Czekamy na wyniki pracy Zespołu dr inż. Berczyńskiego.
Czy będą przełomowe do zbadania największej tragedi narodowej od czasów II Wojny Światowej czas pokaże.
Przy obecnych stosunkach z Władimirem Wladimirowiczem Putinem trudno się spodziewać "ruskiego złomu" ofiarowanego w dowód przyjaźni polsko-rosyjskiej.
I wciąż nie zostały wyjaśnione okoliczności tamtej tragedii.
W styczniu tego roku włoski sąd wydał wyrok w sprawie odszkodowań dla rodzin ofiar tamtej tragedii.
Wszak opcja budowania przyjaźni z FR na bazie "KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ" W WYDANIU BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO i RADOSŁAWA SIKORSKIEGO - upadła po 5 latach zmagań z problemem smoleńskim.
Na razie leży jako karta przetargowa i dowód niewinności w SPRAWIE SMOLEŃSKIEJ.
Of all Russian civil airliners she’s the most known, standing for an era! The legendary Tupolev 154 is becoming rarer by the second, and it’s a shame, because this airliner belongs to the skies! Alrosa is the in house airline of Yakutia’s well known diamond mining company. Throughout Russia only Alrosa’s remaining two Tupolevs can be booked on regular scheduled services. Only two routs are left, one from Polyarny to Novosibirsk, and one from Polyarny to Moscow. The good thing is, that the rout to Moscow with it’s nearly 6 hours of flying time is a medium range flight. And with all those disgusting Boeing and Airbus aircraft flying around in Russia, these six hours are about the right therapy!
The flight fom Polyarny to Moscow are mainly for shuttling mine workers via Moscow to other regions, after three months workers spend one at home. Therefor the flights are always full and it is rather hard to catch a ticket as a foreigner. But if you get one, it is worth all the hassle and the money, because this aircraft, this airline, this routing and the atmosphere are unique and most probably one of the best flying adventures still around.
The airline offers even for Russian standard perfect service, unknown to travellers from outside the Federation. The flights all operate on time, staff is friendly and the general impression is just perfect. Food is served, as well as soft drinks. The meals include a hot main dish as well as salads, starters and desserts. Coffee and Tea are also served several times.
The remaining two aircraft in the fleet are 757 and 684, the latter being the legendary plane of Izhma, just google it! Both planes are in wonderful shape, and with a bit of politeness, the crew will be most proud to introduce this airliner to enthusiasts. There is a lot of things they can tell you about this wonderful mighty, legendary, flying machine!
The captain of the flight was Andrei Lamanov, Hero of Russia. He was the pilot to land 684 in Izhma, and he is a wonderful person, as all crews of Alrosa. It is such a great thing to get to know pilots, cabin attendants, engineers, mechanics and ground staff that all love flying, that all love their airline and that live for their Tupolevs and Antonovs.
The flight to Moscow was a classic Tu-154M leg, with the engines roaring, the cabin foll of that “Tupolev Smell” and lots of good food. Besides the wonderful impressions aboard the airliner, it was very interesting to have a chat with the mineworkers. The airport Polyarny is actually the one of the town called Udachny, some 7km away. This town is a mining city, in a very cold area of this planet. Summer lows are well below zero. If one wants to fly the Tupolev, stay a night there, it’s a very interesting place to visit.
After a few wonderful hours aboard the Tushka, and after a few circles over Moscow’s city center, the classic airliner touched down in Domodedovo with its mighty D-30 engines roaring in reverse.
This was a truly amazing experience and probably the last chance to catch a “real” Tu-154 flight (not a fake enthusiast charter). But it would have been nothing without the wonderful crew that was so friendly and so dedicated to their aircraft and their airline. A BIG “thank you” goes out to them!
Czekam na wypowiedzi pilotów z byłego 36 Pułku Lotnictwa Transportowego VIP z Warszawy i Krakowa w trybie śledczym.
Prace w cichości miru domu podjął ZESPÓŁ dr inż. Berczyńskiego
CV Wacława Berczyńskiego sporządzone przez The Foe na twitterze
Niedawno ogłoszone zostało nowe otwarcie w kwestii badania katastrofy smoleńskiej 10.04.10. Poprzedziły je zmiany w prawie umozliwiające pominięcie w udziale w badaniach ekspertów z KBWLLP i nadające ekstraordynaryjne uprawnienia w kształtowaniu zespołu badawczego ministrowi obrony narodowej z wykluczeniem przewodniczącego KBWLLP.
Jak zapowiedziało MON, w czwartek minister Antoni Macierewicz podpisze nowelizację rozporządzenia ws. organizacji oraz działania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP) oraz dwie decyzje - ws. powołania podkomisji do zbadania katastrofy smoleńskiej oraz ws. jej składu.
Nowelizacja rozporządzenia daje szefowi MON prawo do wznowienia badania wypadku lub incydentu lotniczego, „gdy zostaną ujawnione nowe okoliczności lub dowody mogące mieć istotny wpływ na ich przyczyny”. Do tej pory decydował o tym przewodniczący KBWLLP, którym automatycznie był zawsze szef Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów (to również ma się zmienić - szefa komisji będzie powoływał minister obrony). W rozporządzeniu zaproponowano także, by szef MON mógł w ramachKBWLLP powołać podkomisję do ponownego zbadania przyczyn tragedii.
http://wpolityce.pl/smolensk/280411-pracowal-przy-konstrukcji-boeinga-a-teraz-pokieruje-pracami-komisji-ds-przyczyn-1004-waclaw-berczynski-na-czele-zespolu-ekspertow
Tym samym zespół badawczy nie musi się składać z ekspertów z 5 letnim doświadczeniem. I rzeczywiście, nie składa się, jego trzon stanowią członkowie tzw parlamentarnego zespołu smoleńskiego, którzy w przeszłości zasłynęli tym, że sporządzili szereg hipotez na temat wypadku wzajemnie sie wykluczających i tym, że żaden z nich osobiście nie pofatygował sie nawet na miejsce katastrofy, by na miejscu zweryfikować niektóre z pomysłów badawczych.
Pełny skład podkomisji wedle autorskiego zamysłu ministra Antoniego Mcierewicza, wraz z ich dotychczasowymi kompetencjami w dziedzinie badania wypadków lotniczych, przedstawiła m. in. Gazeta Wyborcza. Nie wygląda to imponująco, powiedziałbym, że obecność niektórych nazwisk pobudzałaby do smiechu, gdyby nie chodziło tu o badanie katastrofy lotniczej, w której zginął prezydent Polski i 96 innych wysoko postawionych osób. Żaden z dotychczasowych członków, zapewne w obawie przed kompromitacją zawodową, nie zgodził się uczestniczyć w nowym ciele. Mają zbyt duż do stracenia, swoją godność osobistą i zawodową, by sobie pozwolić na firmowanie projektu ministra. Takich oporów nie mają byli członkowie zespołu parlamentarnego, być może uznali, że bardziej skompromitować się już nie mogą.
Na czele podkomisji (przypominam, że chodzi tu o sprytny manewr umożliwiający zebranie grupy amatorów) stanął emerytowany doktor inżynier, Wacław Berczyński, dotychczasowy współpracownik parlamentarnego zespołu smoleńskiego. Jego oficjalne curriculum vitae wygląda imponująco;
W raportach zespołu parlamentarnego był on do tej pory przedstawiany jako doświadczony konstruktor z działu wojskowo-kosmicznego firmy Boeing (jest emerytowanym principal staff engineerem tego koncernu) i NASA, a także doradca Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO) i Departamentu Obrony USA. Był assistant professorem Uniwersytetu Concordia w Montrealu. Pracował też jako specjalista przy konstruowaniu samolotów w Canadair (obecnie Bombardier). Specjalizuje się w materiałach kompozytowych.
http://wpolityce.pl/smolensk/280411-pracowal-przy-konstrukcji-boeinga-a-teraz-pokieruje-pracami-komisji-ds-przyczyn-1004-waclaw-berczynski-na-czele-zespolu-ekspertow
Dane z życiorysu postanowił sprawdzić uczestnik twittera, występujący pod nickiem The Foe . I według jego ustaleń zasługi Berczyńskiego wyglądają dużo skromniej, niż w oficjalnym CV. Okazuje sie, że Berczyński w rzeczywistości nie był konstruktorem lotniczym, a jedynie programistą/informatykiem, który dla zachowania pracy odbył dodatkowe studia w swojej dziedzinie w latach 2000-2003.
Jego rzekoma profesura jako assistant professor Uniwersytetu Concordia w Montrealu nie pozostawiła po sobie żadnych śladów w postaci publikacji naukowych.
Jeśli ustalenia The Foe zgadzają się, to mamy z przypadkiem co najmniej nieetycznego naciągania i rozciągania własnych osiągnięć przez Wacława Berczyńskiego, a jego kompetencje jako przewodniczącego podkomisji ds badania katastrofy smoleńskiej są mniej więcej równe moim, jako hipotetycznegoprzewodniczącego podkomisji ds badania wycieku w Filtrach Warszawskich. i zasadzają się na tym, że obaj pracowaliśmy gdzieś zagranicą.
Kilka dni temu pisałem o oszałamiającej karierze chirurga Paolo Macchiariniego, genialnego hochsztaplera, który wywiódł w pole renomowaną szwedzką akademię medyczną Karolinska Institutet, z katastrofalnymi skutkami dla pacjentów. Czyżbyśmy mieli do czynienia z podobnym przypadkiem?
Wacławowi Berczyńskiemu nie pozostaje nic innego niż wyłozyć dokumentację na stół. Inaczej będzie musiał odejść w niesławie. Hm, chyba się zagalopowałem. Tutaj nikt nie odchodzi w niesławie. Ani nie wykłada na stół np danych wejściowych do swoich obliczeń.
https://twitter.com/foe_pl/status/695576233309032448
Otoczony troskliwą opieką MON i osobiści pana ministra AM.
Pan poseł Antoni Macierewicz opublikował (patrz tutaj) na prośbę anonimowych blogerów swój list, jaki był uprzejmy przysłać mi pocztą elektroniczną w zeszłą niedzielę wieczorem. Do wczoraj byłam przekonana, że list ten skierowany był do mnie. Dlatego omówiłam go krótko (tutaj) cytując z niego najistotniejsze stwierdzenia, które przytoczyłam precyzyjnie (patrz zaznaczony na żółto tekst w oryginale – poniżej link).
Nie odnosiłam się do pełnych żalu dywagacji Pana Posła na temat nieokreślonych publicystów, którzy „nie chcą w ogóle podjąć badań tego co mozna zbadać“. Uważałam też, że należy spuścić wstydliwą kurtynę milczenia na niezwykle emocjonalną drugą część listu, która w moim mniemaniu odzwierciedla idiosynkrazje steranego 45-letnią walką o lepszą Polskę działacza.
Okazało się jednak wczoraj, że dla pana Posła Macierewicza ta właśnie część jego listu była najważniejsza, ponieważ swoją publikację na portalu „w Polityce“ kazał zatytułować w ten oto sposób:
Antoni Macierewicz w sprawie koncepcji FYM-a - PEŁNY TEKST LISTU
Ucieszyło mnie w niedzielę, że przewodniczący Zespołu Parlamentarnego przyznaje mi rację w sprawach ewidentnie zasadniczych, czyli fałszowania danych TAWS/FMS przez Rosjan oraz uwiarygadniania ich (chcąc nie chcąc) przez Amerykanów, a także tzw. „ maskirowki“ (zaplanowanej inscenizacji) na Sewernym i nie odwołuje tego w środę.
Wczoraj jednak, patrząc na cytowany wyżej tytuł, z przykrością stwierdziłam, że list ten skierowany był nie tyle do mnie, co w istocie do popularnego blogera FYMa (Free Your Mind – tutaj). FYM ma niebawem ogłosić wynik wielomiesięcznego śledztwa obywatelskiego w sprawie Kłamstwa Smoleńskiego w formie książki, która będzie udostępniona nieodpłatnie w sieci.
Dziwić się jednak należy, że były minister spraw wewnętrznych, były wiceminister MON i były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego (SKW) otoczony kręgiem asystentów i pomocników nie wysłał swojego listu bezpośrednio do blogera FYMa, do którego ma widoczne teraz, po publikacji swojego listu, dla wszystkich, choć dla mnie niezrozumiałe, żale i pretensje. Czyżby przy takim aparacie trudno było znaleźć (wielokrotnie powtarzany w sieci!) adres emailowy? Na szczęśćie dzięki upublicznieniu przez Pana Posła całego listu dowiedział się o jego budującej treści – jak mniemam – także właściwy adresat i wybaczy starszemu panu z tak heroiczną biografią przykre zarzuty i niezręczne sformułowania. Chciałoby się powiedzieć - wszystko dobre, co się dobrze kończy.
Niestety, problemy komunikacyjno-epistalograficzne pana Posła nie zbliżyły nas ani o krok do rozwiązania, na jakie czekamy. Dlatego muszę tu znowu powtórzyć: mimo upływu 21 miesięcy, pracy dwóch prokuratur i trzech komisji oraz Zespołu Parlamentarnego nadal nie wiemy, ani o której godzinie dokonała się zagłada Delegacji, ani - dlaczego. ani też gdzie.
http://www.docstoc.com/docs/110742061/Macierewicz-potwierdza-nie-bylo-amerykanskich-ekspertyz
Czas na letnie noce się kończy.
1 września 2016 roku jak co roku od czasów wojny dziatwa szkolna ruszy na pierwszy dzwonek.
A i nam trochę więcej wiedzy i rozumu nie zaszkodzi.
Podkomisja zebrała się w poniedziałek po raz pierwszy. Jak powiedział Berczyński w TVP Info, podzieliła się na zespoły: konstrukcyjny, prawny, medyczny i elektroniczno-lotniczy. Przewodniczący zaznaczył, że niektórzy członkowie należą do więcej niż jednej grupy.
Berczyński mówił, że podkomisja musi przede wszystkim zebrać wszystkie dostępne materiały, począwszy od materiałów komisji Jerzego Millera (tak nazywano Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która zbadała katastrofę smoleńską w latach 2010-11), a także prokuratury. "Następnie musimy zrobić ich audyt, tzn. przejrzeć, następnie ocenić jakość tych materiałów, czasami zakwestionować ich prawdziwość, jeżeli tak się okaże, i następnie z tego, co będziemy wiedzieli, wyznaczyć następne kierunki badań" – wyjaśnił przewodniczący podkomisji.
Spodziewam się, że odkryjemy czy opiszemy prawdziwy przebieg katastrofy –zapowiedział Berczyński.
Pytany o udział w pracach ekspertów zewnętrznych, np. z USA, Berczyński powiedział, że na razie podkomisja nie jest "na etapie, żeby wykorzystać ich wiedzę".
Pytany o ocenę poprzedniej komisji badającej katastrofę smoleńską, Berczyński powiedział, że "wiemy już w tej chwili, że komisja Millera nie wykorzystała wszystkich materiałów, jakie miała w swojej dyspozycji". - W niejaki sposób dobrała swoje dane tak, żeby pasowały do tego raportu końcowego. Ja nie wiem na pewno, czy taka była idea komisji Millera, natomiast wiem, że nie wszystkie dane, które miała komisja Millera zostały wykorzystane – powiedział przewodniczący obecnej podkomisji.
Berczyński powiedział, że chciałby, by podkomisja zakończyła prace jak najszybciej, natomiast ilość materiałów jest ogromna. - Dzisiaj miałem takie pytanie na komisji, ile czasu. Powiedziałem, że będziemy się starali to zamknąć jak najszybciej, może w dwa lata, ale nie możemy tego zagwarantować – dodał.
Ocenił, że dostęp do wraku Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem, byłby przydatny, bo materiał – szkło czy metal – "ma pamięć" i przechowuje informacje o najwyższych nieprężeniach lub obciążeniach, jakim został poddany.
Berczyński, który wcześniej był jednym z naukowców wspierających zespół parlamentarny ds. katastrofy smoleńskiej, któremu przewodniczył obecny szef MONAntoni Macierewicz (PiS), zapewnił, że po powstaniu podkomisji zmieniło się jego podejście do problemu. - Zespół parlamentarny był inicjatywą wówczas posła Macierewicza, (...) natomiast my teraz jesteśmy podkomisją Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Jesteśmy komisją powołaną przez MON, czyli rząd. To oczywiście zmienia zupełnie i sposób patrzenia na problemy, i nasze możliwości – powiedział.
Pytany o zarzuty, że podkomisja jest upolityczniona, Berczyński odpowiedział: Ja sam jestem apolityczny, nie należę np. do partii Prawo i Sprawiedliwość, nie wiem, czy ktoś należy. Jest to grono ekspertów, którzy chcą wyjaśnić ten wypadek. Dodał, że sam zajął się wyjaśnianiem katastrofy, bo "pierwsze tłumaczenia na temat katastrofy były tak nieprzekonujące czy obraźliwe dla rozsądnego człowieka", że zdecydował się zabrać głos. - Myślę, że taka była motywacja innych członków komisji. Nie polityka, a właśnie chęć szukania prawdy – dodał.
Pierwsze posiedzenie podkomisji ma potrwać cały tydzień. W poniedziałek przed południem jej członkom wręczył nominacje szef MON. Odebrało je 19 z 21 członków. Zabrakło dziekana Wydziału Chemii Uniwersytetu Gdańskiego prof. Piotra Stepnowskiego, który zrezygnował niedługo po powołaniu podkomisji. W odpowiedzi na pytania PAP, napisał on w poniedziałek w mailu, że wycofał się z przyczyn zdrowotnych. Rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz mówił wcześniej tego dnia, że nie ma informacji o rezygnacji Stepnowskiego. Profesor zaznaczył jednak, że wiceprzewodniczący komisji dr Kazimierz Nowaczyk potwierdził przyjęcie rezygnacji zaraz po jej otrzymaniu.
Jak podał rzecznik MON, z przyczyn osobistych nieobecny był w poniedziałek sekretarz podkomisji prof. Jan Obrębski.
Z przyczyn zdrowotnych nominacji nie odebrał też w poniedziałek dr inż. Bogdan Gajewski, który miał być II wiceprzewodniczącym podkomisji. W składzie tego gremium zastąpił go prof. Piotr Witakowski, organizator konferencji smoleńskich i emerytowany inżynier budowlany z AGH.
MON poinformowało, że przekazało podkomisji dokumenty dotyczące katastrofy smoleńskiej, które dotychczas posiadało - zarówno te, które należały do komisji Millera, i zespołu Macieja Laska przy KPRM, który przypominał jej ustalenia komisji, jak i część materiałów prokuratury. Natomiast Nowaczyk w rozmowie z PAP w ubiegłym tygodniu wymienił także materiały z kolejnych konferencji smoleńskich oraz z prac parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej.
Minister Macierewicz przed miesiącem uroczyście podpisał dokumenty ws. wznowienia badania katastrofy smoleńskiej oraz powołania i składu podkomisji działającej przy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP).
Komisja Millera ustaliła, że przyczyną katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Członkowie komisji podkreślali, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu. Ponadto w raporcie wskazano m.in. na błędy rosyjskich kontrolerów z lotniska w Smoleńsku.
Z kolei ostatni, opublikowany w kwietniu 2015 r. raport kierowanego przez Macierewicza zespołu parlamentarnego, zawierał tezę, że prawdopodobną przyczyną katastrofy była seria wybuchów m.in. na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja udawała się na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.