

Król Kaszub: walczył o ich polskość. "Czujcie tu, z serca głębi, Skład ...

niezlomni.com/krol-kaszub-ktory-walczyl-o-ich-polskosc-czujcie-tu-z-serca-glebi-skl...
19.12.2013 - „Czujcie tu, z serca głębi, Skład nasz Apostolski: Nie ma Kaszub bez ... Były to jednak lata, kiedy Abraham odnajdywał swoje kaszubskie ...

Antoni Abraham - król Kaszubów - Historia - polskieradio.pl

www.polskieradio.pl/39/248/Artykul/1326959,Antoni-Abraham-krol-Kaszubow
19.12.2015 - Abrahamowi udało się przeżyć, pozostałym - nie. ... "Kiedy Pan Generał na Kaszubach, to musi z Kaszubą zażyć tabaki z tej oto .... wybór choćby tym, że Gdynia ma korzystne warunki hydrograficzne, jest osłonięta od wiatrów, ...

 

 

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka