NA ZBLIŻAJĄCE ŚWIETA BOŻEGO NARODZENIA MÓJ APEL DO MEDIÓW, W TYM RÓWNIEŻ TYCH RZĄDOWYCH.
PROSIMY O SPOTKANIE OPŁATKOWE W TRYBIE ON-LINE Z MINISTREM OBRONY NARODOWEJ ANTONIM MACIEREWICZEM I WTAJEMNICZONĄ W PRACĘ TAJNYCH SŁUŻB PRZEZ POUFNYCH EWĘ STANKIEWICZ z MĘŻEM.
skład ekipy ustalą w trybie głosowania sami Blogerzy Salonu 24 ze stajni m.inn. "Maskirowki" FYM-a, ROLEXA, PROPATRIANA, MARKATOMASZA tj. - 4 konie i woźnica I INNYCH 2-3 WYBUCHOWICZÓW : - KOMISJA SKRUTACYJNA OGŁOSI WYNIKI NOWOROCZNE.
PROPOZYCJA: V KONFERENCJA SMOLEŃSKA PO KARNAWALE PRZED 10 KWIETNIA 2017 ROKU.
TRZEBA W KOŃCU ROZŁADOWAĆ TĘ MINĘ "GOLIATA" CZASOW WSPÓŁCZESNYCH KTORY ZOSTAŁ WPROWADZONY PRZEZ POPRZEDNIĄ EKIPĘ DONALDA TUSKA I BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO NA STAROWKĘ W WARSZAWIE W MURY KATEDRY ŚWIĘTEGO JANA CHRZCIELA - MODLITWA O PRAWDĘ MIESIĘCZNICE SMOLEŃSKIE. A ludzie dobrej woli ? jest ich więcej ...
Czesław Niemen _Dziwny jest ten świat
DLA PANI EWY STANKIEWICZ I MAŁŻONKA DEDYKACJA ŚWIĄTECZNA:
Prezent od @ROLEXA
http://hekatonchejres.salon24.pl/737913,podroz-za-jeden-kismet
i od @ALBATROSA Z LOTU PTAKA
NIECH SIĘ CIESZĄ ŻYCIEM RODZINNYM
Nie płoszyć zwierzyny
http://www.maluchwdomu.pl/2015/09/edukacyjny-spacer-po-lesie.html
http://www.maluchwdomu.pl/2015/09/edukacyjny-spacer-po-lesie.html
Przybyli na miejsce policjanci sporządzili notatkę służbową do której TMRR złożyło stosowne zawiadomienie celem ukarania mężczyzn za kilka wykroczeń które popełnili tj. wjazd pojazdem mechanicznym do lasu, niszczenie runa leśnego, płoszenie zwierzyny oraz potencjalne niszczenie siedlisk przyrodniczych chronionych na obszarze Natura 2000 Dorzecze Regi.
Obyśmy mieli w telewizorni takie przekazy jak najczęściej. Także a w Szczególności w okresie Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku 2016/2017.
JEDNAK POLITYCY NIE ŚPIĄ I NIE ZASYPUJĄ GRUSZEK W POPIELE.
NAWET GRUBY RYSZARD KALISZ SPECJALISTA OD GRY W TENISA SIĘ OBUDZIŁ I UCZESTNICZY W PROTESTACH OBURZONY DO KRWI.
i były już marszalek Senatu Borusewicz
co NATO : Współcześnie podawany przez mediapolskojęzyczne Jurgen Roth - specjalista od służb
http://hekatonchejres.salon24.pl/737913,podroz-za-jeden-kismet,4
0.11 15:13Kategoria: Polityka Odsłon: 10000
Podróż za jeden kismet
A cóż, zapytacie Państwo, usadziło Chrisa Cieszewskiego okrakiem na barykadzie? Myślę, że ta coraz rzadsza w świecie cecha profesjonalnego skupienia się na badaniu zjawisk wyłącznie w ramach własnych, potwierdzonych instytucjonalnie kompetencji. Bez oglądania się kto jakąś korzyść lub zmartwienie w związku z wynikami naszej pracy będzie miał. Scire propter scire! Pierwszą niepokojącą obserwacją Chrisa Cieszewskiego była ta, że na kilka dni przed „rozmieszczeniem się” na polance smoleńskiej, wśród krzaków i zarośli, różnych malowanych blach, dokładnie w obrysie ich późniejszego rozmieszczenia się znajdowały się białe plamy, które Chris Cieszewski roboczo uznał za zalegający śnieg. Tu pole do popisu dla miłośników fantastyki naukowej. Mamy tutaj bowiem do czynienia ze śniegiem niezwykłym! Nie tylko że z inteligentnym śniegiem ale z przewidującym przyszłość śniegiem! Ze śniegiem, który chce przejść do historii!
Drugim niepokojącym spostrzeżeniem Chrisa Cieszewskiego było to, że inteligentny śnieg był czymś więcej niż tylko śniegiem, bo zmieniając stan skupienia pod wpływem rosnącej temperatury nie zmieniał tego stanu skupienia na stan ciekły, jak uczono w szkole, ale na stan określany jako nieistnienie. Jakby to powiedzieć utrzymując się w post-sowieckiej poetyce: „ktoś się nie bał i... śnieg sprzątnął” tuż przed tą magiczną chwilą, w której na polance smoleńskiej, pośród krzewów i zarośli, pojawiły się malowane blachy w dużych ilościach. Jedynym, rozsądnym, wytłumaczeniem było takie, że to nie śnieg był ale jakieś ludzką ręką wyprodukowane kawałki materiału, które Cieszewski nazwał „plandekami”. Gdybyśmy przyjęli punkt widzenia Chrisa Cieszewskiego moglibyśmy dość racjonalnie wytłumaczyć pojawienie się wśród krzaków i zarośli blach malowanych, bez konieczności odwoływania się dosyć skomplikowanej sekwencji zdarzeń niemożliwych.
Po trzecie wreszcie Chris Cieszewski zdekonspirował złamaną brzozę symbolizującą rozdarte, narodowe serce, oskarżając ją o rozdarcie z wyprzedzeniem, a więc po raz kolejny wprowadzając element fantastyczny, kiedy to brzoza „drze się” przewidując konieczność późniejszego pozowania do zdjęć. Wszystkich, którzy chcieliby się z omówieniem prac Chrisa Cieszewskiego zapoznać bliżej, by na tej podstawie pobawić się w tworzenie alternatywnych wyjaśnień zapraszam tu: https://yurigagarinblog.files.wordpress.com/2014/02/fym-ts-2.pdf
Moje wyjaśnienie braku popularności Chris Cieszewskiego jest proste i nie odwołuje się ani do science-fiction, w tym do zjawiska UFO w szczególności, ani też do literatury szpiegowskiej, ale do pragmatyki show-businessu. Otóż propozycja Chrisa Cieszewskiego ma jedną podstawową wadę: nie można jej rozwijać latami, jest krótka i zamyka sprawę uniemożliwiając innym wieloletni lans. A dodatkowo zmusza śledczych do podjęcia zdecydowanych działań przeciwko ludziom, których nikt w Polsce, pomijając podziemnie zbrojne nie odważył się ruszyć od 1944 roku.
Pozbawić państwowego parasola i odciąć przynajmniej od publicznych pieniędzy usiłował co prawda swego czasu pan minister Antoni Macierewicz, ale to się nie udało. Takich bowiem tworów nie niszczy się zmianą szyldów ani pozbawianiem biurka, bo kwatera główna twora znajduje się w przestrzeni tak zwanej inicjatywy prywatnej. Wystawiając na ulicę urzędników i żołnierzy pan minister Macierewicz pozbawił się nad nimi szczątkowej choćby kontroli, a rekrutacja fachowców na nowe odcinki pracy odbyła się zapewne tuż po wyrzuceniu, za pierwszym rogiem ulicy. Bolesne skutki tej niefrasobliwości miały natomiast dopiero nastąpić po tym jak Prawu i Sprawiedliwości udało się stracić władzę w 2007 roku, a kolejny rząd abdykował z części swoich uprawnień władczych, ze szczególnym uwzględnieniem wszystkich służb o uprawnieniach specjalnych, pozostawiając je samym sobie, ale z ponownie przywróconymi państwowymi budżetami, z pełną dowolnością co do zakresu przyszłych performances.
No to założyli kilka inicjatyw prywatnych, dla różnych zleceniodawców, z których najhojniejszym miał okazać się pomysłodawca wspomnianego już Biura Podróży. Rzecz jasna, kiedy się takie rzeczy pisze należy mieć szczególne baczenie, czy człowiek pisząc nie znajduje się pod psychotronicznym wpływem jakichś obcych cywilizacji czy choćby obcych służb. Zaobserwowałem w Ojczyźnie taką nową modę, że jak się coś spieprzy albo palnie jakąś piramidalną głupotę, to to jest oczywista sprawka CzeKa i jej późniejszych wcieleń (NKWD, KGB, FSB, etc). Wpływy wcieleń są przemożne i sięgają mackami nawet Chiltern Hills wśród których mieszkam.
Szczęśliwie i ja, i moi Rodacy są zabezpieczeni przed innymi służbami, włączając w to służby niemieckie, francuskie (ksywa Caracale), brytyjskie, amerykański i izraelskie. A nawet gdyby nie byli, to wpływ ten byłby zbawienny. Mam swoją osobistą metodę ochrony przed psychotronicznym oddziaływaniem CzeKa. Podejrzewając atak sięgam zazwyczaj po to z dzieł stricte filozoficznych, które przeczytałem kilkadziesiąt razy od dechy do dechy, kolokwialnie mówiąc. Mam na myśli dzieło to:
Więc i teraz otworzyłem...
Ożeż ty w mordę!
Rzuciłem się na youtuba w celu zneutralizowania amerykańskim Disneyem (okropny w smaku, ale neutralizuje czekistowskie toksyny...) i...
Dopadli mnie!
[1] http://www.tvp.info/27875947/polecilem-ograniczyc-dostep-dziennikarzy-na-teren-katastrofy-w-smolensku
[4] http://wpolityce.pl/smolensk/313092-zobacz-co-ujawnia-jurgen-roth-dziennikarz-prezentuje-tajny-raport-bnd-wysoce-prawdopodobny-zamach-przy-uzyciu-materialow-wybuchowych
[5] https://scholar.google.com/citations?user=npyjSdoAAAAJ
[6] https://www.warnell.uga.edu/people/faculty/dr-chris-cieszewski
Wzięty żywcem z naszej historii. 13 sierpnia 1944 roku - 13 dzień Powstania Warszawskiego.
Na chłopca zabitego przez policję
” | ||
— Tadeusz Gajcy |
Politycy się szybko uczą. Jak można Wiarę, tę szczerą Ludu Bożego wykorzystać dla dobrych lub niecnych celów.
Sztuczkę w sposób diaboliczny opanowali Niemcy podpuszczając heroicznych bohaterow Powstania Warszawskiego do diabolicznego "nowego-Goliata" nafaszerowana materiałami wybuchowymi.
Eksplozja „czołgu pułapki” na ulicy Kilińskiego w Warszawie[edytuj]
Eksplozja „czołgu pułapki” na ulicy Kilińskiego w Warszawie – wybuch zdobytego przez powstańców warszawskich niemieckiego pojazdu specjalnego Sd.Kfz.301 (Borgward IV), do którego doszło 13 sierpnia 1944 przy ul. Jana Kilińskiego na Starym Mieście w Warszawie.
W wyniku eksplozji zginęło ponad trzystu powstańców i cywilów, którzy zbiegli się podziwiać zdobyty „czołg”. W rzeczywistości pojazd nie był „czołgiem pułapką”, lecz ciężkim transporterem ładunków, którego pierwotnym przeznaczeniem było zniszczenie barykady na Podwalu, a jego wybuch był zasadniczo dziełem przypadku. Niektórzy świadkowie wskazywali jednak, że Niemcy prawdopodobnie celowo pozwolili powstańcom wprowadzić niebezpieczny pojazd w głąb Starówki. Wydarzenie to znane jest odtąd w polskiej historii jako „wybuch czołgu pułapki” i jest uznawane za jeden z najtragiczniejszych epizodów obrony Starego Miasta. Od 1992 rocznica wybuchu jest obchodzona jako Dzień Pamięci Starówki.
Spis treści
[ukryj]
Zdobycie „czołgu”[edytuj]
Szczegółowo przebieg wydarzeń związanych z tragedią na ulicy Kilińskiego opisał (m.in. w relacji dla Gazety Wyborczej) weteran batalionu AK „Gustaw”, Witold Piasecki ps. „Wiktor”. Według jego relacji 13 sierpnia 1944, około godziny 8:00[1] lub 9:00[2], dwa niemieckie czołgi typu PzKpfw IV ostrzelały z placu Zamkowego polskie pozycje na ul. Świętojańskiej i Podwalu. Zaraz potem zza czołgów wyłonił się niewielki pojazd, który ruszył wprost na przegradzającą Podwale barykadę, bronioną przez żołnierzy batalionu „Gustaw”. Na szarżującą maszynę poleciały butelki z benzyną. Celnie trafiony pojazd stanął w płomieniach i utknął na barykadzie. Kierowca pojazdu uciekł, nim zaskoczeni obrotem sytuacji powstańcy zdołali chwycić za broń. AK–owcy szybko ugasili płomienie piaskiem[2].
Inne relacje podają nieco odmienny przebieg wydarzeń. Niemiecki atak miał się rozpocząć o godzinie 10:00, a zapoczątkować go miał godzinny ostrzał powstańczych pozycji przez trzy niemieckie działa pancerne. Dopiero później osłaniany przez nieco większy wóz pancerny i piechotę niemiecki pojazd (nazywany w relacjach „tankietką”) miał ruszyć do szarży na barykadę[2].
Zdobyczną maszynę zbadał jako pierwszy podchorąży Wiktor Trzeciakowski ps. „Tur” (według innych relacji był to podchorąży Ludwik Wyporek ps. „Miętus”). Polskich żołnierzy zaskoczył fakt, iż zdobyty pojazd nie przypominał żadnego znanego im niemieckiego wozu bojowego. Nie posiadał też żadnego uzbrojenia, lecz tylko radio[2]. Dowódca batalionu kapitan Ludwik Gawrych ps. „Gustaw” oraz jego zastępca Włodzimierz Stetkiewicz ps. „Włodek” nakazali swoim żołnierzom zachować ostrożność i trzymać się z daleka od pojazdu. Podejrzewali, że jego porzucenie może być podstępem wroga, tym bardziej, że po utracie wozu Niemcy z niewiadomych przyczyn natychmiast wstrzymali ogień. Dowództwo postanowiło, że „Wiktor” (pełniący funkcję batalionowego pirotechnika) zbada zdobycz po zapadnięciu zmroku[1].
W międzyczasie, około godziny 17:00[2], inna grupa powstańców przejęła jednak pojazd, powołując się na rzekome polecenie dowództwa obrony Starego Miasta. Byli to prawdopodobnie żołnierze któregoś z powstańczych oddziałów zmotoryzowanych: dywizjonu motorowego „Młot” lub kompanii motorowej „Orlęta”. Uruchomili pojazd i wjechali nim w uliczki Starówki, budząc ogromny entuzjazm ludności cywilnej, która słysząc okrzyki „czołg zdobyty!”, zbiegła się tłumnie, aby podziwiać zdobycz[1].
Eksplozja[edytuj]
W rzeczywistości zdobyty pojazd nie był czołgiem, lecz ciężkim transporterem ładunków typu Sd.Kfz. 301 Ausf. C Schwerer Ladungsträger B-IV, należącym do specjalnego 302. Batalionu Pancernego. Pojazd był wykorzystywany m.in. jako samobieżny stawiacz min, służący do niszczenia umocnień[2]. Zdobyty przez powstańców transporter przewoził 500 kilogramów materiału wybuchowego w zamocowanym na pancerzu pojemniku[3]. Kierujący triumfalnie objechali nim powstańczą Starówkę (z Rynku Starego Miasta przepędził ich dowódca zgrupowania, major Stanisław Błaszczak ps. „Róg”) i, powróciwszy na Podwale, skręcili pojazdem w ulicę Kilińskiego. Według niektórych relacji zamierzali odstawić zdobyczny „czołg” na podwórze pałacu Raczyńskich[2]. Przy pokonywaniu małej barykady przy ul. Kilińskiego (było to około godziny 18:00) z pancerza maszyny zsunęła się umieszczona z przodu metalowa skrzynia z ładunkiem wybuchowym[1].
Nastąpił potężny wybuch, który spowodował masakrę. Dzieła zniszczenia dopełnił jeszcze wybuch butelek zapalających magazynowanych w kamienicy przy ul. Kilińskiego 3[4][5]. Zginęło ponad 300 osób, a kolejnych kilkaset odniosło rany[4]. Jedną ze śmiertelnych ofiar był aktor Józef Orwid. Spośród jednostek powstańczych największe straty poniosła kompania „Orląt”, tracąc 80 ludzi, oraz wszystkie kompanie batalionu „Gustaw” (26 zabitych). Batalion „Wigry” miał 14 zabitych i 59 rannych. Świadkowie wspominali, iż szczątki rozerwanych na strzępy ofiar zwisały z rynien, gzymsów i rozbitych okien[2]. Resztki ciał ludzkich znajdywano nawet na sąsiednich ulicach[5]. Przy wybuchu kontuzjowany został także dowódca Armii Krajowej, generał Tadeusz Komorowski ps. „Bór”, który przyglądał się pochodowi z okna pałacu Raczyńskich (przed wojną siedziba Ministerstwa Sprawiedliwości)[6].
Tragedia przy ul. Kilińskiego wywarła bardzo przygnębiające wrażenie tak na powstańcach, jak i na ludności cywilnej[6]. Kapitan „Gustaw” zażądał przeprowadzenia śledztwa i osądzenia osób, których nieostrożność spowodowała masakrę, jednakże w obliczu coraz silniejszych niemieckich ataków na Starówkę sprawa ta zeszła wkrótce na dalszy plan[1].
Wokół wybuchu na ul. Kilińskiego narosło przez lata wiele mitów. Polscy historycy i pamiętnikarze (m.in. Adam Borkiewicz[6], Władysław Bartoszewski[7], Antoni Przygoński[4], czy Stanisław Podlewski[5]) długo twierdzili, iż masakra była efektem podstępu Niemców, którzy celowo podrzucili powstańcom „czołg” napełniony materiałem wybuchowym z zapalnikiem czasowym. W przekazie historycznym i wspomnieniowym pojawiały się też inne nieścisłości: m.in. Władysław Bartoszewski pisał, że „czołg” uruchomili żołnierze batalionu „Gustaw”[7], a Lucjan Fajer błędnie podawał, iż zdobycznym pojazdem była samobieżna mina „Goliath”[8].
Nowsze źródła podają natomiast raczej zgodnie, że pojazd, który spowodował masakrę na ul. Kilińskiego, nie był czołgiem pułapką, zdetonowanym przez Niemców zdalnie lub za pomocą zapalnika czasowego, lecz ciężkim transporterem ładunków, którego pierwotnym przeznaczeniem było zniszczenie barykady na Podwalu, a jego wybuch był zasadniczo dziełem przypadku[3][2][1]. Witold Piasecki ps. „Wiktor” twierdził jednak, iż Niemcy celowo zamienili pojazd w pułapkę, o czym według niego miał świadczyć fakt, że nie zniszczyli go ogniem swoich dział od razu, gdy został zdobyty przez powstańców, ale pozwolili na wyprowadzenie go na teren Starówki, gdzie po przerwaniu niemieckiego ostrzału zgromadziło się wiele osób, by go oglądać, co pociągnęło za sobą liczne ofiary jego eksplozji[1].
Pamięć[edytuj]
W latach 50. przy ul. Kilińskiego 3 przy chodniku umieszczono kamień z pamiątkową tablicą z podaną błędną liczbą ofiar i napisem o treści:
„ |
Miejsce uświęcone krwią 500 powstańców i mieszkańców Starówki poległych 13.08.1944 od eksplozji czołgu z podstępnie założonym przez wroga materiałem wybuchowym[3][9]. |
” |
W pierwszej połowie lat 70. obok ustawiono drugi, mniejszy kamień z tablicą z brązu o treści:
„ |
Pamięci żołnierzy powstania warszawskiego i osób cywilnych poległych w tym miejscu 13 sierpnia 1944 r. od wybuchu czołgu niemieckiego[9]. |
” |
Jedynym zachowanym śladem tamtych wydarzeń jest natomiast fragment gąsienicy, pochodzący być może z tego samego pojazdu, którego wybuch spowodował masakrę na ulicy Kilińskiego. Wspomniany fragment jest umieszczony na ścianie katedry św. Jana Chrzciciela od strony ulicy Dziekania i opatrzony błędnym podpisem:
„ |
Gąsienica niemieckiego czołgu-miny »Goliat«, który podczas Powstania Warszawskiego w 1944 r. zburzył część murów Katedry[3]. |
” |
Od 1992 rocznica wybuchu przy ul. Kilińskiego jest obchodzona jako Dzień Pamięci Starówki. Stanowi on integralny element obchodów rocznicowych wybuchu powstania warszawskiego[10].
W kulturze[edytuj]
Tuż po tragedii Tadeusz Gajcy poświęcił jej fraszkę, w której znalazły się nawiązujące do niej wersy[11]:
„ | ” | |
— Tadeusz Gajcy |
O wybuchu na ul. Kilińskiego wspominał Roman Bratny w drugim tomie swej powieści Kolumbowie. Rocznik 20. W książce narrator opisuje, że ludzie, którzy zbiegli się podziwiać zdobyczną maszynę, siadali na jej wieżyczce – Borgward B IV jej tymczasem nie posiadał[12]. W serialu nakręconym na podstawie powieści wątek ten jest pominięty.
Wybuch na ul. Kilińskiego stanowi także punkt kulminacyjny książki Jarosława Marka Rymkiewicza Kinderszenen[13].
13 sierpnia 2010 odbyła się na placu Zamkowym w Warszawie premiera fabularyzowanego krótkometrażowego filmu dokumentalnego 13 sierpnia ’44 (scenariusz i reżyseria Małgorzata Brama) poświęconego tej tragedii[14].
Eksplozję na ul. Kilińskiego opisała również amerykańska dziennikarka Rita Cosby w książce Quiet Hero: Secrets From My Father’s Past („Cichy bohater: tajemnice przeszłości mojego ojca”) o przeżyciach ojca, Ryszarda Kossobudzkiego, w roku 1944 żołnierza AK, który przeżył wybuch[15].
Scena wybuchu pojazdu Borgward znalazła się także w filmie Miasto 44 (2014) w reżyserii Jana Komasy.
Przypisy
- ↑ ab c d e f g Tomasz Urzykowski: Rocznica wybuchu na Kilińskiego. warszawa.gazeta.pl, 12 sierpnia 2005. [dostęp 24 marca 2010].
- ↑ ab c d e f g h i Norbert Bączyk. 302. batalion pancerny (radio) przeciw Powstaniu Warszawskiemu. „Nowa Technika Wojskowa”. 3 (numer specjalny 6), 2009.
- ↑ ab c d Mariusz Komacki. Tak zwany czołg pułapka. „Rzeczpospolita”, 1 sierpnia 2003.
- ↑ ab c Antoni Przygoński: Powstanie warszawskie w sierpniu 1944 r. T. II. Warszawa: PWN, 1980, s. 32. ISBN 83-01-00293-X.
- ↑ ab c Stanisław Podlewski: Przemarsz przez piekło. Warszawa: Instytut wydawniczy PAX, 1957, s. 238.
- ↑ ab c Adam Borkiewicz: Powstanie warszawskie. Zarys działań natury wojskowej. Warszawa: Instytut wydawniczy PAX, 1969, s. 159.
- ↑ ab Władysław Bartoszewski: Dni walczącej stolicy. Kronika powstania warszawskiego. Warszawa: Świat Książki, 2004, s. 108. ISBN 83-7391-679-2.
- ↑ Lucjan Fajer: Żołnierze Starówki. Dziennik bojowy kpt. Ognistego. Warszawa: Iskry, 1957, s. 185.
- ↑ ab Stanisław Ciepłowski: Napisy pamiątkowe w Warszawie XVII-XX w.. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1987, s. 93. ISBN 83-01-06109-X.
- ↑ Jutro obchodzony będzie dzień pamięci Starówki. ordynariat.wp.mil.pl, 12 sierpnia 2001. [dostęp 14 sierpnia 2011].
- ↑ Maciej Urbanowski. Historia, czyli masakra. „Wprost”. 37(1342), 2008.
- ↑ Roman Bratny: Kolumbowie. Rocznik 20. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1957, s. 379–382.
- ↑ Jarosław Marek Rymkiewicz: Kinderszenen. Warszawa: Wydawnictwo Sic!, 2008, s. 177–183. ISBN 978-83-60457-60-3.
- ↑ 13 sierpnia '44. 1944.pl, 9 sierpnia 2010. [dostęp 28 sierpnia 2013].
- ↑ Wiktor Magierski: Trzeba o nich pamiętać. dziennik.com, 12 czerwca 2012. [dostęp 9 lipca 2012].
Literatura przedmiotu[edytuj]
- Łukasz Mieszkowski: Tajemnicza rana. Mit czołgu-pułapki w powstaniu warszawskim. W.A.B., 2014. ISBN 9788328009974.
LITERATURA:
Gajcy. Krew i nadzieja
Na chłopca zabitego przez policję
http://horyzontymoje1.blogspot.com/2015_05_01_archive.html
środa, 20 maja 2015
Potęga Słowa
http://hekatonchejres.salon24.pl/737913,podroz-za-jeden-kismet,4
Podróż za jeden kismet
A cóż, zapytacie Państwo, usadziło Chrisa Cieszewskiego okrakiem na barykadzie? Myślę, że ta coraz rzadsza w świecie cecha profesjonalnego skupienia się na badaniu zjawisk wyłącznie w ramach własnych, potwierdzonych instytucjonalnie kompetencji. Bez oglądania się kto jakąś korzyść lub zmartwienie w związku z wynikami naszej pracy będzie miał. Scire propter scire! Pierwszą niepokojącą obserwacją Chrisa Cieszewskiego była ta, że na kilka dni przed „rozmieszczeniem się” na polance smoleńskiej, wśród krzaków i zarośli, różnych malowanych blach, dokładnie w obrysie ich późniejszego rozmieszczenia się znajdowały się białe plamy, które Chris Cieszewski roboczo uznał za zalegający śnieg. Tu pole do popisu dla miłośników fantastyki naukowej. Mamy tutaj bowiem do czynienia ze śniegiem niezwykłym! Nie tylko że z inteligentnym śniegiem ale z przewidującym przyszłość śniegiem! Ze śniegiem, który chce przejść do historii!
Drugim niepokojącym spostrzeżeniem Chrisa Cieszewskiego było to, że inteligentny śnieg był czymś więcej niż tylko śniegiem, bo zmieniając stan skupienia pod wpływem rosnącej temperatury nie zmieniał tego stanu skupienia na stan ciekły, jak uczono w szkole, ale na stan określany jako nieistnienie. Jakby to powiedzieć utrzymując się w post-sowieckiej poetyce: „ktoś się nie bał i... śnieg sprzątnął” tuż przed tą magiczną chwilą, w której na polance smoleńskiej, pośród krzewów i zarośli, pojawiły się malowane blachy w dużych ilościach. Jedynym, rozsądnym, wytłumaczeniem było takie, że to nie śnieg był ale jakieś ludzką ręką wyprodukowane kawałki materiału, które Cieszewski nazwał „plandekami”. Gdybyśmy przyjęli punkt widzenia Chrisa Cieszewskiego moglibyśmy dość racjonalnie wytłumaczyć pojawienie się wśród krzaków i zarośli blach malowanych, bez konieczności odwoływania się dosyć skomplikowanej sekwencji zdarzeń niemożliwych.
Po trzecie wreszcie Chris Cieszewski zdekonspirował złamaną brzozę symbolizującą rozdarte, narodowe serce, oskarżając ją o rozdarcie z wyprzedzeniem, a więc po raz kolejny wprowadzając element fantastyczny, kiedy to brzoza „drze się” przewidując konieczność późniejszego pozowania do zdjęć. Wszystkich, którzy chcieliby się z omówieniem prac Chrisa Cieszewskiego zapoznać bliżej, by na tej podstawie pobawić się w tworzenie alternatywnych wyjaśnień zapraszam tu: https://yurigagarinblog.files.wordpress.com/2014/02/fym-ts-2.pdf
Moje wyjaśnienie braku popularności Chris Cieszewskiego jest proste i nie odwołuje się ani do science-fiction, w tym do zjawiska UFO w szczególności, ani też do literatury szpiegowskiej, ale do pragmatyki show-businessu. Otóż propozycja Chrisa Cieszewskiego ma jedną podstawową wadę: nie można jej rozwijać latami, jest krótka i zamyka sprawę uniemożliwiając innym wieloletni lans. A dodatkowo zmusza śledczych do podjęcia zdecydowanych działań przeciwko ludziom, których nikt w Polsce, pomijając podziemnie zbrojne nie odważył się ruszyć od 1944 roku.
Pozbawić państwowego parasola i odciąć przynajmniej od publicznych pieniędzy usiłował co prawda swego czasu pan minister Antoni Macierewicz, ale to się nie udało. Takich bowiem tworów nie niszczy się zmianą szyldów ani pozbawianiem biurka, bo kwatera główna twora znajduje się w przestrzeni tak zwanej inicjatywy prywatnej. Wystawiając na ulicę urzędników i żołnierzy pan minister Macierewicz pozbawił się nad nimi szczątkowej choćby kontroli, a rekrutacja fachowców na nowe odcinki pracy odbyła się zapewne tuż po wyrzuceniu, za pierwszym rogiem ulicy. Bolesne skutki tej niefrasobliwości miały natomiast dopiero nastąpić po tym jak Prawu i Sprawiedliwości udało się stracić władzę w 2007 roku, a kolejny rząd abdykował z części swoich uprawnień władczych, ze szczególnym uwzględnieniem wszystkich służb o uprawnieniach specjalnych, pozostawiając je samym sobie, ale z ponownie przywróconymi państwowymi budżetami, z pełną dowolnością co do zakresu przyszłych performances.
No to założyli kilka inicjatyw prywatnych, dla różnych zleceniodawców, z których najhojniejszym miał okazać się pomysłodawca wspomnianego już Biura Podróży. Rzecz jasna, kiedy się takie rzeczy pisze należy mieć szczególne baczenie, czy człowiek pisząc nie znajduje się pod psychotronicznym wpływem jakichś obcych cywilizacji czy choćby obcych służb. Zaobserwowałem w Ojczyźnie taką nową modę, że jak się coś spieprzy albo palnie jakąś piramidalną głupotę, to to jest oczywista sprawka CzeKa i jej późniejszych wcieleń (NKWD, KGB, FSB, etc). Wpływy wcieleń są przemożne i sięgają mackami nawet Chiltern Hills wśród których mieszkam.
Szczęśliwie i ja, i moi Rodacy są zabezpieczeni przed innymi służbami, włączając w to służby niemieckie, francuskie (ksywa Caracale), brytyjskie, amerykański i izraelskie. A nawet gdyby nie byli, to wpływ ten byłby zbawienny. Mam swoją osobistą metodę ochrony przed psychotronicznym oddziaływaniem CzeKa. Podejrzewając atak sięgam zazwyczaj po to z dzieł stricte filozoficznych, które przeczytałem kilkadziesiąt razy od dechy do dechy, kolokwialnie mówiąc. Mam na myśli dzieło to:
Więc i teraz otworzyłem...
Ożeż ty w mordę!
Rzuciłem się na youtuba w celu zneutralizowania amerykańskim Disneyem (okropny w smaku, ale neutralizuje czekistowskie toksyny...) i...
Dopadli mnie!
[1] http://www.tvp.info/27875947/polecilem-ograniczyc-dostep-dziennikarzy-na-teren-katastrofy-w-smolensku
[4] http://wpolityce.pl/smolensk/313092-zobacz-co-ujawnia-jurgen-roth-dziennikarz-prezentuje-tajny-raport-bnd-wysoce-prawdopodobny-zamach-przy-uzyciu-materialow-wybuchowych
[5] https://scholar.google.com/citations?user=npyjSdoAAAAJ
[6] https://www.warnell.uga.edu/people/faculty/dr-chris-cieszewski
"1. Tomasz Turowski i Antoni Macierewicz to dwa różne, wrogie, obozy."
Sprawa na dzisiaj nierozstrzygnięta. Może posiadają jeden ośrodek dyspozycyjny, może nie. Wszystko okaże się podczas dalszego rozwoju sytuacji.
"2. Tomasz Turowski jest dzisiaj zdekonspirowanym emerytem."
Emerytem z potężną wiedzą. Z tego faktu wynika mnóstwo konsekwencji.
"3. Antoni Macierewicz ministrem obrony RP"
j.w. w punkcie 3.
"4. Prokuratura nie wydaje się sprzyjać ani jednemu ani drugiemu, mamy więc (zdaje się) obóz trzeci."
Chcielibyśmy, żeby tak było. Jak jest, to się dopiero okaże.
"5. (...) obóz trzeci, w tej sprawie, jest w natarciu."
Zajmowane są jakieś pozycje poprzez fakt uruchomienia ekshumacji. Jednak co za obóz zajął i jaką pozycję, tego dowiemy się po pewnym (być może długim) czasie.
Stawiam tezę, że sytuacja będzie miała charakter dynamiczny, w której b.dużo zależy od postawy poszczególnych graczy. Dla mnie najistotniejsi w obecnym rozdaniu są przedstawiciele polskiego społeczeństwa, czyli blogerzy. Jeżeli nie wymiękną, potoczy się to nie najgorzej. Jeżeli wykażą się brakiem konsekwencji i tchórzostwem będzie do d ... przynajmniej w sprawie polskiej suwerenności. Bo przecież nie ma mowy o polskiej niepodległości bez ujawnienia prawdy o 10.04.2010.
Blogerzy poprzez Internet tworzą aktualnie jedyną sieć niezależnego obiegu informacji.
Bardzo wiele rozstrzygnięć mogłoby zatem zapaść podczas bezpośredniej rozmowy przedstawicieli świata blogerskiego z Antonim Macierewiczem. Oczywiście o ile pan Antoni, minister ON, odważy się na taką rozmowę.
Odważy się?