Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
511
BLOG

Koncert Jankiela u schyłku roku 2016 cz.II

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 0

Nim napiszę o Koncercie Jankiela po raz drugi z racji odzyskiwania DZIEŁ SZTUKI wróce do tego co kiedyś powiedział Nasz Wielki Hetman Czarniecki.

Jam nie z soli ani z roli ale z tego co mnie boli...

...

Jak Czarniecki do Poznania po szwedzkim zaborze dla Ojczyzny ratowania rzucił się przez morze.

Należy skrupulatnie i do końca wyjaśnić te dwie postacie histyryczne w naszym Hymnie: Hetmana Stefana Czarnieckiego i Cesarza Napoleona Banaparte - ich zasługi dla naszej umiłowanej Ojczyzny.

Basia ze Swoim (Tatusiem) Ojcem wiadomo ma zasługi nie do podważenia.

.....

http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/782866,Hetman-Czarniecki-nie-byl-dzentelmenem

- Stefan Czarniecki jest jednym z dwóch Polaków uwiecznionych w hymnie narodowym. Podobno jednak na miejsce w hymnie absolutnie nie zasłużył, okradał kościoły, nie płacił żołdu i mordował jeńców - mówi dziennikarz Andrzej Sowa.
AUDIO
 2 pliki
  • 02'59
    Stefan Czarniecki - audycja Andrzeja Sowy z cyklu "Mieć 19 lat"
  • 16'09
    Stefan Czarniecki - audycja Andrzeja Sowy z cyklu "Na historycznej wokandzie". Rozmowa historyków, oskarżyciela - doktora Henryka Wisnera i obrońcy - doktora Wiesława Majewskiego, którzy spierają się o polityczne dokonania hetmana Czarnieckiego dla Polski
 
Portret Stefana Czarnieckiego pędzla Leona Kaplińskiego z 1863 roku, foto: wikipediadomena publiczna
Portret Stefana Czarnieckiego pędzla Leona Kaplińskiego z 1863 roku, foto: wikipedia/domena publiczna

350 lat temu, 2 stycznia 1665 hetmanem polnym koronnym został Stefan Czarniecki (ur. 1599), bohater hymnu narodowego. Jego wojska odniosły wiele zwycięstw nad Szwedami (pokonał ich pod Warką, zajął Pomorze, opanował Bydgoszcz, zdobył Warszawę), brał również udział w wyprawie koalicji antyszwedzkiej w Danii. Po zawarciu pokoju w Oliwie (1660) dowodził oddziałami polskimi w walkach z Moskwą.
Jego wojskowe talenty były one ogromne. Zasłynął jako mistrz wojny podjazdowej tzw. wojny szarpanej. – Skoro nie dało się ze względu na przewagę ogniową pobić Szwedów w otwartej bitwie, Czarniecki stworzył nową metodę uchylania się od bitwy z głównymi siłami szwedzkimi i właśnie wyniszczania ich przy pomocy wojny szarpanej. Przykładowo: na małym skrawku Puszczy Sandomierskiej niezwyciężona dotąd armia szwedzka Karola X Gustawa została w ciągu kilku dni w dużej mierze wyniszczona – mówił doktor Wiesław Majewski.
Hetman przedstawiany jest jako wzór cnót rycerskich, wzór Polaka. To on miał wypowiedzieć słynne słowa: "jam nie z soli, ani z roli, ale z tego co mnie boli”.
Jednak Stefan Czarniecki podobno nie był dżentelmenem ani wzorem cnót obywatelskich. Niósł pożogę na ziemie nieprzyjacielskie równie jak i na swoje.
Włodzimierz Dworzaczek, badacz wieku XVII : "oddziały Czarnieckiego dały się ludności wielkopolskiej mocno we znaki, tu gwałty i mordy kierowano w pierwszym rzędzie, nie bez inspiracji dowództwa, przeciw dysydentom, Niemcom i Żydom. Podburzano przeciw nim chłopów, mnożyły się bezprawia w miarę posuwania się wojska w głąb kraju, a grabiono zarówno dwory jak i chaty".
- Wojna wtedy, w połowie XVII wieku to była rzecz straszna, przy zdobyciu miasta szturmem to była rzeź. W owych czasach istniało pewne zdziczenie, mówiąc o okrucieństwie Czarnieckiego nie można o tym nie pamiętać, on nie mógł tego powstrzymać, a jeżeli to tylko w wyjątkowych wypadkach – mówił historyk doktor Wiesław Majewski.
Czarnieckiemu zarzucano także zachłanność. Pieniądze były bowiem jeszcze jedną wstydliwą kartą w dziejach naszego bohatera. Nie ma konkretnych dowodów, ale zarzuty pod jego adresem pojawiały się przez cały okres jego działalności.
W czasie oblężenia Krakowa przez Szwedów w roku 1655, kiedy skapitulował wypominano mu, że dostał 60 tysięcy złotych na wypłatę żołdu, a ci żołnierze nigdy tych pieniędzy nie zobaczyli. Oskarżano go, że wychodząc złupił, czy łagodniej mówiąc zgodził się na grabież domów żydowskich, luterańskich i szlacheckich.
Historyk, autor biografii Stefana Czarnieckiego Adam Kersten pisał o wydarzeniach krakowskich: "część pamiętnikarzy uważa, że kasztelan zabrał zdobycz z Krakowa by opłacić swe wojska, część dość wyraźnie stwierdza, że wojsku mało co się z tego dostało. Rację mieli chyba ci drudzy, stało się to główną przyczyną przejścia jego oddziałów na stronę szwedzką”. 
Śmierć, która obrosła legendą
Stefan Czarniecki zmarł 16 lutego 1665 roku, jego śmierć jest otoczona tajemnicą. Z jednej strony mówi się, że był wcześniej ranny, z drugiej, że został otruty. Szerzyła się też wieść, że otrzymał ogromne sumy (200 tysięcy złotych), również na wypłatę żołdu. Podobno żołnierze nigdy tych pieniędzy nie otrzymali. Nie ulega jednak wątpliwości, że wyszedłszy z dołów społeczeństwa szlacheckiego umierał jako magnat, jeden z potężniejszych w Koronie.
mk

Otóż po 5 latach zajmowania się tematyką smoleńską nie widzę szans na wyjaśnienie TRAGEDII NARODOWEJ z dni 7 - 13 kwietnia 2010 roku. Z bliżej nieznanych powodów NIE MA WOLI POLITYCZNEJ

http://niezlasztuka.net/o-sztuce/pieter-bruegel-starszy-slow-pare-o-geniuszu/

Related image

Ślepcy | wolna-polska

wolna-polska.crazylife.pl1068 × 600Search by image
te oczy u pięciu gości i współcześni okuliści każdą z tych ślepot zdefiniowali jako inne schorzenie. Super co? Niewyobrażalne mistrzostwo, wyobraźnia i perfekcja mistrza Bruegela. Przypatrzcie się jeszcze raz… podziwiajcie dzieło mistrza…

To był cały zbiór wydarzeń tylko w przyspieszonym tempie w stosunku do tego co działo się z polską polityką zagraniczną od czasów marcowych 1943 roku iprzejęcia części dokumentow katyńskich od Canarisa czytaj wywiadu niemieckiego.

Wobec nieuchronnego biegu wydarzeń II Wojny Światowej Stalin za przyczyną Rządu Sikorskiego znalazł pretekst do Zaboru Ziem Polskich na Kresach.

Po co wtedy kumaliśmy się z Niemcami na przełomie kwietnia i czerwca 1943 roku kiedy powołali Czerwony Krzyż do wyjaśnienia zbrodni w Katyniu !?

CZERWONY KRZYŻ UJAWNIA ZBRODNIĘ KATYŃSKĄ ... - PCK

www.pck.pl/.../CZERWONY_KRZYZ_UJAWNIA_Z...
Translate this page

CZERWONY KRZYŻ UJAWNIA ZBRODNIĘ KATYŃSKĄ. (Kalendarium) ... złożył oficjalną notę rządu RP w sprawie wysłania komisji do Katynia. W tym samym ...

http://nanofiber.salon24.pl/535022,miedzynarodowa-komisja-lekarska-katyn-1943-r

19.09.2013 19:20Kategoria: Rozmaitości Odsłon: 3769 15 Komentuj

Międzynarodowa Komisja Lekarska. Katyń, 1943 r.

13 kwietnia 1943 roku radio Berlin poinformowało, ze w lesie na zachód od Smoleńska, w pobliżu wioski Katyń, odkryto masowe groby z ciałami kilku tysięcy polskich oficerów, zamordowanych przez Sowietów wiosną 1940 roku. Trzy dni później strona sowiecka określiła te zarzuty jako „najgorszą potwarz” i odrzuciła je z oburzeniem, obwiniając Niemców o dokonanie masowego mordu na polskich oficerach. W tym samym dniu, 16 kwietnia, kierownictwo Niemieckiego Czerwonego Krzyża wysłało telegraficznie wniosek do Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża o natychmiastowe wysłanie delegacji na miejsce masowych grobów, zapewniając „wszelkie możliwe ułatwienia przy jej pracy”. Inspiratorem tego wniosku o włączenie przedstawicieli MKCK do prac ekshumacyjnych w Katyniu był oczywiście Joseph Goebbels, minister propagandy III Rzeszy.

W ciągu kilku godzin Niemiecki Czerwony Krzyż otrzymał odpowiedź od prezydenta MKCK, Maxa Hubera, że udział ekspertów MKCK w pracach ekshumacyjnych w Katyniu będzie możliwy jedynie wtedy, kiedy z wnioskiem zwrócą się wszystkie zainteresowane strony.

17 kwietnia 1943 r. Stanisław Radziwiłł, reprezentujący w Genewie Polski Czerwony Krzyż, złożył w MKCK oficjalną notę polskiego rządu rezydującego w Londynie. W nocie polski rząd wysunął żądanie, aby Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża zechciał powierzyć neutralnej komisji sprawę zbadania morderstwa na polskich jeńcach wojennych. Jednak to żądanie mogło być spełnione tylko przy założeniu, ze trzecia z „zainteresowanych stron” czyli Związek sowiecki, także zwróci się do MKCK, jako neutralnej organizacji, z prośba o powołanie specjalnej komisji. Nie było jednak żadnych podstaw, aby przypuszczać, że Związek Sowiecki taką gotowość wyrazi. Przeciwnie, na podstawie ówczesnego stanu wiedzy urzędnicy MKCK mieli podstawy przypuszczać, że wyjaśnienie sprawy odpowiedzialności za zamordowanie polskich oficerów nie mogło być życzeniem Sowietów. W swojej ocenie sytuacji urzędnicy MKCK uwzględniali, że Związek Sowiecki ratyfikował jedynie konwencję genewską z 1929 roku o rannych, ale nie ratyfikował konwencji o jeńcach wojennych.

Sytuacja jednoczesnego odwołania się do MKCK przez polski rząd i poczynienia odpowiednich kroków dyplomatycznych przez rząd niemiecki została wykorzystana przez Stalina jako dogodna okazja do zdyskredytowania rządu gen. Sikorskiego i oskarżenie go o zawarcie tajemnego porozumienia z wrogiem. W piśmie z dnia 21 kwietnia skierowanym do Churchilla i Roosevelta, Stalin stwierdził, że „rządy Sikorskiego i Hitlera wciągnęły w tzw. badania Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża”, który został zmuszony do wzięcia udziału „w tej farsie zainscenizowanej przez Hitlera” . Zapowiedział także „zerwanie stosunków z ówczesnym polskim rządem.

Odwołanie się do MKCK dostarczyło więc Sowietom pożądanego przez nich pretekstu zepchnięcia polskiego rządu w izolację dyplomatyczną. Obawiając się, że sprzeczność interesów polskich i sowieckich zaszkodzi koalicji antyhitlerowskiej, Brytyjczycy i Amerykanie wystąpili przeciw polskiemu  sojusznikowi na korzyść Sowietów.

Gen. Sikorski usłyszał od premiera Churchilla, że „Jeśli oni nie żyją, nic nie może pan zrobić, co by ich przywróciło do życia”. Stanowisko władz amerykańskich w sprawie Katynia było podobne do brytyjskiego.  Nacisk brytyjskiego premiera spowodował, że 4 maja rząd gen. Sikorskiego wycofał swoją prośbę do MKCK o zbadanie sprawy Katynia.

Wobec odmowy MKCK wysłania komisji dochodzeniowej do Katynia, Niemcy powołali  Międzynaro-dową Komisję Lekarską, którą zobowiązali do zbadania masowych grobów w Katyniu. Niemcy skie-rowali zaproszenie do udziału w komisji do uznanych specjalistów medycyny sądowej i kryminalisty-ki pochodzących z różnych państw europejskich. Niestety, specjaliści z Niemiec odmówili udziału w pracach komisji, a przedstawiciele Hiszpanii, Portugalii i Turcji wprawdzie wyrazili zgodę, ale później nie byli w stanie odbyć podróży do Katynia, tłumacząc się trudnościami transportowymi - prawdzi-wymi lub rzekomymi – bądź problemami zdrowotnymi. Jedynym specjalistą z kraju neutralnego, który zgodził się na udział w pracach komisji był Francois Naville, profesor medycyny sądowej z Uniwersytetu w Genewie. Pozostałych jedenastu specjalistów pochodziło z krajów zajętych lub kolaborujących z Niemcami, jak Belgia, Holandia, Dania, Finlandia, Bułgaria, Rumunia, Węgry, Włochy, Słowacja, Chorwacja i Protektorat Czech i Moraw.

Międzynarodowa Komisja Lekarska. Katyń, 1943 r.

ciąg dalszy ...

W skład komisji weszli następujący lekarze:

1.     dr Reimond Speleers, profesor medycyny na Uniwersytecie w Gandawie, (Belgia),

2.     dr Marko Markow, doktor medycyny sądowej, docent w Instytucie Medycyny Sądowej w Sofii, (Bułgaria),

3.     dr FrantišekŠubík, profesor anatomii patologicznej na Uniwersytecie w Bratysławie i szef państwowej służby zdrowia w Słowacji, poeta i pisarz,

4.     dr Alexandru Birkle,doktor medycyny, lekarz sądowy Ministerstwa Sprawiedliwości, dyrektor Instytutu Medycyny Sądowej w Bukareszcie (Rumunia),

5.     dr František Hájek- profesor medycyny sądowej i kryminalistykina Uniwersytecie w Pradze (Protektorat Czech i Moraw),

6.     dr Herman Maximilien de Burlet, profesor anatomii, rektor Uniwersytetu w Groningen, (Holandia)

7.     dr Eduard Lucas Miloslavić,profesor medycyny sądowej, dyrektor Instytutu Medycyny Sądowej i Kryminalistyki Uniwersytetu w Zagrzebiu, (Chorwacja),

8.     dr Ferenc Orsós, patolog,kierownik Katedry Medycyny Sądowej na Uniwersytecie w Budapeszcie, (Węgry),

9.     dr Arno Saxén, profesor anatomii patologicznej w Instytucie Medycyny Sądowej Uniwersytetu w Helsinkach, członek zarządu głównego Fińskiego Czerwonego Krzyża(Finlandia),

10. dr Helge Andreas Boysen Tramsen, profesor anatomii w Instytucie Medycyny Sądowej w Kopenhadze (Dania),

11. dr Vincenzo Mario Palmieri, profesor medycyny sądowej kryminologii z Instytutu Medycyny Sądowej na Uniwersytecie w Neapolu, (Włochy),

12. dr Francis Naville, profesor medycyny sądowej na Uniwersytecie w Genewie (Szwajcaria).

Nazwiska tych dwunastu lekarzy widnieją pod raportem końcowym opracowanym przez komisję.

 

Komisja przebywała w Katyniu od 28 do 30 kwietnia. Niemcy zapewnili członkom komisji niezbędne warunki do pracy, m.in. ludzi wykonujących pomocnicze prace. Członkowie komisji przesłuchiwali świadków, mieszkańców wiosek położonych w sąsiedztwie katyńskiego lasu, obejrzeli masowe groby i wykonali badania sekcyjne dziewięciu ekshumowanych zwłok.Członkowie komisji mieli całkowitą swobodę poruszania się i mogli wybierać dowolne zwłoki do przeprowadzenia sekcji.

Podczas czynności wykonywanych w Katyniu przez wymienionych członków komisji obecni byli: dr Gerhard Buhtz, dyrektor Instytutu Medycyny Sądowej i Kryminalistyki Uniwersytetu we Wrocławiu, szef służby medycznej Grupy Armii Środek, który z rozkazu niemieckiego naczelnego dowództwa kierował pracami ekshumacyjnymi, oraz dr Costedoat, reprezentujący szefa kolaboracyjnego rządu Francji, Pierre’a Lavala.

Członkowie Komisji Przesłuchali sowieckich obywateli, mieszkających w sąsiedztwie Lasu Katyńskiego, przeprowadzili sekcje dziewięciu zwłok uprzednio nienaruszanych, przebadali 982 ciała uprzednio ekshumowane dla nich, w końcu podpisali sprawozdanie lekarskie podsumowujące ich działania. Podczas ekshumacji rzeczoznawcy Międzynarodowej komisji mogli stwierdzić autentycz-ność grobów i zwłok w polskich mundurach, z regularnymi ranami wlotowymi w czaszkach po strzale w potylicę. Przy większości ciał były dokumenty i przedmioty pozwalające na ustalenie tożsamości osoby zamordowanej.

W sprawozdaniu eksperci powołując się na przeprowadzone badania zwłok, oględziny rzeczy znalezionych przy zwłokach oraz przesłuchania świadków, wydali 2 maja 1943 roku orzeczenie stwierdzające, ze przyczyną śmierci ofiar były strzały w potylicę i ze mordu dokonano w marcu i kwietniu 1940 roku. Biorąc pod uwagę, ze teren na którym znaleziono te zwłoki znajdował się wiosną 1940 roku pod władzą sowiecką, podanie daty śmierci było równoznaczne ze stwierdzeniem, ze za zbrodnię odpowiedzialni są Sowieci. Raport Międzynarodowej Komisji Lekarskiej został opublikowany 4 maja w berlińskim „Volkischer Beobachter”. Ponadto tekst raportu wydano w Smoleńsku w formie broszury z datą 30 kwietnia 1943 roku.

We wrześniu na polecenie niemieckiego Urzędu spraw Zagranicznych został opublikowany wykaz ekshumowanych w Katyniu oficerów WP w wydawnictwie „Amtliches Material zum Massenmord von Katyn”, w którym ogłoszono również protokół Międzynarodowej Komisji Lekarskiej, zeznania świadków i inne dokumenty.

Po upływie trzech i pół miesiąca od zakończenia ekshumacji 25 października 1943 roku wojska sowieckie wkroczyły do Smoleńska i już w nastepnych dniach do lasu katyńskiego wyjechała frupa pracowników operacyjnych i śledczych centralnego aparatu NKWD i NKGB (Narodnyj Komisariat Gosudarstwiennoj Biezopasnosti) która wraz ze smoleńskimi funkcjonariuszami UNKWD zaczęla przygotowywać „dowody” na winę Niemców oraz likwidować ślady wskazujące na sprawstwo sowietów. To „wstępne śledztwo” podlegało ówczesnemu komisarzowi ludowemu bezpieczeństwa państwowego, Wsiełowodowi Mierkułowowi, który w roku 1940 był zastępca Berii i jednym z „centralnej trójki” skazującej na śmierć polskich oficerów, czyli osobie odgrywającej istotną role w operacji mordowania polskich jeńców.

9.09.2013 19:20Kategoria: Rozmaitości Odsłon: 3772 15 Komentuj

Międzynarodowa Komisja Lekarska. Katyń, 1943 r.

ciąg dalszy ...

12 stycznia 1944 roku władze sowieckie powołały Komisję Specjalną do Spraw Ustalenia i Zbadania Okoliczności Rozstrzelania przez Niemieckich Najeźdźców Faszystowskich w Lesie Katyńskim (w pobliżu Smoleńska) Jeńców wojennych Oficerów Polskich. Mierkułow, ukryty za fasadą tej Specjalnej Komisji, miał udowadniać, ze mord popełnili Niemcy.

Komisja Specjalna, nazywana popularnie Komisją Burdenki (od nazwiska jej przewodniczącego Nikołaja Burdenki, członka akademii Nauk ZSRR i naczelnego chirurga Armii Czerwonej) dotarla do Katynia 16 stycznia 1944 roku. W jej skład weszli miedzy innymi pisarz Aleksie Tołstoj oraz egzarcha Ukrainy, metropolita kijowski i halicki, Mikołaj.

Jednak groby w Lesie Katyńskim zostały rozkopane już wcześniej przez wspomniana grupę NKWD i NKGB, kierowana przez zastępcę naczelnika Wydziału Kontrwywiadu NKGB Leonida Rajchmana. Grupa przesłuchiwała również świadków, odpowiednio przygotowując ich zeznania. Fabrykowano również dokumenty, opatrzone datami z okresu 12 listopada – 20 czerwca 1941 roku, które umieszczono w ubraniach zwłok powtórnie wydobywanych z katyńskich grobów. Dopiero po takim przygotowaniu rozpoczęła prace komisja Burdenki. Powołała ona ekspertów medycyny sądowej oraz biegłych sądowo-lekarskich, którzy mieli przeprowadzić pełną sekcję wszystkich ekshumowanych zwłok. Ogółem wydobyto i zbadano 1380 zwłok.

Opracowany i opublikowany z data 24 stycznia 1944 roku komunikat Komisji Specjalnej stwierdzał, ze „przebywający w 1941 roku” w trzech obozach dla jeńców polskich w okolicach Smoleńska oficerowie i żołnierze WP dostali się w ręce niemieckie i zostali rozstrzelani w katyńskim lesie. Do końca lat 80. ubiegłego wieku ten dokument stanowił oficjalna wykładnię stanowiska ZSRR w sprawie Zbrodni Katyńskiej.  

 

 Zbrodnia Katyńska po wojnie

 

Sprawa Zbrodni Katyńskiej powróciła po wojnie podczas procesu niemieckich zbrodniarzy wojennych w Norymberdze. 13 lutego 1946 roku sowiecki prokurator płk Pokrowski oskarżył o popełnienie masowej zbrodni w Katyniu żołnierzy Wehrmachtu dowodzonych przez płk Arensa z Centrum Łączności Grupy Armii Środek, a jako dowód przedstawił sprawozdanie opracowane przez Komisję Specjalna Burdenki. Przedstawił również trzech świadków. Dwóch z nich było członkami Komisji Specjalnej Burdenki – dr Prozorowski, który wykonywał badania sekcyjne zwłok w styczniu 1944 r. i prof. Bazylewski ze Smoleńska, który słyszał plotki, jakoby Polacy zostali zgładzeni przez wojska niemieckie. Trzecim świadkiem był członek Międzynarodowej Komisji Lekarskiej, która prowadziła badania w 1943 roku, dr Marko Markow, sprowadzony z Bułgarii, okupowanej już przez wojska sowieckie.

Dr Markow zmienił całkowicie swoją poprzednia opinię – nie tylko zakwestionował fachowość i wyniki dochodzenia Międzynarodowej Komisji Lekarskiej, której był członkiem, ale stwierdził również, ze wszyscy rzeczoznawcy biorący udzial w jej pracach podpisali raport pod presją niemiecką. Jedyna rzeczą, jaka nosiła znamiona badania naukowego, była sekcja zwłok, która ja przeprowadziłem – powiedział - Było dla mnie zupełnie oczywiste, ze zwłoki leżały w ziemi przez okres od roku do osiemnastu miesięcy. Oznaczało to, ze tych ludzi rozstrzelali Niemcy.

 

To zeznanie dr Markowa było szokiem dla wielu dziennikarzy obecnych przy pracach Międzynaro-dowej Komisji Lekarskiej w katyńskim lesie. Pamiętali oni bowiem dobrze, ze dr Markow wtedy z własnej woli mówił często o winie Rosjan. Dwaj koledzy dr Markowa z komisji, dr Naville i dr Tramsen kilkakrotnie zapewnili, że Niemcy nie wywierali żadnej presji ani przymusu na sygnata-riuszy raportu. Pamiętali również wypowiedzi dr markowa o „sowieckiej odpowiedzialności”.

Pewne światło na tę nagłą zmianę poglądów dr Markowa może rzucić zapoznanie się z jego przej-ściami. Wkrótce po wkroczeniu wojsk sowieckich do Bułgarii dr Markow został aresztowany i wytoczony mu proces jako „wrogowi ludu” za udział w pracach Międzynarodowej Komisji Lekarskiej. Po kilku miesiącach więzienia postawiony przed Sądem Ludowym dr Markow powiedział: Czuję się winny wobec narodu bułgarskiego i wobec jego oswobodziciela, Rosji.Następnie zeznał, ze zmuszono go do wyjazdu i że wszyscy członkowie Międzynarodowej Komisji Lekarskiej zostali przez Niemców zmuszeni do podpisania raportu. Zeznał również, ze wszyscy byli przekonani o tym, że dowody przedstawione w Katyniu „były fałszywe”. Po tym zeznaniu prokurator wycofał oskarżenie przeciw dr Makowowi. Następne jego publiczne oświadczenie miało miejsce na Procesie Norymber-skim.

..."]

>>>

Mowiąc młodzieżowo trzeba było ich olać udająć ślepca i głuchego.

Jacek Kaczmarski - Przypowieść o ślepcach (wg obrazu "Ślepcy" Pietera Bruegla starszego)

Przesłany 5 lut 2009

Potykam się, więc ręce w przód, do góry twarz, w dół lecę!
O, ciemny Boże mego życia, miej mnie w swej opiece!
Nie puścić kija! Paść na wznak! Plecami na kamienie!
To tylko rów, przydrożny rów, już po przerażeniu...

Gdzie wleczesz nas, przeklęty kpie? Gdzie jesteś głupcze ślepy?
Giń sam, jak chcesz, a nas ze sobą nie zabieraj w przepaść!
W ręku mam twego płaszcza kłąb... Chryste! I ja padam!
Z twarzy ucieka ciepło dnia! Biada nam, ginę! Biada!

Puść kij, którym mnie ciągniesz w dół! Upadliście, Ja stoję!
Puść kij, my dalej chcemy iść! Przeklęte nogi twoje!
Nie puszcza! Ciągnie tam, gdzie garby poplątanych ciał!
Ach, gdybym oczy miał!

Krzyk, hałas, co się dzieje tam? Bark tego co przede mną
Twardnieje pod palcami, odgłosów pełna ciemność,
Szum drzew, kroki, własny oddech, co słuchaniu wadzi...
Cóż z groźnych przeczuć? Pójdę tam, gdzie ślepiec poprowadzi!

Z ręką na cudzych plecach iść - poniżenie i męczarnia!
Każdy z nich inną kryje myśl, w inną się stronę garnie.
Przy żarciu też - ten pierwszy syty się poczuje,
Kto szybciej zmaca gdzie jest chleb i szybciej go przeżuje!

Ciężko na końcu iść, tłum gnojem cię obrzuci,
Lecz zawsze będę tym, który ostatni się przewróci.
O, tak ja teraz! Padam na nich, kłębią się pode mną,
A każdy swoje ciało ma i własną w ciele ciemność!

Cóż nam zostało, kiedy świata zabrakło dookoła?
Kije i sakwy i kapoty i palce w oczodołach!
Powiewy wiatru, słońca promień na chciwe twarze brać,
Padać i wstawać, padać i wstawać, padać i wstawać, padać i wstawać...
I wstać!

Niech ślepiec nie prowadzi głuchego na zgubę.

Jacek Kaczmarski - Przypowieść o ślepcach (wg obrazu ... - YouTube

https://www.youtube.com/watch?v=NuP_8zc3apM
Feb 5, 2009 - Uploaded by Esserath
Jacek Kaczmarski - Przypowieść o ślepcach (wg obrazu "Ślepcy"Pietera Bruegla starszego). Esserath ...

http://sciaga.pl/tekst/94015-95-opis_obrazu_slepcy_pietera_bruegela

Obraz pt. "Ślepcy" został namalowany przez Pietera Breugela w XVI wieku. Słynnymi dziełami tego autora były także "Wieża Babel", "Walka postu z karnawałem" oraz "Przysłowia niderlandzkie".
"Ślepcy" to obraz, który przedstawia wędrówkę niewidomych ludzi prowadzonych przez innego ślepca. Bezgranicznie ufając swemu przewodnikowi, narazili się na utratę życia. Na malowidle ukazany jest upadek pierwszego ślepca, który pociąga za sobą innych. Sytuacja przedstawiona na dziele Breugela symbolizuje skutki ufania ludziom, których do końca nie znamy lub którzy na to nie zasługują.
Obraz został namalowany techniką olej na płótnie. W dziele przeważają barwy zimne, wśród nich dominują szarość i zgniła zieleń. Kolorystyka ta wpływa na nastrój obrazu, który jest ponury i smutny.
Postacie na pierwszym planie stanowią większą część obrazu. W oddali przedstawiony jest jesienny krajobraz z wiejskimi zabudowaniami. Widoczny jest również mały kościółek na tle nieba w kolorze mglistego poranka.
Obraz można szybko zinterpretować, ponieważ jest bardzo wyrazisty. Dzięki przestrzenności malowidłą możemy wyobrazić sobie w jakiej sytuacji znaleźli się ślepcy. Jego barwy zaś doskonale oddają ideę dzieła. Moim zdaniem malunek Breugela jest odzwierciedleniem rzeczywistości. To nadaje mu treść, dlatego arcydzieło, mimo niezbyt ciekawej kolorystyki, jest warte podziwu.

Mamy decyzję prokuratury co do ekshumacji OFIATR TRAGEDII NARODOWEJ tzw. SMOLEŃSKIEJ.

uPORAJMY SIĘ RÓWNIEZ TYM DRUGIM BARDZO BOLESNYM I KRZYWDZĄCYM POLAKÓW STWIERDZENIEM, ŻE ZA ZBRODNIA W JEDWABNEM STOJĄ POLACY !!!

Niech prawda zwyciężą !

A nie ci którzy próbują budować na tym fakcie KAPITAŁ POLITRYCZNY.

To śp. Lech Kaczyński jako Minister Sprawiedliwości wstrzymał ekshumacje w Jedwabnem.

Będzie dokończenie ekshumacji w Jedwabnem? "W pewnym sensie ...

natemat.pl/184569,ponowne-ekshumacje-w-jedwabne...
Translate this page
Minister sprawiedliwości Lech Kaczyński na miejscu ekshumacji w Jedwabnem, 4 VI ... Śledztwo IPN jednoznacznie wykazało, że Żydzi z Jedwabnego zostali ...

Jedwabne. Największy grzech Lecha Kaczyńskiego. Ujawniamy ...

nczas.com › publicystyka
Translate this page
Jan 9, 2013 - Próby deizacji Lecha Kaczyńskiego związane z jego śmiercią w katastrofie ... Kaczyńskiego jest zatrzymanie ekshumacji w Jedwabnem co w ...

Jedwabne. Czy będzie ekshumacja - Gazeta Wyborcza

wyborcza.pl/1,153803,282176.html - Translate this page
Minister sprawiedliwości Lech Kaczyński wstrzymał decyzję o ekshumacji. ... Żydów zamordowanych w Jedwabnem jest niemożliwe z powodów religijnych.

Ekshumacja w Jedwabnem? - Gazeta Wyborcza

wyborcza.pl/7,75398,20401801,ekshumacja-w-jedwa... - Translate this page
Jul 15, 2016 - 10 lipca, uroczystości 75. rocznicy pogromu w Jedwabnem. ... minister sprawiedliwości Lech Kaczyński wstrzymał decyzję o ekshumacji, choć ...

Jest to GRZECH, ktory splacamy jako NARÓD  do tej pory !

 

http://warszawskagazeta.pl/historia/item/4303-przeczytajcie-koniecznie-dr-ewa-kurek-wraca-do-sprawy-ekshumacji-w-jedwabnem

PRZECZYTAJCIE KONIECZNIE! DR EWA KUREK WRACA DO SPRAWY EKSHUMACJI W JEDWABNEM!

  • 09 Lis 2016 
  • Napisane przez  Dr Ewa Kurek

 

 

fot: YouTubefot: YouTube

Jeśli trudno nam zrozumieć jakieś zjawisko czy wydarzenie z bieżącej polityki, a w przypadku ekshumacji w Jedwabnem – polityki historycznej kolejnych po 2001 r. rządów, zawsze warto zastanowić się, czy mamy do czynienia ze zjawiskiem zupełnie nowym, czy może jego źródła sięgają przeszłości.

Rok już bowiem mija od czasu, gdy w Polsce zmieniła się władza. Władza, z którą większość społeczeństwa wiązała nadzieje na zmiany nie tylko w gospodarce, ale także w zakresie prawa i sprawiedliwości oraz dbałości o dobre imię Polski i prawdę historyczną, co dla historyków przekłada się na wolność prowadzenia badań historycznych. Zadziwiające, że politycy i historycy, którzy jeszcze rok temu doskonale rozumieli konieczność wyjaśnienia do końca sprawy Jedwabnego, dziś albo nabrali wody w usta, albo jeszcze gorzej – urzędniczymi zakazami blokują inicjatywę przeprowadzenia ekshumacji. W sprawę blokowania ekshumacji w Jedwabnem absurdalnie włączył się nawet jeden z wojewodów oraz RIO, czyli Regionalna Izba Obrachunkowa! Źle się dzieje w państwie polskim. Zaczynam bać się, czy województwa w Polsce rzeczywiście zarządzane są należycie i czy rachunki w regionalnych izbach się zgadzają, skoro urzędnicy państwowi, zamiast z odpowiednią starannością zajmować się wypełnianiem swych obowiązków, zajmują się działaniami zmierzającymi do niedopuszczenia do ekshumacji w Jedwabnem.

Podobnie z historykami. Jeden ze znanych historyków, od dawna zdeklarowany zwolennik prowadzenia ekshumacji wyjaśniających wojenną przeszłość, odmówił podpisania listy wzywającej polski rząd do przeprowadzenia w Jedwabnem ekshumacji, motywując to tym, że jest urzędnikiem państwowym i on osobiście, mimo iż uważa, że ekshumacja w Jedwabnem jest niezbędna, podpisać mojej listy nie może! Drogi kolego historyku, musi się pan zdecydować: jest pan jeszcze historykiem czy już tylko urzędnikiem? Jeśli urzędnicza powinność i posłuszeństwo są dla pana ważniejsze niż prawda historyczna, to znaczy, że nigdy na serio nie traktował pan płynącej z zawodu historyka powinności. Życzę szczęścia w urzędniczej karierze. Ale na temat historii i historycznych badań proszę już nie mówić nic.

Brak wsparcia polityków, urzędników i historyków PiS dla projektu przeprowadzenia w Jedwabnem rzetelnych badań historycznych, czyli ekshumacji, oznacza, że dobre imię Polski jest dla nich mniej ważne niż zadośćuczynienie wymysłom wąskich grup Żydów. Taka postawa polityków i urzędników PiS świadczyć może jedynie o tym, że także w szeregach miłościwie nam rządzącej partii szerokim łukiem rozlała się epidemia zawsze dla Polski i Polaków destrukcyjnego i niechlubnego filosemityzmu.

Polskiego filosemitę sto lat temu najbardziej trafnie zdefiniował poeta, prozaik i jeden z głównych twórców polskiego religioznawstwa Andrzej Niemojewski (1864–1921), który napisał: Na gruncie drwin wytworzyło się duchowe współżycie Żydów i Polaków, Żyd powiedział Polakowi: Nie mogę z tobą nic wspólnie kochać, czcić, uwielbiać, nad niczym wspólnie cierpieć i do niczego wspólnie dążyć – ale możemy wspólnie drwić ze wszystkiego. Wydrwię ci twego Boga, twą Ojczyznę, twą tradycję i twe Ideały, twe pragnienia i twe wysiłki, i obaj będziemy wyżsi ponad to wszystko. Zeszedł się żydowski kpiarz z polskim kpem i zaczęli ze wszystkiego kpić. (…) Tak sformułowała rzecz sfera myśląca kategoriami politycznymi.

Przypatrzmy się z kolei, jak rzecz ujęto w sferze myślenia kategoriami przyrodniczymi. (...) W pewnym kółku ludzi należących do polskiego świata naukowego, (…) jeden z nich, sięgając po porównanie do chemii, powiedział, że filosemitę można by określić jako „dwużydzian Polaka”. Na wzór „dwusiarczanu potasu”. (...) W owym smutnym typie Polaka, Żydom oddanego – na jedną cząsteczkę polską przypadają dwie cząsteczki żydowskie. (…) I dlatego filosemita przestanie być czułym na sprawy polskie, lecz będzie zawsze nadwrażliwy na sprawy, żydowskie.

1.

Ostra, aczkolwiek niezwykle trafna definicja Andrzeja Niemojewskiego uświadamia nam, że zjawisko epidemii filosemityzmu, przed którą nie uchronili się także politycy i urzędnicy PiS, nie jest nowe, jej początki sięgają co najmniej przełomu wieków XIX i XX.

Jeśli chodzi o pojęcia „filosemityzm” i „filosemita”, to czasowo jego powstanie na pewno lokować należy w drugiej połowie wieku XIX i wiązać z wymyślonym wówczas przez Niemców terminem „antysemityzm”, określającym zjawiska związane ze słownymi i czynnymi prześladowaniami Żydów. Filosemita jest więc przeciwieństwem antysemity.

Genezę polskiego filosemityzmu wiązać należy z haskalą – powstałym na terenie Niemiec ruchem oświeceniowym europejskiego żydostwa, który głosił idee odrodzenia kulturowego i społecznego Żydów poprzez uczestnictwo w rozwoju nauk świeckich, reformę szkolnictwa i zbliżenie się do kultury krajów osiedlenia. W praktyce haskala oznaczała wyjście Żydów z izolacji. W wieku XIX przez Polskę przetoczył się więc ruch oświeceniowy zwany haskalą, który przerwał wielowiekową totalną izolację między Polakami i Żydami, zwłaszcza podstawową izolację językową. Do czasów haskali bowiem, czyli do końca wieku XVIII, jak pisze żydowski historyk Majer Bałaban: O nabyciu kultury kraju, o należytym władaniu językiem polskim wśród mieszczan żydowskich nie było nawet mowy. Kupcy lub faktorzy kaleczyli z biedy ten język, lecz pisać po polsku nie umiał prawie żaden Żyd; kahały musiały opłacać chrześcijańskich sekretarzy czy syndyków dla wygotowania relacji dla władzy państwowej; z wielkim prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że Pinkas Szyjowicz, syndyk kahału krakowskiego w latach 1770–1790 był pierwszym swego zawodu, który władał możliwie językiem polskim w mowie i piśmie.

2. 

Przyczynę niechęci polskich Żydów do nauki polskiego języka wyjaśnił inny żydowski historyk Chone Shmeruk, który stwierdził, że Żydzi polscy nie uczyli się polskiego języka, bowiem alfabet łaciński – którym posługują się Polacy – jest dla religijnych Żydów nieczysty, czyli trefny.

3.

Trwająca przez sto lat haskala nie sprawiła, że nagle wszyscy polscy Żydzi zaczęli mówić i pisać po polsku. Według Bałabana: Z konstytucyą austryacką w r. 1867 i ustawą z 25 maja 1868, młodzież z całym impetem rzuciła się do szkół. (…) Lecz poza nimi stoi wielka, zbita masa ortodoksyi, daleka od szkół publicznych i wszelkiej nowej myśli.

4.

Właśnie te kilka procent młodzieży żydowskiej, która w połowie wieku XIX złamała zakaz posługiwania się trefnym łacińskim alfabetem i z impetem rzuciła się do polskich szkół, było dla Polaków oknem, przez które obejrzeć mogli nieznaną im dotychczas kulturę i osobowość polskich Żydów. Stanisław Witkiewicz tak oto pisał o tym zjawisku 9 listopada 1903  roku. tak oto pisał o tym zjawisku Stanisław Witkiewicz: Szanowny Panie! Poznałem tu bardzo oryginalnego i zdolnego pisarza żydowskiego, pana Szaloma Asza. Czytał on mnie pierwszy akt swego dramatu, pisanego w żargonie. Dla mnie rozmowa z nim i wysłuchanie tego aktu było odkryciem nowych światów. Znam wiele typów żydowskich, uzależnionych przez nacisk tych ciężkich warunków w jakich naród żydowski istnieje, ale Asz jest dla mnie czymś całkiem nowym. Mogę powiedzieć, że pierwszy raz widziałem z bliska, bezpośrednio duszę żydowską, która bez żadnej hipokryzji pokazała się taką jaką jest: dumna raczej niż wstydząca się tych wszystkich swoich właściwości, jakie w niej wyrobiło tysiącletnie przebywanie w ghetto. Otóż ten pierwszy akt jest właściwie sam dla siebie ukończoną całością, wartą, żeby go znali nie tylko Żydzi mówiący żargonem, ale i wszyscy inni ludzie, a zwłaszcza nasze społeczeństwo, dla którego Żydzi są jednym z najtragiczniejszych zagadnień bytu, czego u nas dosyć na serio ludzie nie rozumieją, zadowalając się albo teoretycznym żydofilstwem, coraz rzadszym, albo też programowym antysemityzmem.

5.

Bardzo znamienne są także refleksje Tadeusza Żeleńskiego-Boya, który po wizycie w żydowskim teatrze napisał: Kiedy po trzecim akcie kurtyna zapada, mamy uczucie, żeśmy wrócili z podróży w dalekie i dziwne kraje. I to uczucie dziwności wzmaga się jeszcze przez świadomość, że ten daleki świat istnieje tuż koło nas zaledwie o kilka ulic.

6.

Fascynacja polskich środowisk artystycznych nowo odkrytą kulturą polskich Żydów nałożyła się na romantyczną wizję Adama Mickiewicza, który Jankielowi przypisał sprowadzenie na Litwę dźwięków Mazurka Dąbrowskiego, a potem na prospołeczną wizję pozytywistów, którzy jednogłośnie opowiedzieli się za asymilacją Żydów. O zbrataniu z obywatelami wyznania mojżeszowego i docenieniu ich roli w gospodarce polskiej pisali zarówno Bolesław Prus, jak i Eliza Orzeszkowa, której Mendel Gdański z 1890 r. był jednocześnie manifestem wobec idącej z Rosji fali antysemityzmu. Dzieje filosemityzmu w Polsce wymagają jeszcze wnikliwych badań historycznych, ale wydaje się, że kubeł zimnej wody na głowy polskich filosemitów wylał rok 1918/1919, gdy Żydzi polscy zażądali od Polaków połowy państwa polskiego. Dwudziestolecie międzywojenne upłynęło Polakom na oskarżaniu Żydów o agresywną ekspansję gospodarczą i nieuprawnione żądania polityczne, zaś polskim Żydom na głoszeniu po świecie oskarżeń pod adresem Polaków o wysysany z mlekiem matki antysemityzm.

Potem przyszła druga wojna światowa i zagłada polskich Żydów. Po zakończeniu okupacji Żydzi, którzy przeżyli wojnę w ZSRR, wjechali do Polski na czołgach Armii Czerwonej, przywdziali mundury UB lub garnitury ministrów i rządzili Polską. W tej sytuacji politycznej filosemityzm wśród Polaków umarł śmiercią naturalną. Problemem natomiast, który wymagać będzie w przyszłości głębszych badań historycznych, była decyzja komunistycznych władz Polski, aby tysiąc lat Żydów na polskich ziemiach okryć niepamięcią. O polskich Żydach nie było słowa w podręcznikach szkolnych i nie badano zagadnienia na uniwersytetach, skutkiem czego w PRL-u wyrosło pokolenie Polaków, niemające świadomości o istnieniu narodu polskich Żydów. Brakło więc podłoża zarówno dla antysemitów, jak i dla filosemitów.

Swoistym przełomem był rok 1987, w którym Polska nawiązała stosunki dyplomatyczne z Izraelem, a literaturoznawca z Krakowa, prof. Jan Błoński opublikował w „Tygodniku Powszechnym” artykuł zatytułowany Biedni Polacy patrzą na getto, w którym postawił problem polskiej współwiny za dokonaną przez Niemców zbrodnię ludobójstwa na narodzie żydowskim. Tezy Jana Błońskiego, niepoparte żadnymi badaniami historycznymi, lecz jedynie wierszem Czesława Miłosza Karuzela, plasują autora w kręgu pierwszego pośród tych, którzy w końcu XX w. przyczynili się do odrodzenia nieistniejącego, zdawało się, gatunku polskich filosemitów. W końcu lat 80. XX w., podobnie jak sto lat wcześniej, wraz z rosnącym zainteresowaniem tematyką żydowską, rosły szeregi filosemitów.

Dla mnie osobiście znaczącym momentem objawienia się odradzającego się filosemityzmu był rok 1991. Po moim wykładzie na temat ratowania dzieci żydowskich w klasztorach, wygłoszonym w Żydowskim Instytucie Historycznym, wstał młody człowiek i z agresją w głosie oświadczył, że spodziewał się treści filosemickich, a w zamian otrzymuje antysemickie teorie. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć. Prowadzący spotkanie prof. Maurycy Horn (1917–2000), dyrektor ŻIH, odpowiedział młodzianowi: Szanowny panie, nam, Żydom, nie jest potrzebny filosemityzm. Dokładnie tak samo, jak nie jest nam potrzebny antysemityzm. Nam, Żydom, potrzebna jest prawda. A doktor Kurek taką udokumentowaną prawdę historyczną właśnie nam przedstawiła. Do dziś bardzo sobie cenię tamtą ripostę żydowskiego profesora i mam nadzieję, że dotrze ona także do wszystkich współczesnych filosemitów.

Raczkująca na początku lat 90. XX w. filosemicka ideologia, wspierana przez ostatnie ćwierćwiecze medialno-rządową pedagogiką wstydu, osiągnęły dziś w Polsce niebotyczne rozmiary. Bezrozumny filosemityzm kwitnie na uniwersytetach, wśród polityków i urzędników. Sięgnął nie tylko lewicy, lecz także, o czym najlepiej świadczy stosunek obecnych władz do ekshumacji w Jedwabnem, szerokich kręgów prawicy.

Wracając do ekshumacji w Jedwabnem. Moje „żydowskie wiewiórki” doniosły mi poufnie, że w tej kwestii rabinowi Michaelowi Schudrichowi zupełnie nie chodzi o poszanowanie zasad religii i prawa żydowskiego, które wszak ekshumację w takich wypadkach nakazują. Sprawdza się przysłowie, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Tym razem chodzi o pieniądze potrzebne na pokrycie kosztów pochówku ekshumowanych w Jedwabnem szczątków zamordowanych Żydów. Mówiąc po żydowsku, nie sztuka jest ekshumować ofiary. Bo szczątkom ofiar trzeba zapewnić godny pochówek albo na pobliskim cmentarzu, albo w ziemi Izraela. A to kosztuje. W jednym i drugim przypadku potrzebne są trumny, rabin i minjan (zgromadzenie dziesięciu Żydów płci męskiej) do odprawienia liturgii pogrzebowej, transport, miejsce na cmentarzu i macewa, czyli żydowski nagrobek. Takie właśnie, czysto finansowe podejście do ekshumacji tłumaczy, dlaczego rabin Michael Schudrich od lat sprzeciwia się wprawdzie ekshumacji w Jedwabnem, ale nie protestuje, gdy na terenie Polski dochodzi do „naruszania spokoju innych żydowskich zmarłych”. Dla przykładu, jesienią 2015 r. w Ostrowcu Świętokrzyskim polska firma Labrys Urszuli Jedynak przeprowadziła ekshumację szczątków cadyka Jehudy Lejby Halstuka, bowiem mieszkający w Londynie wnuk cadyka postanowił pochować szczątki zmarłego w 1928 r. dziadka w Izraelu7. Tyle tylko, że wnuk cadyka Halstuka pokrył koszty ekshumacji, transportu i zapewne także posługę liturgiczną rabina. A kto pokryje koszt pochówku szczątków w Jedwabnem?

Myślę, że nie nadużywamję prawa do wypowiadania się w imieniu moich rodaków, jeśli oświadczę publicznie, że pan rabin Michael Schudrich niepotrzebnie się martwi. My, Polacy – antysemici, filosemici i ci obojętni w stosunku do Żydów – jesteśmy hojnym narodem. Tak jak zbieramy dziś podpisy pod projektem ekshumacji, tak ogłosimy publiczną zbiórkę na pogrzeb szczątków zamordowanych w Jedwabnem Żydów i wyprawimy im godny pochówek. Na honorarium dla rabina też wystarczy. Jestem pewna, że znajdzie się również w Polsce dziesięciu religijnych Żydów do minjanu, którzy staną wraz z nami, Polakami, na pobliskim żydowskim cmentarzu w Jedwabnem i odprowadzą szczątki zamordowanych Żydów na wieczny spoczynek. Proszę mi wierzyć, panie rabinie, finansowy wymiar pochówku szczątków nie jest wart trwających już 15  lat kłamstw, oszczerstw i niepokojów między Polakami i Żydami. Pora wspólnie z godnością pochylić się nad jedwabińską tragedią, ustalić prawdę historyczną, a potem zgodnie z wyznawaną przez poległych religią, pochować ich szczątki na żydowskim cmentarzu.

 

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka